To zbrodniarz D. Tusk zamordował polską elitę pod Smoleńskiem. Tak brzmi przekaz generowany przez PiS. Ostatnio tak mniej więcej ujął sprawę J. Kaczyński w krótkim oświadczeniu po opublikowaniu raportu J. Millera. Od dłuższego czasu zapowiadano Trybunał Stanu dla obecnego premiera. Osobiście nie byłem nadmiernie przekonany do tej wersji. Co będzie jednak z tą narracją po tym, co obecnie zrobił A. Czuma, który ogłosił, że w czasach rządów PiS nie było nacisków? Czy faktycznie naciski były, nie ma znaczenia. PO i PiS gotowe są użyć wzajem wszelkich metod w tym oskarżać o najgorsze.
No właśnie. Czy na pewno? Gdybym był zwolennikiem teorii o smoleńskiej odpowiedzialności D. Tuska, to po decyzji komisji A. Czumy nabyłbym chyba wątpliwości. Czy nie polega to na tym, że obie strony zapowiadają wzajemne stawianie się przed Trybunałem Staniu a najlepiej zamykanie w więzieniu, ale realnie nic takiego nie ma następować? Stąd już tylko krok do wniosku, iż wzajemne istnienie i szczekanie na siebie PiS i PO są tym, co w biologii określa się symbiozą, czyli współżyciem organizmów dla wzajemnych korzyści. Gdyby nie ten proceder pozornych ataków, to ktoś mógłby przecież zepsuć eldorado spokojnego życia z dotacji partyjnych i zapytać o realne problemy kraju.
Czy A. Czuma mógł działać wbrew interesom partyjnym? Wątpliwe, a już na pewno nie uwierzą w to wszyscy zwolennicy demonicznej koncepcji tłumaczenia istnienia PO. A. Czuma to przecież sługus D. Tuska, który wyłącznie wypełnia jego rozkazy. Czy jednak właśnie najbardziej zagorzali smoleńczycy po wiście A. Czumy nie powinni zacząć podejrzewać, że ktoś ich tu robi w konia? Czy nie zawarto tu układu na miarę tego przy okrągłym stole – my nie stawiamy przed Trybunał D. Tuska, wy J. Kaczyńskiego i Z. Ziobro? Jak inaczej wytłumaczyć z tych pozycji działanie A. Czumy?
Nie ma jednak złudzeń. Stosunek wyznawców do PiS nie jest racjonalny, ani nawet polityczny, ale quasireligijny. Jak to powiedział J. M. Rymkiewicz, gdyby nawet J. Kaczyński się myli, to jest to dobre dla Polski.
Ludwik Skurzak
[aw]
(..)” Stąd już tylko krok do wniosku, iż wzajemne istnienie i szczekanie na siebie PiS i PO są tym, co w biologii określa się symbiozą, czyli współżyciem organizmów dla wzajemnych korzyści. Gdyby nie ten proceder pozornych ataków, to ktoś mógłby przecież zepsuć eldorado spokojnego życia z dotacji partyjnych i zapytać o realne problemy kraju.(.. )- Dokladnie tak jest.Byli dysydenci sie poklocili ale nie moga bez siebie egzystowac. + Co by sie stalo z „GW” gdyby nie bylo PIS-u? Nie mogliby przeciez codzien aresztowac kolejnego Starucha… Tylko, ze to owocuje atmosfera wojny domowej w Polsce, i to jest zle.