Mam nieodparte wrażenie, że nazwisko autora felietonu o tytule Problemy libertarianizmu zobowiązuje. Skąd taka myśl? Otóż wyżej wymieniony artykuł wywołał u mnie salwę śmiechu. Kant jednak zalecałby namysł, do czego też się zastosowałem (filozof z Królewca miał,
w przeciwieństwie do pana Salwowskiego, dobry zwyczaj pisania jak to się kolokwialnie mówi: do rzeczy) i stwierdziłem, że niestety nie należy się śmiać w przypadku, gdy na portalu chociażby nazywanym konserwatywnym, pojawia się tekst ocierający się o socjalistyczne idee.
Polemika będzie oparta na wyciągnięciu cytatów (zaznaczonych kursywą) z artykułu i moich odpowiedziach (zaznaczonych pogrubieniem), w celu ułatwienia czytania.
Jednym z ważnych pytań dotyczących kształtu państwa i prawa jest to, wedle jakich kryteriów rządzący nami ludzie powinni ustalić, co jest w danym społeczeństwie zakazane, a co legalne?
W zasadzie wszyscy zgadzają się co tego, iż władze cywilne powinny zabraniać tych zachowań, których popełnianie wiąże się ze szkodzeniem innym ludziom.
Powyższe zdanie jest przykładem, jak bardzo niektórzy są już zindoktrynowani, jak to mawia prof. B. Wolniewicz lewoskrętnym postrzeganiem rzeczywistości. Nie trzeba opierać się na koncepcji umowy społecznej, wystarczy zdrowy rozsądek, żeby dojść do faktu, że państwo jest tworem, mającym na celu zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom. Pełni więc rolę tego, który w stanie natury jest osobnikiem silniejszym, a czyni to po to, by słabszy miał zapewnioną sprawiedliwość.
Nie rozumiem zupełnie skąd stwierdzenie autora, zawarte w drugim zdaniu powyższego cytatu. Nie wiem czy pan Salwowski jest świadomy, co implikuje jego teza, ale pozwolę sobie podać przykład: Obserwacje empiryczne dowodzą, że używanie petard wiąże się z zagrożeniem utraty zdrowia lub nawet życia innych ludzi. W związku z założeniem szanownego autora, winno się zabronić korzystania z fajerwerków. Takich paradoksalnych przykładów można mnożyć, ale nie w tym sedno – kwestia polega na tym, że dzisiejsze de facto lewackie ujęcie prawa, pozwala na karanie w oparciu o szkodę domniemaną, a nie popełnioną. I nie ma znaczenia, że jest się człowiekiem odpowiedzialnym i wyposażonym w wolną wolę – dzisiejsze prawo „lepiej” wie, co zrobisz nawet posiadając przy sobie narkotyk, nie mówiąc już o jego zażyciu i karze cię za to, czego nie zrobiłeś. W jakim celu? Oczywiście prewencyjnym. Sens tego jest żaden, bo kto chce zażyć narkotyk, ten i tak to zrobi, a kto ma zrobić komuś krzywdę po nim i tak później za ten czyn odpowie.
Liberałowie i libertarianie będą bowiem twierdzić, że zgodnie z zasadą prawa rzymskiego "Chcącemu nie dzieje się krzywda" państwo powinno legalizować wszystkie te uczynki, których dokonywanie nie wiąże się z naruszaniem wolności osób dorosłych.
Nie tylko osób dorosłych, ale osób w ogóle. To rodzic jest odpowiedzialny za swoje dziecko
i jego czyny. Zabawne jest manipulacyjne sformułowanie „państwo powinno legalizować”. Według libertarian, państwo nie powinno, ba nawet nie może, zabraniać czynów, których dokonanie nie wiąże się z naruszaniem wolności drugiej osoby. Dochodzi się wtedy do paradoksalnej sytuacji opisywanej przeze mnie powyżej, czyli karania za domniemanie czynu, a nie jego popełnienie. Znany jest mechanizm równi pochyłej, który powoduje, że gdy zabroni się jednej rzeczy, na przykład posiadania narkotyków, zakazy będą rozciągały się na co raz szerszy obszar rzeczywistości.
Ten punkt widzenia i definiowania szkody, której wyrządzanie innym, powinno być zakazane przez państwo, jest z kolei trudny do przyjęcia dla chrześcijańskich konserwatystów.
