Słowem wstępu: poniższy tekst nie jest wyczerpującą analizą tekstu Pani Mai Staśko[1], ponieważ 1) Szkoda mi na to nerwów. 2) Nie jestem wielkim teologiem, aby tego dokonywać. Jest to raczej luźne zebranie myśli o tym, co sądzę (opierając się na Piśmie Świętym) o tego typu bredzeniu, bo owszem, tekst słynnej aktywistki jestem w stanie nazwać tylko i wyłącznie bredzeniem, na nic większego nie zasługuje. Znak macicy na krzyżu jest oburzający i uderza w uczucia osób religijnych. Niestety, nie wszyscy, na czele z aktywistką znaną ze […]