– Fundacja w której pracuje pana żona dostała z ministerstwa kultury 50 tysięcy złotych – powiedział do ministra Glińskiego dziennikarz, który prowadził z nim głośną już rozmowę we wczorajszym programie „Gość Wiadomości”.
– Czy Pan sobie zdaje sprawę, że Pan głupstwa opowiada? – odparł na to Gliński. – Moja żona nie pracuje w tej fundacji.
– Jest w radzie fundacji.
– No właśnie, jest w radzie fundacji.
– Jest w radzie tej fundacji. Czy Pan nie widzi w tym niczego niestosownego? – pytał dalej dziennikarz.
Żona wicepremiera Glińskiego jak Sierakowski? Pracuje dla amerykańskiej fundacji, która finansuje organizacje pozarządowe
I tutaj w odpowiedzi padły dosyć szczególne słowa z ust ministra:
– Moja żona nie pracuje w tej fundacji. Jest delegowana do Rady tej fundacji i ta informacja była podana autorom pierwszej informacji, która rozpoczęła to wszystko w waszej stacji telewizyjnej, ale nie została wykorzystana. Jest delegowana do tej rady z ramienia sponsora, amerykańskiej fundacji, która sponsoruje tenże fundację. Mówienie o tym, że ona pracuje w tej fundacji jest po prostu nieprawdą.
Jak się jednak okazuje ta inna fundacja z której żona ministra została „oddelegowana” to fundacja założona z pieniędzy amerykańskich. Renata Koźlicka-Glińska została zaś oddelegowana do Rady Fundacji „Stocznia”. W fundacji „Stocznia” funkcję wiceprezesa sprawuje córka Bronisława Komorowskiego, Zofia. Na stronie „Stoczni” czytamy o niej „wiceprezeska”. Ten lewicowy żargon mówi w zasadzie już wszystko o ideowym kierunku fundacji, której działania „koncentrują się wokół czterech kluczowych zagadnień: badań i ewaluacji, innowacji społecznych, partycypacji obywatelskiej oraz zbliżania wiedzy i praktyki”.
Warto przypomnieć, że to właśnie obok Róży Rzeplińskiej, córki prezesa Trybunału Konstytucyjnego, Zofia Komorowska była przepraszana przez ministra Glińskiego za materiały jakie ukazały się na ich temat w TVP. Obie panie pracują w organizacjach pozarządowych, ale problem polega na tym, na co zwracali uwagę dziennikarze, że te organizacje otrzymują wsparcie z pieniędzy publicznych. Poszedł więc przekaz, że powiązania rodzinne, nie są tu bez znaczenia.
To właśnie nie spodobało się ministrowi Glińskiemu, który próbował wyjaśniać sprawę. Tymczasem powiedział chyba o jedno zdanie za dużo, bo tylko dolał oliwy do ognia. „Amerykańska fundacja” z której żona ministra kultury została „oddelegowana” i w której pełni funkcję jednego z dyrektorów programowych, to Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności. Jak czytamy na stronie internetowej fundacji „Powstanie Fundacji stało się możliwe dzięki wyjątkowym dokonaniom Polsko-Amerykańskiego Funduszu Przedsiębiorczości, pionierskiej inicjatywie Stanów Zjednoczonych”.
To właśnie pieniądze tego funduszu zostały przekazane na rzecz fundacji w której obecnie żona ministra kultury sprawuje dyrektorskie stanowisko. Fundusz został utworzony w 1990 roku z pieniędzy rządu Stanów Zjednoczonych. „W roku 2001 połowa pierwotnego grantu, czyli 120 mln USD, została zwrócona Rządowi USA; stało się tak po raz pierwszy w historii amerykańskiej pomocy zagranicznej. Wcześniej, za zgodą Kongresu USA i w porozumieniu z Rządem RP, rozpoczęło się stopniowe przekazywanie pozostałych środków do ustanowionej przez Fundusz Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności.”
W ostatnich dniach ze strony prawicowych mediów i publicystów spadły ostre słowa krytyki pod adresem Sławomira Sierakowskiego, szefa Krytyki Politycznej, który chwalił się tym, że jego stowarzyszenie i jego działalność nie są uzależnione od środków pozyskiwanych od państwa, ale w 90% środki te pochodzą zza granicy. Jak widać jednak to nie jedyne środowisko, które korzysta obficie ze środków zagranicznych. Jeżeli wicepremier polskiego rządu mówi, że jego żona pracuje dla amerykańskiej fundacji, która istnieje dzięki pieniądzom pochodzącym od obcego rządu i nie widzi w tym jak widać niczego niestosownego, to pokazuje tylko, że nic się w kraju nad Wisłą nie zmieniło, a „elity” III RP to nie są elity suwerennego państwa, a jedynie elity postkolonialne.
http://www.dzienniknarodowy.pl/3987/zona-wicepremiera-glinskiego-jak-sierakowski-pracu/