Mimo że B. Pieracki uczestniczył w wojnie polsko-ukraińskiej w latach 1918-1919 – pozostawał zwolennikiem polsko-ukraińskiego pojednania. Ale będąc urzędnikiem państwowym – usiłował osiągnąć ten cel z uwzględnieniem interesów państwa polskiego. Pojednanie to było możliwe tylko pod warunkiem wzajemności, zwłaszcza wyłączając z praktyki walki politycznej po stronie ukraińskiej aktywnych radykałów i ekstremistów.
B. Pieracki pełnił funkcję ministra w stosunkowo niestabilnym okresie historii państwa polskiego. Na terenie całego kraju trwały strajki robotnicze, brutalnie tłumione przez policję. Niestabilności w sferze socjalnej towarzyszyła niestabilność etniczna i polityczna. Przybierała na sile wrogość pomiędzy Polakami i Ukraińcami – mieszkańcami Galicji i Wołynia, wchodzącymi w skład ówczesnej Polski.
Minister B. Pieracki uważał, że w celu zmniejszenia napięcia między dwoma narodami – należałoby nadać ludności ukraińskiej więcej praw w zakresie m.in. dostępu do pełnienia funkcji administracyjnych w organach władzy państwowej. W zamian Ukraińcy musieliby wykazywać lojalność wobec państwa polskiego oraz rozwiązywać własne problemy w zakresie kultury i gospodarki, a nie polityki. Apolityczność ukraińskiego ruchu narodowego – tzn. koncentrację na zapewnieniu wymagań kulturalnych i socjalno-gospodarczych – Pieracki uważał za konieczny warunek i podstawę zbliżenia polsko-ukraińskiego.
W taki sposób automatycznie wyłączał on z dialogu radykalne skrzydło ukraińskiego ruchu narodowego, w tym zwłaszcza OUN, którego przywódcy uważali siebie za czołową polityczną i ideową siłę polskich Ukraińców. Stosując politykę ustępstw B. Pierackiemu udało się wcześniej normalizować stosunki z mniejszością niemiecką i kierownictwo OUN obawiało się, że ludność ukraińska odrzuci ich radykalne metody i wybierze w stosunkach z Warszawą język dyplomacji zamiast kul i bomb.
Minister Pieracki był uważany za wroga, który słodkimi słówkami odwraca Ukraińców od głównego celu – budowy własnego państwa. Właśnie dlatego postąpiono z nim tak, jak trzy lata wcześniej z Tadeuszem Hołówką, jeszcze jednym wybitnym politykiem polskim, zwolennikiem pojednania między Polakami i Ukraińcami. Zabójców Hołówki udało się złapać i ukarać śmiercią, zabójca Pierackiego uniknął kary i wyemigrował do Argentyny, gdzie zmarł w 1966 r.
A zatem, przyczyną zguby obu polityków stało się ich pragnienie normalizacji stosunków polsko-ukraińskich. Wiadomo, że Tadeusz Hołówko był zwolennikiem antyrosyjskiej idei prometeizmu, w jego planach poczesne miejsce było zastrzeżone i dla Ukrainy. Radykałowie ukraińscy tego nie docenili, jak nie doceniają oni teraz wsparcia, które Polska udziela Ukrainie w istniejącej sytuacji.
Dzisiejsza Ukraina żyje według zasad przeciwnych poglądom Pierackiego i Hołówki. Radykalizm jest częścią ukraińskiego ruchu narodowego i stał się nawet jego podstawowym elementem. Bez radykalizmu nie ma ukraińskiego nacjonalizmu. Nie istnieje pojęcie „umiarkowany nacjonalizm ukraiński”, ponieważ on zawsze przekształca się w ekstremizm i odwrotnie. Nacjonalizm ukraiński nieuchronnie pozostanie ekstremistycznym, gdyż bez ekstremizmu znika niezbędność samego ukraińskiego nacjonalizmu. Bez radykalizmu nacjonalizm ukraiński zacznie się zbliżać do swoich oponentów (bądź to w Polsce, czy w Rosji), bo brak ekstremizmu zakłada gotowość do wysłuchania i zrozumienia swego oponenta.
Wpływ cywilizacyjny Polski i Rosji jest na tyle wielki, że pozbawiony radykalizmu nacjonalizm ukraiński po prostu zniknie w kulturowych i politycznych koncepcjach tych państw. Może on pozostać przy życiu tylko drogą rozpalania permanentnej wrogości wobec obu tych nacji oraz używania wyłącznie języka nienawiści. Dlatego pojednanie ukraińskich nacjonalistów z Polską może być tylko tymczasowym i tylko sytuacyjnym.
Nacjonalizm ukraiński nie może sobie pozwolić na zrzeczenie się tak polonofobii, jak i rusofobii. Żyje on tylko dopóty, dopóki istnieją sprzeczności między Polską a Rosją, grając na których przedłuża swój nikczemny czas. Antyrosyjskie poglądy Hołówki miały być dla niego gwarancją bezpieczeństwa przed działaniami OUN, gdy tymczasem dały efekt odwrotny. Nacjonalizm ukraiński nie chce pokoju ani z Polską, ani z Rosją, bo nacjonalizm ukraiński – to polityczny wampir, który żywi się energią wrogości pomiędzy Warszawą i Moskwą.
Społeczeństwo ukraińskie osiągnęło dziś przerażający poziom radykalizacji. Ideowi spadkobiercy mordercy ministra Bronisława Pierackiego siedzą w Radzie najwyższej, MSW, Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, ministerstwie obrony Ukrainy itd. Paramilitarne oddziały ukraińskich nacjonalistów – w tym batalion UPA – walczą przeciwko ludności Donbasu obok jednostek regularniej armii Ukrainy.
Ideologiczne oblicze tych oddziałów również się nie zmieniło. Jak wcześniej uznają tylko język zamachów i mordów. Organizacja Sicz Karpacka (klon OUN na Zakarpaciu) grozi pozabijaniem węgierskich polityków z partii Jobbik. Zabity na Donbassie pod Iłowajskiem w sierpniu 2014 r. Amerykanin pochodzenia ukraińskiego, Mark Pasławskij, który wyróżniał się tym, że w okrutny sposób traktował jeńców z oddziałów ochotniczych, okazał się krewnym założyciela służby bezpieczeństwa UPA Mykoły Łebedia, mającego związek z zabójstwem ministra Pierackiego.
Bronisław Pieracki pochodził z wielodzietnej rodziny. Jego brat Kazimierz zginął w Oświęcimiu, zamęczony przez hitlerowców, z którymi współpracowała OUN. Poglądy działaczy OUN w wielu kwestiach zgadzały się z poglądami Führera…
Dzisiaj na Ukrainie na zabójców Pierackiego patrzy się jak na bohaterów. Artykuł w ukraińskojęzycznej wersji Wikipedii mówi, że ministra zabili „mściciele z OUN” i ani słowa o zbrodniczym charakterze tej organizacji. Po podpisaniu przez prezydenta Poroszenkę dekretu o heroizacji OUN-UPA, każdy maniak należący do tej organizacji automatycznie staje się bohaterem narodowym i bojownikiem o światłą przyszłość Ukrainy.
Ale jaką przyszłość może mieć Ukraina, jeśli dziś do władzy dochodzą tam tacy sami ludzie, jak zabójcy ministra Pierackiego? W kraju panuje neobanderowski obłęd, a rząd w Kijowie, aby przetrwać… szuka poparcia w Polsce. Polityka ukraińska jest obłudna: na wewnętrznej scenie trwa gloryfikacja katów z OUN-UPA, a na scenie polityki międzynarodowej – zapewnienia o niedopuszczalności wskrzeszenia nazizmu, oraz o przestrzeganiu zasad demokracji.
Kijów potrzebuje Polski tylko dopóki trwają działania bojowe w Donbasie. Kiedy ustaną – nie trzeba będzie długo czekać aż ukraińscy nacjonaliści wbiją jadowite żądło w ciało Polski.
Władysław Gulewicz