.
Polskie powojenne podziemie antykomunistyczne było w przeszłości zrównywane z UPA i faszyzmem przez propagandę PRL. Tak zostało m.in. przedstawione w filmie „Ogniomistrz Kaleń” (1961) w reżyserii Ewy i Czesława Petelskich, zrealizowanym na motywach powieści „Łuny w Bieszczadach” Jana Gerharda. Skądinąd w filmie niezłym, pokazującym samą UPA, jej metody działania i zbrodnie zgodnie z faktografią historyczną.
Paradoksalnie obecna polityka historyczna, firmowana przez IPN i obie główne partie postsolidarnościowe, doprowadziła w kwestii oceny powojennego podziemia – jak przypuszczam wbrew swojej intencji – do identycznego rezultatu jak propaganda PRL. Zwróciłem na to uwagę w artykule „Faszyzacja peryferii”, gdzie napisałem m.in., że Żołnierze Wyklęci
„znaleźli się w jednym szeregu z UPA, litewskimi szaulisami oraz łotewskimi i estońskimi esesmanami nie dlatego, że tak jak tamci byli jawnymi faszystami, ale dlatego, że propaganda kreowana przez IPN i PiS ich tam postawiła. A Polskę postawiła równocześnie w gronie państw pokonanych w drugiej wojnie światowej. Zamiast pokazać złożoność ówczesnej sytuacji politycznej, różnorodność postaw i skomplikowanych losów oraz tragizm wyborów moralnych, zamiast wyciągnąć z tej bolesnej lekcji historii jakieś wnioski na przyszłość stworzono infantylny mit o „wyklętych” i „niezłomnych”. Bo nie o wnioski z historii tu chodzi, ale o mit właśnie”[1].
Spotkała mnie w związku z tym w Internecie krytyka ze strony zwolenników obecnej polityki historycznej, a raczej strażników świętego ognia fundamentalistycznego antykomunizmu i antysowietyzmu, kojarzonego z antyrosyjskością. Jeden z moich krytyków napisał:
„W swoim tekście Autor powiela propagandowe wypowiedzi na temat antykomunistycznego podziemia z czasów PRL, zapominając o tym, że żołnierze antykomunistycznego podziemia niepodległościowego, stawiali bohaterski opór wobec sowietyzacji Polski i podporządkowania jej ZSRR w latach 40. i 50. XX wieku (…)”.
Następnie cytuje jednego z architektów wspomnianej polityki historycznej, a zarazem prominentnego działacza PiS, prof. Ryszarda Terleckiego:
„Walczyli na przekór jałtańskiej kapitulacji zachodnich aliantów. Walczyli o suwerenne państwo, o żołnierski honor, o prawo do normalnego życia. Walczyli z nadzieją, że sprawiedliwość zwycięży, a kara dosięgnie sowieckich okupantów i ich polskich kolaborantów”
itd. itp.
Tymczasem trafność moich spostrzeżeń potwierdził sam Wołodymyr Wiatrowycz – szef ukraińskiego IPN, negacjonista wołyński i czołowy gloryfikator OUN-UPA. Udzielił on niedawno wywiadu Pawłowi Buszko z Polskiego Radia[2]. Powtórzył w nim wszystkie swoje znane dotychczas enuncjacje, negujące ludobójczy charakter działań UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej oraz wykluczające odpowiedzialność samej OUN-UPA za te zbrodnie. Wiatrowicz zanegował też liczbę „ponad 100 tys. ofiar” (faktycznie 130-180 tys.), która „wykorzystywana jest w polskiej historiografii”. Zażądał podania mu „na jakich źródłach ją oparto i według jakiej metodologii została obliczona”. Udaje przy tym, że nie wie, iż takie źródła w Polsce opublikowano, m.in. w opracowaniach IPN, a także Ewy i Władysława Siemaszków, Lucyny Kulińskiej, Szczepana Siekierki i in.
Najciekawsze jest jednak to, co Wiatrowycz odpowiedział na pytanie o kult Żołnierzy Wyklętych w Polsce. Oświadczył, że popiera „upamiętnienie członków antykomunistycznego ruchu oporu walczących z komunistami, zarówno na Ukrainie, na Litwie, jak i w Polsce”. A zatem już na wstępie zrównał polskie podziemie antykomunistyczne (wywodzące się z AK i NSZ) z litewskim (szaulisi i inni kolaboranci hitlerowscy) oraz ukraińskim (UPA). Następnie stwierdził, że ma zastrzeżenia wobec tych Polaków, „którzy walczyli przeciwko ukraińskim narodowo-wyzwoleńczym formacjom, albo wręcz przeciwko ukraińskiej ludności cywilnej”.
Pan Wiatrowycz jest jednak wobec nich wspaniałomyślny, ale za swoją wspaniałomyślność oczekuje rewanżu. Mówi oto bowiem tak:
„Kategorycznie sprzeciwiam się stosowaniu zbiorowej odpowiedzialności wobec np. AK czy innych ugrupowań; nawet jeżeli żołnierze tych formacji dopuszczali się zbrodni przeciwko Ukraińcom nie znaczy to, że polskie organizacje niepodległościowe były zbrodnicze. Mamy jednocześnie nadzieję, że my, Ukraińcy, doczekamy się takiego podejścia ze strony polskiej wobec żołnierzy UPA”.
Pan Wiatrowycz nie miałby takiej nadziei, gdyby w Polsce przeprowadzono uczciwą, uwzględniającą zasady krytyki źródła historycznego i obiektywizmu naukowego, dyskusję na temat powojennego podziemia zbrojnego. Ale że stworzono ideologiczny dogmat, motywowany celami bieżącej polityki i niepodlegający krytyce – dokładnie tak samo jak ukraiński kult OUN-UPA – szef ukraińskiego IPN ma podstawę, by wysunąć postulat zrównania Żołnierzy Wyklętych z UPA. Nie o zrównanie mu zresztą ostatecznie chodzi, ale o zgodę strony polskiej na rehabilitację UPA. Chodzi mu o to, by strona polska zgodziła się uznać, że UPA nie eksterminowała i nie dążyła do eksterminacji Polaków. Popełniała czasem zbrodnie na ludności polskiej – tak jak to czasem robiła zdaniem Wiatrowycza polska partyzantka wobec Ukraińców – ale żadnego ludobójstwa nie było. Były wzajemne drobne nieporozumienia, ale przecież i polskie podziemie i UPA walczyły z „sowieckim okupantem”. Postawcie więc obok pomników „Ognia”, „Bartka” i „Łupaszki” pomniki „Stiacha”, „Chrina” i „Zalizniaka”.
Takie przesłanie wynika z wypowiedzi kandydata nauk Wołodymyra Wiatrowycza. Wypowiedź ta spotkała się z dyskretnym milczeniem ze strony polskiego IPN oraz mediów „patriotycznych” i „niepodległościowych”. Czemu milczycie panowie? Jak się powiedziało „A”, to trzeba powiedzieć „B”. Dorośli ludzie powinni umieć przewidzieć konsekwencje swoich działań. Jak sami stworzyliście dogmat o „wyklętych” i „niezłomnych”, to dlaczego nie chcecie uznać ukraińskiego dogmatu o UPA jako „ruchu wyzwoleńczym” i „armii nieśmiertelnych” – pyta was kolega Wiatrowycz.
Jeżeli zamiast naukowego poznania historii chcecie nadal trzymać się politycznie motywowanego dogmatu, to prędzej czy później będziecie musieli uznać postulat pana Wiatrowycza. Zwłaszcza kiedy z kręgów miarodajnych padnie rozkaz, że jest to konieczne dla wsparcia Ukrainy – „strategicznego partnera” polskiego establishmentu. Historia i bieżąca polityka to są jednak rzeczywistości wzajemnie autonomiczne i mieszanie ich zwykle przynosi skutki przeciwne do oczekiwanych.
Bohdan Piętka
[1] B. Piętka, Faszyzacja peryferii, www.konserwatyzm.pl, 30.03.2016. [2] Szef IPN Ukrainy chce, by zbrodniarze z UPA byli traktowani przez Polaków jak Żołnierze Wyklęci, www.kresy.pl, 5.04.2016.