Więcej pokory

W tym roku „obóz niepodległościowy” manifestował w licznym towarzystwie czerwono-czarnych przyjaciół z Ukrainy. Antyrosyjski sojusz „obozu niepodległościowego” z banderowcami jest faktem od dawna i nikt w tym środowisku nie próbuje już tego ukrywać.

Tradycyjnie rocznicę 17 września „obóz niepodległościowy” uczcił atakami na nieliczne już w Polsce pomniki Armii Czerwonej. Na takim właśnie pomniku, stojącym w Warszawie w Parku Skaryszewskim – obok napisów „precz z komuną” i „czerwona zaraza” – wymalowano obok siebie swastykę i kotwicę Polski Walczącej. W Pieniężnie natomiast zdjęto z cokołu popiersie gen. Iwana Czerniachowskiego, dowódcy 3. Frontu Białoruskiego, który zginął podczas operacji wschodniopruskiej w lutym 1945 roku. Wcześniej monument przyozdobiły napisy „kat Armii Krajowej”, „morderca”, „hańba” itp. Warto przypomnieć, że znana wypowiedź burmistrza Pieniężna Kazimierza Kiejdy o tym, że gen. Czerniachowski był „katem Armii Krajowej, który kazał aresztować i rozstrzelać dowództwo Okręgu Wileńskiego AK oraz wysłać do sowieckich łagrów-obozów śmierci 6 tys. żołnierzy AK” została oprotestowana przez uczestnika tamtych wydarzeń – żołnierza 2. Północnego Zgrupowania AK, prof. Tadeusza Krzymowskiego. Przypomniał on, że to nie Czerniachowski kazał aresztować dowództwo AK na Wileńszczyźnie, ale Stalin, nikogo nie rozstrzelano, a kilka tysięcy żołnierzy AK deportowano nie do „obozów śmierci”, ale do obozu jenieckiego w Kałudze pod Moskwą, skąd wszyscy wrócili do Polski w 1946 roku („Fałszywe mity z generałem w tle”, „Przegląd” nr 37, 7-13.09.2015, s. 16-19). Świadectwo prof. Krzymowskiego nie ma jednak żadnego znaczenia dla ludzi, którzy nienawiść do Rosji i negację PRL podnieśli do rangi ideologii państwowej. Dla czytelników „Gazety Polskiej” oraz portalu niezależna.pl Krzymowski to po prostu jeszcze jeden „uśpiony agent” Kremla – jak to się określa w tym środowisku.

Uderzające jest to, że obiektem agresji „obozu niepodległościowego” są tylko pomniki Armii Czerwonej. Nie są nimi natomiast pomniki Wehrmachtu, liczne szczególnie na Opolszczyźnie, upamiętniające żołnierzy zarówno kajzerowskich Niemiec z pierwszej wojny światowej jak i hitlerowskich Niemiec z drugiej wojny światowej. Zastrzeżeń „niepodległościowców” nie budzą również pomniki Ukraińskiej Powstańczej Armii, wzniesione nielegalnie w województwie podkarpackim. Jeśli padają one ofiarą „aktów wandalizmu”, to jedynie ze strony – jak to określa „Gazeta Polska” – „trolli Putina”. Uderzające jest wreszcie to, że „niepodległościowcy” hałaśliwie świętują rocznicę 17 września, a głuchym milczeniem pomijają rocznicę 1 września, czyli rzeczywistego rozpoczęcia drugiej wojny światowej. Wpisują się tym samym w filozofię historyczno-polityczną wyłożoną przez Piotra Zychowicza w książkach „Pakt Ribbentop-Beck” i „Opcja niemiecka”. Przede wszystkim jednak wpisują się w niemiecką politykę historyczną. Dalekosiężnym celem polityki historycznej Berlina, czego tam nikt nie ukrywa, jest przecież zdjęcie z Niemiec odium odpowiedzialności za rozpętanie drugiej wojny światowej i popełnione podczas niej zbrodnie oraz podzielenie się tą odpowiedzialnością z innymi państwami. Nie tylko z Rosją, z Polską także, co mogliśmy zobaczyć na filmie „Nasze matki, nasi ojcowie”.

Centralne obchody rocznicy 17 września „obóz niepodległościowy” zorganizował pod ambasadą rosyjską w Warszawie z udziałem warszawskiego klubu „Gazety Polskiej” oraz jego ukraińskich przyjaciół. Anita Czerwińska domagała się „solidarności europejskiej” przeciw „imperialnej polityce Putina”, Tomasz Sakiewicz powtórzył swoją znaną mantrę, że dzisiejsza Rosja jakoby niczym nie różni się od „Rosji stalinowskiej” oraz stwierdził, że „imperializm rosyjski można pokonać tylko wtedy, gdy się sięga do testamentu Pierwszej Rzeczypospolitej”, a Adam Borowski (honorowy konsul Czeczeńskiej Republiki Iczkerii w Polsce) powiedział, że Polacy nie mogą bać się wojny z Rosją i muszą być na nią gotowi. Najbardziej wymowne było jednak wystąpienie pani Natalii Panczenko z ukraińskiej Fundacji Otwarty Dialog i aktywistki organizacji EuroMajdan Warszawa. Pani Panczenko zasłynęła dotąd z pouczania Polaków, że czerwono-czarna flaga OUN-Bandery, wszechobecna podczas rewolty kijowskiej w 2014 roku, symbolizuje jakoby dążenia wolnościowe i demokratyczne, a przede wszystkim jest to ponoć „flaga zwycięstwa”. W swoim wystąpieniu Panczenko stwierdziła, że Rosja była i jest „pierwszym terrorystą świata”, że nie tylko napadła na Polskę w 1939 roku i na Ukrainę w 2014 roku, ale podobno „nie było roku”, żeby na kogoś nie napadała. Po tak płomiennej mowie panie Panczenko i Czerwińska padły sobie w objęcia. Manifestację zakończył jakiś osiłek z mikrofonem, wykrzykujący w stronę ambasady Rosji: „Bóg was ukarze, mordercy, zbrodniarze”.

W TV „Republika” natomiast red. Katarzyna Gójska-Hejke oraz „eksperci od Rosji” – Jerzy Targalski i Wiktor Ross – zastanawiali się nad możliwością uzyskania przez Polskę odszkodowań od Rosji za zbrodnie popełnione przez ZSRR. Jerzy Targalski wyjaśnił, że nie byłoby z tym problemu, gdyby rząd polski był suwerenny, ale jego zdaniem jest zależny od Kremla.

Na marginesie tego szaleństwa należałoby się zastanowić czy współczesna Rosja rzeczywiście jako jedyna ponosi odpowiedzialność za agresję ZSRR na Polskę i jej następstwa. Czy np. pani Panczenko – Ukrainka identyfikująca się z ruchem banderowskim – ma moralne prawo oskarżać o to Rosję? Nie można nie zauważyć, że częścią składową ZSRR w 1939 roku była nie tylko Rosyjska Federacyjna SRR, ale także Ukraińska SRR. Ta ostatnia obok Rosyjskiej FSRR i Białoruskiej SRR miała też po 1945 roku odrębnego ambasadora w ONZ jako pełnoprawny członek tej organizacji. Czy zatem Rosja jest jedynym następcą ZSRR, ponoszącym wyłączną odpowiedzialność za jego działania? „Niepodległościowcy” odpowiedzą, że tak, bo Ukraina była pod „sowiecką okupacją”. A Rosja nie była pod „sowiecką okupacją”? Czy aby bolszewizm nie został Rosji narzucony po pięcioletniej krwawej wojnie domowej? Czy aby etniczni Rosjanie nie stanowili największej liczby jego ofiar? Jest wiele prawdy w tezie Aleksandra Sołżenicyna o tzw. Antyrosji, wedle której ZSRR był zaprzeczeniem Rosji.

Nie ulega wątpliwości, że proste stawianie znaku równania pomiędzy Rosją a ZSRR jest daleko idącym uproszczeniem. ZSRR nie był państwem zorganizowanym na zasadzie narodowościowej, ale internacjonalistycznej i ideologicznej – marksistowsko-leninowskiej. Tę właśnie ideologię chciał eksportować poza swoje granice. Państwo bolszewickie tworzyli i kierowali nim ludzie różnych narodowości, w tym – o czym pani Panczenko powinna pamiętać – także Ukraińcy. Niezależnie od tego, że pierwszym językiem urzędowym w ZSRR był rosyjski, kierownicy tego państwa mówili o „narodzie radzieckim” i „ludziach radzieckich”. Były to pojęcia sztuczne, których stosowanie miało prowadzić – zgodnie z internacjonalistyczną i marksistowsko-leninowską doktryną – do zastąpienia identyfikacji narodowościowej przez identyfikację ideologiczną. Próba interpretowania polityki kierownictwa ZSRR, w tym jego działań zbrodniczych, w kategoriach identyfikacji narodowościowej jest niebezpieczna, bo konsekwentne potraktowanie takiego punktu widzenia mogłoby poważnie zaszkodzić nie tylko stosunkom Polski z Ukrainą, ale także z Gruzją i Izraelem, o czym red. Sakiewicz powinien pamiętać.

Pan red. Sakiewicz i jego ukraińscy przyjaciele stoją jednak na stanowisku, że za 17 września 1939 roku wyłączną winę ponoszą Rosja i Rosjanie. Powinno się raczej mówić o rosyjskich komunistach, tak jak mówimy o niemieckich nazistach, by nie obarczać odpowiedzialnością za nazizm wszystkich Niemców. Czy jednak w sowieckiej agresji na Polskę uczestniczyli tylko rosyjscy komuniści? Jednostki Armii Czerwonej, które uderzyły na Polskę 17 września 1939 roku były zorganizowane w dwóch frontach – Froncie Białoruskim i Froncie Ukraińskim. Idąc śladem rozumowania ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetyny, że KL Auschwitz wyzwolili Ukraińcy, ponieważ jednostka wyzwalająca obóz należała do 1. Frontu Ukraińskiego, należałoby stwierdzić, że agresji na Polskę w 1939 roku dokonali Białorusini i Ukraińcy, a nie Rosjanie. Że absurd? Tak, jeżeli patrzymy na historię w oderwaniu od rzeczywistości, co czyni się nagminnie nie tylko w szeregach „obozu niepodległościowego”.

Dowódcą Frontu Ukraińskiego w 1939 roku był komandarm (późniejszy marszałek) Siemion Timoszenko, etniczny Ukrainiec pochodzący ze wsi Furmanka koło Odessy. To m.in. z jego polecenia masowo rozrzucano ulotki wzywające „lud Zachodniej Białorusi i Ukrainy”, by mordował „polskich panów i oficerów”. Na wezwanie to odpowiedziała część Białorusinów, Ukraińców i Żydów – komunistów, sympatyków komunizmu lub pospolitych kryminalistów – tworząc bojówki nazwane później Czerwoną Gwardią, które mordowały i rabowały nie tylko polskich panów, ale Polaków w ogóle. Jak nieprzyjemne może być zagłębianie się w narodowościowe szufladkowanie „ludzi radzieckich” pokazuje chociażby przykład kombryga (później generała porucznika) Siemiona Moisijewicza Kriwoszeina, który 22 września 1939 roku razem z gen. Heinzem Guderianem i gen. Mauritzem von Wiktorinem przyjmował sowiecko-niemiecką paradę zwycięstwa w Brześciu nad Bugiem. Kriwoszein niestety nie był Rosjaninem, ale Żydem. W ten temat dalej lepiej się nie zagłębiać z wiadomego powodu, o czym dobrze wie większość historyków polskich, którzy do dzisiaj nie podjęli poważnych badań nad udziałem Żydów w zbrodniach komunistycznych oraz ich kolaboracją z władzami sowieckimi na okupowanych Kresach Wschodnich w latach 1939-1941.

Wracając jednak do komunistów ukraińskich związanych z agresją sowiecką na Polskę w 1939 roku, nie sposób nie wspomnieć o wybitnym radzieckim mężu stanu Nikicie Chruszczowie. Jako członek Rady Wojennej Kijowskiego Specjalnego Okręgu Wojskowego (przekształconego 17 września 1939 roku we Front Ukraiński) brał on osobisty udział w planowaniu „wyzwalania Zachodniej Ukrainy”. Następnie jako I sekretarz KC WKP(b) Ukraińskiej SRR był współodpowiedzialny za politykę okupacyjną na włączonych do sowieckiej Ukrainy ziemiach polskich, w tym przede wszystkim za deportacje Polaków na Syberię i do Kazachstanu w latach 1939-1941 oraz ich wysiedlenia w latach 1944-1946. W niszczeniu wrogiego elementu polskiego Chruszczow był równie konsekwentny jak banderowcy, chociaż działał z innych pobudek ideologicznych. Ale czy nie w tym samym celu? Ukraińców nie zabrakło też wśród wykonawców zbrodni katyńskiej. Jednym z głównych organizatorów tej zbrodni był przecież Ukrainiec Piotr Soprunienko, w 1940 roku naczelnik Zarządu do spraw Jeńców Wojennych NKWD.

Mówiąc o 17 września 1939 roku nie można nie wspomnieć o tym, o czym pani Panczenko i pan red. Sakiewicz pamiętać nie chcą – czyli o zbrodniach nacjonalistów ukraińskich. Antypolskie powstanie w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu nacjonaliści ukraińscy wszczęli już 12 września 1939 roku. Agresja sowiecka i chaos powstały w następstwie załamania się polskiej państwowości umożliwiły im dokonanie we wrześniu i październiku 1939 roku tego, co Ewa Siemaszko trafnie nazwała pregenocydalną fazą ludobójstwa z lat 1943-1944. 17 września 1939 roku dał początek nie tylko zbrodniom sowieckim (według pani Panczenko i red. Sakiewicza rosyjskim) na Polakach, ale także ukraińskim, które kilka lat później przekształciły się w zorganizowane ludobójstwo. Sam wybuch drugiej wojny światowej 1 września 1939 roku otworzył nacjonalistom ukraińskim drogę również do kolaboracji z Niemcami hitlerowskimi, której owocem był m.in. ich udział w zagładzie Żydów (pogromy lwowskie w 1941 roku, zbrodnie na Żydach ukraińskich formacji policyjnych w służbie niemieckiej).

Zniszczenie polskości na Kresach Wschodnich było m.in. dziełem Ukraińców, którzy działali trójtorowo: jako funkcjonariusze i komuniści sowieccy oraz kolaboranci ZSRR, jako kolaboranci Niemiec hitlerowskich (Ukrainische Hilfspolizei, Schutzmannschaften, dywizja SS-Galizien) oraz jako bojówki OUN i Ukraińska Powstańcza Armia. Dlatego od pani Panczenko, zaliczającej się do grona epigonów OUN/UPA, należałoby wymagać więcej pokory w interpretowaniu historii przy okazji rocznicy 17 września.

Bohdan Piętka

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *