Marek Jurek stosunkowo rzadko zabiera głos w sprawach innych niż ultramontańskie moralizowanie. Nie wykazuje też większego zrozumienia dla problematyki międzynarodowej innej niż odwoływanie się do kategorii takich jak raczej abstrakcyjna „słuszność”, czy przenoszenie na szersze forum zagadnień stricte ideologicznych. Nie powinno więc dziwić, że kiedy ex-marszałek Sejmu wypowiada się w końcu na temat konkretów dyplomatycznych – to nie ma na ten temat ani nic oryginalnego, ani pożytecznego do powiedzenia.
Świadczy o tym notka na smoleńsko-pisowskim portalu wPolityce.pl pod tyleż bombastycznym, co przydługim tytułem: „Zdecydowana postawa Europy wobec tendencji neosowieckich na Wschodzie jest elementem polskiej racji stanu” (http://wpolityce.pl/dzienniki/prawa-wolna/28136-marek-jurek-dla-wpolitycepl-zdecydowana-postawa-europy-wobec-tendencji-neosowieckich-na-wschodzie-jest-elementem-polskiej-racji-stanu). Jurek nie widzi potrzeby tłumaczyć co rozumie przez „tendendencje neosowieckie”. Uznaje widać, że pojęcie to (wyglądające jak hołubione dziecię propagandy TVN poślubionej kuźni PR-owskiej „GaPy”) – tłumaczy się samo przez się. Dla porządku jednak wypadałoby się dopytać: czy jest „neosowietyzmem” np. zamykanie aferzystki gospodarczej i pieszczoszki oligarchów? Wydałoby się, że nie, bo w czasach sowieckich ex-premierów nie zamykano, a i z oligarchią finansową było jakby gorzej, niż na post-sowieckiej Ukrainie. A może Marek Jurek ma na myśli, że „neosowieckie” jest prześladowanie banderowców? Cóż, w takim razie ma rację, ale takiemu „neosowietyzmowi” Polacy mogliby tylko przyklasnąć! A może lider PR podziela pogląd (skądinąd przesympatycznego) Michała Karnowskiego, że „trzeba zrobić wszystko, także dla dobra naszej demokracji, by w otoczeniu Polski nie było dwóch reżimów autorytarnych” bo… autorytaryzm jest zaraźliwy i Tuskowi mogłoby przyjść do głowy „bicie byłych premierów”? Niestety, należy obawiać się, że tak to nie działa, a szkoda, bo nie da się wskazać wśród szefów rządów po 1989 r. żadnego, który by nie zasłużył na klapsa…
Nie wiadomo więc z czym Marek Jurek chce walczyć, dobrze chociaż, że dowiadujemy się jak. Oto więc powinniśmy zbojkotować Zimowe Igrzyska w Soczi – choć „w debacie krajowej Prawica Rzeczypospolitej pozostała z tym postulatem bardzo odosobniona” (co świadczy, że faktycznie, środowisko to zupełnie dobrowolnie, szczerze i niekoniunkturalnie chce być bardziej PiS-owskie od PiS-u…). Przede wszystkim jednak Jurek daje wyraz swemu oburzeniu: „Szkoda, że prezydent Bronisław Komorowski zapowiadając swój udział w szczycie jałtańskim nie wykorzystał tego do rozmów o zwolnieniu (choćby pod pretekstem zgody na zagraniczne leczenie) premier Tymoszenko”.
Zatrzymajmy się na chwilę. Gdy przez wiele miesięcy środowiska kresowe i narodowe domagały się od polskich (?) władz i polityków zdecydowanego działania w sprawie przejawów banderowskiego szowinizmu na Ukrainie (zwłaszcza we Lwowie), do groźby bojkotu Mistrzostw włącznie – Kaczyński i Jurek milczeli. Teraz jednak, dla jednej blond symulantki w warkoczu, w imię „prozachodniego kierunku ukraińskiej polityki”, o którym pisze też Marian Piłka (niepamiętający już, że kiedyś był endekiem) – mamy napaść dyplomatycznie na kijowską administrację czynnie zwalczającą banderyzm! A przecież ten osławiony „kierunek prozachodni” w wydaniu ukraińskim oznacza po pierwsze kierunek na UE, a więc wsparcie niekorzystnego dla Polski modelu organizacji Europy, po drugie zaś – kierunek na Berlin, a więc wzmocnienie naszego podstawowego geopolitycznego wroga. W jaki sposób może tego nie dostrzegać polityk niby to niechętny Unii i ponoć nieufny wobec Berlina – pozostanie słodką tajemnicą lidera Prawicy Rzeczypospolitej. Trudno jednak o dobitniejszy dowód, że formacja ta poza pozornym formalnym podobieństwem – nie ma nic wspólnego z narodową szkołą myślenia politycznego, a co za tym idzie – także z realną obroną polskiego interesu narodowego.
Konrad Rękas
Marek Jurek jest kuriozalnym przykładem polityka, który wcale się nie zna na polityce. On powinien był zostać jakimś pustelnikiem albo zakonnikiem!!!
Nie zostałby zakonnikiem, bo miałby tam przełożonego, z którym pokłóciłby się po tygodniu.
@Oebf Pustelnik to chyba dobry pomysł! Rzadziej ma się okazję niedotrzymywania słowa…
Właśnie usłyszałem, że prezydent Komorowski otwartym tekstem zaapelował do władz Ukrainy o zmianę ustawodawstwa tak, aby „działalność polityczna nie podlegała prawu karnemu”. 🙂
„Nasi” i europejscy politykierzy boją się o siebie. Takie przekręty jakie zostały przez nich robione, wielokrotnie przekraczają osławioną umowę gazową Rosja- Ukraina (Tymoszenko). „Dał nam przykład Janukowycz jak ich karać trzeba”. A swoją drogą M. Jurek się błaźni- podobnie jak i całe PiS (może to cena ich ponownego zjednoczenia?).
Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że Marek Jurek nie wygłaszałby takich poglądów gdyby nie to, że złożył niedawno hołd lenny Jarosławowi Kaczyńskiemu.
@ Andrzej Milewicz – genialne, też mi to od razu przyszło na myśl, że mając przełożonego momentalnie zrobiłby jakąś frondę:). Ale pustelnikiem mógłby zostać.