Niemieccy naukowcy znaleźli zaskakujące dowody na to, że znaczna część wprowadzonych do obrotu na terenie Unii Europejskiej partii szczepionki Pfizer-BioNTech przeciwko COVID-19 mogła stanowić placebo – o czym niemiecki organ regulacyjny wiedział i dlatego nie poddał tych partii testom kontroli jakości.
Gerald Dyker, profesor chemii organicznej na Uniwersytecie w Bochum, oraz Jörg Matysik, profesor chemii analitycznej na Uniwersytecie w Lipsku, należą do grupy pięciu niemieckojęzycznych naukowców, którzy przez ostatnie półtora roku publicznie podnosili kwestie jakości i bezpieczeństwa szczepionki BioNTech (pod taką nazwą jest ona znana w Niemczech).
Obaj panowie pojawili się niedawno w internetowym programie niemieckiej dziennikarki Mileny Preradovic, aby porozmawiać o różnicach w partiach szczepionki.
Ich punktem wyjścia było opublikowane niedawno duńskie badanie wykazujące ogromne różnice w reakcjach niepożądanych związanych z różnymi partiami szczepionki Pfizer-BioNTech (inaczej BNT162b2).
(https://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/eci.13998)
Poniższa grafika, zaczerpnięta z duńskiego badania, ilustruje tę zmienność:
Grafika pokazuje, że partie używane w Danii, reprezentowane przez kropki na wykresie, zasadniczo dzielą się na trzy grupy:
Zielone partie zgrupowane wokół zielonej linii są związane z umiarkowanym lub umiarkowanie wysokim poziomem zdarzeń niepożądanych. W dyskusji z M. Preradovic Gerald Dyker posłużył się przykładem najbardziej wysuniętej na prawo zielonej kropki. Jak wyjaśnia – jest to partia, która była najczęściej stosowana w Danii i zawierała nieco ponad 800 000 dawek. Te 800 000 dawek wiąże się z około 2000 przypadków podejrzeń NOP-ów, co daje wskaźnik zgłaszania jednego NOP-u na każde 400 dawek. Według obliczeń G. Dykera, zielone partie stanowią ponad 60% duńskich próbek. Naukowiec stwierdza: „Nie jest to mało w porównaniu z tym, co wiemy o szczepionkach przeciw grypie”.
Następnie mamy zgrupowane wokół niebieskiej linii niebieskie partie, które są wyraźnie związane z wyjątkowo wysokim poziomem zdarzeń niepożądanych.
Jak zauważa G. Dyker, w Danii podano nie więcej niż 80 000 dawek jednej z niebieskich partii, co sugeruje, że te wyjątkowo szkodliwe partie mogły zostać po cichu wycofane z rynku przez organy zdrowia publicznego.
Niemniej jednak, partie te zostały powiązane z przynajmniej 8 000 przypadków NOP-ów. Osiem tysięcy dawek na 80 000 dawałoby wskaźnik zgłaszania jednego podejrzewanego działania niepożądanego na każde 10 dawek.
Według obliczeń G. Dykera, niebieskie partie stanowią mniej niż 5% całkowitej liczby dawek uwzględnionych w duńskim badaniu i są one powiązane z prawie 50% z 579 zgonów odnotowanych w próbie.
Pozostają żółte partie, zgrupowane wokół żółtej linii, która, jak widać powyżej, znajduje się tuż poza osią x. Według obliczeń G. Dykera, żółte partie stanowią około 30% całości. Naukowiec zauważa, że są to partie zawierające około 200 000 podanych dawek, z którymi nie powiązano żadnych NOP-ów. Cytując G. Dykera, „złośliwi” obserwatorzy mogliby stwierdzić, że tak właśnie wyglądałyby placebo”. I złośliwi obserwatorzy mogą mieć rację.
Rzeczywiście, G. Dyker i J. Matysik porównali numery partii z duńskiego badania z publicznie dostępnymi informacjami na temat partii, które zostały zatwierdzone do obrotu, i dokonali zaskakującego odkrycia – prawie żadna z nieszkodliwych partii, w przeciwieństwie do bardzo złych i niezbyt złych partii, nie została poddana testom kontroli jakości.
Niemiecka agencja regulacyjna, Instytut Paula Ehrlicha (PEI), jest zasadniczo odpowiedzialna za kontrolę jakości wszystkich szczepionek Pfizer-BioNTech dostarczanych do UE. Odzwierciedla to fakt, że rzeczywistym legalnym producentem szczepionki, a także posiadaczem pozwolenia na dopuszczenie do obrotu w UE, jest niemiecka firma BioNTech, a nie jej bardziej znany amerykański partner Pfizer.
G. Dyker i J. Matysik odkryli, że IPE przetestował i zatwierdził wszystkie bardzo szkodliwe niebieskie partie, przytłaczającą większość mniej szkodliwych zielonych partii, ale prawie żadnej z nieszkodliwych żółtych partii – tak jakby IPE wiedział z góry, że te partie nie stwarzają żadnych problemów. Pokazuje to zaczerpnięty z prezentacji G. Dykera podczas wywiadu z Preradovic poniższy slajd zatytułowany: „Które partie z duńskiego badania zostały przetestowane i zatwierdzone do obrotu przez Instytut Paula Ehrlicha?”.
W kolumnie PEI każdej z tabel ja oznacza, że partia została przetestowana, nein, że nie została. Należy zwrócić uwagę, że tylko pierwsza partia w żółtej tabeli została przetestowana:
Komentarz pod tabelą brzmi: „IPE nie uznał za konieczne testowanie nieszkodliwych żółtych partii”. Potwierdziłoby to początkowe podejrzenia, że w rzeczywistości mogą one być czymś w rodzaju placebo.
Podsumowując i parafrazując ustalenia niemieckich naukowców dotyczące zmienności partii Pfizer-BioNTech, wydaje się, że dobre były złe, złe były bardzo złe, a bardzo dobre były solą fizjologiczną.
Źródło: https://geopolitique-profonde.com/articles/scientifiques-vaccins-placebos
Anna Chrołowska
Był to eksperyment, ale w jakim celu został przeprowadzony? Na ten temat istnieje kilka teorii. Jedna z nich głosi, że niewykazane w składzie cząstki umożliwiają namierzenie każdego przez komórkę i satelitę. Według innej teorii odpowiednie częstotliwości emitowane przez maszty 5 G aktywują prawdziwy cel tych zastrzyków. W każdym razie zastrzyki mają coś wspólnego z kontrolą zachowania populacji. Wstrzykiwanie populacji środków o różnym składzie miało przypuszczalnie na celu sprawdzenie działania nowej technologii polegającej na zespoleniu człowieka z maszyną.
A może tylko obniżenie mocy swobodnej populacji, przez nadszarpnięcie zdrowia i zwiększenie wydatków?
Albo testowanie nowej technologii do mieszania w genomie?
„Według innej teorii odpowiednie częstotliwości emitowane przez maszty 5 G aktywują prawdziwy cel tych zastrzyków.” – to nie jest teoria tylko idiotyzm i każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie o sieciach komórkowych z miejsca szufladkuje te bzdury jako foliarstwo. I słusznie, bo takie mądrości w połączeniu z histerią i wandalizmem związanymi z podpalaniem masztów LTE czy 5G, szarpaniem monterów etc. to jest dokładnie to samo, o czym donosiła „Gazeta Cieszyńska” w 1929 roku. Podówczas węgierscy chłopi uznali, że fale radiowe były przyczyną mroźnej zimy, która zniszczyła zasiewy latorośli winnej i niszczyli anteny, bo fale radiowe rzekomo ściągają zimę. O ile ówczesny dostęp do informacji wraz ze słabą edukacją a nawet analfabetyzmem chłopów oraz faktem, że radio było nowinką mogło być wytłumaczeniem takiego zachowania, o tyle w XXI wieku, przy tak łatwym dostępie do źródeł naukowych i po tylu latach doświadczeń z radiem i internetem bezprzewodowym, gdy wszyscy widza, że krowom nie rosną trzy głowy a ludziom pięć rąk takie zachowania dowodzą tylko skretynienia i lenistwa ludzi.
Jak to w medycynie – dla ratowania życia.
Skuteczność szczepionki SARS-CoV-2 i związek między poziomem przeciwciał a ciężkimi wynikami klinicznymi COVID-19 (tj. hospitalizacją lub śmiercią) wśród pacjentów poddawanych dializie podtrzymującej są słabo określone. Od 1 lutego do 18 czerwca 2021 r. (okres przed wariantem Delta) i od 19 czerwca do 18 grudnia 2021 r. (okres dominacji wariantu Delta) wskaźniki skuteczności szczepionki przeciwko ciężkim przypadkom COVID-19 wyniosły odpowiednio 84% i 70%. Dłuższy odstęp od osiągnięcia pełnego statusu szczepień wiązał się z wyższym ryzykiem wystąpienia ciężkich zdarzeń COVID. Posiadanie przeciwciał przeciwko białku szczytowemu SARS-CoV-2 powyżej kluczowego poziomu progowego wiązało się z niższym ryzykiem rozpoznania COVID-19 i hospitalizacji lub śmierci związanej z COVID-19. Poza zmianami związanymi z nowymi wariantami SARS-CoV-2, odkrycia Harolda J. Manleya i wsp. wskazują na wysoką skuteczność szczepionek SARS-CoV-2 i sugerują, że monitorowanie poziomu przeciwciał SARS-CoV-2 i podawanie dodatkowych dawek szczepionki w celu utrzymania odpowiedniego poziomu odporność może być korzystna.
…skok na kasę, tresura społeczna, zarzadzanie strachem…nihil novi…