Szlęzak: LGBT w IKEA

Przez internet przewija się dyskusja o tym, kto ma rację w sporze pracownika koncernu IKEA, który zakwestionował oficjalną politykę pracodawcy, wspierającą środowiska LGBT. Został za to zwolniony z pracy. Na drugim biegunie stawia się wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że prywatny przedsiębiorca ma prawo odmówić druku materiałów propagujących wspomnianą ideologię. W zależności od sympatii politycznych internauci uznają za sprzeczne z prawem i z powszechnym poczuciem sprawiedliwości albo decyzję kierownictwa IKEA, albo rozstrzygnięcie Trybunału. W wielu komentarzach zarzuca się zwolennikom pierwszego albo drugiego rozstrzygnięcia niekonsekwencję, brak logiki, a nawet hipokryzję.

Zatem czy mogę oburzać się na decyzję o zwolnieniu pracownika IKEA, a jednocześnie aprobować wyrok Trybunału Konstytucyjnego i odwrotnie. Pewnie w zależności od sympatii politycznych oba rozumowania będą trzymać się kupy, ale tym samym będą nie do pogodzenia. Taki stan rzeczy skazuje na rosnące konflikty społeczne w miejscach, gdzie ich być na pewno nie musi, a w interesie zasad rządzących życiem publicznym tych konfliktów być nie powinno.

Zastanawiając się nad tym problemem sięgałem pamięcią czy jako prezydent Stalowej Woli miałem takie problemy i jak je rozstrzygałem. Wychodziłem wówczas z założenia, że pracownik Urzędu Miasta nie musi podzielać moich poglądów, ale w ramach swoich obowiązków w pracy jest zobowiązany realizować prowadzoną przeze mnie politykę. Ma prawo przyjść do mnie i bez obawy o przykre konsekwencje powiedzieć z czym się nie zgadza i co myśli, ale z kolei ja nie muszę się z nim zgodzić. To była dla mnie fundamentalna zasada. Sytuacja w której pracownicy firm i instytucji zależnych od prezydenta, byliby zobowiązywani do jakichś manifestacji na przykład religijnych lub politycznych albo gdyby ktokolwiek z władz miasta zabraniał im takich manifestacji, po prostu nie mieściła i nie mieści mi się w głowie. Trzymając się tych zasad na pewno nie zwolniłbym wspomnianego pracownika IKEA. Jednak zasugerowałbym mu, że jeśli nadal uważa, że wykonywane obowiązki narażają go na konflikt moralny, to powinien pomyśleć o zmianie pracy. Mówiąc trochę trywialnie, to ktoś, kto jest przeciwnikiem prostytucji nie powinien korzystać z usług burdelu, a tym bardziej tam się zatrudniać. Za prawidłowe uważam, że właściciel czy szerzej – pracodawca ma prawo kreować działanie przedsiębiorstwa według własnego uznania, a pracownicy mają obowiązek się temu podporządkować. Z drugiej strony pracodawca – o ile nie wynika to z charakteru prowadzonej działalności – nie powinien zmuszać pracowników do działań sprzecznych z ich najważniejszymi przekonaniami. W tym sensie IKEA zachowała się w sposób dla mnie niedopuszczalny.

Tę samą zasadę stosuję do wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Sądzę, że jego krytycy nie rozumieją albo nie chcą zrozumieć zasadniczej sprawy. Otóż przedsiębiorca odmówił wykonania usługi nie dla tego, że zleceniodawca był zwolennikiem LGBT, ale ze względu na konkretną treść, która była sprzeczna z jego poglądami. Uważam, że do tego miał pełne prawo. Już zapomniano, że już mamy w Polsce w pełni opresyjne prawo w podobnych sprawach. Myślę o ustawowym zakazie palenia w lokalach gastronomicznych. Chyba przed paroma laty o tym pisałem. Jeżeli jestem właścicielem kawiarni, to jakim prawem państwo decyduje czy wolno w niej palić? To ja o tym decyduję, a mój obowiązek, to informacja dla potencjalnych klientów, że tu się pali. Najwyżej nie wejdą, a ja nie zarobię. Moja własność, moje zasady jej funkcjonowania i mój zarobek albo strata. Przy konsekwentnym trzymaniu się tej zasady nikt nie będzie miał problemu ze znalezieniem kawiarni, w której można palić albo firmy, która wydrukuje materiały LGBT. W przeciwnym razie wyniszczająca wojna ideologiczna jest nieuchronna. Polsce nie jest ona potrzebna.

A Państwo wolicie w tych sprawach szukać takich rozwiązań czy forsować którąś opcję światopoglądową?

Andrzej Szlęzak

za: FB

Click to rate this post!
[Total: 11 Average: 4.6]
Facebook

1 thoughts on “Szlęzak: LGBT w IKEA”

  1. Zawsze trzeba szukać rozwiązania liberalnego, które zwykle okazuje się najlepsze. Wolność wyboru, rozumiana po chrześcijańsku, a nie marksistowsku (róbta co chceta), a więc w pakiecie z odpowiedzialnością za skutki. Wolność zawierania umów powinna być zasadą bezwzględną, ale też umowa już zawarta wiąże obie strony. Poza tym – w żadnym razie nie powinien się tu wtrącać rząd ze swoim prawem karnym. Jeśli już, to powinien zapewnić sprawne sądownictwo cywilne do rozstrzygania tego typu sporów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *