Prezydentem Stalowej Woli byłem przez trzy kadencje. W tym kontekście nie miałem szczęścia. Przez dziesięć z tych dwunastu lat był jakiś kryzys gospodarczy czy to w wymiarze całej Polski, czy to w samej Stalowej Woli. Zaledwie przez dwa lata mogłem pracować bez dotkliwej presji finansowych braków i inwestycyjnych ograniczeń.
Czym była Stalowa Wola w 2002 roku? To była sypialnia dobudowana do fabryki. Tą fabryką była Huta Stalowa Wola. „Huta matka” organizowała życie większości mieszkańców miasta niemal w każdej dziedzinie. Pod względem gospodarczym Huta była taką jedną wielką rurą zasilającą miasto finansowo. Gdy ta rura się zatykała miasto się dusiło. Przez większość mojej prezydentury, ta rura niestety była zatkana.
W pierwszym lub w drugim roku mojej pierwszej kadencji pod urząd miasta przyszło około dwóch tysięcy pracowników Huty, krzycząc „złodzieje!” Wkurzyło mnie to! Przecież nie miałem żadnego wpływu na sytuację Huty, a było ona rzeczywiście zła. Groziło zwolnienie kilku tysięcy pracowników niemal z dnia na dzień. To byłaby socjalna katastrofa dla miasta. Dla mnie miała taki bezpośredni skutek, że na wypłatę dla urzędników Urzędu Miasta musiałem pożyczać pieniądze. Zrobiłem to w sposób do którego zgodności z prawem można się było przyczepić. Robiłem to jeszcze kilkakrotnie. Cóż, nie miałem wyjścia. Z resztą rozbieżności między nieżyciowym prawem, a koniecznością rozwiązywania realnych problemów, były stałym elementem mojej pracy.
Odnośnie wspomnianej demonstracji, to wyszedłem do tłumu i spytałem komu co z nich ukradłem. Zawyli i gdyby nie szybka reakcja przywódców demonstracji, to byłbym w potężnych opałach. Uciekać nie zamierzałem.
Pod względem gospodarczym chodziło o przekształcenie Stalowej Woli z ośrodka zależnego od jednego wielkiego kombinatu przemysłowego, w system przedsiębiorstw, zróżnicowany pod względem gałęzi przemysłu, nowoczesnego przemysłu. Mogę dzisiaj z satysfakcją stwierdzić, że to się udało. Dzisiaj Stalowa Wola to system kilkudziesięciu rur, które zasilają miasto finansowo poprzez podatki i wynagrodzenia dla pracowników. Nawet jeśli część z rur tego systemu się zatyka, to pozostałe działają sprawnie na tyle, że miasto może funkcjonować normalnie. Skalę tej transformacji pokazuje fakt, że kiedyś „Huta matka” płaciła tyle podatków miastu, iż bez tych pieniędzy nie było mowy o prowadzeniu inwestycji. W ostatnich latach mojej prezydentury Huta płaciła tyle podatku, co Miejski Zakład Komunalny, który był ważnym przedsiębiorstwem, ale nigdy żadnym potentatem gospodarczym. Tym samym finanse miasta przestały być zależne od Huty.
Mimo różnych uwag krytycznych Stalowa Wola to nadal jeden z najważniejszych w Polsce ośrodków przemysłowych. Uważam to za swój sukces, ale w równym stopniu, a nawet większym, to zasługa wielu osób i instytucji, które wspierały miasto swoją ciężką pracą, pomysłami i ofiarnością. Szczególnie cieszy mnie fakt, że udało mi się niemal podwoić dochody z podatków, prawie ich nie podnosząc.
Dzisiaj mało kto pamięta o tym w jakiej krytycznej sytuacji znajdowało się miasto na początku lat dwutysięcznych. Ja pamiętam o swoich błędach, pomyłkach i ofiarach, które nieuchronnie powodowały moje i nie tylko moje decyzje. Chciałbym, żeby przynajmniej w Stalowej Woli pamiętano jednak, że choćby na tle sąsiedniego Tarnobrzegu, nasze miasto jest w skali całej Polski przykładem udanej transformacji gospodarczej, a to wcale nie musiało się udać.
Kiedy „Huta matka” popadała w coraz większe tarapaty trzeba było wymyśleć czym ma być i dla kogo ma być Stalowa Wola jako miasto. Kiedyś mało kto zaprzątał sobie tym głowę. Wszystko załatwiała Huta albo pieniądze od niej. Większość instytucji kształtujących życie mieszkańców po pracy miało w nazwie określenie „zakładowy”. Huta przestała być „Hutą matką” i stała się jedną z kilkudziesięciu firm ani największą, ani najmocniejszą. Miasto musiało zacząć żyć własnym życiem. Wbrew pozorom nie było to wcale ani oczywiste, ani łatwe. Dwa lata zajęło mi stworzenie koncepcji, którą z różnym powodzeniem realizowałem do końca prezydentowania. Miałem świadomość, że podstawą sukcesu w tej sprawie będzie to, czy swoimi koncepcjami i ich realizacją, potrafię wyprzedzać czas. Przez szereg lat potrafiłem to robić i miasto szybko się modernizowało. I tu trzeba również powiedzieć o zasłudze w tej mierze wielu ludzi z których wiedzy, pracy i życzliwości mogłem korzystać. Bez nich miasto niczego by nie osiągnęło i ja również.
Muszę jednak przyznać, że w trzeciej kadencji przestałem wyprzedzać czas. Cieszyła mnie rywalizacja i sukcesy w niej z podobnymi miastami z regionu i z Polski. Tymczasem następowały procesy społeczne, które powinny zmuszać do zmiany myślenia. Potrzebna stawała się coraz ściślejsza współpraca z sąsiadami, a nie rywalizacja. Albo tych procesów w odpowiednim momencie nie dostrzegłem albo ich nie rozumiałem. Powstanie koncepcji czwórmiasta Tarnobrzeg – Sandomierz – Stalowa Wola – Nisko było spóźnioną reakcją na sytuację, w której jasne było, że żadne z tych miast w pojedynkę nie zatrzyma procesów degradacji, które je dotykają w coraz większym stopniu. Czwórmiasto było szansą, która jeszcze zachowuje potencjał, ale ze smutkiem stwierdzam, że obecne władze tych miast nie zdają sobie z tego sprawy. Najlepiej widać to w Stalowej Woli. Mimo bardzo dużych środków, które pisowski rząd przekazuje prezydentowi – swojemu pupilowi, to Stalowa Wola jest najszybciej wyludniającym się miastem w województwie i znajduje się w ścisłej czołówce miast o największym ujemnym przyroście naturalnym. Obawiam się, że przy takiej polityce, to się niestety nie zmieni.
Próbowałem dogonić czas i go nawet ponownie wyprzedzić, ale przegrałem wybory. To, że nie musiałem dalej ponosić odpowiedzialności za Stalową Wolę, było na pewno ulgą, ale był i żal. Kto lubi przegrywać? Często zastanawiam się co będzie ze Stalową Wolą i niestety mało mam dobrych myśli. Mam jednak nadzieję, że historia dobrze oceni lata, gdy zacząłem rządzić miastem pogrążonym w kryzysie i o niepewnej przyszłości, a które udało się przekształcić w miarę nowoczesny, samodzielny ośrodek społeczny, gospodarczy i kulturalny. Jednak czas przyspiesza i przyszłość Stalowej Woli nasuwa więcej pytań niż odpowiedzi. Chciałbym jeszcze coś twórczego dokonać w teraźniejszość i przyszłość Stalowej Woli. Ze względów, które wyjaśnię później, zastanawiam się jednak czy to ma sens.
Jutro wraz z końcem roku skończę urodzinowe roztrząsania. Mam zamiar napisać o moich różnych poczynaniach politycznych nie związanych bezpośrednio z prezydenturą w Stalowej Woli. A może Państwo zasugerują o czym tu jeszcze wspomnieć. Oczywiście zwracam się do tych z Państwa, których moja pisanina interesuje.
Andrzej Szlęzak
za: FB
przepraszam ale co autor chciał powiedzieć 'politycznie’ ad202xx ??
Misiu, ptysiu>post1989 wdepnęliśmy w ekonomię FIRE-finance-insurance-real estate (czyli finanse-ubezpieczenia i nieruchomości) a nie ma PRODUKCJI na czym się świat wywalił dzisiaj!!!!
I jeżeli p. Szlęzakowi 'nie podoba’ się HSW oprócz 'maszyn roboczych ciężki’ produkowała również silniki wysokoprężne do tych agregatów to gdzie masz gościu 'tą aktywność’ i FACHOWCÓW- wiesz gościu dlaczego kupujemy 'armato-haubice’ w Korei!!
Bo dzisiejsi fachowcy z Stalowej Woli nie potrafili POSPAWAĆ kadłubów!!!
Mam trochę więcej lat niż p.Szlęzak – za to wykształcenie (inżynieryjne+ekonomiczne) zdobyte za czasów 'komuny’ karierę zawodową – wliczając w to post1989 -spędzoną w przemyśle (wliczając korporacje międzynarodowe) + żadnych ambicji 'politycznych’ (wliczając samorządowe) i na mój gust – jesteśmy krajem 'upadłym’ w każdym aspekcie cywilizacyjnym. Masz Pan, panie autorze, jakiś 'światły’ koncept??
Bo ja mam prognostyk dla pana i wszystkich w Ukropolin i kieruję się słowami fachowca – były szef Bank of England (i Bank of Canada) a teraz 'siedzi’ w WorldEconomicForum (WEF) pod kierunkiem Szwaba (+hariri)- czyli Mr Carney, który w swojej książce 'Value(s): Building a Better World for All” pisze:
„Zachodnie społeczeństwo (czyli ukropoliniacy tyż- bo jesteśmy od 1989 'zachodni) jest MORALNIE zepsute (!!!!!) ,…………….zostało skorumpowane przez kapitalizm (!!!!!!), który doprowadził do „zagrożenia klimatycznego”, które zagraża życiu na ziemi. To, (jak twierdzi) wymaga ścisłej kontroli wolności osobistej, przemysłu i finansowania korporacji.”
i ja życzę Panu Autorowi kontynuowania autobiografii politycznej!!!
Pathetic!!!
Nie ma takiej rury której nie da się odetkac. I z tym optymistycznym akcentem pozwolę sobie złożyć gratulacje.
Rozmowa z Kaczyńskim. Ciekaw jestem, jak to wyglądało w tamtych latach.