Mocno starłem się ostatnio z moim kolegą, i to publicznie. Starliśmy się o ocenę Dywizji Waffen SS Charlemagne, a szerzej, o ocenę wszystkich tych ochotników z krajów zachodnich, zwykle okupowanych przez III Rzeszę, którzy na ochotnika zgłosili się do Waffen SS, przywdzieli niemiecki mundur z jakimiś narodowymi naszywkami, i pojechali na front wschodni. Mój kolega dostrzegł w nich szlachetny rys antykomunizmu, niezmierzonej i wzniosłej ideowości. Niestety, ja widzę w nich wyłącznie kolaborantów zafascynowanych narodowym socjalizmem, a często samą postacią Adolfa Hitlera.
Skąd moja krytyczna ocena? Po pierwsze, sporo w swoim życiu czytałem pism i książek drukowanych w kręgach neonazistowskich, przez neo-nazistów, nazistów i post-nazistów. W literaturze tej znaleźć możemy wiele wspomnień ex-żołnierzy z Waffen SS. Bez wahania powiem, że w wojennej literaturze pamiętnikarskiej ex-żołnierze Waffen SS są stanowczo nadreprezentowani w stosunku do liczby ex-żołnierzy Wehrmachtu. Wynika to ze specyficznego sposobu ich rekrutacji. Do Wehrmachtu brano z poboru, jak leci i kogo się dało. Do zagranicznych oddziałów Waffen SS rekrutowano wyłącznie ochotników, gdyż zgodnie z konwencjami wojennymi w krajach okupowanych można rekrutować wyłącznie ochotników. Zasady tej przestrzegali nawet Niemcy, zresztą nie mieli innego wyjścia, gdyż uzbrojenie milionów autochtonów z okupowanych terenów stanowiłoby raczej problem niż wzmocnienie. Zgłaszali się do Waffen SS sami ludzie ideowi, zwykle młodzi, dobrze wykształceni, pełni romantycznego zapału: słowem kwiat europejskiej młodzieży, która została przekabacona przez Hitlera i hitleryzm. Nie zgłaszali się rolnicy i robotnicy, lecz studenci, intelektualiści, pisarze, poeci, etc. Ci z nich, którzy przeżyli wojnę byli u siebie „na cenzurowanym”, więc uciekli w pisanie wspomnień i dzieł ideowych, tworząc ideowe podstawy tzw. eurofaszyzmu. Wielu, jak Leon Degrelle, miało autentyczne talenty literackie. W swoich wspomnieniach stworzyli zręcznie mit Waffen SS jako „krzyżowców dwudziestego wieku”, przekonując swoich czytelników, że kierował nimi czysty idealizm. Ponieważ zaś Hitler przegrał wojnę, a jego ideologia okazała się zbrodniczą, to stworzyli wizję, że walczyli nie o niemiecką Europę, nie o panowanie Hitlera nad naszym kontynentem, lecz walczyli z komunizmem, iż chodziło im tylko o zatrzymanie Stalina i stalinizmu. W ten sposób ich rzeczywista plugawa kolaboracja z okupującą ich kraje III Rzeszą przeistaczała się w „eposy rycerskie” o walce za ideały, za antykomunizm, za Europę, za wolność narodów, etc. Z opisów znikły widoki spalonych wsi i ich wymordowanych mieszkańców, znikła krwawa łaźnia jaką ich niemieccy sojusznicy zrobili we wschodniej Europie. W to miejsce mamy eposy o bohaterstwie, rycerstwie i ideałach. Hitlerowcy z bandytów przemienili się w rycerzy poszukujących świętego Graala na dalekim wschodzie Europy. Czy i jakie popełnili zbrodnie wojenne? Nie dowiemy się z ich pism. Nikt jednak nie uwierzy, że nic nie widzieli i nic nie słyszeli.
Po drugie, oceniając ludzi i ruchy w okresie II Wojny Światowej zawsze trzeba pamiętać, że nie należy ich ewaluować z perspektywy abstrakcyjnych idei, lecz z perspektywy polskiej. Wszak jesteśmy Polakami. A w wojnie tej od 1 września 1939 roku, aż po 9 maja 1945 roku byliśmy przeciwko Niemcom. Adolf Hitler nie chciał nas tylko pokonać, lecz dokonać całkowitej eksterminacji Narodu Polskiego. Miało nas zostać z 10-15 milionów, abyśmy pasali kozy i krowy w zagrodach naszych niemieckojęzycznych Herrenvolków. Nie twierdzę, że ochotnikom cudzoziemskim z Waffen SS Charlemagne przyświecał ten cel. Zapewne sprawa polska kompletnie ich nie interesowała. Jednak obiektywnie rzecz biorąc byli zajadłymi wrogami Państwa Polskiego, Polaków i polskości. Zapewne na froncie wschodnim oddziały Waffen SS nie raz starły się z oddziałami Wojska Polskiego. Możemy je oceniać jako komunistyczne, ale było to wojsko polskie, złożone z tych Polaków, którzy nie zdążyli dotrzeć do armii Andersa na czas i wraz z nią ewakuować się ze Związku Radzieckiego. I ci rzekomi szlachetni rycerze strzelali do polskich żołnierzy. Zresztą obiektywnie chodziło im o „uratowanie Europy przez komunizmem”, czyli o pokonanie Rosjan, a przynajmniej zatrzymanie ich na przedpolach Niemiec. Innymi słowy, chodziło im o zatrzymanie Armii Czerwonej na stepach Ukrainy i w lasach Białorusi, tak aby ziemie polskie pozostały pod niemiecką okupacją. Obiektywnie więc, z naszej perspektywy, walczyli nie z żadnym komunizmem, lecz o utrwalenie niemieckiej okupacji. Każdy jej miesiąc znaczony był tysiącami Polaków zamordowanymi w egzekucjach, zmarłymi z głodu, zamęczonymi w katowaniach Gestapo. Każdy transport ochotników Waffen SS, który przyjeżdżał z Francji, Holandii, Belgii, Norwegii oznaczał przedłużenie eksterminacji Polaków. Z punktu widzenia Polski żołnierze Waffen SS byli naszymi śmiertelnymi wrogami. Nawet jeśli nie mordowali nas własnoręcznie, to umożliwiali mordowanie nas Niemcom.
Wreszcie mamy element propagandowy. Trwają widoczne próby przerzucenia na Polskę i Polaków współodpowiedzialności za wojnę i za Holocaust. Wszyscy wiemy kto te próby podejmuje i dlaczego. Tymczasem w Polsce napędzana jest nostalgia za „rycerzami” z Waffen SS, trwają poszukiwania jakichś zastępczych polskich oddziałów mogących stanowić namiastkę takiej kolaboranckiej siły zbrojnej, czego wyrazem jest odgrzewanie niechlubnych wspomnień po Brygadzie Świętokrzyskiej. To nie są tylko romantyczne uniesienia poszukiwaczy żołnierskiego ideału. Przeciwnie, to jest zaplanowana akcja, abyśmy my sami poczuli się choć trochę kolaborantami Niemiec i aby nas przedstawić światu w tym świetle. Każdy, kto propaguje w Polsce ciepłe wspomnienia po tych kolaborantach, tym samym współodpowiada za wrabianie nas we współodpowiedzialność za Holocaust, a są tacy, którzy z tej współodpowiedzialności będą nas chcieli niedługo rozliczyć. I to w dużych pieniądzach.
Adam Wielomski
Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas!
Racja z tym prezentowaniem Polski jako kolaboranta Hitlera. Jak ludzie z Zachodu zobaczą, że debile czczą Waffen SS, to dojdą do wniosku, że to potwierdza ich wcześniejsze podejrzenia, że Polska kolaborowała, albo że kolaborowałaby, gdyby były inne okoliczności
Kolejny plugawy artykuł Wielomskiego opluwający najlepszych synów Europy. A ja wołam do autora tego durnego artykułu i wszystkich, którzy którzy tak jak on plują na Hitlera, narodowy socjalizm, Trzecią Rzeszę, Wehrmacht, Waffen SS itd.: Wara wam od naszych bohaterów! Wara wam od moich śląskich pradziadków, którzy w mundurach Wehrmachtu walczyli przeciw czerwonej zarazie!
Chłopie, zamiast mózgu masz chyba pył węglowy.
Co za parszywe Żydy usunęły moje komentarze? Wielomski i jego przydupasy z CUCKserwatyzm.prl to Żydzi albo zdrajcy aryjskiej rasy czyli szabesgoje, którym Żydzi płacą, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Gdyby było inaczej, nie usuwaliby komentarzy ludzi, którzy piszą prawdę.
W sumie to jest i trzecia możliwość: Wielomski i jego przydupasy to szabesgoje i zdrajcy rasy aryjskiej, którzy nie są na żydowskim żołdzie, ale są tak głupi, że wierzą w żydowską propagandę, tzn. są pożytecznymi idiotami Żydów.