I znów upór socjalistycznego maniaka, który wie, co dla mnie jest lepsze. Jeśli ja lubię się pobić ze swoim kolegą i nie mam za złe ani sobie, ani jemu tego, że wybił mi przy tym ząb, to nic państwu do tego. Wciskanie chrześcijaństwa jest tutaj też mocno niestosowne, gdy szkoda rozumiana jest personalnie – to człowiek i jego sumienie określają, czy coś dla niego jest szkodą. Należy podkreślić, że chrześcijanin korzystający z wolności dawanej przez libertarianizm, po prostu nie dopuściłby się czynu grzesznego. Do tego dochodzi do tego rozdział na szkodę moralną (i ta ma prymat w chrześcijaństwie) oraz cielesną. Szkoda cielesna jest w przypadku, gdy potrąci nas samochód i jesteśmy połamani,a nie w przypadku, gdy świadomie zgodziłem się na czyn, którego konsekwencje przewidywałem. Gdy kolega wybije mi ząb, owszem jest to pewien ubytek na zdrowiu, ale zaakceptowałem to jako potencjalną konsekwencję. Jaki kolejny bezsens implikuje teza autora? Bokser nie może być chrześcijańskim konserwatystą.
Przecież w ogóle w samej istocie moralnego bezprawia leży szkodzenie samemu sobie (…).
Jeśli pójdziemy przy tym założeniu krok dalej, co jasno sugeruje autor swoimi przemyśleniami, to taka teza odzwierciedla sytuację w Korei Północnej, gdzie karze się rodzinę samobójcy za to, że ten się zabił.
Jak naucza Katechizm Kościoła Katolickiego: "W świetle wiary nie ma większego zła niż grzech i nic innego nie powoduje gorszych skutków dla samych grzeszników, dla Kościoła i dla całego świata"
Zgoda. Jednakże jak przestrzegał bodajże Orygenes (w tej materii miał rację), literalne i nieprzemyślane traktowanie prawd wiary, prowadzi do nonsensów. Z takowym mamy do czynienia tutaj. Chciałbym przypomnieć panu Salwowskiemu, że czyn cnotliwy wedle nauczania Kościoła może pojawić się, jeśli jest alternatywa popełnienia czynu złego, czyli grzechu. Libertarianizm nie głosi, że moralne jest odcięcie komuś ręki za jego przyzwoleniem (podejrzewam, że żaden libertarianin nie stwierdziłby, że taki czyn jest dobry), a daje jedynie wolność wyboru. Gdyby Bóg chciał, aby człowiek nie miał możliwości wyboru, Drzewo Poznania byłoby ogrodzone kolczastym drutem podłączonym do prądu.
Wymyślone dylematy… ale czy liberalizmu/libertarianizmu?
Problem 1
Ustalanie granicy między dojrzałością, a niedojrzałością emocjonalną czy intelektualną, jest li tylko formalnym rozwiązaniem ułatwiającym sprawne funkcjonowanie państwa. Nie jest to więc problem libertarianizmu/liberalizmu, a samej koncepcji jednolitego progu owej dorosłości. Identyfikowanie tego problemu jako mającego korzenie w wyżej wymienionych koncepcjach, jest więc delikatnie mówiąc wyssane z palca.
Problem 2
Jest zdecydowana różnica między "Zrób to, albo cię zabiję lub pobiję", a "Zrób to, albo zwolnię cię z pracy". W obu przypadkach jest jednak stosowany przymus silniejszego względem słabszego i tutaj libertarianie lokują rolę państwa, która ma owemu słabszemu zapewnić bezpieczeństwo. W kwestii wyrzucenia z pracy, specyfika wolnego rynku, który zakładają libertarianie powoduje, że zwolnienie i zmiana pracy nie stanowią problemu znanego nam w dzisiejszej rzeczywistości, dlatego nie jest traktowana koniecznie jako coś uciążliwego. Na dodatek dochodzi fakt, że mamy możliwość wyjścia z tej sytuacji. Jeśli jednak idzie o groźbę pozbawienia życia, która na dodatek może być spełniona, jest to ingerencja w wolność słabszej jednostki. W tym wypadku nie mamy innej drogi – albo wypełniamy czyn, którego żąda silniejszy, albo giniemy. Jest to jawna zawłaszczenie wolności drugiej osoby, na co libertarianin nie zgodziłby się.
Kontrowersją jaka rodzi się w tym i podobnych sprawach, jest to, jakim zakresem wolności dysponuje samotna matka mająca na wychowaniu małe dzieci w obliczu faktycznego szantażu szefa domagającego się od niej cudzołóstwa?
