Wielomski: Podatkiem w kosmopolityczne media

 

Sprawa opodatkowania reklam w mediach spowodowała, że firmy, które mają nim być objęte kwiknęły do czerwoności, podobnie jak i opozycja, która jest tej inicjatywie przeciwna, poczynając od Adriana Zandberga – który ujawnił nagle swoją wielką miłość do wielkiego kapitału – po Krzysztofa Bosaka.

Prawdę mówiąc, to jedynym poważnym argumentem przeciwko temu podatkowi jest – w mojej ocenie – uzasadnienie jego wprowadzenia, jako daniny solidarnościowej z powodu strat związanych z Covidem. Mój sprzeciw wobec uzasadnienia wynika z faktu, że głównym powodem strat polskiej gospodarki z powodu epidemii jest nieudolna, niekonsekwentna, bezplanowa i błędna polityka polskiego rządu. Zamiast odciąć swobodny kontakt ze światem grup szczególnie podatnych na Covid, odcięto kontakty wszystkim, aby nie zaraziły się osoby podatne. Ale mleko już się rozlało, a właściwie zostało rozlane przez Mateusza Morawickiego i jego ekipę, i faktycznie budżet nie dopina się i nie ma żadnej szansy się dopiąć.

Wróćmy jednakże do problemu zasadniczego: czy wielkie media, należące do wielkich zagranicznych koncernów medialnych, powinny być obciążone dodatkowym podatkiem? W pełni popieram ten pomysł, choć jestem wrogiem podwyższania podatków. Nie istnieje żaden powód natury ekonomicznej, który usprawiedliwia drenowanie gospodarki w celu budowy socjalizmu, czyli systemu absurdalnego samego w sobie. Ale istnieć czasami mogą przyczyny natury politycznej, które usprawiedliwiają takie podatki. A w tym przypadku takie dostrzegam. Co bowiem grozi Polsce w przypadku dodatkowego obłożenia podatkami zagranicznych i międzynarodowych koncernów medialnych? Najprawdopodobniej kompletnie nic, bowiem koncerny te są w Polsce obecne od 1989 roku i będą u nas pomimo podniesienia im danin. To jest kwestia tego czy ich zagraniczni właściciele i akcjonariusze dostaną wyższą lub niższą dywidendę. Prawdę mówiąc nie mam nic przeciwko temu, aby dostali niższą.

Ktoś powie: ale jeśli nadmiernie obciążymy zagraniczne koncerny medialne podatkami, to mogą uciec z Polski. A to niech uciekają. Dopłaciłbym jeszcze, żeby sobie poszły. Czy Polska bez TVN-u lub der Onetu będzie gorsza lub brzydsza? Jednym z największych problemów naszego kraju jest to, że zagraniczne i kosmopolityczne koncerny przejęły większość rynku medialnego w naszym kraju. I za pomocą tych narzędzi, od trzydziestu lat, jest nam sączony bezbożny liberalizm światopoglądowy, wyśmiewana jest polska tradycja, religia i dzieje. Wmawiają nam, że jesteśmy homofobami, ksenofobami i antysemitami, iż mamy gonić jakąś mityczną „Europę” i całkowicie podporządkować się Waszyngtonowi, Berlinowi lub Brukseli. Media należące do wielkich koncernów nie informują, lecz dezinformują, prowadząc ustawiczną wielką wojnę informacyjną przeciwko Polsce, polskości i polskiej racji stanu, a wszystko to pod hasłem „niezależnych mediów”. Nie istnieją media niezależne, gdyż każde medium jest zależne od swojego właściciela (właścicieli) i ich preferencji politycznych, partyjnych, ideologicznych, religijnych, etc. Media „niezależne” to takie, które są zależne od obywateli innych krajów, głównie Niemców i Amerykanów. Dziennikarze „niezależni” to tacy, którzy zależą nie od ośrodków decyzyjnych w Polsce, lecz za ich granicami. Gdyby więc te „niezależne” media rzeczywiście znikły z Polski, w co nie wierzę, to samodzielność informacyjna Polski i Polaków po prostu znacząco wzrośnie. Nie widzę żadnych strat, a jedynie same korzyści. Problem w tym, że media te wcale nie wyniosą się z naszego kraju, mimo zwiększonych podatków.

W moim przekonaniu, rząd PiS wyciągnął po prostu wnioski z ostatniej kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych, którą wygrał nie Joe Biden, lecz wygrały ją dla niego media, a nawet za niego. Demokracja amerykańska okazała się zupełną fikcją, ponieważ wyniki wyborów prezydenckich zależały od właścicieli mediów tradycyjnych i elektronicznych, manipulujących wyborcami o niewyrobionych poglądach. Stąd w rządzie PiS zderzyły się trzy opcje:

1/ Najdalej poszedł min. Zbigniew Ziobro, proponując drakońskie kary za kasowanie kont i wpisów w mediach społecznościowych, gdy nie naruszają one polskiego prawa. Media nim objęte musiałyby właściwie skasować cenzurę, gdyż zaczęłyby być deficytowe (co osobiście popieram).

2/ Bliższy kosmopolitycznym koncernom i finansistom premier Morawiecki sprzeciwia się założeniu mediom kolczatki i chce je jedynie nieco opodatkować, gdyż z powodu polityki walki z epidemią jego rządowi po prostu zabrakło pieniędzy. Widocznie wie, że on sam na przychylność kosmopolitycznych mediów może liczyć.

3/ Jeszcze bardziej kosmopolityczny Jarosław Gowin i jego kanapowa partia (rozpadająca się w dodatku na dwie pod-kanapy) są przeciwni zarówno faktycznemu zniesieniu cenzury w mediach społecznościowych, jak i dodatkowemu opodatkowaniu zagranicznych koncernów medialnych. Gowin prezentuje tutaj w sposób idealny stanowisko PO, w której był przez wiele lat.

Prawdę mówiąc raczej rzadko zdarza mi się popierać ministra Zbigniewa Ziobrę, ale akurat tak jest w tym przypadku. Zresztą trzeba przyznać, że PiS ma w tej chwili dobry moment na opodatkowanie kosmopolitycznego kapitału medialnego, gdyż nie ma w Warszawie jeszcze nowego ambasadora Stanów Zjednoczonych, czyli Mosbacher-bis, który postawiłby veto absolutne tej ustawie. Ale Jarosław Kaczyński powinien się śpieszyć. Gdy zaczynałem pisać ten tekst (w dniu 12 lutego) do mediów dotarła wiadomość, że nad sprawą już pochylił się amerykański Departament Stanu. Rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price już oświadczył, że niskie podatki dla kosmopolitycznych mediów są „istotne dla dynamicznie rozwijających się demokracji”, łącząc plany ich podwyżki z (brutalnym) postawieniem zarzutów Marcie Lempart i obroną wolnych sądów. Nie dziwię się: przecież ekipa rządząca dziś w Waszyngtonie dobrze wie, że bez cenzury w „wolnych mediach” Joe Biden nigdy nie zostałby prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 25 Average: 4.2]
Facebook

10 thoughts on “Wielomski: Podatkiem w kosmopolityczne media”

  1. A ja jestem przeciwko podatkom dowaleniowym… od domiarów są służby skarbowe i prokuratura, a je prawodawstwo.

  2. > Zamiast odciąć swobodny kontakt ze światem grup szczególnie podatnych na Covid, odcięto kontakty wszystkim, aby nie zaraziły się osoby podatne.

    Tak się nie da. Nie izoluje się zdrowych od chorych z kilku powodów. Po pierwsze, trudno jest dokładnie określić kto miałby być „szczególnie podatny”, bo przekrój tych osób obejmuje w zasadzie całe społeczeństwo. Do rzadkości nie należą też zmarłe na CoViD osoby w pełni sprawne i młode, a jeśli udało im się przeżyć, to ogromna liczba tych osób ma powikłania. Po drugie, to jest niewykonalne. Zawsze musi być jakaś styczność z osobami z zewnątrz, szczególnie osób starszych i schorowanych, których ktoś musi leczyć i się nimi opiekować.
    Z tych powodów istotnie należy ograniczyć kontakty wszystkim, acz zgodzę się co do ogólnej nieskuteczności działań rządu.

    1. Grypa też potrafi zabić młodego i zdrowego, a jakoś nikt nie ogłasza co roku lockdownu, gdy zaczyna się sezon.

        1. COVID nie ma takiego przebicia nad grypą, żeby z wprowadzać w tryb stanu wyjątkowego… O ile nie było formalnego wprowadzanie to narobili takiego bajzlu, że z powodów nie COVID’owych jest więcej ofiar śmiertelnych niż wszystkich (tych pośrednich, bo np. nie mogli się dodzwonić na pogotowie) ofiar śmiertelnych stanu wojennego.

          1. Oczywiście, że ma. Choroba groźna w zasadzie dla każdego, z łatwością przenoszona drogą kropelkową. Ofiary „nie-CoViD-owe” jeszcze bardziej to uzasadniają, bo to oznacza że CoViD łatwo paraliżuje służbę zdrowia.
            Fatalne przygotowanie służby zdrowia to swoją drogą.

        2. Ale w ogólnym rozrachunku i tak dla znakomitej większości populacji COVID-19 nie jest poważniejszym zagrożeniem od grypy. Większość zmarłych nominowanych na pozytywny test to tzw. choroby współistniejące, czyli byli to ludzie którzy chorowali i zmarli na inne choroby, z COVID niezwiązane(a nawet w wyniku wypadków itd.), ale zrobiono im test PCR który wyszedł pozytywnie. Ludzi zmarłych jedynie w wyniku chorób wywołanych przez SARS-COV-2(bez tych „współistniejących”) wśród ogólnej liczby wykrytych przypadków nie wiem czy będzie nawet 1%, a pasuje sobie uświadomić że te całe testy znaczą tyle co nic: z jednej strony wielu nominowanych na pozytywny nie odczuwa jakichkolwiek dolegliwości, z drugiej strony wielu ludzi odczuwajacych dolegliwości typowe dla COVIDa(brak węchu itd.) nikomu się do tego nie przyznaje, żeby nie zostać uziemionym przez Sanepid. Dlatego całą tą statystykę można rozbić o przysłowiowy kant pewnej części ciała, a wywołany przez medialną chorobę cyrk zabił więcej ludzi, niż zabiłby sam wirus gdyby nikt się nim specjalnie nie przejmował.

          1. Jest znacznie bardziej poważnym. Dziwię się, że ktoś jeszcze ma czelność to negować i porównywać do grypy.
            Choroby współistniejące same w sobie nie oznaczały śmierci dla zdecydowanej większości umarłych. Jeśli przyczyną zgonu była inna choroba, to te zgony nie idą na poczet koronawirusa. W 2020 roku zmarło najwięcej osób od 1945 roku i w tej liczbie ta statystyka jest jednoznaczna. Nie wiem jak po czymś takim można jeszcze zwalać na choroby współistniejące. A ci co przeżyli mają mniejsze lub większe powikłania, mogące się ciągnąć bardzo długo, cześć już na całe życie.
            Polecam się douczyć i doczytać, bo porównywanie do grypy nie świadczy dobrze o posiadanej wiedzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *