Magdalena Ziętek-Wielomska: Internet rzeczy to ważny element inwigilacji obywateli przez korporacje.
Click to rate this post!
[Total: 5 Average: 4.4]
Facebook
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.
Od razu bez bicia przyznaję, że wysłuchałem pierwsze 25 minut, bo po prostu nie da się tego słuchać na poważnie. Jeśli później Państwo prostowaliście swoje wypowiedzi, to nie dobrnąłem, ale po troszę sami Państwo jesteście sobie winni. Sam też jestem przeciwny wielu rozwiązaniom, dlatego staram się umiejętnie korzystać z nowych technologii a jednocześnie mam świadomość, że jestem w rażącej mniejszości w tym temacie. Prowadzący program jest naprawdę trudny do słuchania. Nie potrafi klarownie przedstawić tezy i ma mocno foliarskie zapędy. P. Ziętek-Wielomska próbuje racjonalnie argumentować, ale naprawdę wyszedł z tego w warstwie IoT jako przyczyny inwigilacji materiał mocno memiczny przez kilka kwestii:
1. Naprawdę dobrze jest zapoznać się z zagadnieniem, technologią i siatką pojęciową zanim zacznie się rozważania, bo jest tutaj groch z kapustą. Internet rzeczy to tylko pewien mechanizm, który w założeniu jest jak najbardziej OK i służy np. do sterowania praniem, ogrzewaniem domu, odkurzaczem jak jesteśmy w pracy czy na wakacjach. Ot ułatwienie. Służy też np. do sterowania maszynami w zakładzie produkcyjnym albo umożliwia zdalne operowanie z drugiego końca świata przez lekarza, który nie może szybko dolecieć na nagłą operację (połączenie IoT z 5G albo dobrym światłowodem). Sama Pani zauważa, że to kwestia danych jest kluczowa, więc problemem inwigilacji nie jest IoT, tylko dane i przede wszystkim algorytmy, które je przetwarzają – prawdziwa wiedza, to wiedza o przyczynach a Pani mówi o skutkach lub narzędziach. Dla przykładu – przecież omawiana przez Panią kwestia odkurzacza, który będzie zawiadamiał jakiś urząd to temat, który pojawił się wiele lat temu chociażby w kwestii urządzeń Kinect do konsoli Xbox, które to Kinecty śledziły użytkowników i przesyłały dane (np. słowa kluczowe) do Microsoftu a nie było jeszcze konceptu IoT. Więc to nie IoT jest winny, bo możliwość sterowania lodówką przez telefon to przydatna rzecz dla wielu a problem pojawił się wcześniej. Winne są właśnie algorytmy. Nie upraszczajmy też sprawy w prymitywny sposób, bo wyjdzie zaraz na to, że komputery/smartfony są winne a przecież są to narzędzia, które odpowiednio wykorzystane, bardzo ułatwiają życie. Trochę tak, jak z młotkiem – jeden wbije nim gwóźdź a drugi wybije komuś szybę. Także to, że narzędzia nie są winne same w sobie jest oczywiste i wina nie zależy od technologii IoT, tylko implementacji odpowiedniego kodu – widać to również po profilowaniu reklam. Już nie samo wyszukiwanie w google powoduje profilowanie reklam, ale i np. rozmowa przez smartfona i łączone konta na wszystkich urządzeniach. Z drugiej strony nie róbmy sobie żartów, że algorytm wykrywa ciążę bez danych, które realnie może zebrać bo to już jest kino. Po prostu kobieta z kimś na ten temat albo rozmawiała, albo pisała, albo sama wyszukiwała rzeczy, które są w bazie danych w „koszyku” podobnych rzeczy/słów kluczowych. Algorytm na przykład zacznie wyświetlać reklamy trumien czy zakładów pogrzebowych, ale nie dlatego, że wie, że ktoś zaraz umrze, bo jest taki mądry, tylko jakaś ciocia Grażynka rozmawia z ciocią Halinką o wujku Józku, który jest umierający w szpitalu i padają słowa kluczowe (nawet nie musi to być rozmowa przez telefon – smartfony faktycznie są „na nasłuchu”). Także apeluję – na Boga nie opowiadajcie Państwo publicznie, że telefon wie o ciąży wcześniej niż sama kobieta, nie mając do tego przesłanek – zapoznajcie się jak to funkcjonuje, bo później z konserwatystów jest salwa śmiechu szufladkowanie do grona foliarzy.
2. Stwierdziła Pani, że „druga strona medalu” nie jest przedstawiana. Oczywiście, że jest. Google, facebook, Microsoft i cała reszta potentatów nie tylko jasno mówi, że zbiera dane, ale i wyświetla odpowiednie komunikaty na swoich urządzeniach, które ludzie zatwierdzają. Problem jest szeroko opisywany w mediach wszelkiego rodzaju – w styczniu albo lutym ubiegłego roku w radiowej dwójce był półgodzinny program, w którym fachowiec wyjaśniał jak wygląda profilowanie reklam przez podsłuchiwanie użytkownika za pomocą jego własnego smartfona. Tyle tylko, że ludzie po prostu ignorują to, bo dla większości nie jest problemem, że Microsoft będzie wiedział, co jedli na obiad. Przy takiej ilości tego typu danych po prostu nie ma zbyt wielkiego zagrożenia. To trochę tak jak z tym pomysłem, że w szczepionkach są chipy – z całą pewnością Billa Gatesa interesuje, że Kowalski lat 70 z Wdzydzów Kiszewskich spędza dużo czasu w swoim ogródku albo kupuje 2 kg kaszanki tygodniowo. No nie po to inwestuje się tyle w technologię, żeby tak głupio ją wykorzystywać, bo tacy ludzie w większości nie są targetem reklam profilowanych. Algorytmy są po to, aby zwiększyć konsumpcję i skuteczność reklam (sama Pani to zauważa!). Dopóki w ten sposób to działa, to mało komu będzie to przeszkadzało, bo jak ktoś jest głupi i pozwala, żeby reklama na niego oddziaływała, to już jest jego problem. Realnie kłopoty się zaczną, gdy faktycznie jakieś urzędy będą chciały wykorzystać te dane do dyktowania nam co mamy jeść, pić, jak się ubierać etc. Tyle tylko, że póki co nie ma na to zbyt dużej szansy, bo na rynku głównie aktywne jest jeszcze pokolenie, które ceni sobie prywatność (ludzie urodzeni w latach 70-tych, 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku). Problem pojawi się w kolejnych pokoleniach. I znów nie przez IoT tylko właśnie sposób wykorzystania algorytmów i przyzwolenie ludzi nań.
3. Kwestia tych „samorobiących się zakupów” to nic innego, jak zamawianie zakupów z dowozem, tylko zamiast przez telefon w rozmowie czy przez stronę sklepu, to przez aplet na urządzeniu lub AI, które sami ustawimy urządzeniu. I generalnie zabawne, że w 2021 roku ktoś podnosi kwestię obaw o podsłuchiwanie jako realnego, przyszłego zagrożenia związanego z IoT albo elektrycznymi licznikami. No przepraszam, ale XD Przecież możliwość podsłuchiwania telefonu komórkowego istnieje od początku pojawienia się tej technologii, także problem jest spóźniony o jakieś 30 lat. Tak samo kwestia śledzenia zużycia prądu dla tropienia przestępczości jest metodą wykorzystywaną nawet w Polsce od wielu lat. Podobnie jak wyrywkowe sprawdzanie przelewów powyżej pewnej kwoty. To naprawdę są rzeczy, które nie są nowe i trzeba o tym wiedzieć, poruszając ten temat nie tylko, żeby dobrze wypaść, ale też żeby konserwatyzmu nie narażać na zarzut, że żyje pod kamieniem i nie rozumie otaczającego świata, dlatego jest bezużyteczny.
Dziękuję za obszerny komentarz, z którym jednak trudno mi dyskutować, bo sam Pan przyznał, że nie oglądnął Pan go do końca. A w dalszej części wyjaśniam całe tło polityczne sprawy. I jasno pokazuję, że nie chodzi o technologię jako taką tylko przekonania ideowe globalnych elit, które mają swoje plany co do wykorzystania tego narzędzia. Różnica między nami jest taka że ja przed oczami świat za kilka dziesięcioleci.
Szanowna Pani,
tło polityczne sprawy nie zamazuje usterek, które pojawiły się w pierwszych 25 minutach wywiadu i raczej nie zmienia meritum mojego komentarza. Tym bardziej, że tło polityczne pojawiało się już i w tym obszernym fragmencie. Jeśli przez pozostałą część wywiadu, a obejrzałem jego ponad połowę, forsuje Pani coś odwrotnego niż przez pierwszą połowę, to chyba nie w taki sposób powinien ten wywiad wyglądać, ale raczej trudno mi sobie wyobrazić, żeby pokazanie tła ideowego zmieniało to, co było powiedziane o algorytmie stwierdzającym ciążę albo nieodróżnianiu przyczyny od narzędzia. Mówiąc wprost – jeśli tło polityczne zmieniło elementarne kwestie merytoryczne, które pojawiały się w połowie filmu, to coś jest ewidentnie nie tak.
Nie wiem jak z mojego komentarza udało się Pani dostrzec różnicę między nami polegającą na tym, że ja nie próbuję przewidywać jak będzie wyglądał świat za kilka dziesięcioleci – konia z rzędem za to, szczególnie że wyraźnie pisałem o pokoleniu od początku XXI wieku i zobojętnieniu na poruszany problem. Skoro jednak źle Pani zdiagnozowała różnicę między nami, to zapewniam Panią, że ja również mam przed oczami świat za kilka dziesięcioleci. Martwię się o ten świat, ze względu chociażby na własne dziecko. Tyle tylko, że staram się rozpatrywać te jego elementy, o których mam pojęcie i o nich coś mówić.
Z mojej perspektywy najważniejsze w moim komentarzu było to, co napisałem w ostatnim zdaniu – należy mieć świadomość, że foliarskie zapędy prowadzącego i błędy merytoryczne, które jest w stanie wychwycić już lekko zainteresowany nowinkami nastolatek to woda na młyn dla przeciwników konserwatyzmu.