Jest to jawna demagogia socjalistów nie znających realiów konstruktu wolnego rynku. Taka kobieta w rzeczywistości libertariańskiej ma możliwość zmiany pracy i na dodatek może skorzystać z pomocy dobrowolnie wspieranych fundacji, a nie jak w socjalizmie opartych na przymusowych podatkach, które chętnie jej udzielą w czasie poszukiwania nowego miejsca pracy. Nota bene od dawna wiadomo, że jeśli coś jest robione z własnej woli, to jest skuteczniejsze, dlatego libertarianie głoszą wolontariat i datki dobrowolne, a nie przymusowe podatki. Problem jest więc ponownie efektem niedoczytania autora artykułu.
Problem 3
Żyjemy w społeczeństwie, które wymienia się informacjami na różne tematy, dlatego też swoistą pocztą pantoflową dowiadujemy się, doradzamy sobie, gdzie kupić coś lepszego/tańszego/świeższego. Ten mechanizm działa w każdej rzeczywistości, a w wolnym rynku najlepiej, gdyż jest o wiele większa konkurencja niż w przypadku rynku dotkniętego interwencjonizmem. Sprzedawca dba o to, by na następny dzień miał klientów. Jeśli tego nie robi i sprzedaje kiepski towar, szybko tych klientów straci, a co za tym idzie – swoje pieniądze.
Ciekaw jestem, czy w rzeczywistości obwarowanej właśnie takim prawem, które postuluje pan Salwowski, nigdy nie zdarzyło mu się kupić nieświeżego produktu spożywczego. Być może miał szczęście, ale gwarantuję – nie jest to zasługa prawa, lecz uczciwości sprzedawców, którzy chcą mieć jak najwięcej klientów. Jeśli ktoś jest oszustem, to nie przeszkodzi mu obowiązujące prawo – inaczej przecież nie słyszałoby się o sytuacjach otrzymywania cegły zamiast telefonu, znanych swego czasu ze znanego serwisu aukcyjnego. Sprzedawcy ci zostali jednak wyeliminowani przez niezadowolenie klientów i system komentarzy (internetowy odpowiednik poczty pantoflowej), a nie prawo. Więc jeśli zapis w prawie jest bezużyteczny, należy go zlikwidować. Dodatkowo ponownie dochodzi tu kwestia sądzenia kogoś za czyn, który być może popełni. Prawo ma karać za czyny już popełnione! Jeśli sprzedawca sprzedał mi rybę, która mi zaszkodziła, wtedy dopiero mogę mieć do niego pretensje.
Problem 4
Autor przedstawia tutaj chyba swoją, oderwaną od stanu faktycznego, wizję rzeczywistości. Twierdzi, że sam fakt istnienia zakazu powoduje, że żyjemy w realiach wręcz utopijnych. Dla przykładu – nie ma pijaństwa, gdy jest jego zakaz. Drogi Panie, zalecam otwarcie oczu. Idąc za takim tokiem rozumowania, prawo winno zakazywać zdradzania współmałżonka. Fakt, że nie zmieni to nastawienia tych, którzy i tak chcą zdradzić, nie ma chyba dla Pana znaczenia. Grunt żeby państwo wrzuciło do kodeksu następny frazes. Dodać należy, że to nie prawo winno regulować postępowanie, ale moralność człowieka i jego intencje. Czyn popełniony pod naciskiem, nawet w efekcie dobry, wcale nie musi być klasyfikowany jako taki, ponieważ intencje czyniącego mogły być złe. Argumentacja z wcześniejszych problemów ma zastosowanie także i do tego, więc nie będę jej powtarzał. Wystarczy tylko zastosować ją per analogiam.
Problem 5
Problem jest złożony, ale niestety również wynikający z li tylko powierzchownego jego podjęcia przez autora felietonu. Jeśli chcemy poznęcać się nad drugą istotą, to musi ona być wolna, rozumna i świadoma, oraz zgodzić się na to (na przykład masochista). Tylko na podstawie tychże można podjąć się takiego czynu i nie będzie on napiętnowany prawnie. Zupełnie inaczej kwestia wygląda od strony moralnej – libertarianin może być konserwatystą i uznać ten czyn za niemoralny. Nie może jednak narzucać dwóch autonomicznym jednostkom, by nie czyniły tego, co chcą za obopólną zgodą. Może im jedynie zasugerować niestosowność tego zachowania.
W przypadku zwierząt sprawa staje się w tym momencie jasna – nie są istotami samoświadomymi ani przede wszystkim rozumnymi, więc zasady ludzkie nie mają tutaj zastosowania. Libertarianin powiedziałby, że nie należy zadawać zwierzęciu bólu z powodu własnej zachcianki, gdyż zwierze nie wyraziło na to zgody i nigdy tego nie zrobi z powodu swojej nieintelektualnej natury.
Tradycyjnie… socjalistyczna odpowiedź na liberalizm.
Niestety mimo moich usilnych starań w celu zrozumienia intencji Pana Mirosława Salwowskiego, dochodzę do wniosku, że to nie troska o dobro ludzkości, ale wyraźne niezrozumienie zastanej rzeczywistości, oraz brak bardziej szczegółowej wiedzy z zakresu libertarianizmu skłoniły Go, do popełnienia takiego tekstu. Prawdziwy chrześcijański tradycjonalista pragnie realiów, w których ludzie są wolni, odpowiedzialni za swoje czyny i ich konsekwencje oraz postępują zgodnie z chrześcijańskim etosem. To wszystko libertarianizm czy liberalizm umożliwiają.
Marcin Sułkowski
[aw]
dziękuję w imieniu liberałów za tą polemikę
Dwie uwagi: „To rodzic jest odpowiedzialny za swoje dziecko i jego czyny.” Czy Autor podziela rothbardiańską interpretację tego przekonania, że rodzic może zagłodzić dopiero co narodzone dziecko jeśli taka jest jego wola? Bo w warunkach anarcho-kapitalizmu na coś takiego byłoby przyzwolenie. No chyba, że postuluje się państwo minimum, ale państwa minimum nie da się pogodzić z wolnością sprowadzoną do ekstremum (każdy podatek, nie ważny jak wysoki i na co przeznaczony jest sprzeczny z wolnością, bo jest formą przymusu). 2. „Libertarianin powiedziałby, że nie należy zadawać zwierzęciu bólu z powodu własnej zachcianki, gdyż zwierze nie wyraziło na to zgody i nigdy tego nie zrobi z powodu swojej nieintelektualnej natury.” Może i powiedziałby, że „nie należy”, ale w rzeczywistości libertariańskiej nie miałby prawa zabronić komuś obdzierania własnego kota ze skóry, bo tym samym łamałby aksjomat nieagresji. Natomiast osoba obdzierająca kota ze skóry nie łamałyby aksjomatu, bo kot nie jest wolnym człowiekiem, ale własnością i można z nim zrobić, co się chce.
*Nameless: Jeśli chodzi o dzieci, szczególnie jeszcze te nie używające rozumu to sprawa ma się trochę jak ze zwięrzętami. Dziecko nie jest świadome, więc odpowiedź czy można takie dziecko zagłodzić jest – NIE! Podatki są owszem formą przymusu, ale żeby państwo mogło funkcjonować (chociażby minimum administracji) musi je pobierać. Kwestią jest ich wysokość. Jest różnica czy oddajemy ponad 50% państwu, czy np. 7,5%. Blisko rzeczywistości libertariańskiej jest np. Szwajcaria. Tam właśnie sprawy takie jak np. kultura czy inne rzeczy, gdzie w socjalistycznych państwach wszystko państwo trzyma w łapach jest finansowane właśnie z dobrowolnych fundacji, funduszy. Oczywiście ta dobrowolność tez im się opłaca. Mogą przez to np. nie płacić podatków, dużo da się odzyskać itd. Nie znam nikogo, kto skarżyłby się na jakość życia w Szwajcarii.
Państwo nie musi pobierać podatków. Oczywiście w przypadku finansowania dóbr publicznych występuje tzw. efekt gapowicza – jeśli od wkładu jednostki praktycznie nie zależy sukces inwestycji i nie da się jej wykluczyć z czerpania korzyści, wielu obywateli miga się od płacenia (nie musi być to nawet egoizm – zaoszczędzone pieniądze mogą przeznaczyć np. na utrzymanie swoich rodzin), przez co paradoksalnie na tym tracą. Jednak istnieje inne rozwiązanie tego problemu – crowdfunding. Każdy chętny, komu zależy na finansowaniu dóbr wspólnych, wpłaca wybraną kwotę pod warunkiem, że przed upływem wyznaczonego terminu suma wpłat od wszystkich obywateli osiągnie odpowiednio wysoką wartość. Taka forma finansowania jest znana już od dawna, ale wynalezienie Internetu umożliwiło jej sprawne funkcjonowanie. Kolejną optymalizacją są kryptowaluty i smart-kontrakty (np. w sieci Ethereum), pozwalające zrezygnować z konieczności zaufania serwisowi przeprowadzającemu zbiórkę.
Poza tym, jeśli używamy efektu gapowicza jako argumentu za przymusowymi podatkami, musimy pamiętać również o tym, że ochrona narodu przed nadużyciami ze strony państwa również podlega temu zjawisku. Jeśli rząd byłby nieuczciwy (w powszechnym rozumieniu, nie tylko libertariańskim), pojedynczemu obywatelowi nie opłacałoby się walczyć z nim, gdyż jego wkład musiałby być ogromny (poświęcony czas i wysiłek, ryzyko uwięzienia lub innej kary, utraty zdrowia lub życia), przyczyniając się tylko w niewielkim stopniu do zwycięstwa.
@foxmann Chodzi mi o to, że Autor myli się twierdząc, że ten problem libertarianizmu jest urojony. Albo jesteśmy stuprocentowymi libertarianami i zgadzamy się na to, by rodzic mógł zagłodzić dziecko czy też dokonać aborcji, albo uznajemy istnienie niezależnego organu stojącego na straży życia – państwa. Ale w tym drugim wypadku idziemy na kompromis godząc się na przymus podatkowy. Mi osobiście nie przeszkadza ten przymus podatkowy o ile same podatki są bardzo niskie i nie są wykorzystywane w celach redystrybucyjnych (a ideałem byłaby po prostu monarchia patrymonialna, gdzie krół utrzymywałby się z własnych dochodów), ale konsekwentny libertarianin w zasadzie zobowiązany jest odrzucić istnienie również państwa minimum – a zdaje się, że Autor stoi na straży konsekwentnego libertarianizmu (anarcho-kapitalizmu). Z drugiej strony można też rozumować w ten sposób, że skoro kobieta zaszła w ciąże to jako człowiek wolny jest równocześnie odpowiedzialna za swoje czyny, a więc musi wychować to dziecko (wolność i odpowiedzialność są ze sobą związane), ale nawet jeśli, to w warunkach anarcho-kapitalistycznych nie byłoby organu, który sprawdzałby czy ta kobieta rzeczywiście jest odpowiedzialna i wychowuje dziecko, a więc to dość paradoksalne.
Marksizm i libertarianizm to to bardzo podobne nurty. Oba walczą o społeczeństwo bezpaństwowe, zniesienie ucisku władzy, posługuję się ideą wolności emancypacyjnej. Oba są skrajnie dogmatyczne i chcą nagiąć rzeczywistość do abstrakcyjnych, utopijnych teorii. Tymczasem człowiek jest niedokoskonały i prewencji nie unikniemy.
To prawda, że człowiek jest niedoskonały – gdybyśmy byli doskonali, nie trzeba byłoby nic zmieniać. Nie trzeba byłoby ani zwalczać przemocy, ani w żaden sposób rozwiązywać problemu biedy. Ale nie zapominajmy, że władza to też ludzie i podlegają tym samym pokusom. Wiara w nieskazitelną moralność polityków to też utopizm.
Patrząc tylko na podobieństwa, a zapominając o różnicach, równie dobrze np. jakiś ateista mógłby porównywać chrześcijaństwo i satanizm (obie religie zakładają istnienie Boga i szatana, różnica polega na tym, po której stronie stoimy). Czy to byłoby uczciwe?
Ja nie widzę podobieństw między marksizmem i libertarianizmem. Nie wiem czemu niektórzy się uwzięli, żeby to do siebie porównywać. Co z tego, że marksizm i libertarianizm dążą do wolności i społeczeństwa bezpaństwowego, skoro zupełnie co innego rozumieją pod pojęciem wolności, a stan bezpaństwowy marksizmu to stan, w którym istnieje instytucja oparta de facto na tym samym co państwo tylko inaczej się nazywająca…? Libertarianizm jest o tyle lepszy od marksizmu, że nie jest anty-teistyczny i bazuje na prawdziwych teoriach ekonomicznych, w przeciwieństwie do marksistów, którzy np. wierzą w tą beznadziejną laborystyczną teorię wartości (odrzuconą już przez VXI-wiecznych myślicieli katolickich z Salamanki) czy całkowicie pomijają upływ czasu w ekonomii.
A co do skrajnego dogmatyzmu, to już zależy od poszczególnych zwolenników różnych idei. Panu Salwowskiemu, który przecież nie jest ani marksistą, ani libertarianinem często zarzucano dogmatyzm, totalizm katolicki czy wręcz 'talibizm’. Wystarczy przypomnieć sobie komentarze (niemoderowane) spod textów na starym portalu.
@Nameless – to, co mówisz, jest nieprawdą wynikającą z literalnego i odrobinę powierzchownego przyjęcia idei głoszonych przez libertarianiz. Libertarianizm odnosi się do jednostek samoświadomych, w pełni wolnych etc. to primo, a secundo w dziecku istnieje potencjał tych cech, więc tym bardziej nie można ich zgładzić. A libertarianizm na dobrą sprawę nie wyklucza koncepcji państwa minimalnego, bo libertarianie nie są utopistami i wiedzą, że potrzebują sprawiedliwości, bezpieczeństwa i innych cech, które może zapewnić państwo minimalne – nie ma tu nacisku, tylko świadomy wybór. Oczywiście są różne odłamy, ale mówię o tym klasycznym. Źle wyczułeś intencje, jakobym stał na straży anarcho-kapitalizmu. 😉 @tocque – w takim razie nie znasz ani marksizmu ani libertarianizmu. Chociażby fakt, że marksizm walczy o zniesienie klas i ma to inne podłoże – tam emancypacja jest pod płaszczykiem „uploretariatowienia” wszystkich, więc to jest żadna emancypacja. Libertarianizm nic Ci nie narzuca. A i ta utopijność też jest wyjęta z kapelusza, bo libertarianizm właśnie widzi i zauważa fakt, że człowiek jest niedoskonały, ale zauważa bezradność prewencji. Niestety socjaliści dalej się upierają, że prewencja pomaga.
ad Tocque Minarchizm jest zaliczany do libertarianizmu, a jednak jest za istnieniem państwa. Po drugie w marxizmie jest tyle wolności, co… Trzecie – „abstrakcyjnych, utopijnych teorii” – uważa pan, że „państwo minimum nie może istnieć?
@Marcin Sułkowski: ale czy Rothbard w „Etyce Wolności” (nie jestem pewien czy akurat tutaj) nie pisał wprost, że rodzic ma prawo zagłodzić dziecko, a jedyne, co mogą zrobić osoby sprzeciwiające się temu, to wykupić od rodziców planujących ten czyn prawo do opieki nad dzieckiem? A z tego co wiem, to Rothbard jest sztandarowym filozofem libertariańskim, więc chyba nie robię źle powołując się w tej dyskusji na jego książkę?
Libertarianizm jest utopijny bo lekceważy podstawowe pragnienia człowieka. Niestety (czy -stety) prymarną potrzebą nie jest wolność. O wiele bardziej człowiek potrzebuje poczucia bezpieczeństwa, stabilności, autorytetu. Przypominam że ludzie buntowali się przeciw komunie nie tyle w imię wolności – tylko SOLIDARNOŚCI, a czołowe postulaty tego ruchu mówiły o sprawiedliwym, opiekuńczym państwie. W komunizmie przeszkadzał im brak zaspokajania potrzeb duchowych i materialnych (słaby wzrost gospodarczy) – gwarantujących SPOKÓJ, a nie to, że nie można było swobodnie walczyć o dobra na wolnym rynku. Jedyną szansą na zaprowadzenie libertarianizmu jest rewolucja (tak jak w marksizmie) a potem inżynieria społeczna, w stronę zmiany natury człowieka (co jak wiemy z konserwatywnej perspektywy jest niemożliwe) – tu znowu przychodzi do głowy komunizm. Jak to jest że najbardziej zadowolone z gospodarki społeczeństwo to Szwedzi i mają tak teraz taką nadywżkę że nie wiedzą co z nią robić.
Człowiek posiada wolną wolę i powinien przede wszystkim kierować się moralnością, a nie swoimi pragnieniami. Tego uczy nas Kościół, którego przeciwnicy zarzucają mu właśnie zapominanie o ludzkich pragnieniach. Tymczasem libertarianizm nie zakazuje realizacji potrzeb człowieka takich, jak bezpieczeństwo – w przeciwieństwie do etatyzmu, który odrzuca dążenie do wolności. Libertarianizmu nie trzeba zaprowadzać poprzez rewolucję – wystarczy przekonać ludzi, aby nie płacili podatków, a władza albo pokojowo zrezygnuje z pobierania przymusowych danin, albo będzie próbowała je egzekwować siłą – wtedy obywatele będą z nią walczyć, ale to nie będzie żadna rewolucja, tylko obrona. W przypadku marksizmu jest inaczej – to biedni mieliby zaatakować bogatych, a nie bronić się przed agresją.
Każdy kto marzy o likwidacji prewencji niech się zastanowi nad zabawa ślepego w parku kupioną w sklepie (wolny dostęp do broni) bazooką – dopóki nie trafi w dzieciaka nie ma podstaw do zakazu; co będzie jak trafi? TO może smieszny przykład – ale dlaczego niby z punktu widzenia libertariańskiego mielibyśmy zakazać używania bazook w parku? 🙂
„Libertarianizm odnosi się do jednostek samoświadomych, w pełni wolnych etc.” I TO WŁASNIE świadczy o utopizmie. Ilu jest takich ludzi? Co to znaczy „w pełni wolny”? Kto jest w pełni wolny? Kto jest w pełni świadomy? Zna pan dorosłego człowieka odpornego na instynkty, emocje, agresję, kaprysy, chwilowe zachcianki, żądze i wszystkie inne rzeczy, które utrudniają swiadome działanie? To chyba doktryna dla maszyn nie dla ludzi.
A zna pan jakiegokolwiek polityka odpornego na te pokusy?
M. Sułkowski: „libertarianizm właśnie widzi i zauważa fakt, że człowiek jest niedoskonały” oraz „Libertarianizm odnosi się do jednostek samoświadomych, w pełni wolnych” Prosiłbym o wyjaśnienie. Skoro człowiek jest z natury niedoskonały to czy może być w pełni świadomy i wolny? Moim zdaniem właśnie z tej niedoskonałości wynika potrzeba nieustannej prewencji: głównie za pomocą tradycji, religii, obyczajów – ale także PRAWA (bo czym innym jest prawo jak nie tradycyjnymi zasadami które uzyskały sankcję polityczną). Instytucją która gwarantuje zachowanie prawa jest państwo. Skoro to nie jest utopia to proszę podać przykład stabilnego, trwałego społeczeństwa pozbawionego państwa (aparatu władzy). Oczywiście można jak mantrę powtarzać frazę z biblii libertarianizmu: „Liberatarizm zwycięży, ponieważ jest prawdziwy, a prawda musi w końcu zwyciężyć” – jeśli komuś takie zaklinanie świata wystarcza.
Problemy libertarianizmu istnieją, tylko że są inne niż totaliści i etatyści powszechnie sądzą, z którymi autor się rozprawił. Realnymi zarzutami poruszona kwestia posiadania dzieci i formy agresji. Jeśli odrzuca się możliwość użycia siły, to likwiduje się samemu jeden z możliwych ze środków prowadzenia polityki, czyli wojny. Co do dzieci, to wg. Rothbarda dziecko nienarodzone nie jest traktowane jako człowiek, lecz jako potencjalny intruz. Wobec tego narodzone jest również jego własnością i nie ma powodu żeby nie robić z nim co się żywnie podoba. Problemem jest te kiedy staje się autonomiczny, kiedy urodzi się, usamodzielni, może kiedy będzie umiał rozwiązać rachunek algebraiczny (vide Przedludzie P. K. Dicka). Moim zdaniem libertarianizm przesadza, jest absurdalny i utopijny (antyutopijny?).
Rothbard w książce „Egalitaryzm” popierał wolny handel dziećmi! – że rodzice mogą sobie swobodnie sprzedawać pociechy. Kto nie wierzy niech sprawdzi. Jak znajdę książkę (mam bałagan na półce) to podam strony.
@Nameless – słuszna uwaga. Owszem Rothbard jest na swój sposób kanoniczny, ale jego tezy powodują, że moja argumentacja w kwestii dzieci jest spójna z libertarianizmem, na co być może sam Rothbard zgodziłby się. Niestety nie był on etykiem i sam idealny nie jest w niektórych swoich tezach, ale to o co mi chodzi to fakt, że nie tylko można, ale i należy odpowiednio podchodzić do libertarianizmu i godzić zasady chrześcijańskie z nim. @tocque – podał Pan wartości niewymierne i dla mnie na przykład, to wolność jest najistotniejsza, bo tylko wtedy mogę realizować sprawiedliwość, bezpieczeństwo i inne wymienione przez Pana. To jest w sumie myśl godna większego tekstu, ale intuicje zapewne zrozumie Pan. Uważa Pan, że ludzie w ruchu Solidarności myśleli o czymś innym niż zrzucenie kajdan komunistycznych? Sądzę, że tutaj wyciąga Pan zbyt daleko idące wnioski. Dla zaistnienia wolnego rynku i rzeczywistości libertariańskiej nie potrzeba rewolucji – do tego da się dojść stopniowo i nawet należy tak do tej idei dążyć. Inżynieria społeczna? To jakiś Pana wymysł niestety – libertarianizm widzi, ocenia i bierze pod uwagę człowieka takim, jaki jest. Podkreśla tylko, że jest samodzielny i w razie czego, musi ponosić konsekwencje za swoje czyny. Jeśli uważa Pan, że Szwedzi są zadowoleni ze swojej gospodarki, proponuję zapoznać się z cassusem Astrid Lindgren, która zmuszona była zapłacić 103% podatku dochodowego. Jeśli ślepy kupi sobie bazooke i komuś zrobi krzywdę – wtedy za to odpowie. Rodzice są po to, żeby jak widzą, że po parku biega gość strzelający z bazooki, zabrali to dziecko. Do tego libertarianizm zakłada, że wolność drugiej osoby nie może być zawłaszczona przez czyny pierwszej, więc Pana argument jest nietrafiony i demagogiczny. Każdy człowiek jest samoświadomy i w pełni wolny. To socjalizm ukazuje człowieka jako swoistego psa, którego trzeba prowadzić na odpowiedniej smyczy, co jest obrzydliwością. Dziwi mnie, że na tym portalu pojawiają się osoby, którym się to podoba. Prosty przykład – jest nielegalnym morderstwo – proszę zobaczyć, ilu jest morderców. Co daje zapisek o nielegalności? Nic. W prawie libertariańskim byłby zapis o odpowiedniej karze za morderstwo, a nie nonsens o jego zabranianiu. Jeśli ktoś ten czyn chce popełnić, to popełni go wbrew prawu – prewencja jeśli już istnieje, to w odpowiednim wymiarze kar. Brak doskonałości (na przykład poznawczej) nie implikuje braku wolności woli i świadomości. Pan również jest niedoskonały, a jednak powstrzymuje się Pan od pobicia kogoś czy zabicia, gdy jest Pan zdenerwowany. Każdy normalny człowiek tak postępuje, a nienormalny i tak czyn popełni. Libertarianizm nie mówi o zniesieniu praw! Nie wiem skąd Pan to wytrzasnął, ale to jest zdanie nieprawdziwe.
@Nameless Z czego miałby utrzymywać się władca w ówczesnym świecie?
Słuszność anarchokapitalizmu została matematycznie obalona przez pilastra. Wykazał on, że akap jest mniej efektywny ekonomicznie nie tylko od ko-liberalizmu, ale także od feudalizmu.
Co do Szwecji – jest ona mniej więcej tak samo wolnorynkowa jak USA. Wskazuje na to od jakiegoś czasu Index of Economic Freedom. W 2018 roku ranking wyglądał tak, że Szwecja znalazła się na piętnastej pozycji z wynikiem – 76.3, zaś USA na osiemnastej z wynikiem – 75.7. Zatem Szwecja jest nawet trochę bardziej wolnorynkowa od USA.
Co do samej ludzkiej natury – bajania tradycjonalistów na przestrzeni ostatnich 3000 lat są coraz częściej podważane przez neurobiologów ewolucyjnych. Istnieją 'typy neurologiczne człowieka’ – co świadczy, że nie ma uniwersalnej ludzkiej natury. Nie jest tak, jak to się niektórym wydaje, że skoro ludzie mają analogicznie zbudowane ciała (2 ręce, 2 nogi, 1 nos, 2 oczu i uszu), to przez analogię można stwierdzić, że mają analogiczne dyspozycje psychiczne. Samo rozróżnienie na umysły męskie i żeńskie to nie wszystko. Dużo istotniejszy jest wpływ – przykładowo – cech autystycznych. To nie jest tak, że są wyraźne granice autyzmu. Spektrum autystyczne ciągnie się od lekkich form (zespół Aspergera) do ciężkich (atuzym kannerowski). Co więcej – są osobniki pośrednie – nie mieszczące się w spektrum (ASD), ale nie będące też neurotypowymi. To tzw. „niepełne spektrum”. W zasadzie, każdy ma po trochu cech autystycznych, tylko w różnych proporcjach. Trzeba też pamiętać, że ludzka natura wcale nie jest niezmienna na przestrzeni ostatnich 100 tys. lat. To wszystko przez fakt, że homo sapiens krzyżował się z człowiekiem neandertalskim, który miał inny mózg.