Tym razem zwolennikami współpracy z wielbicielami ludobójstwa okazali się „niezależni nacjonaliści” związani z portalem Autonom.pl, którzy wybrali się do Lwowa na kongres Autonomicznego Oporu, czyli ukraińskiej odnogi ruchu. AO w swych działaniach odwołuje się do tradycji Bandery, nazywanego w tekstach na stronie http://opir.info „największym bohaterem Ukrainy”, współpracuje także i uczestniczy w akcjach neo-banderowskiej SWOBODY (znanej już z zaprzyjaźniania się z Narodowym Odrodzeniem Polski). Członkowie AO wprost piszą o sobie w materiałach propagandowych „My banderowcy!”. Co ciekawe, „oporowcy” mają nader szeroki krąg ideowych patronów i antenatów, na tej samej stronie można bowiem znaleźć zachwyty dla działań terrorystów z „Narodnej Woli” i wspomnienie dla nihilistycznych zabójców cara Aleksandra II. Okazuje się jednak, że sam dobór kontrowersyjnych przyjaciół polskim autonomistom nie wystarczył.
Kluczowym momentem wizyty (sądząc z relacji zamieszczonej na autonom.pl było wspólne złożenie kwiatów na Cmentarzu Orląt, a następnie w sąsiednim Memoriale Ukraińskiej Halickiej Armii, UPA i SS Hałyczyna. „Ukraińscy AN przygotowali na nasz przyjazd dwa okazjonalne wieńce, przepasane szarfami w polskich i ukraińskich barwach z adresami stron Autonom.pl/Opir.info oraz wyeksponowanym hasłem „Za Europę Wolnych Narodów! Przeciw szowinizmowi i imperializmowi!” w obydwu językach. Wyposażeni w narodowe i nacjonalistyczne proporce, a także okazjonalne wieńce, wspólnie udaliśmy się na lwowski cmentarz, z którego w zwartej kolumnie przeszliśmy na część wojskową, gdzie spoczywają obecnie ukraińscy i polscy żołnierze – wczoraj walczący ze sobą, dzisiaj pochowani zaledwie kilka metrów od siebie… Zarówno na części ukraińskiej, jak i polskiej (cmentarz Orląt Lwowskich) złożono wieńce, wygłoszono krótkie przemówienia i uczczono wszystkich poległych minutą ciszy. Był to symboliczny, lecz jakże wzruszający i ważny gest w naszych polsko-ukraińskich kontaktach, które z pewnością będą się cały czas rozwijać. Nigdy więcej bratnich wojen!” – napisali entuzjastycznie uczestnicy wyjazdu, taktownie nie wspominając o jakich „ukraińskich żołnierzy” chodzi.
Tymczasem każdy, kto był we Lwowie na Łyczakowie wie, że monumentalny „Memoriał” powstał jako odpowiedź na Cmentarz Orląt, w celu przytłoczenia polskiej nekropolii i nadania całemu otoczeniu jednoznacznie szowinistycznego, wieloukraińskiego charakteru. Chociaż historycznym miejscem pochówku „Haliczan” jest we Lwowie cmentarz janowski – w 1998r. Zdominowana przez szowinistów rada miejska Lwowa podjęła decyzję o przeniesieniu części kwater na teren bezpośrednio sąsiadujący z mogiłami „Orląt”. Przy okazji zresztą zniszczono historyczne, głównie polskie nagrobki z położonej w tym miejscu kwatery 49. Od tamtej pory „Memoriał” stale się rozrasta, a obok grobów poległych w walce z Polakami w 1918-19 roku znajdują się tam pomniki ku czci UPA i „Hałyczyny”, groby upowców i symboliczne mogiły przywódców ruchu banderowskiego. W „Memoriale” odbywają się uroczystości ku czci UPA i innych zbrodniczych organizacji ukraińskich, a ich symboli po prostu nie sposób w tym miejscu nie zauważyć.
Nasuwa się więc pytanie: jak mocno musieli zamykać oczy polscy autonomiczni nacjonaliści żeby nie zauważyć, że swą nową przyjaźń świętują w miejscu poświęconym kultowi antypolskich zbrodniarzy? Bez końca też chyba trzeba przypominać, że wszelkie gesty w stronę banderowców porażają swoją jednostronnością. Sprowadzają się bowiem najczęściej do tego, że strona polska wykazuje się wyrozumiałością, zapomnieniem historycznym, tolerancją i szczególną wrażliwością wobec partnerów – ci zaś przyjmując te objawy zbiorowego „syndromu helsińskiego” nadal uważają, że mordowanie Lachów siekierami było szczytem patriotycznego wyrobienia politycznego. Również myślenie „co byśmy zrobili będąc Ukraińcami” nie ma większego sensu – bo raz, że po pierwsze nimi nie jesteśmy, a po drugie nawet gdybyśmy byli, to przecież chyba nadal nie mielibyśmy skłonności do przepiłowywania dzieci na pół! Po trzecie zaś nawet z punktu widzenia ukraińskiej historii Bandera nie jest dobrym wzorcem nie tylko ze względu na ludobójczy i zbrodniczy charakter swego ruchu (także wobec własnej nacji), ale również w związku z szaleńczymi teoriami geopolitycznymi, zgodnie z którymi Ukraina powinna znajdować się w stanie permanentnej wojny ze wszystkimi swymi sąsiadami.
Tercystyczne ruchy nacjonalistyczne ze względu na swój doktrynalizm i fakt, że w większości opierają się na stworzonych na Zachodzie i zbliżonych do faszyzmu teoriach „unitarnej Europy” mają tendencją do budowania szerokich platform współpracy międzynarodowej. Podstawą do ich tworzenia jest pogląd o wspólnych zagrożeniach, a także (przeważnie) antyliberalizm i antykomunizm. Otóż o ile można zrozumieć ciekawość i chęć wymiany doświadczeń, a nawet tendencję do koordynowania działań wymierzonych w globalne zagrożenia, o tyle szukanie na siłę elementów wspólnych kosztem poświęcania realnych wartości narodowych – jest z całą pewnością drogą donikąd. I szkoda, że kolejne już polskie, wartościowe środowisko – wydaje się o tym zapominać.
Konrad Rękas
Uznaję prawo narodów to własnej tożsamości, budowy państw narodowych i polityki historycznej, która może być sprzeczna z naszym rozumieniem przeszłości. Zawsze więcej będę miał sympatii i zrozumienia dla niemieckiego czy ukraińskiego nacjonalisty niż kosmopolity. Co w tym wewnętrznie sprzecznego? Oczywiście jest kres tego zrozumienia – dobro mojego kraju, ale rozumiane rozsądnie. Bo przecież nie jest rozsądne padające tu i ówdzie polskie hasło – „Odzyskać Kresy!”. Jeśli np. ukraińscy nacjonaliści uznają obecne granice i deklarują traktowanie mniejszości na zasadach wzajemności, to dlaczego ciągle żyć przeszłością? Przypomnę, że jak na razie „umiarkowani” Polacy załatwili u „umiarkowanych” Ukraińców niewiele, więc może pora, żeby to nacjonaliści się dogadywali. I na koniec – może wreszcie czas uwolnić się od anachronicznego myślenia, że nacjonalizm musi być szowinizmem, a im gorzej w Berlinie, Wilnie czy Kijowie, tym lepiej dla nas. Większość zagrożeń, przed którymi stoi obecnie Europa, to takie, które jeśli pozwolimy aby zjadły naszych sąsiadów, dopadną w końcu i nas.
@KR Oczywiscie, ze ma Pan racje w swej krytyce, ale taka jest tendencja wsrod europejskich ruchow tozsamosciowych juz od lat.Jeszcze Vladimir Volkoff jakies 5 lat przed smiercia rzucli haslo” Nacjonalisci wszystkich krajow, laczcie sie!”.Ta tendencja wynika z logiki ruchow tozsamosciowych i z czesciowego przyjecia jezyka wroga, tzn. z faktu, ze sa zauroczeni jakby siatka pojec demoliberalizmu, ktory zwalczaja jednoczesnie. Vide: np.biuletyn reinformacyjny RC z dzis rana,przygotowany przez bardzo mlodych ludzi,wykorzenionych z kultury grecko-lacinskiej, nastawionych „tozsamosciowo”, gdzie latwo bylo zauwazyc „patriotyzm UE” i calkowita zaleznosc od demoliberalnych pojec przy jednoczesnej niecheci do systemu.
„Tercystyczne ruchy nacjonalistyczne ze względu na swój doktrynalizm i fakt, że w większości opierają się na stworzonych na Zachodzie i zbliżonych do faszyzmu teoriach „unitarnej Europy” mają tendencją do budowania szerokich platform współpracy międzynarodowej.” – Tak, slusznie, ale chyba nie ze wzgledu na doktrynalizm, tylko na brak doktryny wlasnie i na brak zakorzenienia.
Spór z banderyzmem jest sporem aktualnym, a nie tylko historycznym. Neo-banderowcy wysuwają roszczenia do terytorium RP (zwłaszcza Chełmszczyzny) i głoszą hasła przeciwne mniejszości polskiej na Ukrainie. Jednocześnie współpraca z nimi jest pozbawiona sensu, nic bowiem nie wnosi choćby do pomysłów na organizację polityczną Europy Wschodniej – banderowcy bowiem nie chcą Ukrainy współpracującej z kimkolwiek, tylko „Wielkiej” (czyli najchętniej niegraniczącej z nikim). Ponadto – jak już pisałem na FB – są narodowe formacje ukraińskie nie odwołujące się do banderyzmu (tylko np. do Hetmanatu z jego ciekawą koncepcją ideową, jaką była Українська Трудова Дідична Монархія) nie ma więc przymusu współpracy akurat z post-OUN-owcami. Ponadto przekonanie o potrzebie budowy wspólnego frontu nie może zwalniać (zwłaszcza narodowców) od myślenia w kategoriach interesów narodowych, czy narodowego egoizmu, które bynajmniej nie są anachronizmem. Poza sporem z dyktatem Waszyngtonu czy Tel Awiwu mamy też spory z nacjonalizmami u naszych sąsiadów – i jest to fakt. Zadaniem narodowców powinno być więc raczej budowanie i umacnianie kontaktów z Polakami na Ukrainie. Zdecydowanie wolałbym, aby takie relacji dotyczyły udziału naszych narodowców w spotkaniach polskiej narodowej partii na Ukrainie, które już dawno powinna tam powstać.
@KR Czy gdzieś jasno jest to stwierdzone, że Svoboda zgłasza roszczenia terytorialne względem Polski?
@Jason – a co to ma do rzeczy?
@KR Napisał Pan w poście: „Neo-banderowcy wysuwają roszczenia do terytorium RP (zwłaszcza Chełmszczyzny) i głoszą hasła przeciwne mniejszości polskiej na Ukrainie.” Będę bardziej szczegółowy. Ci Neo-Banderowcy to kto? Svoboda czy sympatycy Svobody? A może ktoś inny? Powiem szczerze nie słyszałem aby przewodniczący Svobody O. Tiahnybok takie coś mówił.
A, teraz załapałem – w programie Swobody tego nie ma (choć jest w jej praktyce – Towarzystwo Chełmszczyna mocno związało się z tą formacją, a jest to ruch ziomkowski wprost nawołujący się do rewizji granic). Swobodowcy forsują także uznanie przesiedlonych „sprzed Buga” za ofiary czystek etnicznych i nową transzę odszkodowań dla nich (wysuwane są też postulaty wywalczenia odszkodowań do strony polskiej, choć kwestie te regulowała jeszcze umowa zawarta z Ukrainą Sowiecką). Otwarcie rewizjonistyczne są natomiast mniejsze ugrupowania neo-banderowskie, w tym np. KUN czy szkilowska frakcja UNA-UNSO (obecnie w BJuT).
Przede wszystkim jednak nie rozumiem: jaki byłby cel i sens sojuszu zawieranego z ukraińskimi szowinistami? Zwłaszcza, że musiałby on być antyrosyjski – co Polsce nic nie daje, a wydaje się istotą istnienia tych kręgów na Ukrainie.
Odszkodowania z przesiedlenia a rewizjonizm to trochę inne sprawy. Skoro ofiary akcji „Wisła” tego żądają, to niech się nie dziwią że ze strony Polski ktoś wyjdzie z podobnymi roszczeniami, będzie to swoista wymiana ciosów, co może być gorsze dla strony ukraińskiej jednak. Co do tych małych ugrupowań ukraińskich to słyszałem też o ich rewizjonizmie, jednak uważam że Svoboda chcąca większego zbliżenia ze zachodem Europy (w tym także z Polską) będzie musiała podziękować szowinistycznemu planktonowi. Panie Konradzie ja do sojuszy z ukraińskimi nacjonalistami podchodzę z dystansem i to sporym, mimo że mam kolegę który jest współpracownikiem Svobody, ale koleżeństwo to inna rzecz. NOP takie dialog podjął, ale co to jest NOP? To niestety plankton polityczny, nic nie znaczący, który próbuje min. przez akcje typu „robocze spotkanie ze Svobodą” zaistnieć w Polskich mediach… szkoda, bo ugrupowanie które ma 30 lat powinno więcej znaczyć na scenie politycznej. Pozdrawiam Pana.
http://obozrevatel.com/politics/farion-svobodi-polscha-ne-potribna.htm Wypowiedź Iryny Farion… ale po ukraińsku.