Jedna z agencji ratingowych ogłosiła, że Polska nie jest już krajem rozwijającym się i zalicza się do krajów rozwiniętych. Powinna to być dobra wiadomość, ale w takich przypadkach mawiam, że słucha się tego dobrze, ale wierzyć się nie chce. Nie wiem na podstawie jakich kryteriów zaliczono Polskę do krajów rozwiniętych, ale nie kojarzy mi się to z przemysłem opartym na najnowszych technologiach, zamożnym społeczeństwem niezależnie od tego czy żyje w metropoliach, czy na głuchej prowincji i jeszcze z wieloma innymi wygodami, które mają na przykład Szwajcarzy. Może to mój rosnący z wiekiem sceptycyzm i jakiś endecki fatalizm, ale to, że nie zaliczają Polski do państw rozwijających się nasuwa mi myśl, że już nie będziemy się rozwijać, a określenie rozwinięty to bardziej przekwitły czy zwiędły.
I mam na potwierdzenie tego mojego endeckiego fatalizmu trochę argumentów. Otóż natknąłem się na informację, że podział na Polskę „A” i „B” zamazuje się, ponieważ województwa północne zrównują się wysokością dochodów z województwami tradycyjnie zaliczanymi do Polski „B”. Problem w tym, że ten dochód nie urósł w Polsce „B” do poziomu Polski „A” tylko odwrotnie – w Polsce „A” spada do poziomu Polski „B”. Dodatkowych argumentów dostarcza lektura opracowania pt. „Polska jako peryferie”, którą polecam wszystkim zadowolonym, że zaliczono nas do tych rozwiniętych. Dzieje się coś bardzo niepokojącego, ponieważ regiony wzdłuż wszystkich granic Polski biednieją, wyludniają się i wręcz cofają się cywilizacyjnie. Żyją i mają szanse na względny rozwój tylko duże miasta, które niczym wampir podtrzymują swoje życie wysysając soki życiowe z prowincji. To budzi dodatkowe obawy, ponieważ nadmierne różnice w zamożności i rozwoju mogą być przyczynami rozpadu państwa. Tak jest w przypadku Katalonii i tak jest w przypadku północnych i południowych Włoch. Żeby do tego nie doszło potrzebna jest przemyślana polityka państwa. Próbą takiej polityki był Program Rozwoju Polski Wschodniej, ale już dziś widać, że nie przyniósł oczekiwanych efektów. Obecnie rząd PiS-u próbuje ratować polską prowincję środkami dla średnich miast, zagrożonych degradacją. Dobrze wiem jakie problemy mają polskie średnie miasta i obawiam się, że to tyle pomoże, co najlepszy szampon do włosów na moją urodę. Muszę jednak przyznać, że tylko dwa rządy PiS-u dostrzegały ten problem i próbowały coś zrobić. Obawiam się, że mamy do czynienia z czymś zupełnie innym niż wyobrażenie o państwie rozwiniętym.
A Państwo macie poczucie, że żyjecie w państwie rozwiniętym?
Andrzej Szlęzak
za: facebook
Powiem pół serio półżartem… Dobra zmiana zastała Polskę w ruinie i po dwóch latach zostawiła ją rozwiniętą. Morawiecki wyśrubował rekord w tempie odbudowy narzucony przez Warszawę (5 lat).
A teraz wróćmy do tematów poważnych… Zaliczenie w grono krajów rozwiniętych chyba zobowiązuje nas do innego zachowania w UE i NATO niż, które prezentujemy do tej pory. Mam na myśl głównie mentalność żebraczą, którą można zamknąć w haśle wyborczym z jednej z kampanii PSL, że idziemy do UE wycisnąć brukselkę.
Polak dumny ze swojego kraju .