Engelgard: Białoruska karta w grze czy normalizacja?

Jedną ze zmian w naszej polityce wschodniej jest znacząca poprawa relacji z Białorusią. O ile priorytety tej polityki nie uległy zmianie, a polegają one na stałym kursie antyrosyjskim i popieraniu takich państw, jak Ukraina czy Gruzja, to polityka wobec Mińska zmieniła się znacząco.

Jeszcze niedawno Białoruś była traktowana jako parias Europy, „ostatnia dyktatura na Starym Kontynencie”, a jej prezydent był nazywany „dyktatorem” i „satrapą”. Teraz jest to już „prezydent Aleksander Łukaszenko”, a Białoruś nazywana jest naszym sąsiadem.

Ożywiły się kontakty polityczne i to na dosyć wysokim szczeblu – w Mińsku gościł najpierw Witold Waszczykowski, szef polskiej dyplomacji, a potem Stanisław Karczewski, marszałek Senatu. Obok tego mamy więcej kontaktów między ministerstwami a także szybki rozwój współpracy kulturalnej. Nie mniej ważna jest gospodarka. Nasi przedsiębiorcy podkreślają, że na Białorusi zarówno stawka podatku dochodowego, jak i podatku VAT wynosi zero.

Henryk Siodmok, prezes zarządu Grupy Atlas, który ma 60 proc. rynku na Białorusi mówi dla tygodnika „Wprost”: „Tylko kwestie polityczne blokowały szerszą kooperację. Prezydenci i premierzy z Polski latali do Chin i szczycili się tymi misjami, mimo że ChRL nie jest krajem demokratycznym. A wymianę handlową Polska ma niemal taką samą z Chinami, jak i z Białorusią”. „Na Białorusi jest już ponad 400 polskich firm, które radzą sobie świetnie na wschodnim rynku. W sektorze bankowym mocno osadzony jest Idea Bank, w meblarskim Black Red White, a spółka córka Atlasa Tajfun posiada w swoim segmencie ponad 60 proc. rynku (…) Wymiana handlowa między naszymi krajami w 2015 roku wyniosła 1,8 mld dolarów, a polscy rezydenci zainwestowali tam ok. 200 mln dolarów”.

Doszło do tego, że polskie MSZ zamierzało ni mniej ni więcej tylko zlikwidować dywersyjną wobec Łukaszenki stację TV „Biełsat”, zatrudniającą 200 osób, która stawiała sobie za cel osłabienie rządów białoruskiego prezydenta. Co prawda ministrowi Waszczykowskiemu nie udało się tego projektu przeprowadzić, bo lobby broniące tej pochłaniającej krocie bezproduktywnej placówki (oglądalność na Białorusi na poziomie 1 procenta) okazało się silne, ale to chyba nie koniec gry. MSZ miało słuszny plan likwidacji „Biełsatu” i emisji na Białorusi polskiej TV Polonia. Mińsk godził się na to, co było z jego strony pewnym ustępstwem, tym łatwiejszym, że TV Polonia nie jest tak upolityczniona i nie jest z założenia nastawiana na siane zamętu u sąsiada.

Biorąc pod uwagę te wszystkie fakty – powstaje pytanie o przyczyny takiego zwrotu polityki Warszawy wobec Mińska. Czy chodzi tu tylko i aż o zwyczajne odprężenie i normalizację nienormalnych relacji, czy też mamy do czynienia z tzw. drugim dnem? Tutaj musimy przypomnieć fakty sprzed wielu lat, kiedy w okresie rządów Georga Busha juniora, w kwietniu 2005 roku, odbyła się w Wilnie konferencja, podczas której Stany Zjednoczone sformułowały postulat „eksportu demokraci” w krajach dawnego ZSRR. Obecna na niej Condoleeza Rice powiedziała: „Stany Zjednoczone wspierają rewolucje demokratyczne na całym świecie. Popieramy dążenia ludzi do zapewnienia wolności w swoich krajach. Uważamy, że wybory powinny być prawdziwe, a nie formalne”, dodając, że Białoruś powinna wiedzieć, że wspólnota międzynarodowa obserwuje jej zachowanie, że ona nie jest izolowana, ze nie może robić to, co się jej podoba. Mówiąc jasno – Polska otrzymała zadanie „zdemokratyzowania” Białorusi. Takie były przyczyny konfliktu wokół Związku Polaków na Białorusi i faktycznego zamrożenia relacji między obu państwami. Skutki takiej polityki były opłakane – Aleksander Łukaszenka stał się jeszcze silniejszy, a najwięcej stracili na tym sztucznie kreowanym konflikcie białoruscy Polacy.

Czy wobec tego PiS wyciągnęło wnioski i zarzuciło tę strategię? I tak, i nie.
Obecnie Warszawa doszła do wniosku, że plan, jakim jest wyciagnięcie Białorusi z rosyjskiej wpływów – można próbować zrealizować… razem z Łukaszenką. Z pozoru jest to logiczne, opozycja na Białorusi jest słabiutka i nieskuteczna a prezydent stara się ostatnio pokazać, że jego kraj jest suwerenny i niezależny od Rosji. Można więc sądzić, że taktycznie trzeba wesprzeć Łukaszenkę w jego grze o tą niezależność, a „walkę o demokrację” odłożyć na później. Problem jest tylko jeden – Białoruś dobrze o tym wie i nie ma zamiaru realizować polskiego scenariusza, bo zdaje sobie sprawę, czym skończyły się takie gry w przypadku Ukrainy. Białoruś chce poprawy stosunków z Polską, ale nigdy nie zerwie z Rosją, co najwyżej wykorzysta polską kartę do wzmocnienia swojej pozycji w rokowaniach z Moskwą. Łukaszenka dał to jasno do zrozumienia – Białoruś chce być łącznikiem między Wschodem a Zachodem, a nie buforem, jakim próbuje się zrobić Ukrainę. Nasz chytry plan nie ma więc szans na powodzenie, ale niejako przy okazji dzieje się coś dobrego – zaczynamy mieć normalne relacje z sąsiadem zamieszkałym przez przyjazny nam naród.

Jan Engelgard

Tekst pierwotnie ukazał się w „Głosie katolickim” (Paryż)

za: http://www.mysl-polska.pl/1183

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *