Obce są jej także historiozoficzne rozważania o celu egzystencji rodzaju ludzkiego. W tym kontekście postawić można tezę o prymacie istnienia nad poznaniem.
Aksjomat, istnienie, świadomość, tożsamość
Prezentując poglądy filozoficzne Ayn Rand warto pójść za jej przykładem i zacząć od samych podstaw. Swoje prace rozpoczyna ona od omówienia podstawowych pojęć, tak aby czytelnik mógł śledzić rozważania od samego źródła. Jak pisze Leonard Peikoff: „Należy zdecydować, które pojęcia są bazą ludzkiej wiedzy, a które są rozwinięciem; które są nieredukowalną istotą poznania, a które pochodnymi tegoż procesu”[1]. W niniejszym artykule przedstawione zostaną aksjomaty, na bazie których zbudowana została filozofia obiektywizmu. Nim to jednak nastąpi postaramy się przyjrzeć nieco dokładniej samej istocie aksjomatów i ich funkcji w tworzeniu struktur filozoficznych. Następnie omówione zostaną aksjomaty przyjęte przez A. Rand.
Arystoteles jest zdecydowanie najbardziej wpływowym filozofem w kształtowaniu poglądów A. Rand. Nazywa go wręcz „filozoficznym Atlasem, który trzyma całą Zachodnią cywilizację na swoich barkach”[2]. Wprawdzie Barbara Branden, długoletnia przyjaciółka i autorka obszernej biografii, wspomina o Victorze Hugo, którego twórczość inspirowała A. Rand. Wpływ ten ograniczał się jednak do warstwy literackiej, sposobu kreacji świata i bohaterów[3]. Na płaszczyźnie filozoficznej to Stagiryta jest postacią kształtująca poglądy A. Rand. Już na etapie formowania podstaw można dostrzec bardzo silne wpływy Arystotelesa. W swoich rozważaniach nt. logiki dedukowania stwierdził on, że proces poznawania odbywa się w następujący sposób: „Z tego co więcej jest znane, poznajemy to, co mniej jest znane lub w ogóle było nieznane przed procesem. (…) Z przesłanek poznajemy konkluzje”[4]. Z obserwacji wysnuwa się logiczne wnioski, prowadzące do coraz bardziej rozbudowanej wiedzy o świecie. Proces ten Stagiryta określa mianem dedukcji, czyli „typu rozumowania wychodzącego z tez ogólnych”[5]. Metoda dedukcyjna wydaje się być na tle skuteczna, że Arystoteles, a za jego przykładem także i św. Tomasz, uznają ją za podstawową metodę naukową. Jak twierdzi Jan Salamuch „wszelkie metodologiczne badania Arystotelesa zawarte w An. Post. dotyczą tylko metody dedukcyjnej. Arystoteles zbudował solidną formalną podstawę do badań dedukcyjnych, podczas gdy z innych typów rozumowania zajmuje się tylko indukcją i traktuje ją bardzo pobieżnie”[6].
Przyglądając się bliżej samej metodzie, Stagiryta musiał zmierzyć się z pewnym zagadnieniem natury teoretycznej. Tworząc ciągi logicznie następujących po sobie wydarzeń, uczony jest w stanie wyjaśniać coraz bardziej skomplikowane procesy. Pojawia się pytanie o ograniczoność takiego ciągu. Wracając do przytoczonej definicji procesu poznania: „Z tego co więcej znane, poznajemy to, co mniej jest znane”, wyłania się pytanie o pierwotne przesłanki. Nie sposób cofać się w nieskończoność. Konieczne jest przyjęcie jakichś stałych. Są nimi elementy pierwotne, od którego cały proces dedukcji bierze swój początek. Jak tłumaczy cytowany już wcześniej autor: „Elementy pierwotne są to wszystkie pierwsze przesłanki, które stanowią początek procesu dedukcyjnego (…) wszystkie więc aksjomaty są elementami pierwotnymi ogólnymi i odwrotnie, każdy element pierwotny ogólny jest aksjomatem”[7]. Stanisław Kamiński zwraca uwagę na inny bardzo istotny aspekt aksjomatów: „Nie wymagają one dowiedzenia swojego istnienia”[8]. Najbardziej podstawowe z nich, jak twierdzi autor: „Są oczywistymi najogólniejszymi pewnikami o bycie, nie bywają nigdy wyraźnie formułowane, ale są faktycznie używane i znane dobrze każdemu, kto cokolwiek poznaje”[9].
Po tym niezbędnym wstępie, omawiającym istotę aksjomatów jako takich, przejdziemy do analizy tego zjawiska w ujęciu A. Rand. Definiując aksjomat, używa ona niemal identycznych pojęć co autorzy cytowanych opracowań: „Zjawisko aksjomatu opisuje podstawowy fakt dotyczący rzeczywistości nie podlegający analizie tj. rozkładowi na elementy lub redukcji do innych faktów”[10]. W filozofii obiektywizmu wyróżnia się trzy aksjomaty: istnienie, świadomość, tożsamość[11]. Są to właśnie owe nieredukowalne elementy, stanowiące bazę dla dalszego poznawania świata. Fakt, że coś istnieje, nie pomaga zrozumieć natury tego stanu. Nie sposób wskazać celu ani przyczyny istnienia. Na poziomie analizy aksjomatu jedyne co można stwierdzić, to sam fakt istnienia danego zjawiska. Zanim nastąpią dalsze rozważania o traktowanym zagadnieniu, należy przejść do porządku dziennego nad faktem istnienia tegoż zjawiska. Najdosadniej wyraża to bohater „Atlasa zbunotwanego” John Galt w swoim rozbudowanym przemówieniu, gdy powtarza sformułowanie: „istnienie istnieje” (existence exists)[12]. Przeciwieństwem istnienia jest nicość, w której z definicji nie może być ani przedmiotów, ani ludzi a przez co także i pojęć abstrakcyjnych jak moralność.
Zasadna wydaje się wątpliwość skąd pewność, że „istnienie istnieje”? A. Rand odpowiadając na to pytanie wprowadza drugi aksjomat: świadomość. Fakt istnienia nierozerwalnie związany jest ze światem w jakiejkolwiek postaci. Istnienie występuje zawsze. Inaczej jest natomiast ze świadomością. Mógłby istnieć świat bez świadomości. Świadomość to typowo ludzki atrybut i odnosi się on wyłącznie do poznania ludzkiego. Starając się wyjaśnić czym jest świadomość, A. Rand wraca do pierwszego aksjomatu. Sam fakt możliwości postrzegania istnienia świadczy o posiadaniu świadomości. W cytowany już przemówieniu, J. Galt starając się dowieść słuszności wyżej opisanych dwóch założeń odwołuje się do rozsądku mówiąc: „Niezależnie od tego, czy znacie tylko kształt kamyka, czy Układu Słonecznego, aksjomaty pozostają te same: że to istnieje i że wy o tym wiecie”[13]. Niestety, polskie wydanie „Atlasa zbuntowanego” opublikowane przez Zysk i S-ka w 1992 r., a później wznowione w 2008 r., nie oddaje dostatecznie przesłania tegoż cytatu. W wydaniu amerykańskim zastosowano wyróżnienia, które jednoznacznie wskazują na odwołanie do rozsądku i intuicji. W wersji wydawnictwa Signet Book z 1996 r. cytat brzmi: „(…) że to istnieje i że wy o tym wiecie”[14]. „To” odnosi się do istnienia, a „wiecie” do świadomości. Aksjomaty te, zgodnie z nomenklatura przyjętą na początku, tekstu są więc dobrze znane i nie wymagają uzasadnień. Są „oczywiste poprzez percepcję”[15].
Ostatnim aksjomatem, wieńczącym dwa poprzednie jest tożsamość. Charakterystyka tego aksjomatu w dużym stopniu przypomina arystotelesowską zasadę niesprzeczności[16]. Jedna rzecz nie może być inną w tym samym czasie. A. Rand ujmuje to jako stwierdzenie „A znaczy A”, które jak refren powtarza J. Galt w swoim przemówieniu[17]. Relacje między istnieniem a tożsamością obrazuje L. Peikoff, akcentując różne elementy tego samego zdania, jak to wcześniej uczyniła A. Rand: „To jest (istnienie), To jest (tożsamość)”[18]. Aksjomat tożsamości wydaje się najistotniejszym punktem całościowego ujęcia filozofii. Autorka daje temu wyraz w swej noweli-antyutopii „Hymn”. Bohaterowie, żyjący w doszczętnie skolektywizowanym świecie, nazywani są hasłami o zabarwieniu ideologicznym i numerami zamiast imion np. Równość – 7-2521[19]. Na końcu noweli bohater odkrywa swoją tożsamość i z dumą mówi o sobie Ja[20].
Jak to trafnie ujął Jacek Bartyzel „zasada niesprzeczności, albo aksjomat tożsamości stanowi punkt wyjścia do epistemologicznego racjonalizmu”[21]. Inny ważnym elementem prowadzącym do racjonalizmu jest odrzucenie dowolności w kształtowaniu aksjomatów. Jedynym sposobem udowadniania słuszności wprowadzonych założeń, jest samo dowodzone założenie. Próba logicznej argumentacji zmusza do jej zapętlenia; definiowania idem per idem. Dowodząc, że istnienie jest faktem, trzeba wyjść od punktu, w którym mamy już do czynienia z istnieniem. Aby to udowodnić trzeba najpierw przyjąć to co się próbuje udowodnić. Odrzucenie tych trzech aksjomatów nie tworzy miejsca na inne, dowolnie sformułowane przez teoretyka. Jedyne co zostaje to próżnia[22]. L. Peikoff opisuje to w następujący sposób: „Nikt nie może myśleć ani postrzegać za człowieka. Jeżeli rzeczywistość, bez niczyjej pomocy, nie przekonała osoby do oczywistości, znaczy to, że odrzucił on rozum i nie ma możliwości porozumienia się z nim na jakichkolwiek płaszczyznach”[23].
Opisane aksjomaty są jedynymi założeniami a priori poczynionymi przez A. Rand. Już na tym etapie wyłania się obraz metafizycznego minimalizmu, miejsce którego autorka starała się będzie wypełnić rozważaniami i analizami natury epistemologicznej. Zaproponowana przez A. Rand wizja filozofii jako nauki złożonej z: metafizyki, epistemologii, etyki i polityki,[24] rozwijana jest w najmniejszym stopniu w części metafizycznej. Trafiającym w sedno zagadnienia wydaje się komentarz Chrisa MatthewaSciabarra, który pisze: „Rand z zasady odmawiała opierania się na apriorycznych sądach dotyczących rzeczywistości. Wierzyła, że epistemologia to sedno filozofii za sprawą swoich powiązań z wiedzą i faktu bycia bazą dla nauk specjalnych (special science)”[25].
Z drugiej jednak strony A. Rand w swoich rozważaniach nie stara się wyjść poza aksjomat istnienia. Nie zadaje sobie pytania jak to się stało, że rzeczywistość powstała. Obce są jej także historiozoficzne rozważania o celu egzystencji rodzaju ludzkiego. W tym kontekście postawić można tezę o prymacie istnienia nad poznaniem. Cytowany autor wysnuwa wniosek, iż prymat ten jest odbiciem marksistowskiej myśli, którą autorka została przesiąknięta w czasach szkolnych z racji swojego pochodzenia. Na dowód swojej tezy przytacza słowa Karol Marksa: „Pytając o stworzenie przyrody i człowieka, abstrahujesz tym samym od człowieka i przyrody. Zakładasz ich nieistnienie, a mimo to chcesz, bym ci dowiódł ich istnienia. Powiem ci więc: Porzuć swoją abstrakcję, a porzucisz i swoje pytanie”[26].
Przejdziemy teraz do omawiania wskazanych przez A. Rand elementów filozofii. Skupimy się kolejno na epistemologii, etyce i polityce co pozwoli uzyskać całościowy i jasny obraz randowskiej myśli. Proporcje, w jakich tematyka ta zostanie opisana, oddają ilość uwagi, poświęconą każdemu zagadnieniu przez samą autorkę. Teoria poznania jest w dużym stopniu odzwierciedleniem myśli Arystotelesa, co będzie widoczne przy porównaniu teorii A. Rand i św. Tomasza. I choć epistemologii obiektywizmu poświęcona została cała książka, w której autorka przedrukowuje teksty, publikowane m.in. w zbiorze „Cnota egoizmu”, spuścizną A. Rand jest jej myśl etyczna i polityczno-ekonomiczna. Na etyce skupiona zostanie uwaga w dalszej części artykułu.
Koncepty i konceptualizacja
Omawiany poniżej proces formowania konceptów jest podstawowym elementem epistemologii A. Rand. W typowy dla siebie sposób wykłada najistotniejsze aspekty poznania poczynając od najprostszych zagadnień. Za punkt wyjścia przyjmuje zdolność ludzi, podobnie jak innych zwierząt, do odbierania bodźców zmysłowych. W dalszej kolejności bodźce te są przetwarzane przez rozum i kategoryzowane na zasadzie podobieństwa i wspólnoty cech.
Odbieranie zjawisk zachodzących w świecie odbywa się za pomocą zmysłów i jest czymś niezależnym od człowieka. Na poziomie bodźcowym człowiek poznaje świat w sposób niemal identyczny jak inne zwierzęta. Różnica pojawia się na wyższym poziomie świadomości, kiedy człowiek, w przeciwieństwie do zwierząt, zdolny jest skupiać uwagę i odnajdywać pewne podobieństwa i analogie obecne w świecie. W perspektywie pozwala to przewidywać procesy i zachowania obecne w świecie. Zanim to jednak nastąpi musi zajść proces, nosi on miano „konceptualizacji”. Polskie wydanie książki „Cnoty egoizmu” opublikowane przez wydawnictwo Zysk i S-ka w 2000 r. stosuje pojęcie „koncepcji”[27]. W naszym przekonaniu tłumaczenie to jest nieprecyzyjne. Pojęcie „koncepcji” jest bardzo szeroko używane i odnosi się raczej do pomysłu, sposobu radzenia sobie z danym zagadnieniem. O ile z określeniem procesu, zaproponowanym przez tłumacza jako „konceptualizowania” można się w pełni zgodzić, o tyle lepszym określeniem dla samego zjawiska byłoby słowo „koncept”. Jest to znacznie rzadziej używane pojęcie w języku polskim, choć także obecne w słownikach. Te sugerują jego użycie w niemal identyczny sposób jak „koncepcja”[28]. Dodatkowo w bardziej jednoznaczny sposób kojarzy się ono ze swoim angielskim odpowiednikiem – a concept, którego używa A. Rand[29]. W niniejszym tekście stosować będziemy pojęcie konceptu jako odpowiednika randowskiego a concept, cytaty z wspomnianego wyżej wydania zachowane będą w oryginale.
Na czym polega proces konceptualizacji pojęć? Jest to „umysłowa integracja dwóch lub więcej bytów pojęciowych odizolowanych od siebie procesem abstrakcji i połączonych ze sobą specyficzną definicją”[30]. Składa się on z dwóch etapów; z abstrahowania wybranych cech i powtórnego łączenia ich w nową jakość. Aby ująć to nieco jaśniej; żywe istoty odbierają rozmaite bodźce i, jak to już zostało powiedziane, nie są w stanie oprzeć się temu procesowi. Specyfika człowieka wyraża się w tym, że chaos zdarzeń zmysłowych jest w stanie uporządkować na zasadzie podobieństw. Podobieństwa te są zauważalne dla innych istot, ale tylko ludzie są w stanie traktować widzialne podobieństwa abstrakcyjnie, czyli w oderwaniu od innych cech danego zjawiska. Dzieje się tak dzięki zdolności do skupienia uwagi na wybranym przez jednostkę elemencie całości. Aktywność ta, w odróżnieniu od bodźców zmysłowych, jest wolicjonalna. Znaczy to tyle, że proces abstrahowania nie następuje samoczynnie, instynktownie. Wymaga on zaangażowania umysłowego ze strony podmiotu. Tłumacząc ten zawiły teoretycznie proces L. Peikoff podaje przykład stołu i wyróżniania poszczególnych jego elementów. Jak pisze: „przykładem jest nasza zdolność do wyróżnienia i rozpatrzenia z osobna podobnych kształtów kilku stołów, odkładając na bok różnice związane z wielkością, kolorem, wagą itp.”[31]. To jest właśnie proces abstrahowania.
Kolejnym krokiem w tworzeniu konceptu jest zdolność powtórnego składania wyabstrahowanych elementów. Istotą jest jednak umiejętność łączenia elementów wyabstrahowanych z różnych całości. Trzymając się przykładu stołu, można zobrazować to w następujący sposób. Z trzech rożnych mebli, użyto wagi jednego, wielkości drugiego i koloru trzeciego stołu. W efekcie powstało połączenie, nieistniejące w danej chwili, ale istniejące na poziomie świadomości. Różne stoły mają swoje cechy wspólne, które przesądzają o tym, że są nazywane mianem „stołu” a nie „krzesła”. Świadomość tych wspólnych elementów jest także częścią owego powtórnego składania wyabstrahowanych elementów. Z tak ukształtowanymi konceptami można wykonywać rozmaite dalsze operacje takie jak analiza, integrowanie czy odnajdywanie dalszych podobieństwa i różnic. Pewne kategorie nie mają swojego bezpośredniego odpowiednika w rzeczywistości. O ile koncept „stół” odnosi się do realnie istniejącego bytu, o tyle „meble” to już kategoria bardziej abstrakcyjna. Wyjaśnienie czym są „meble” wymaga odwołania do ludzkiej zdolności do kojarzenia, rozpoznawania podobieństw[32].
„Zdolność, która kieruje tym procesem, zdolność funkcjonowania przez pojęcia, to rozum”[33]. Narzędziem niezbędnym do myślenia jest język, za pomocą którego odbywa się „wewnętrzna konwersacja”, jak to określa Hannah Arendt za Platonem[34]. Dzięki istnieniu słów, każde zjawisko ma przyporządkowaną do siebie nazwę, która jest symbolem zbioru cech wyróżniających je spośród innych zjawisk. A. Rand zauważa, że powszechnie sądzi się, iż to komunikacja jest celem istnienia języka. Jej zdaniem jest to błędne stanowisko. Komunikacja jest tylko konsekwencją używania języka do celów konceptualizacyjnych. Jak twierdzi: „Język to przede wszystkim narzędzie poznania – nie komunikacji, jak się zwykło sądzić. Komunikacja to tylko konsekwencja, nie przyczyna; najważniejszy cel formowania konceptów”[35]. Nazywanie rzeczywistości ma zapewnić ład w myśleniu o niej, a w konsekwencji w jej organizowaniu i przekształcaniu. Ostatecznym celem jest przeżycie w świecie, który nie wyposażył człowieka w doskonały węch, zdolność szybkiego biegania czy latania. Narzędziem przetrwania jest ludzki rozum. Jak pisze A. Rand w innym miejscu: „Metafizycznie wybór być »świadomym lub nie« jest wyborem między życiem i śmiercią”[36].
Nim przejdziemy do podsumowania tej części i wykazania jej ścisłego związku z etyką, przyjrzymy się krótko procesowi konceptualizacji w epistemologii św. Tomasza. Do złudzenia przypomina tę opisaną powyżej. Św. Tomasz odrzucał, obecną w tradycji Kościoła, a zapoczątkowanej przez platoników możliwości poznania świata przez kontemplację. I choć wyższe byty, jak aniołowie, mogą mieć takową zdolność, to człowiek skazany jest na poznawanie przez zmysły. W przekonaniu Doktora Anielskiego trzeba dokonać rewaloryzacji tego, co cielesne a przez to i zmysłów. Te są także narzędziem poznania samego Boga.
Punktem wyjścia jest zebranie materiału empirycznego, na podstawie którego tworzone są pojęcia. Podstawowe pojęcia są rozwijane przez łączenie z innymi, co tworzy w efekcie rozbudowane struktury pojęciowe. Sfera tak mogłoby się wydawać pozazmysłowa jak wiara także nie może być dostępna człowiekowi inaczej jak poprzez zmysły. Objawienie jest wszakże widziane, a relacje świadków są słyszalne dla innych[37].
Powyższy akapit wydaje się opisywać poznanie w identyczny sposób jak czyni to A. Rand. Podobieństwa wynikają z silnego wpływu myśli Arystotelesa na oboje myślicieli. To właśnie na jego osnowie zbudowana została epistemologia zarówno św. Tomasza jak i A. Rand. Różnice są oczywiste i dotyczą istnienia oraz natury istot wyższych. W hierarchii Akwinaty występują Bóg i aniołowie. A. Rand zdecydowanie odrzuca taką możliwość. Jej filozofia skupia się wyłącznie na tym, co ziemskie i racjonalnie poznawalne. I choć Doktor Anielski utrzymuje, że obserwując świat można dowieść istnienia Boga, autorka nie zgadza się z tym punktem widzenia. J. Bartyzel jako cechę wyróżniającą randyzm podaje właśnie radykalny ateizm.
Na tym etapie koniecznie trzeba wskazać na jeszcze jedną rzecz, różniącą epistemologię randowską od klasycznego arystotelizmu, mającą niebagatelne znaczenie dla dalszych rozważań. W jej przekonaniu rozumu można używać jedynie indywidualnie. Każde pozornie kolektywne użycie rozumu w postaci badań naukowych, odkryć czy wynalazków to tak naprawdę dzieło tego a nie innego rozumu indywidualnego. W swoim przemówieniu Howard Roark, główny bohater powieści „Źródło” stwierdza: „Umysł jest jednak atrybutem jednostki. Nie istnieje umysł kolektywny. Porozumienie osiągnięte przez grupę ludzi jest tylko kompromisem, średnią wyciągniętą z wielu indywidualnych myśli. Konsekwencją wtórną. Akt pierwotny – proces rozumowania – odbywa się w głowie pojedyńczego człowieka”[38]. A. Rand postrzega kolektywy jako zbiory jednostek i nic więcej. Redukcjonizm w tym zakresie wyrasta z przekonania, że „rozum jest potencjałem osoby i można się nim posługiwać tylko indywidualnie”[39]. W innym miejscu ujmuje to w następujący sposób: „rozum jest najbardziej egoistycznym ze wszystkich ludzkich potencjałów, można się nim posługiwać za pomocą umysłu i wewnątrz niego”[40]. Epistemologia, uznana przez autorkę za słuszną, w konsekwencji rzutuje na jej wizję społeczeństwa. W jej przekonaniu jest ono niczym innym jak zbiorem indywiduów, akcydentalnie wchodzących ze sobą w rozmaite relacje. Fakt ten w dużym stopniu wpływa na kształt społeczeństwa, a w konsekwencji i państwa w omawianej filozofii. Problem ten będzie omawiany w częściach dotyczących egoizmu, indywidualizmu i relacji społecznych.
[1] L. Peikoff, Objectivism. The Philosophy of Ayn Rand, New York 1991, s. 4.
[2] A. Rand, The Voice of Reason Essays in Objectivist Thought, New York 1990, s. 4.
[3] B. Branden, The Passion of Ayn Rand, New York 1987, s. 24.
[4] J. Salamuch, Pojęcie dedukcji u Arystotelesa i św. Tomasza z Akwinu, [w:] idem, Wiedza i wiara, Lublin 1997, s. 269.
[5] Ibidem, s. 235.
[6] Ibidem, s. 240.
[7] Ibidem, s. 276.
[8] S. Kamiński, Aksjomat, [w:] Powszechna encyklopedia filozoficzna, Lublin 2008, s. 130.
[9] Ibidem, s. 129.
[10] A. Rand, Introduction to Objectivist Epistemology, New York 1990, s. 55.
[11] Ibidem; L. Peikoff, op. cit., s. 5; A. Rand, Atlas zbuntowany, tłum. I. Michałowska, Poznań 2004, s. 1151.
[12] A. Rand, Atlas zbuntowany…, op. cit., s. 1151-1153.
[13] Ibidem, s. 1152.
[14] Eadem, Atlas Shrugged, New York 1996, s. 929.
[15] L. Peikoff, op. cit., s. 8.
[16] S. Kamiński, op. cit., s. 130.
[17] A. Rand, Atlas zbuntowany…, op. cit., s. 1151-1153.
[18] L. Peikoff, op. cit., s. 7.
[19] A. Rand, Hymn, tłum. S. Bijak, Poznań 2001, s. 22.
[20] Ibidem, s. 89.
[21] J. Bartyzel, W gąszczu liberalizmów. Próba periodyzacji i klasyfikacji, Lublin 2004, s. 141.
[22] A. Rand, Introduction…, op. cit., s. 58.
[23] L. Peikoff, op. cit., s. 12.
[24] A. Rand, The voice…, op. cit., s. 2; eadem, Powrót człowieka pierwotnego. Rewolucja antyprzemysłowa, tłum. Z. M. Czarnecki, Poznań 2003, s. 67.
[25] Ch. M. Sciabarra, Ayn Rand: The Russian Radical, Pennsylvania 1995, s. 130.
[26] Cit. za: ibidem, s. 136.
[27] A. Rand, Cnota egoizmu. Nowa koncepcja egoizmu, tłum. J. Łoziński, Poznań 2000, s. 20.
[28] E. Dereń, E. Polański, Słownik języka polskiego z frazeologizmami, Katowice 2009, s. 220.
[29] Za: B. Gołębiowski, Obiektywizm Ayn Rand: libertariańska wizja świata i człowieka, Warszawa 2007, biblioteka WDiNP UW (niepublikowane).
[30]A. Rand, Cnota…, op. cit., s. 20.
[31] L. Peikoff, op. cit., s. 77-78.
[32] A. Rand, Introduction…, op. cit., s. 22-23.
[33] Eadem, Cnota…, op. cit., s. 21.
[34] H. Arendt, Myślenie, tłum. H. Buczyńska-Garewicz, Warszawa 1991, s. 148.
[35] A. Rand, Introduction…, op. cit., s. 69.
[36] Eadem, Cnota…, op. cit., s. 22.
[37] A. Wielomski, Teokracja papieska 1073-1378. Myśl polityczna papieży, papalistów i ich przeciwników, Warszawa 2011, s. 326-331.
[38] A. Rand, Źródło, tłum. I. Michałowska, Poznań 2007, s. 789.
[39] Eadem, Powrót…, op. cit., s. 133.
[40] Ibidem, s. 116.
Artur Bartos
Jest to fragment artykułu z najnowszego numeru „Pro Fide Rege et Lege”, który można kupić m.in. w naszej księgarni: http://sklep.konserwatyzm.pl/pro-fide-rege-et-lege-nr-2-2013/
a.me.
Założenie o wspólnej dla języka i dla rzeczywistości poza nim formie logicznej, która to wspólnota konstytuuje arystotelesowski umysł jest fałszywe. Arystoteles zajmuje się językiem w poznaniu dedukcyjnym. Chce metafizyki dedukowanej z pierwszych zasad, co jest oczywiście niemożliwe. Poznanie dedukcyjne mamy w matematyce (której Stagiryta skądinąd bardzo nie lubi) i w logice formalnej. Taki język ma cechę strukturalnej niestabilności (nawet niewielka zmiana formy niweczy sens wyrażenia), której nie ma język potoczny (gdyby miał komunikacja byłaby niemożliwa; język potoczny jest zatem strukturalnie stabilny tj. dopuszcza zmiany formy, bez zmiany ich sensu). Z fałszu wynika zaś wszystko, zarówno prawda jak i fałsz. Zarówno Tomaszowe dowody na istnienie Boga, oparte na analogii istnienia, jak i zaprzeczenie tej analogii u Rand (ale również np. u św. Jana od Krzyża). Zarówno kolektywne dobro wspólne Tomasza jak i skrajny indywidualizm Rand. Zarówno: „język to przede wszystkim narzędzie poznania” jak i „język to przede wszystkim narzędzie komunikacji”. Dzisiaj opowiadanie, że „na poziomie bodźcowym człowiek poznaje świat w sposób niemal identyczny jak inne zwierzęta” jest anachronizmem. Poznanie zmysłowe znamy lepiej niż Arystotelesowi mogło się śnić. Podobnie jak zagadnienie konceptualizacji pojęć, akwizycji języka, współdziałania itd.
„… A. Rand postrzega kolektywy jako zbiory jednostek i nic więcej. …” – no tak … W mechanice analitycznej mowi sie np. o tzw. predkości grupowej, o operatorach całkowych na zbiorach etc. etc … Mówiąc prosto: INTERAKCJE w ramach GRUPY znacznie wzbogacają DYNAMIKĘ tejże grupy, w stosunku do dynakimi poszczególnych indywiduów. Trywialny przykład: bezwładność punktu materialnego opisujemy jego masą i to w pełni wystarcza pzry próbach opisu dynamiki punktu w przestrzeni 3-wymiarowej, natomiast bezwładność bryły opisuje już macierz 3×3 (tzw. tensor bezwładności), a sama bryła potrafi wykazywać ciekawe rodzeje ruchu, nieznane punktom materialnym, jak np. precesja (w ruchu bąka obrotowgo lub żyroskopu) etc. Inny przyklad: ruch stada szpaków a ruch pojedynczego szpaka. Indywidualistyczny redukcjonizm jet prostactwem nawet na poziomie klasycznej, deterministycznej mechaniki, :-).
Po co mechanika? Pani Rand jest sprzeczna ze szkolną biologią i przedszkolną psychologią . Ontologicznie ona nie uznaje relacji. Istnieją tylko indywidua i ich własności np. ojcostwo jest własnością ojca a synostwo jest własnością syna, lecz między ojcem a synem nie ma żadnej relacji. U nas Kotarbiński robił coś takiego i nazywało się to reizm. Taki pogląd wyklucza istnienie miłości (bo ta jest relacją) i zostaje tylko sam egoizm jako cnota. Na przeciwnym biegunie znajduje się heglizm, który z kolei uznaje tylko relacje a indywidua za wiązki tych relacji. Wszystkie te poglądy wywodzą się oczywiście od Arystotelesa.
W sumie, operatory całkowe można potraktować jako funkcję na relacjach w zbiorze – czemu nie, :-). Dziękuję. W każdym razie, prostactwo redukcjonizmu z jednej strony, a jego wszechobecność z drugiej strony, mnie osobiście już obrzydza, i nieco przeraża. W XXI wieku taki prymitywizm? Wstyd, nie sądzi Pan? Skad się to w ogóle wzieło i czemu trwa?
Tak było zawsze.