Usłyszawszy o najnowszym pomyśle ministra Antoniego Macierewicza, aby pozbawić stopni nieżyjących generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka umieściłem na facebooku żartobliwy wpis następującej treści: „Jeśli PiS porządzi jeszcze parę lat, to w podręcznikach do historii dla dzieci przeczytamy: 'Na czele WRON stanęli dwaj szeregowcy: Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak, którzy wydali generałom rozkaz wprowadzenia stanu wojennego w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku’„. Pośmialiśmy się i pożartowaliśmy, ale sprawie trzeba przyjrzeć się poważnie. Chciałbym się podzielić w interesującej nas kwestii kilkoma spostrzeżeniami:
1/ Rewolucja, którą od roku serwuje nam PiS ma charakter wirtualny. W sposób typowy dla Jarosława Kaczyńskiego – wypróbowany przy pierwszych rządach PiS w latach 2005-2007 – partia ta nie przeprowadza żadnych koniecznych państwu i gospodarce reform natury strukturalnej, preferując działania demagogiczne. Poza rozdawnictwem pieniędzy, ostatnio pożyczanych w bankach komercyjnych, partia uzyskuje poparcie społeczne poprzez prowokowanie bardzo ostrych konfliktów z mniejszościowymi grupami społecznymi (prawnicy, dziennikarze, byli esbecy), przedstawianymi jako „elity”, którym – jako „uprzywilejowanym” – przeciwstawiany jest Polak „statystyczny”, czyli przeważający przy głosowaniach w demokratycznych wyborach i praktykowaniu zasady tzw. suwerenności ludu. Póki co, to jedynymi praktycznie poszkodowanymi członkami „elit” („układ”) jest kilku sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy nie zostali zaprzysiężeni oraz grupka staruszków z byłej Służby Bezpieczeństwa, którym mają zostać zmniejszone emerytury. Te ostatnie zapewne zostaną im one oddane (i to z nawiązką) w wyniku decyzji Trybunału w Strasbourgu, z tej racji, że stanowiłoby to naruszenie tzw. praw nabytych. Politycy PiS bardzo chętnie wszczynają konflikty wirtualne, kończące się połajankami, z których absolutnie nie wynika nic w praktyce. Pozbawienie stopni obydwu nieżyjących generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka jest klasyczną zagrywką pijarowską w tym gatunku. Można w nich uderzyć, gdyż nie żyją, a będzie można w tej kwestii polaryzować opinię publiczną przez pół roku.
2/ Pomijając osoby obydwu generałów, których spór dotyczy, sam pomysł ocenić należy jako niezwykle niebezpieczny z tej racji, że stanowi niebezpieczny precedens prawny. Powiem szczerze, że o ile generała Jaruzelskiego szanowałem, a samo wprowadzenie Stanu Wojennego zawsze uważałem za mniejsze zło, to do generała Kiszczaka stosunek miałem odmienny i tak zupełnie prywatnie nie podobał mi się zawsze fakt, że ktoś, kto koordynuje pracę donosicieli nosi stopień generalski. Ale nosił takowy i jest to fakt obiektywny. Stopnie generalskie obydwu nieżyjącym nadała Polska Rzeczpospolita Ludowa – państwo, którego ideologia jest mi, jako konserwatyście, skrajnie niesympatyczna – będąca jednak przez kilkadziesiąt lat jedyną obiektywnie i empirycznie istniejącą formą polskiej państwowości. W latach 1944-1989 Państwo Polskie znajdowało się nad Wisłą, a nie na emigracji w Londynie lub w Nowym Yorku. Podważenie stopni wojskowych nadanych przez PRL logicznie może prowadzić do podważania także innych dokumentów wydawanych przez tenże PRL: zaczynając od stopni naukowych, a kończąc na świadectwach maturalnych. Jest to niebezpieczny precedens relatywizowania praw nabytych i apodyktycznego uznawania niektórych z nich za legalne, a innych za nielegalne. Co gorsze, o tej legalności i nielegalności mieliby decydować politycy, na wszystko patrzący z perspektywy „ideologicznej” lub „partyjnej”.
3/ Najbardziej obawiam się, że owa relatywizacja legalności praw nabytych może nie skończyć się na stopniach, tytułach i dokumentach wydanych przez PRL. Wszak partia rządząca od dawna głosi, że po 1989 roku – aż do jej wygranej przed rokiem – żyliśmy w „PRL-bis”, gdzie rządzili nami „agenci”, „esbecy” i różne pachołki wschodniego mocarstwa (jak wiadomo macki Putina są wyjątkowo długie). Odebranie stopni generałom Jaruzelskiemu i Kiszczakowi może stanowić niebezpieczny precedens, po którym odbierane będą stopnie wojskowe, stopnie i tytuł naukowy, emerytury także wszystkim, którzy zostaną uznani za powiązanych z rządzącym po 1989 roku establishmentem. Prawa nabyte raz zanegowane stają się relatywne, a rządzący w naturalny sposób mają ciągoty w tym kierunku. Dość przypomnieć – na szczęście nieudaną – inicjatywę odebrania stopnia doktorskiego Maciejowi Laskowi, czyli przewodniczącemu komisji wyjaśniającej katastrofę smoleńską.
4/ Politycy nawołujący do takiej relatywizacji praw nabytych wydają się zapominać, że w demokracji nikt nie rządzi wiecznie. Ci, którzy dziś rządzą, jutro będą w opozycji. Dziś odbierają, a jutro będą im odbierać. Gdzieś już w internecie spotkałem się z opiniami, że z powodu rzekomego łamania konstytucji (piszę „rzekomego”, gdyż opinii tej nie potwierdza żaden wyrok Trybunału Konstytucyjnego) powinno się pozbawić stopnia doktora prawa urzędującego Prezydenta RP Andrzeja Dudę. Jak na razie jest to pomysł kuriozalny, ale jeśli powstanie precedens odbierania stopni generalskich, to precedens ten może zostać wykorzystany przeciwko obecnie rządzącym. Środowisko prawnicze nie lubi przecież obecnie panującej partii i gdy straci ona władzę (co kiedyś stać się musi), to nie wykluczam, że na precedens ten powoływać się będą radykałowie, domagając się odebrania doktoratu z prawa nie tylko obecnemu Prezydentowi RP, ale także i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Miecz polityki, wprowadzony raz w teren dlań obcy, może stać się obosieczny.
Wziąwszy pod uwagę niebezpieczeństwo precedensu, mam nadzieję, że z inicjatywą pozbawienia obydwu generałów będzie tak, jak z większością inicjatyw PiS: pogadamy, pokłócimy się, rozhuśtamy polityczną łódkę, a w końcu nic nie zrobimy. Jak opinii publicznej znudzi się sprawa pozbawiania generałów ich stopni, to znajdzie się nowa kwestią, dzięki której będzie można spolaryzować opinię publiczną.
Adam Wielomski
Za: tygodnik „Najwyższy Czas!”