„To Angela Merkel rozdaje w Unii karty” – Rozmowa korespondenta radia Sputnik Leonida Sigana z politologiem i publicystą profesorem Adamem Wielomskim.

 

 —Temat, który dziś króluje na czołówkach polskich i światowych mediów, to reelekcja Donalda Tuska na drugą kadencję jako szefa Rady Europejskiej przy sprzeciwie Polski. Jakie mogą być skutki tej porażki polskiej dyplomacji?

—Porażka polskiej dyplomacji była, moim zdaniem, dość prosta do przewidzenia, ponieważ w gruncie rzeczy był to spór — może spersonalizujemy go — między Jarosławem Kaczyńskim a Angelą Merkel, dotyczący tego, kto kieruje Unią Europejską. Z góry można było przewidzieć w tym sporze, że Angela Merkel rozdająca w Unii pierwsze karty, wygra go. Jakie będą konsekwencje? Myślę, że nie tyle to jest konsekwencja, ile uwidocznienie osamotnienia Polski na arenie UE, braku wsparcia łącznie z tymi krajami, z którymi rząd PiS-u utrzymuje najbliższe kontakty. Mam tu na myśli Węgry, Wielką Brytanię czy Litwę. Okazało się, że nawet te kraje bardziej sojusznicze i zaprzyjaźnione mając do wyboru pomiędzy Angelą Merkel a Polską, zdecydowanie opowiedziały się po stronie silniejszego partnera. Dlatego nie traktuję tego w kategoriach skutków, to raczej stan widocznego jak na dłoni stosunku sił panującego w Unii Europejskiej. To nie jest efekt, to jest wizualizacja sytuacji.

 — Pani premier Beata Szydło zapowiada bojkot szczytu Unii. W jakiej formie to może być?

— Myślę, że w takiej formie, że rzeczywiście nie zostanie podpisany ten dokument przez Polskę. Polska premier nie pojedzie na kolejny szczyt unijny. Co oczywiście nie zmienia faktu, że Donald Tusk będzie urzędował, a wszystkie koła administracji polityki unijnej będą toczyły się tak, jak się toczą do tej pory. Myślę, że ten protest zostanie po prostu zignorowany.

– Zachowanie polskiej delegacji na szczycie Unii to zapewne mocny argument na rzecz Europy „dwóch prędkości”?

-Ja osobiście dziwię się polskim politykom, szczególnie tym, którzy deklarują umiarkowany eurosceptycyzm, że sprzeciwiają się tak gorąco tej koncepcji. W moim przekonaniu Unia dwóch prędkości oznacza, że z jednej strony będzie się jednoczyło centrum unijne, czyli te państwa, które posiadają walutę euro i które dążą do stworzenia wspólnego budżetu, wspólnej strefy finansów. To tak naprawdę jest wstęp do stworzenia oddzielnego państwa, które się będzie nazywało Unia Europejska. I oddzielnie będą się jednoczyły i współpracowały kraje, które nie są zainteresowane aż tak głębokim zjednoczeniem. Polska dyplomacja od dawna uważała, że Polska nie powinna aż tak głęboko się jednoczyć. W związku z czym uważam, że nie powinna się temu przeciwstawiać.

– Jak należy odczytać słowa prezydenta Hollande’a „wy macie zasady, a my fundusze strukturalne”?

-To znaczy, że środkiem nacisku UE na takie kraje, jak moja ojczyzna, wtedy, kiedy nie będzie chciał na przykład podpisać protokołów ze szczytu unijnego, będzie to, że zostaną zmniejszone fundusze europejskie dla Polski. François Hollande uważa, że to słusznie, że będzie to działało dyscyplinująco w krótszym czy dłuższym czasie.

 — Jak reelekcja Tuska może wpłynąć na polską scenę polityczną? Czy możliwy jest jakiś przełom?

— Tu przełomu nie będzie. Raczej jest to niebywałe wzmocnienie polskiej opozycji, bo prawda jest taka, że Jarosław Kaczyński poniósł bardzo spektakularną porażkę. Gdyby to była porażka w granicach 20:7, to można byłoby mówić, że jedna trzecia krajów unijnych poparła polskie stanowisko. W zaistniałej sytuacji to jest bardzo silna porażka, prestiżowa porażka na arenie międzynarodowej i myślę, że opozycja będzie to wykorzystywała a Donald Tusk będzie jej sztandarową postacią. To z kolei będzie oznaczało wzmocnienie Platformy Obywatelskiej mimo znanych niechęci wzajemnych na linii Tusk-Schetyna. Nastąpi też znaczące osłabienie Nowoczesnej, która nie jest stroną w tej grze, nie jest w żaden sposób kojarzona z Donaldem Tuskiem. Myślę, że skutek tego będzie, mówiąc wprost, taki, że centrum opozycji stanie się PO, a Nowoczesna odejdzie na boczny tor, jako partia pomocnicza w stosunku do PO.

— Jak Pan sądzi, jakie mogą być kroki prezesa Kaczyńskiego po porażce w Brukseli. Przecież prezes nie lubi przegrywać. Może po prostu przełknie tę porażkę?

— Nie mam zielonego pojęcia. Właściwie jedyne, co może zrobić, to wpłynąć na panią premier albo odwołać ministra Waszczykowskiego, gdyż na niego można zrzucić tę porażkę. Ale, mówiąc szczerze, o tej porażce zadecydowały obiektywne czynniki i minister Waszczykowski niewiele obiektywnie mógł zrobić. Ja nie widzię żadnych winnych. Zdziwiłbym się, gdyby w PiS-ie nastąpiły z tego powodu jakieś rozliczenia na poziomie rządowym. Myślę, że to była osobista decyzja Jarosława Kaczyńskiego, żeby postawić veto w tej sprawie i musi ją teraz przełknąć.

za: https://pl.sputniknews.com

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *