Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia 2014 roku w IV Rzeczypospolitej narodziła się nowa świecka tradycja. 23 grudnia portal kresy.pl zamieścił informację, że posłanka Prawa i Sprawiedliwości Małgorzata Maria Gosiewska udała się w odwiedziny do ukraińskiego batalionu ochotniczego „Ajdar”. Informację tę potwierdziła tego samego dnia TV Republika, powołując się na korespondenta Radia Wnet, Pawła Bobołowicza. W swojej korespondencji podał on m.in., że „posłanka Prawa i Sprawiedliwości Małgorzata Gosiewska przyjechała na pierwszą linię frontu, żeby wesprzeć członków batalionu Ajdar, walczących w Donbasie przeciwko separatystom z Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej” (telewizjarepublika.pl, 23.12.2014). Potwierdza to zresztą zdjęcie zamieszczone pod korespondencją Bobołowicza, na którym pani poseł pozuje razem z brodatym osobnikiem ubranym w polowy mundur i uzbrojonym w kałasznikow. Rozszerzoną korespondencję Bobołowicza zamieścił 24 grudnia portal niezależna.pl. Dowiadujemy się z niej, że posłance Gosiewskiej towarzyszył poseł PiS Piotr Pyzik i że oboje odwiedzili koszary „Ajdaru” w Starobielsku. Można to zobaczyć na załączonym zdjęciu, na którym uśmiechnięta posłanka i nieco zakłopotany poseł pozują w koszarowej stołówce w objęciach bardzo uradowanego i nie ogolonego osobnika ubranego w moro. Informację o swojej wizycie m.in. w Artiomowsku – mieście, „które doświadczyło władzy putinowskich terrorystów” – zamieściła też na swoim profilu na facebooku sama posłanka Gosiewska. „Noc spędzoną pod ostrzałem z haubic – pisze na facebooku pani poseł – zapamiętam na zawsze. Ale przede wszystkim zapamiętam tych wspaniałych, dzielnych chłopców walczących o wolną Ukrainę”. Wpisy użytkowników facebooka i portalu niezależna.pl są przepełnione jeszcze większą egzaltacją dla pani poseł i „dzielnych ukraińskich chłopców”, za których – jak napisała jedna pani – „u nas w domu trzyma się kciuki i wspiera jak tylko możemy”.
Wizyta posłów PiS w formacji złożonej z członków Prawego Sektora, która zajmuje się pacyfikacją Donbasu i prawdopodobnie ma na swoim koncie zbrodnie wojenne, otwiera nowy rozdział w „polityce jagiellońskiej”, którą zainicjował twórca IV Rzeczypospolitej Lech Kaczyński. Otwiera też – jak się wydaje – nową świecką tradycję, bo dotychczas posłowie Sejmu RP nie składali wizyt w czymś, co polski kodeks karny definiuje jako „zorganizowana grupa przestępcza o charakterze zbrojnym”.
Józef Stalin twierdził, że w miarę postępów budowy socjalizmu zaostrza się walka klasowa. Nieco podobną prawidłowość można zaobserwować na Ukrainie, gdzie w miarą postępów budowy „europejskiej demokracji” coraz większym sentymentem cieszy się Ukraińska Powstańcza Armia i ogólnie wszystko co ma związek z postacią Stepana Bandery. Jednym z przejawów tego sentymentu jest chociażby otwarta niedawno we Lwowie restauracja „Kryjówka”, która od razu zyskała liczną klientelę. „Wystrój położonego przy Rynku we Lwowie lokalu – czytamy na portalu Wirtualna Polonia – odwołuje się do tradycji UPA. Klienci mogą przebrać się za ukraińskich partyzantów. (…) Zabawy z bronią w “Kryjówce” uchodzą na sucho. Klienci lokalu chętnie łapią za broń. Na ścianach restauracji wiszą plakaty upamiętniające partyzantów, karabiny i granaty. Kierownictwo restauracji podkreśla, że „Kryjówka” upamiętnia wysiłek ukraińskich partyzantów z UPA w walce z niemieckim najeźdźcą. O walkach z Polakami menedżerowie lokalu nie wspominają” (wirtualnapolonia.com, 20.12.2014). Co prawda „partyzanci” UPA z żadnym niemieckim najeźdźcą nigdy nie walczyli, ale fakty historyczne dla ich pogrobowców nie mają znaczenia. Gdyby miały znaczenie, to w „Kryjówce” oprócz karabinów i granatów powinny też wisieć noże, widły i siekiery. To była broń o wiele chętniej używana przez „partyzantów” UPA niż karabiny, szczególnie w czasie tzw. „akcji antypolskiej”, jak to eufemistycznie określa prof. Grzegorz Motyka.
Ten niemal już powszechny sentyment do UPA, który ogarnia Ukrainę w miarę postępów budowy demokracji dotarł również nad Wisłę, gdzie dotychczas był obecny tylko w szeregach Związku Ukraińców w Polsce. Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że od roku zarówno III jak i IV Rzeczpospolita cierpi na ukraińską biegunkę. Dotychczas jednakże przedstawiano to jako wspieranie „europejskich aspiracji” Ukrainy, „demokracji” itp. Oskarżenia o popieranie noeobanderowców były stanowczo odrzucane, nawet wbrew faktom (np. Jarosław Kaczyński wykrzykujący w Kijowie banderowskie pozdrowienie „Sława Ukrainie”). Świąteczna wizyta posłanki Gosiewskiej i posła Pyzika w batalionie „Ajdar” ten stan rzeczy jednakże diametralnie zmienia. Gdyby parlamentarzyści PiS odwiedzili centralę Frontu Ludowego premiera Jaceniuka albo Bloku Poroszenki, to można by jeszcze mówić o wspieraniu jakichś „europejskich aspiracji” Ukrainy. Ale oboje udali się z wizytą do formacji zbrojnej, której nie odwiedziłby żaden szanujący się polityk zachodnioeuropejski.
Ta formacja zbrojna nawiązuje wprost właśnie do tradycji UPA i składa się głównie z członków Prawego Sektora oraz innych organizacji ultranacjonalistycznych czy wręcz nazistowskich, wchodzących wcześniej w skład tzw. „samoobrony majdanu”. „Ajdar” jako jedyny z tzw. batalionów ochotniczych, pacyfikujących wschód Ukrainy, nie podlega Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, tylko Ministerstwu Obrony Narodowej. Na początku września Amnesty International wezwała władze w Kijowie do „powstrzymania zbrodni wojennych popełnianych przez ochotniczy batalion Ajdar i rozliczenia winnych”. AI opublikowała też dokument, w którym przedstawiła dowody na „porwania, bezprawne przetrzymywanie, znęcanie się, kradzieże, szantaże i możliwe przeprowadzanie egzekucji”. Dowody te przekazał premierowi Jaceniukowi 8 września dyrektor generalny AI Salil Shetty. „Niektóre z tych działań mogą być zbrodniami wojennymi” – napisała w swoim komunikacie AI (wp.pl, 10.09.2014, kresy.pl, 10.09.2014). O zbrodniach popełnionych przez batalion „Ajdar” w Donbasie informował też ukraiński portal Obozrevatel.com, powołując się na byłego członka batalionu Jurija Hukowa. Potwierdził on, że „Ajdar” dopuszczał się tortur i rozstrzeliwań, w tym cywilów (kresy.pl, 20.08.2014). Podobnie jak i inne ukraińskie bataliony ochotnicze, „Ajdar” nawiązuje do symboliki odległej od „europejskich wartości”. Na emblemacie tej formacji znajduje się dewiza „Z nami Boh”, co jest czytelnym nawiązaniem do napisu „Gott mit uns” na klamrach pasów w siłach zbrojnych III Rzeszy.
Wizyta posłanki Małgorzaty Gosiewskiej i posła Piotra Pyzika w batalionie „Ajdar” – nawet jeżeli była „prywatna” – pokazuje dobitnie jakich partnerów szuka na Ukrainie Prawo i Sprawiedliwość do prowadzenia „polityki jagiellońskiej”. Na drodze do konfrontacji z Rosją każdy sojusznik okazuje się dla PiS dobry, w tym także, a może przede wszystkim banderowcy. Odtąd zwolennicy tej partii, mieniącej się najbardziej patriotyczną, nie mogą zaprzeczać, że jest to partia o sympatiach PROBANDEROWSKICH. Potwierdzają to zresztą ich wypowiedzi na portalu niezależna.pl i facebookowym profilu posłanki Gosiewskiej, których cytowania sobie oszczędzę. Do tego doprowadziła PiS już nawet nie ideologiczna rusofobia, ale rusofobiczne zaślepienie. A do czego jeszcze doprowadzi, strach pomyśleć.
Bohdan Piętka
„…Do tego doprowadziła PiS już nawet nie ideologiczna rusofobia, ale rusofobiczne zaślepienie. A do czego jeszcze doprowadzi, strach pomyśleć. …” – do dziury w potylicy, oby wlasciwej, chyba, że zwieja do swoich kolesiów-banderowców do Monachium. W czasie Oktoberfestu będą mogli świętować kolejne moralne zwycięstwa. No, chyba, że im jakaś cycata Katja zaserwuje piwko z polonem. Smacznego!