Kwestie te intrygowały go przez całe życie. Poniżej przytaczamy fragment relacji, jaką nagrałem w 1986 roku z Alfredem Łaszowskim (1914-1997), wybitnym prozaikiem i krytykiem literackim, współpracownikiem „Prosto z Mostu” (w latach 1937-1939), po wojnie związanym z PAX-em i Piaseckim. Całość wypowiedzi Łaszowskiego na temat Piaseckiego zamieściłem w II wydaniu wspomnień Zygmunta Przetakiewicza „Od ONR-u do PAX-u” (Warszawa 2010). Poniżej fragment relacji Łaszowskiego o poglądach Piaseckiego na temat polskiego mesjanizmu:
„Dla niego [Bolesława Piaseckiego] największym zagadnieniem było to, jaka jest szansa przetrwania Polski, w tym miejscu Europy i świata, pomiędzy Niemcami a Rosją, czy stać nas na posiadanie dwóch wrogów. Co w nas takiego jest, że od 200 lat bezustannie ściągamy na siebie same nieszczęścia i klęski? Czy cała wina spoczywa tylko po stronie naszych partnerów i przeciwników, czy w nas było coś takiego, co ich prowokowało, żeby ten niespokojny, buntowniczy i nieobliczalny naród zdruzgotać i zmiażdżyć? On przeżywał tajemnice losu polskiego w wymiarach tak dramatycznych, że gdyby się znalazł pisarz zdolny odtworzyć ten proces psychologiczny, to byłoby to jedno z największych arcydzieł naszego powojennego okresu.
W nas zmagały się dwa nurty, z jednej strony romantyzm pozostawił nam tradycje narodu wybranego, jakiegoś Chrystusa narodów, obdarzonego szczególnym posłannictwem – Bolesław nigdy tego nie negował, że to posłannictwo może być szczególne, tylko wolał, żeby nas nie obciążał ten cierpiętniczo- męczeński kompleks niższości, który nas rzucał na kolana, robił z nas płaczliwych żebraków albo ludzi skazanych w porządku doczesnym na wieczne klęski, bitych przez los, skazanych na egzystencję niewolników, on chciał wydobyć ten naród z jednej strony ze stanu oszałamiającej megalomanii narodowej – że oto my naród wybrany, o Boże Wielki Boże Ty nie znasz nas Polaków, Ty nie wiesz czym być może straż polska u Twych znaków.
A z drugiej strony, ten naród upadający pod krzyżem własnych przeznaczeń historycznych. I te dwie wizje zmagały się w świadomości polskiej za jego czasu, były jakąś naszą wielką obsesją, a przecież słyszeliśmy te podszepty, że wrogowie polscy są wrogami świata, świat załatwił się z Hitlerem, tak prawdopodobnie uderzy i w tego drugiego, bo taka jest istota naszych dziejowych przeznaczeń, żebyśmy się po tym odbudowali, jakąś naszą jagiellońską wizję czy inną, od morza do morza. Bo jesteśmy z natury bardzo utopijni i skłonni do romantycznego wizjonerstwa (…)
Bolesław w książce „Zagadnienia istotne” postawił kapitalny problem. Mianowicie w odbiorze społecznym nauczania Kościoła nastąpiło pewne zwichnięcie. Polacy przyjęli wersję Chrystusa Męczennika, Chrystusa upadającego pod Krzyżem, cierpiącego, ubogiego, upokorzonego i przegrywającego swoją egzystencję doczesną na rzecz tej wiecznej. Natomiast Bolesław dostrzegł, że w pierwszej osobie Boskiej, a także w samym działaniu Chrystusa, kryją się elementy, których nie umieliśmy nigdy dostatecznie uwypuklić i wyciągnąć na pierwszy plan. To jest ten nadmiar Boskiej mocy sprawczej, która Bóg przelewa w nas, czyniąc z nas współpracowników Dzieła Stworzenia, Bóg Ojciec Stwórca nieba i ziemi. I ten Chrystus, który właściwie przez całe życie walczył z cierpieniem, z chorobą, z głodem, rozmnażał chleb i pobłogosławił wino i małżeństwo w Kanie Galilejskiej. Otóż ta wizja Chrystusa, który uśmierzał cierpienie, który był wielkim uzdrowicielem i dawcą potęg nie tylko duchowych, ale pewnej sprawności fizycznej i materialnej, którą człowiek w zetknięciu z nim odzyskiwał – bo dlaczego rzucił wyzwanie chorobie, dlaczego rozmnażał chleb, dlaczego pobłogosławił wino? Bolesław uważał, że największym powołaniem jest miłość i twórczość, a w naszym szerokim odbiorze społecznym, w nauczaniu, wizja Chrystusa cierpiącego, umierającego i przegranego, była zawsze stokroć potężniejsza od wizji Chrystusa zwycięskiego, zmartwychwstałego, dawcy życia, zdrowia i chleba”.
[aw]
Po co w ogóle zajmować się „przemyśleniami” tego kolaboranta i włazidupa komuny ?
Bolesław Piasecki to wielka postać. Dzięki niemu wiele osób zawdzięcza swoje życie. A krytykanci wypisujący takie „oryginalne” przemyślenia sami sobie wystawiają ocenę.
Tak, tak, Jaruzelski to też „wielka postać”.
Ze „Wspomnień” o. I. M. Bocheńskiego OP: „My ludzi tak postępujących uważaliśmy za zdrajców i szukaliśmy sposobów, aby im utrudnić zdradziecką robotę. Okazja nastręczyła się niebawem. Dał ją sam Piasecki przez ogłoszenie eseju teologicznego, w którym próbował uzasadnić swoją zdradę ze stanowiska wiary chrześcijańskiej. Jego rozumowanie przedstawiało się w skrócie następująco. Chrześcijaństwo tradycyjne popełniło błąd, kładąc zbyt wielki nacisk na Boga Syna zaniedbując cześć Boga Ojca. Otóż Bóg Syn przyniósł nam zbawienie wieczne, natomiast Bóg Ojciec stworzył świat, a stworzył go, abyśmy go przekształcali. Prawdziwymi chrześcijanami są więc nie ci, którzy modlą się do Chrystusa, ale ci, którzy zgodnie z wolą Boga Ojca przekształcają świat, a tymi są według Piaseckiego nie zwykli wierzący, ale komuniści. Tylko oni mają więc prawo do nazwy autentycznych chrześcijan. Można się zaiste dziwić, jak to człowiek skądinąd inteligentny mógł bez najmniejszej znajomości przedmiotu ogłosić podobny stek niedorzeczności. Religia, każda religia, ma za główny przedmiot nie świat, ale transcendencję. Jej funkcjami podstawowymi są modlitwa i ofiara. Chrześcijańska Trójca Święta działa na zewnątrz zawsze jako jedność. Komuniści przeczą istnieniu Boga i zwykle okrutnie prześladują wierzących. Tę listę oczywistych prawd można by jeszcze przedłużyć. Jak Piasecki mógł im wszystkim przeczyć? Nieodparcie nasuwa się podejrzenie, że sam nie wierzył w to, co pisał, ale chciał w ten sposób pomóc sobie w rozbijackiej robocie. Jego broszura umożliwiała jednak uroczyste potępienie przez Kościół. Gdy tylko otrzymałem tekst, zmobilizowałem kilku członków koła „Yeritas” (…) W 48 godzin mieliśmy przekład francuski, który wysłałem ekspresem ks. biskupowi Gawlinie. Mój niezłomny dawny szef zrobił swoje i potępienie wyszło uniemożliwiając wielu katolikom dalszą współpracę z PAX-em. Bez nas w Szwajcarii potępienie byłoby się opóźniło co najmniej o miesiące, jeśli nie o lata, z wielką szkodą dla Kościoła i dla sprawy polskiej.”
„Książka Bolesława Piaseckiego – „Zagadnienia Istotne” została wpisana do Indeksu przez Magisterium Kościoła w 1955 wraz z PAX-owskim tygodnikiem „Dziś i Jutro”. Piasecki nigdy oficjalnie nie wycofał głoszonych tam poglądów, ale z chwilą wciągnięcia wyżej wymienionych tytułów na Indeks, wycofał ze sprzedaży „Zagadnienia Istotne”, a po roku (w tym czasie miał się odwoływać od decyzji wciągnięcia na indeks) zrezygnował z redagowania „Dziś i Jutro” (gazetę zlikwidowano)”.
@ Dalecki. Tomku, osobiście znam człowieka, który dostał 15 lat więzienia za „reakcyjną działalność”, bo przed wojną był członkiem ONR. Bolo Piasecki jednym telefonem w godzinę wyciągnął go z celi więziennej. Powiedz temu człowiekowi, że Bolo był „kolaborantem i włazidupą komuny”.
a czy Korwin, który przez 20 lat przesiedział w SD też był „kolaborantem i władzidupą komuny”?
@Adam Wielomski – być może w zamian za szkodzenie Polsce i Kościołowi B.Piasecki coś dobrego zrobił dla paru osób przed ’56. Natomiast po 1956 pozostało juz tylko k*****wo w postaci czystej….
Tomaszu, czy umiesz o Piaseckim napisać coś z sensem, a bez kropek? Kiedyś bredziłeś o księżach patriotach bez cienia wiedzy o PAXie, teraz też ciskasz inwektywami, ale kiedy przychodzi do merytoryki, to zostajemy na poziomie, że bluzgasz, bo Bola nie lubisz. A coś na odrobinę choć wyższym poziomie?
Rozumiem Konradzie, że pisanie o „Bolu” „z sensem” = pisanie o nim w superlatywach. Otóż nie, to był kolaborant, który szkodził Polsce i Kościołowi, podlizywał się komunie i udzielał im „legitymizacji” ich rządów od strony katolickiej. I owszem, nie lubię „Bola” ( a nawet więcej niż nie lubię) – tak jak nie lubię komuchów i ich lizusów.
a czy dla Pana „lizusem i sługusem komunistów” jest Korwin, który przez 20 lat był członkiem SD?
@Arkadiusz Meller – jest gigantyczna i oczywista różnica między byciem członkiem SD, ZSL nawet PZPR a byciem twórcą, szefem i animatorem działania organizacji mającej na celu wszechstronne szkodnictwo. Zresztą – nawet na poziomie zwykłego cżłonkostwa to lepiej już być w PZPR niz w PAX-ie – przynajmniej całkiem oficjalnie jest się szkodnikiem lub konformistą, a nie uprawia się prostytucję udając „realizm”.
Wypadam z wątku, nie interesują mnie dalsze rozwazania o „Bolu”. Jeszcze raz tylko zaznaczam swój sprzeciw i obrzydzenie wobec pochwały zdrajcy i szkodnika i kompletnie przegranego „realisty”, którego cały „realizm” sprowadzał się do bezkrytycznego podlizywania się komunie. Syf jest i pozostanie syfem. Amen.
Pięknie napisane – nie uprawia się prostytucję udając „realizm”. Można by to odnieść do dzisiejszych czasów i części dzisiejszych realistów działających w rewolucyjnych partiach .
Widzę , że niektórzy realiści zaczynają używać argumentów z wyższej półki . Kto gorszy ,kto lepszy. Czy Braun czy Libicki, Bolo Piasecki czy Korwin. Gratukuję osiągnięcia wyżyn intelektualnych. Pewnie panowie tego nie zrozumiecie , ale w Ameryce murzynów biją.
Nie, Tomaszu „z sensem” znaczy bez epitetów, w oparciu o fakty i konkretne podstawy formułowanych ocen, nawet krytycznych.