Eckardt: Zrozumieć Rosję

Odesłanie Aleksjeja Nawalnego na dwa lata i osiem miesięcy do kolonii karnej odbiło się spodziewanym i szerokim echem. Ta jakże oczywista i niezaskakująca decyzja moskiewskiego sądu wywołała zgodną reakcję polskiej sceny politycznej, która od lewa do prawa (poza odosobnionymi przypadkami), wyraziła oburzenie na putinowskie represje i pospieszyła z poparciem dla rosyjskiego opozycjonisty-celebryty.


Ten jednobrzmiący ton, zahaczający momentami o histerię, pokazuje po raz kolejny, że nasza „klasa polityczna” Rosji nie rozumie. Niby wszystko o niej wie, ale wciąż nie może do niej znaleźć klucza. Po pierwsze jest to wynik oczywistych historycznych traum, po drugie tzw. ukąszenia giedroyciowskiego, a po trzecie patrzenia na Rosję przez amerykańskie okulary. Wszystko to sprawia, że słysząc słowo „Rosja”, toczy ona pianę i ujada.

Tymczasem Rosja to inny świat. Wprawdzie bardzo bliski geograficznie, ale jednak różny. Odwoływanie się do zachodnich wzorców i standardów, oczekiwanie na rosyjską westernizację, to podstawowy błąd. Rosja jest bytem osobnym, do świata Zachodu średnio przystającym, co paradoksalnie daje jej siłę, stanowiąc istotny paradygmat polityki państwa w kluczowych obszarach.

O tym, że Rosja, to inny świat, pisał wybitny polski historyk Stanisław Kutrzeba w interesującej rozprawie z 1916 roku „Przeciwieństwa i źródła polskiej i rosyjskiej kultury”, zauważając:

„Nie było w Rosyi miejsca na zasadę prawa, zastępowała ją inna zasada: władzy, władzy bezwzględnej, której wszyscy ulegać muszą i powinni, władzy, dla której czcią przeniknięte całe społeczeństwo: to „samodzierżawie”. Nie było tu sejmu z prawami takiemi, jak na Zachodzie, nie rozwinął się zgoła samorząd, którego nawet miasta nie zaznały, poddane pod zwykły zarząd urzędników cara, a ludność wiejska, pozbawiona przez wieki praw wszelkich do ziemi, która „gminną” była, odbieraną co czas jakiś chłopom, na dusze była sprzedawana jeszcze w XIX stuleciu”.


Dlatego demokracja rosyjska, to jedynie make-up, z którym większości Rosjan jest do twarzy. Można się na to obruszać i pałać świętym oburzeniem, niemniej to święte oburzenie w żaden sposób nie zmieni faktu, że Rosja podążać będzie własną drogą, w niewielkim stopniu styczną z tym, co uosabiają europejskie i euroatlantyckie salony.
Rosją targają namiętności i urażona duma. Jest pełna kompleksów, brutalności oraz przemożnej chęci dorównania najlepszym. Jest jednak państwem racjonalnym, które kieruje się zimnym rachunkiem zysków i strat. Nie podejmuje pochopnych decyzji i jest w dużej mierze przewidywalna. Paradoksalnie, przypadek Nawalnego doskonale to obrazuje.

Patrząc na Rosję, tak jak patrzymy na nią obecnie, wybieramy nieustanną zimną wojnę na odcinku wschodnim. Z Rosją mamy interesy, które można na nowo skatalogować i – co niełatwe – wyekstrahować od kontekstów historycznych. By tak się stało, musi przyjść polityczne „nowych ludzi plemię”, chłodnych i nieskażonych obecnym myśleniem. Takiego na horyzoncie niestety nie ma.

Nasze oficjalne reakcje na aresztowanie Nawalnego i egzaltacja nagłośnionym przez niego filmem „Pałac Putina”, są dyplomatyczną amatorszczyzną. Pokazują naszą nieumiejętność odróżnienia nieudolnie napisanej politycznej fabuły od realiów. Znów stanęliśmy w pierwszej linii, przekonani o naszym dziejowym posłannictwie złamania, albo nawrócenia Rosji.

Na szczęście dzisiejsza Rosja nie przywiązuje do nas, aż takiej uwagi, jak sobie wyobrażamy. To pokazuje, że bardziej rozumie nas, niż my ją. Niestety.

Maciej Eckardt

za: FB

Click to rate this post!
[Total: 23 Average: 4.8]
Facebook

8 thoughts on “Eckardt: Zrozumieć Rosję”

  1. Przepraszam bardzo ale głupoty Pan pisze, nie istnieje nic takiego jak zachodnie wzorce i standardy, chyba że wzorcem jest maksyma: zamordujemy każdego kto nam się sprzeciwi. Chyba dwie wojny są dostatecznym przykładem. Demokracja to wyłącznie narzędzie zniewolenia. Jeśli chodzi o Polskę to nasi „przywódcy” najmniej kłopoczą się zrozumieniem polityki sąsiadów, dbają wyłącznie o dobry wizerunek u mocodawców. Rzeczywiście to idioci, nie rozumieją że ich interes to silna Polska ale to my tych idiotów wybieramy w „cywilizowanym procesie demokratycznym”. Polacy powinni się zbroić w armaty, kapitał i wzmacniać własny przemysł, niestety nikt o tym nawet nie myśli, dobrym przykładem zrozumienia polityki jest Turcja. Nie trzeba nic wiedzieć o Rosji czy jakimkolwiek innym kraju, wystarczy być silnym. Słabość prowokuje do agresji a my leżymy na plecach z odkrytym brzuchem i nie zanosi się na zmianę pozycji.

  2. A i jeszcze jedno, z tego co się zorientowałem to nasi „przywódcy” za każdym razem po wyborach z dużym zaangażowaniem ćwiczą ewakuację na różne sposoby. W świetle tego po co mają cokolwiek rozumieć ? Jaką politykę mają planować i prowadzić ? Wyraźnie w razie „W” zamierzają stąd spieprzyć i tyle.

  3. ja 'siedzę’ na amerykańskich portalach i tam kiedyś przeczytałem opinię:
    Polska to nie Rosja
    w sensie 'szanowania siebie’
    co jest bliskie znaczeniowo konkluzji Pana Eckardta:
    'Na szczęście dzisiejsza Rosja nie przywiązuje do nas, aż takiej uwagi, jak sobie wyobrażamy.’
    a co ja bym rozszerzył>>
    NIKT (w strefie okupacyjnej US-Izrael-NATO-EU-IMF-WB-WHO, etc>reprezentowani w 'oczyszczalni ścieków=Polin przez 'totalną opozycję’+’lewicę’ etc)
    NIE PRZYWIĄZUJE DO NAS TAKIEJ UWAGI-JAK SOBIE WYOBRAŻAMY>tzn. jak sobie 'zjednoczona prawica’ począwszy od Olszewskich-Kaczyńskich-Maciarewiczów-Morawieckich-Chodakiewiczów, prof. Nowaków 'ten z Panu’, Czaputowiczów, Parysów, Fotygi, Saryuszów-Wolskich, Czumów, etc, etc, etc
    etc.

  4. Mam kilka pytań za 100 punktów. W jakim położeniu były Niemcy w 45r. ?
    W jakim znalazło się w 75r RFN ? W jakim położeniu była Polska w 89r i w jakim znalazła się w 2019r. My już nie tylko nie produkujemy samochodów czy smartfonów, mam problem z kupieniem polskich produktów w spożywczaku.

  5. 90 lat temu do łagrów posyłali miliony i wszyscy na zachodzie mieli to gdzieś. Teraz jednego zesłali i wszystkim o*******la.

  6. infantylizm polityczny ” elitek ” jest zbrodnią większą niż głupota i nieuctwo , ale takim jesteśmy
    miernym społeczeństwem i tak wybieramy, przypominamy tą XVII-wieczną szlachtę, ogłupiałą niezdolną do rzeczowego myślenia- nie uczymy się historii nie myślimy o niej i tak brniemy w te same błędy, brak dobrych wzorców——- widzę tylko ciemność

  7. Zgodzę się z większością Pańskich obserwacji. Egzaltacja polskich mediów, dyplomatyczna amatorszczyzna, niezrozumienie nastrojów społecznych w Federacji. Schematy myślenia polskich elit są niezmienne. Ad vocem do kilku kwestii poruszonych w artykule.

    Interesy z Rosją, które proponuje Pan redaktor na nowo skatalogować. Warto dla jasności żebyśmy na początku zdefiniowali pojęcia przez nas używane. Jak rozumiemy te interesy, czyli potencjalne wspólne interesy Warszawy i Moskwy?

    Od czasu powstania Federacji Rosyjskiej, mieliśmy z nią jedynie wspólne interesy handlowe. Upraszczając, gaz i ropa za żywność. W trudnych czasach często na zasadzie barteru, co przetestował skutecznie ś+p p. Gudzowaty jeszcze w latach 90-tych.

    Czy możliwe są inne, nie tylko gospodarcze, wspólne interesy? W jakich innych obszarach moglibyśmy jeszcze współpracować z korzyścią dla obojga stron? Czy Kremlowi mogłoby zależeć na nowym otwarciu z Warszawą i vice versa?

    Na pewno przydałoby się dokładniejsze przestudiowanie tematu, ale pobieżna analiza kilku kwestii wykazuje, że takie scenariusze mogą być trudne w realizacji. Polskie i rosyjskie interesy mają małą szansę by być wspólnymi, gdyż zazwyczaj są rozbieżne z przyczyn obiektywnych. My po prostu niewiele możemy sobie zaproponować, oprócz wymiany handlowej.

    Przypuśćmy, że w naszych elitach pojawia się zdrowy instynkt i wola prowadzenia wielowektorowej polityki zagranicznej, naturalna chęć posiadania przeciwwagi dla dominacji amerykańskiej w naszym regionie świata. Czy Moskwę można rozpatrywać jako kandydata do tej roli? Zacznijmy od tego, że jest ona kojarzona jako ośrodek o tradycjach imperialnych, mający od 1991 r. kompleks z powodu utraty tego statusu, jak również ambicję odzyskania swojej dawnej potęgi. Hipotetycznie, gdyby nawet Polska i inne państwa regionu szukały alternatywy dla Ameryki, już prędzej zgodzą się na wzrost wpływów chińskich niż rosyjskich, tak jak w ciągu ostatnich wielu lat próbował to robić Mińsk. Co wydaje się być zrozumiałe, gdyż Chiny są daleko, nie mamy z nimi sprzecznych interesów, nikt w Europie wschodniej nie miał z nimi nigdy konfliktów, równie łatwo jest rozpocząć współpracę z nimi co z niej zrezygnować. Przy czym są one realną przeciwwagą dla Waszyngtonu w skali globalnej. Samo istnienie rywalizacji USA-ChRL można by wykorzystywać, tak jak w czasach Zimnej Wojny państwa Ameryki Łacińskiej, Afryki i Azji wykorzystywały istnienie dwóch zwalczających się bloków, na ich szczęście wprost im nie zagrażających bo geograficznie oddalonych. Co w sposób naturalny z góry zapewniało dużą swobodę gry.

    Proponuję Pan również, żeby nasze interesy „wyekstrahować od kontekstów historycznych”. Obawiam się, że kontekst historyczny jest w naszym przypadku zbyt zespolony z kontekstem geopolitycznym.

    Moskwa od czasów Jagieły i Witolda zbierała ziemie ruskie, parła na zachód ku Dnieprowi, próbowała przejść na prawy jego brzeg. Zajęło jej to prawie 400 lat i ostatecznie się udało, wraz z rozbiorami Rzeczpospolitej. Obecna Rosja została w roku 1991 ponownie odepchnięta na lewy brzeg Dniepru. Dla elit kremlowskich do dziś stanowi to traumę z jednej strony, z drugiej główną motywację do kontrofensywy i odbudowy utraconego imperium.

    I znowu my, zgodnie z wielowiekową tradycją, torpedujemy wszelkie rosyjskie próby ponownego sforsowania rzeki. Możemy dyskutować czy jest to słuszne czy nie, czy polskie elity robią to na polecenie Waszyngtonu, czy z powodów własnych historycznych kompleksów imperialnych, odziedziczonej staroszlacheckiej megalomanii, czy jak Pan pisze, ukąszenia giedroyciowskiego, czy z racjonalnych motywów posiadania państw buforowych, czy z irracjonalnego strachu przed Moskalami. Jednak wypadkowy wektor ma jednoznaczny kierunek i stałość w czasie.

    Ten antagonizm przejawia się na poziomie języka. Władze III RP ze swej strony często używały retoryki jeśli nie wprost antyrosyjskiej, to zazwyczaj nieufnej wobec Rosji. Ale i dla nich od lat jesteśmy jednym z głównych (do 2014 r. – głównym), dyżurnych, czarnych charakterów w Europie Wschodniej i taka narracja nadal ma swój sens w rosyjskiej polityce wewnętrznej, jako czynnik integrujący, szczególnie w okresach przedwyborczych. Można oponować, że każdą propagandę można zmienić, jeśli jest na to zapotrzebowanie. Tylko że zapotrzebowania nie ma, a jest przyzwyczajenie rosyjskich mediów i ich odbiorców do tradycyjnego medialnego przekazu. Odwrócenie tego będzie niezmiernie trudne.

    Prognozując, z Rosją będziemy mieć lepsze lub gorsze stosunki dyplomatyczne, jakąś współpracę dla dobra tamtejszej Polonii czy właściwej opieki nad rosyjskimi cmentarzami w Polsce, w lepszych, cieplejszych czasach może nawet wspólne inicjatywy kulturalne, naukowe, medyczne, wymianę młodzieży, mały ruch przygraniczny. Jednak polityczne relacje z wielu powodów pozostaną skomplikowane, z tendencją na antagonizm.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *