W rocznicę wybuchu powstania węgierskiego 1956!

W rocznicę wybuchu powstania węgierskiego 1956 rozpoczynamy subskrypcję na wspomnienia gen. Lajosa Martona  » Moje życie dla Ojczyzny – Był sobie raz skromny porucznik… »

Przedmowa

Drogi Czytelniku, trzymasz w rękach książkę, której nie będziesz mógł odłożyć, zanim nie przeczytasz jej do końca, od pierwszej do ostatniej linijki.
Trudno byłoby zakwalifikować tę publikację do konkretnego gatunku literackiego: biografia, fresk epoki, zbiór dokumentów czy coś innego? Według mnie, jest to straszliwe oskarżenie wszystkich reżimów komunistycznych – najbardziej odrażającej, nieludzkiej i ohydnej formy rządów w historii świata.
Ta opresyjna maszyneria zbudowana na krwawej dyktaturze zabijała z bestialskim okrucieństwem patriotów i wszystkich, którzy tylko odważyli się myśleć inaczej. Jej twórcą był syfilityczny psychopata, zaś kontynuatorem łobuz z gatunku przydrożnych bandytów.
Bezsensowna orgia tego systemu, stawiającego sobie za cel opanowanie całego świata, musiała trwać 70 lat, aby zakończyć swe istnienie w oceanie krwi 100 milionów ludzkich istnień. Nie wnikajmy teraz w to, kto i dlaczego pomógł w jego ustanowieniu na jednej szóstej powierzchni globu, poddając jego niewoli całą grupę narodów. Dziś reżim ten jest – dzięki Bogu – tylko zamkniętą kartą naszej historii i smutnym rozdziałem naszej przeszłości.


Był to niestety wielki błąd historyczny!
Błędna i kłamliwa doktryna marksistowska zawiera jednak pewną prawdę: każdy reżim nosi w sobie ziarno przyszłego upadku. Tak się też stało: kiedy twórcy komunizmu osiągnęli wiek emerytalny, ten najbrutalniejszy ustrój świata został zmieciony przez Życie w kilka chwil. Nadszedł odpowiedni moment, gdy odpychająca czerwona plama – występująca nawet w sowieckim hymnie, który głosił, że to państwo jest najbardziej wolnym na świecie – zniknęła w sidłach Historii. Nie chodzi tutaj o składanie sobie samemu hołdów, lecz o potwierdzony fakt historyczny: pierwszy śmiertelny cios został zadany sowieckiemu potworowi przez nas, Węgrów. To właśnie 23 października 1956 r. uruchomiono proces, w trakcie którego « Imperium Zła », władza kłamstwa starała się jeszcze podnieść głowę, wyjść z dołu, który sobie wykopała, lecz okazała się do tego niezdolna.
Naród węgierski zapisał kartę w historii ludzkości dzięki budapesztańskim chłopcom na czele Powstania. Pokazaliśmy całemu światu, do czego byliśmy zdolni, oraz to, że w głębi naszych serc wciąż żyła miłość Ojczyzny i niewygasłe pragnienie wolności.
Czerwona Horda zaatakowała naszą Ojczyznę siłami większymi nawet od tych, które Wehrmacht skierował przeciwko Francji w czasie Drugiej Wojny Światowej. Węgry dały nauczkę zniewalającej nasz kraj i eksterminującej systematycznie nasz naród machinie bolszewickiej.
Jednym z « prowadzących » tę lekcję był autor tej książki i jednocześnie jej główny bohater: oficer Honwedu Lajos Marton. Ten pochodzący ze skromnej wiejskiej rodziny niewysoki chłopak, w typie zupełnie węgierskim, stał się mężnym rycerzem rzucającym z pogardą wyzwanie śmierci i prowadzącym walkę w imię Wolności. Jego wychowanie i determinacja dały mu wiarę w ostateczne zwycięstwo nad wrogiem i to zwycięstwo zostało osiągnięte.
Po ojcu odziedziczył miłość do Ojczyzny, zaś po matce wiarę w Boga: ten, kto posiada te dwie cechy, musi prędzej czy później zwyciężyć.
Nasz towarzysz Lajos Marton wygrał, a wraz z nim naród węgierski.
Jego życie jest przykładem dla współczesnej młodzieży: walkę trzeba kontynuować nawet w sytuacji, która pozornie wydaje się bez wyjścia.
Sowiecki niedźwiedź leży martwy na ziemi, a przyszłość amerykańskiego padlinożercy nie rokuje niczego dobrego. Ale to jego sprawa.

Lajosu, mój Towarzyszu!
W imieniu rewolucjonistów węgierskich gratuluję Ci słowami poety:

« To była przyjemność i praca godna człowieka! »

Jestem z Ciebie dumny. Z Ciebie, który byłeś moim kolegą-oficerem, moim towarzyszem broni, i z którym razem jestem kawalerem Orderu Vitéza. Tak jak byłeś nim w przyszłości, tak pozostajesz do dzisiaj.
Pozostałeś wierny przykazaniu Twojego ojca: « Nie odwracaj się, mój synu!”. I rzeczywiście: szedłeś prosto, niczym strzała, do swego celu. I osiągnąłeś go.
Drogi Czytelniku, dziękuję Ci za przeczytanie do końca książki mojego przyjaciela. Jeżeli Ci się podobała, zrób to ponownie.
Z wyrazami szacunku dla Czytelnika,

Kawaler Orderu Vitéza Zoltán Dömötör
Generał pułkownik Gwardii
Prezes i Komendant Narodowej Gwardii Węgierskiej w 1956 r.


Budapeszt, 21 września 2011 r.

Wobec niedoinformowania i ponawianych pytań informujemy: osoby zainteresowane wsparciem druku wspomnień Generała Martona w języku polskim powinny wpłacać „cegiełkę” w minimalnej kwocie 50 złotych (lub jej wielokrotność 100, 150 etc.) na konto: 95 1240 1141 1111 0010 4903 4236, następnie podać adres kontaktowy na maila redakcyjnego: rekonkwista72@poczta.onet.pl.

W ten prosty sposób gwarantują sobie zakup książki, która zostanie wysłana przez naszą redakcję na wskazany adres w grudniu 2014.

Zachęcajcie znajomych! 100 darczyńców gwarantuje sukces naszego przedsięwzięcia.

Za: https://www.facebook.com/pages/Templum-Novum/267050952213?hc_location=timeline

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “W rocznicę wybuchu powstania węgierskiego 1956!”

  1. „… Pokazaliśmy całemu światu, do czego byliśmy zdolni, oraz to, że w głębi naszych serc wciąż żyła miłość Ojczyzny i niewygasłe pragnienie wolności. …” – z całym szacunkiem, czy warto było? tzn.: czy warto rzucać perły przed wieprze? „…Węgry dały nauczkę zniewalającej nasz kraj i eksterminującej systematycznie nasz naród machinie bolszewickiej. …” – Węgry dały nauczkę? Komu? Przegrały z kretesem, tracąc mnóstwo wartościowych ludzi: i tych poległych, i tych wywiezionych do ZSRR, i tych, którzy wyemigrowali za Zachód (miałem przyjemność poznać kilku w Szwajcarii)?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *