11 Listopada 2011 – relacja uczestnika

Przy okazji całego zgromadzenia, pojawiło się wszędzie pełno policji, która zjechała tutaj chyba ze wszystkich możliwych komisariatów; mundurowi i tajniacy, ustawieni przed każdym z autokarów, wpuszczają tylko po uprzednim spisaniu. Inaczej nie ma mowy o wejściu do autobusu.

Wreszcie jedziemy. W radiu pojawiają się już pierwsze informacje na temat Marszu i lewackich blokad; pierwsze telefony od znajomych będących na miejscu: Niemcy zaatakowali grupę rekonstrukcji historycznej, która zamierzała wziąć udział w oficjalnych obchodach Święta.

Przed samą Warszawą kolejna kontrola drogowa. Tym razem sprawdzają stan techniczny autobusu: dokumenty, tachograf, stan trzeźwości kierowcy, kontrolę prowadzi kilku mundurowych przy milczącej asyście 4-5 tajniaków.

Wreszcie po 20-30 min ruszamy. W międzyczasie odbieram telefon od znajomych. Informują, że lewacy w centrum stolicy zaatakowali butelkami i kostka brukową ludzi z Wrocławia udających się na Marsz Niepodległości. Policja, obecna podczas zajścia, przyglądała się wszystkiemu obojętnie, do chwili, gdy zaatakowani Polacy ruszyli w stronę napastników. Dochodzą również wieści, iż bandy niemieckiej „antify” i miejscowego lewactwa usiłują na drogach dojazdowych do Warszawy zapolować na mniejsze grupki Polaków zmierzających na Marsz.

Lądujemy na parkingu przy „Torwarze”, i udajemy się na Plac Konstytucji, Już na miejscu widzę kordony policji w pełnym rynsztunku. Widać wozy z armatkami wodnymi, przeróżne radiowozy. Co ciekawe, policja plecami zwrócona do rozwrzeszczanych „mowa tolerancji” lewaków, tarczami zaś do nas. Zza kordonu, raz po raz, lecą pojedyncze race, kamienie i butelki, jednak funkcjonariusze nie reagują. Niektórzy z obrzucanej przez lewaków strony odrzucają lewackie „podarunki” z powrotem. Na miejscu potwierdzają się informacje o atakach bandytów z Niemiec na narodowców. Schemat podobny: jeśli grupa narodowców jest większa, to tylko podbiegają, ciskają butelki z farba, kamienie i uciekają- pojedyńcze osoby, niosące np. biało czerwone- flagi, lub mniejsze kilkuosobowe grupki są atakowane palkami, gazem oraz kastetami. Policja reaguje głównie wtedy, kiedy narodowcy usiłują się zwyczajne bronić ( w końcu to naturalny odruch w przypadku zagrożenia życia).

W końcu około godziny 15.00 Marsz już rusza. Nagle słyszymy narastającą wrzawę- cos się dzieje przy samym policyjnym kordonie.  Idziemy zobaczyć, o co tam chodzi. Już z daleka widać lecące rożne przedmioty w obie strony (oraz przy okazji w stronę policji) przedmioty.
Policja nawołuje do rozejścia się, grozi użyciem siły i wszelkich dostępnych środków. Megafony zamieszczone na radiowozach oznajmiają donośnym głosem tylko takie komunikaty. Po chwili kordon rusza i w naszą stronę. Policja używa już armatek wodnych, gazu, pałek.  Biją nie tylko zamaskowane postacie ciskające w nich, czym popadnie, ale każdego, kto znajdzie się w zasięgu gazu/pały. Ludzie zaczynają panikować, starsze osoby duszą się od coraz bardziej gęstniejącego gazu. Tłum, a w nim dzieci, rodzice, przypadkowi tez ludzie, usiłuje się wydostać spod ciosów pałek i strumieni wody.

My natomiast udajemy się w stronę, w którą jak sadzimy, poszło czoło Marszu (ten już wyruszył z Placu zanim zaczęła się cała zadyma. Mijamy spanikowane grupki zwykłych ludzi, zaszokowanych postawą policji i wreszcie dołączamy do Marszu. Nieprzerwana rzeka ludzi, a ponad ich głowami morze biało- czerwonych flag i transparentów. Idą ludzie z różnych ugrupowań, zwykli obywatele, kombatanci, całe rodziny. Wszędzie spokój. Niesamowity kontrast z tym, co się działo jeszcze przed chwilą na Placu Konstytucji. Uczestników jest tak ogromna ilość, ze nie sposób tego ogarnąć. Naprawdę, ciężko mi określić ilu- tysiące, dziesiątki tysięcy i… żadnej policyjnej ochrony, co zdecydowanie wprawia nas w osłupienie, zwłaszcza, że grupy lewaków, w kominiarkach i ze sprzętem do bicia, latają podobno po mieście. Dookoła Marszu widzimy kibiców Legii oraz służby porządkowe Marszu, które starają się jakoś koordynować posuwanie się tej przeogromnej masy ludzkiej.

Marsz, powoli się przemieszczając, po minięciu Urzędu Rady Ministrów i Belwederu, spokojnie dociera do pomnika Dmowskiego na Placu Na Rozdrożu. Tam zaczyna się kolejna „atrakcja” w wydaniu władz. Znowu policja, kordony, radiowozy, armatki wodne i oświadczenie, że „zgromadzenie jest nielegalne”, oraz nawoływania do „rozejścia się”. Zdziwienie nasze jest tym większe, że nie ma żadnych ku temu podstaw. Uczestnicy, pośród których jest także kilku posłów, są tymi prowokacjami oburzeni. Docierają do nas informacje o jakiś spalonych samochodach, jednak jedyne, co pod pomnikiem udaje mi się dostrzec, to płonące flary.

Dopiero już po zakończeniu Marszu dowiadujemy się o rzekomym podpaleniu przez enigmatycznych „chuliganów” wozów transmisyjnych w tym stacji TVN.

Około godziny 22.00 udajemy się spod pomnika Dmowskiego w kierunku naszych autokarów. Idąc, wymieniamy informacje i spostrzeżenia na tema całej sytuacji, więc i obraz dnia staje się nieco pełniejszy. Jeszcze nie widzieliśmy filmów pokazujących wyczyny niemieckiej „antify”,czy tajniaka kopiącego po twarzy Bogu ducha winnego człowieka.

To był dzień pełen wrażeń, który niewątpliwie na długo zapadnie w pamięci. W asyście policji opuszczamy Warszawę. Po drodze jeden z naszych autokarów zostaje zatrzymany do kontroli. Nas czeka kontrola w samym Lublinie. Uroczyste „powitanie” następuje przy wjeździe do miasta; wszyscy zostają ponownie spisani, sfilmowani, i uważnie obejrzani przez tajniaków. Padają pytania o uczestnictwo w zamieszkach. Po tej demonstracji wolności obywatelskiej, usatysfakcjonowana „władza” pozwala autokarom odjechać.

Mijają dni i wciąż pojawiają się kolejne materiały z 11 Listopada. Zdjęcia, nagrania, wywiady, artykuły prasowe. W dobie kamer i aparatów w telefonach, ukrycie nieudolności, zwykłych prowokacji, czy pospolitego bandytyzmu funkcjonariuszy policji, a przy tym złej woli władz miasta Warszawy, oraz agresywnej i nastawionej na konfrontację postawy lewactwa i zaproszonych przez nich bandytów z Niemiec, inspirowanych przez „Gazetę Wyborczą”, TVN, środowisko „Krytyki Politycznej”; wchodzącej w skład „Porozumienia 11 Listopada”- wydaje się być niemożliwe. A jednak, już teraz niemiecka „antifa” domaga się przeprosin od zaatakowanych przez nią grup rekonstrukcyjnych. Winą za rażące naruszenie bezpieczeństwa stolicy państwa obarcza się środowiska patriotyczne i kibiców. Nie ma mowy o nadużywaniu przemocy wobec uczestników Marszu i brutalności policji. Pobity przez
tajniaka człowiek otrzymuje wyrok trzech miesięcy pozbawienia wolności za (sic!) pobicie policjanta (zapewne tak mocno uderzał twarzą w jego but, że bandzior- policjant nadwyrężył sobie rękę).

Mówi się, że juz Prezydent Komorowski i prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz- Waltz maja gotowe projekty ustaw o zaostrzeniu przepisów odnośnie zgromadzeń i demonstracji. Pojawiają się przy tym głosy o zmianie konstytucji.

Mimo wszystko, prowokatorom nie udało się ani Marszu zablokować, ani go rozbić, ani zamienić w uliczną bitwę. Ilość uczestników z pewnością przerosła najśmielsze oczekiwania organizatorów i wygląda na to, że następny Marsz Niepodległości, zgromadzi dwa-trzy razy tylu Polaków.

Daniel z Lublina

fot.: Tomasz J. Kostyła

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “11 Listopada 2011 – relacja uczestnika”

  1. Od Marszu Niepodległości minęły już dwa tygodnie. Darujcie już sobie kolejne relacje – eksploatacja odgrzewanego kotleta jest nudna i żałosna. Ile można ?

  2. A kto tu mowi o wyzysku odgrzewanego kotleta?Uzywanie slowa „wyzysk” przez liberalnego polityka nie licuje z jego liberalna licencja. Czy Pan zamierza zalozyc Komitet Obrony Odgrzewanego Kotleta? ( „KOT”).

  3. Oby pojawiło się na portalu jeszcze jak najwięcej relacji z Marszu Niepodległości. Miło się patrzy na Tomasza Daleckiego rzucającego w swoim stylu obelgami.

  4. @AM MN i jego rozbicie przez milicje ( + zachowanie mediow rezimowych i rzekomej opozycji) byl przelomowym wydarzeniem ostatnich lat.Jest jasne, ze trzeba o nim dyskutowac i starac sie zrozumiec znaczenie tej prowokacji i „przeslanie” jakie prawicy chcial w ten sposob przekazac rezim z Krakowskiego Przedmiescia.

  5. Co prawda minął już jakiś czas do Marszu i jak zauważył pan Dalecki może rzeczywiście nieco zalatywać od niektórych relacji. Fetor głównie dobywa się z relacji mówiących jak to półświatek artystyczny poparł Krytykę Polityczną et consortes. To moim zdaniem nie powinno pozostać bez echa ze strony środowisk narodowych, konserwatywnych i tych osób którym bliskie są pogardzane przez lewaków dobra i wartości. Lewaków i tych którym pomaga policja, której apolityczności trudno się w Państwie Polskim dopatrywać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *