Engelgard: Nie wrabiajcie Dmowskiego w „wyklętych”

W ramach poszerzającej się aberracji wokół tzw. żołnierzy wyklętych – mamy co roku nowe „odkrycia” historyczne. Najpierw wmawiano nam, że wyklęci to kontynuacja Polskiego Państwa Podziemnego, choć to nieprawda, potem zaliczono do nich gen. Augusta Fieldorfa „Nila”, który uważał, że powojenna partyzantka to „zbrodnia przeciwko narodowi”.

Potem uznano, że w latach 1944-1963 mieliśmy do czynienia z wielkim „antysowieckim powstaniem”, przy którym AK i powstanie warszawskie to mało znaczące epizody. Ale na tym nie koniec, oto premier Mateusz Morawiecki podczas obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych na terenie byłego Aresztu Śledczego Warszawa-Mokotów, stwierdził nim mniej ni więcej tylko to, że „Dmowski, mówiąc o walce o niepodległość, podkreślał, że w tej walce nie ma miejsca na kompromisy. Albo zwyciężamy, albo giniemy. Jednak żołnierze wyklęci ginęli i jednocześnie zwyciężali. Można pytać, czy było warto oddać życie za ojczyznę. Dla mnie odpowiedzieć jest jednoznaczna – warto. I warto, aby wszyscy Polacy byli gotowi oddać życie i poświęcić się całkowicie za swoją ojczyznę”.

Tak oto twórca polskiej szkoły realizmu politycznego, przeciwnik idei powstańczej, piętnujący polski romantyzm polityczny – awansował na patrona „wyklętyzmu”. Premier Morawiecki albo świadomie kłamie albo jest historycznym ignorantem. Jest bowiem kłamstwem twierdzenie, że Dmowski tak stawiał sprawę Niepodległości, jak to twierdzi premier. Owszem, mówił o walce o zachowanie polskości w konfrontacji z Niemcami – i że to walka na śmierć i życie, ale nie w sensie dosłownym, tylko cywilizacyjnym i narodowym. Jednocześnie ostro sprzeciwiał się filozofii – „albo wygramy albo zginiemy”. Przytoczmy tylko jeden z najbardziej znanych i charakterystycznych dla jego myślenia fragmentów:

Mówiąc o naszych dawniejszych powstaniach i o nowszych próbach w tym kierunku, staram się oceniać ich znaczenie ze stanowiska logiki politycznej. Zapominam, że wielu ludzi u nas nie umie o tym przedmiocie myśleć spokojnie i logicznie, że na jego poruszenie reagują przede wszystkim uczuciowo. 
– Jak to, więc tyle bohaterstwa, tyle ofiarności i poświęcenia, tyle cierpień dla ojczyzny — wszystko to spotyka się z potępieniem!… Przede wszystkim są uczucia i uczucia. Iluż to ludzi w trzech pokoleniach słuchało z rozrzewnieniem patriotycznym słów pieśni:

„Powstań, Polsko, skrusz kajdany
Dziś twój triumf albo skon…

Co do mnie, to te słowa obrażają moje najgłębsze uczucia, mój zmysł moralny. Człowiek, który w tym wypadku myśli to, co śpiewa, jest przestępcą. Sama myśl o tym, że Polska może skonać, jest zbrodnią. Wolno każdemu, może być obowiązkiem zaryzykować wszystko, co jest jego osobistą własnością, oddać majątek, przynieść życie w ofierze. Ale bytu Polski ryzykować, jej przyszłości przegrywać nie wolno ani jednostce, ani organizacji jakiejkolwiek, ani nawet całemu pokoleniu. Bo Polska nie jest własnością tego czy innego Polaka, tego czy innego obozu, ani nawet jednego pokolenia. Należy ona do całego łańcucha pokoleń, wszystkich tych, które były i które będą. Człowiek, który ryzykuje byt narodu, jest jak gracz, który siada do zielonego stołu z cudzymi pieniędzmi” („Polityka polska i odbudowanie państwa”, Warszawa 1926, II wydanie, s. 62).

Takie manipulacje mają jednak swój doraźny cel – chodzi o stworzenie „naszej endecji”, która będzie karykaturą tej prawdziwej, i która będzie zapleczem obecnego obozu politycznego lub w innym przypadku niepoważną, radykalną formacją młodzieżową nie stanowiącą żadnego zagrożenia. Jaka ma być ta „nasza endecja”? Po pierwsze antyrosyjska, po drugie uznająca, że kwintesencją drogi jaką przeszła Narodowa Demokracja jest NSZ i podziemie powojenne – i po trzecie, że czołowymi i godnymi pamięci jej działaczami nie są tacy ludzie jak Jan Ludwik Popławski, Stanisław Grabski, Roman Rybarski, Stanisław Kozicki, Stanislaw Rymar, czy nawet Bolesław Piasecki, tylko „Bury”, „Wołyniak” i „Bohun”. Czy ta operacja ma szanse powodzenia? Sądząc z postaw tzw. młodzieży narodowej tak – to wielki sukces obozu rządowego.

Jan Engelgard

Click to rate this post!
[Total: 16 Average: 5]
Facebook

15 thoughts on “Engelgard: Nie wrabiajcie Dmowskiego w „wyklętych””

  1. Panie Egelgard, włączenie Dmowskiego w dzieje żołnierzy wyklętych, nie jest sukcesem aktualnego rządu. Jest sukcesem aktualnej polskiej myśli narodowej anno domini 2020. Otóż ta myśl jest w ciągłym rozwoju poprzez uwzględnianie aktualnych uwarunkowań wewnętrznych Polski, jak i jej położenia międzynarodowego. W gruncie rzeczy Pan swoje elukubracje pisze nie z pozycji narodowych czy endeckich, ale z pozycji dawnego paxowca (endepostkomunisty), który wraz ze swoim środowiskiem prowadzi określoną politykę budowy sojuszu Polski ze współczesną Rosją. Dlatego eksponuje Pan tylko te fragmenty myśli narodowej, zwłaszcza Dmowskiego z 1908 r. , które służą Pańskiej koncepcji „polityki wschodniej”. Natomiast z perspektywy historii ruchu narodowego, działalność ŻW w pełni można wpisać do jego tradycji, traktując ją jako jedną z przejawów tego ruchu. Po pierwsze myśl narodowa rozwijała się i przechodziła różne fazy. Jej dzieje są następujące (do 1949 r.): 1) okres Ligi Polskiej, 2) okres Ligi Narodowej – okres wszechpolski (do 1903), narodowej demokracji (1903 – 1928), 3) Ruchu Narodowego (zwłaszcza od ok. 1934 r. gdy zwyciężyli „młodzi” przy poparciu R. Dmowskiego), 4) Ruch narodowy w okresie II wojny światowej, 5) Ruch narodowy w Kraju w latach 1945 – 1949. Nad tym okresem należy się zatrzymać. Otóż większość ŻW to wychowankowie ruchu narodowego, zwłaszcza NSZ. W tym czasie ruch narodowy dawno odszedł od endeckiego „pozytywizmu społecznego i politycznego”, których przedstawicieli z takim uporem Pan lansuje. Otóż potrzeby żywotne Polski już w latach 30.XX wymusiły na myślicielach narodowych znaczącą zmianę strategii i taktyki ruchu na rzecz innych form działalności politycznej (oprócz pozytywizmu politycznego). Natomiast II wojna światowa to czas walki o ratowanie niemal biologicznego bytu narodu, a więc jedynie bezwzględna walka a nie działalność „pozytywna” miała sens. Podobnie było po wojnie. Polska ponownie przechodziła pod okupację sowiecką przy pozornej suwerenności i walka zbrojna miała sens, zwłaszcza, że III wojna światowa, wbrew propagandzie komunistycznej była realna (odsyłam do historii powszechnej po 1945 r. , zwłaszcza Kryzysu berlińskiego z 1948 r. o którym paxowcy skutecznie zapominają). Podobnie wieś polska bała się kolektywizacji (nie wierzono zapewnieniom komunistów) i „wiejskie wojsko” tj. ŻW było przez nią utrzymywane. Należy podkreślić, że prawie w 100% ŻW to młodzież wiejska, z której po raz pierwszy w polskiej historii kadra oficerska i podoficerska wywodziła się z tej młodzieży, a nie z warstwy szlachecko – inteligenckiej. Dlatego też, współczesny Ruch Narodowy robi właściwie, że oprócz innych nurtów i tradycji narodowodemokratycznych, włącza ŻW do swojej tradycji. ŻW należy więc uznać za jedną z polskich formacji narodowych walczących o niepodległość polski (podobnie jak powstańców styczniowych) i dopiero badać ich złożone dzieje, a nie ich postponować. Oni wiedzieli, że Polska może być suwerenna tylko po zwycięstwie nad Związkiem Sowieckim. Ostatecznie nastąpiło to po 1989 roku. I na koniec panie Engelgard, R. Dmowski nigdy nie odżegnywał się od walki zbrojnej jeśli ona miała sens. Uważam, że do zakończenia Kryzysu berlińskiego w 1949 r. ta walka miała sens, gdyż III wojna Światowa w każdej chwili mogła wybuchnąć.

    1. Oj, Panie…III wojna światowa mogła wybuchnąć jedynie w wyobraźni „żołnierzy wyklętych”.. Engelgard z dziedzictwa NB słusznie oddziela wszystko co fundamentalnie wyróżniało ją od piłsudczyzny (any-niemieckość, aby odzyskać zabór pruski; obronę Wersalu jako gwaranta status quo po I wojnie oraz granic II RP; krytykę XIX. powstań cementujących sojusz rosyjsko-niemiecki; prorosyjskość jako wybór przyszłego sojusznika w obronie odzyskanych po I wojnie od Niemiec granic zachodnich (a także po II).
      Zgoda, że młodzi ND w l. 30 zbliżyli się do piłsudczyzny (bo chcieli mieć władzę). Przesiąknięcie piłsudczyzną i indoktrynacja szkolna w kulcie Piłsudskiego doprowadziły ich do odejścia od endeckich zasad w polityce polskiej. W konsekwencji mieliśmy pakt Ribbentrop-Mołotow, Generalne Gubernatorstwo, powstanie warszawskie, Polskę lubelską oraz kult wyklętych po rozwiązaniu AK.
      Szanowny Panie, proszę nie mylić tradycji narodowo-demokratycznej z czystą piłsudczyzną obecną w wypowiedzi premiera Morawieckiego.

  2. Świadomie zmanipulowaną wypowiedź premiera Morawieckiego Dmowski mógłby skomentować cytatem z „Myśli nowoczesnego Polaka” (1908 r.):

    „Wszystko co polskie jest moje: niczego się wyrzec nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to co jest w nim marne”.

  3. Jarek pisze: Oj, Panie…III wojna światowa mogła wybuchnąć jedynie w wyobraźni “żołnierzy wyklętych”. Dziad o gruszcze, baba o pietruszcze.., Ja piszę o dziejach ruchu narodowego, a Pan o paxowskiej Engelgardowej wizji ND niewiele mającej wspólnego z historią ruchu narodowego. Na koniec stwierdzę tak: wasz pogląd na historię ruchu narodowego będzie, tak jak do tej pory marginesem, natomiast ruch narodowy będzie rozwijał się dalej, a jego nośnikiem politycznym będzie współczesny Ruch Narodowy i prawe skrzydło PiS. A ŻW będą częścią składową tradycji ruchu narodowego, a nie sanacyjnego czy neosanacyjnego. Właśnie dlatego, by nie zostali zaanektowani przez noesanację, należy włączyć go do tradycji narodowej, gdyż ŻW to byli w znakomitej większości ówcześni narodowcy i właściwie odczytujący interes Polski, co nie kłóciło się wcale, a uzupełniało z „pozytywizmem politycznym” np. prymasa S. Wyszyńskiego. Poza tym ich stanowisko strategiczno – polityczne (liczenie na III wojnę światową) do końca lat 40 XX wieku, a właściwie do zakończenia wojny koreańskiej i śmierci Stalina nie było bezpodstawne. Była to jedna z możliwych opcji politycznych. Oczywiście, Pana „Jarka”, który zatrzymał się na E. Osmańczyku, Encyklopedia ONZ i stosunków międzynarodowych, Warszawa 1986 nic nie przekona. Natomiast dla bardziej wyrobionych czytelników historii polecam chociażby pracę: A. Czubiński, Historia powszechna XX wieku, Poznań 2006, rozdział: Na krawędzi pokoju i wojny nuklearnej (lata 1945 – 1953).

    1. @Historyk. Współczesny Ruch Narodowy i prawe skrzydło PiS to epigoni sanacji i piłsudczyzny nie mający nic wspólnego z prawdziwą tradycją ND. Państwowa megalomania, kult przegranych powstań, lekceważenie Rosji i Francji, szukanie najbliższego sojusznika za Kanałem i Oceanem oraz lekceważenie Zachodu, a dzisiaj Unii, także jako systemu bezpieczeństwa. Polityka endecka nigdy by nie dopuściła do paktu Ribbentrop-Mołotow, powstania warszawskiego ani do PRL-u. Do tych wydarzeń trzeba było politycznych szaleństw sanacji, a nasza neosanacja np. nie widzi problemu w negocjowaniu zmiany ustawy o IPN z Izraelem. Ale nie zrozumieją tego ludzie nie mający szacunku dla Osmańczyka czy Dobraczyńskiego.

      1. Proszę mi napisać, jak Pan ocenia (w %) siłę wpływu poszczególnych mocarstw na politykę III RP:
        1) Niemiec
        2) Rosji
        3) USA.

        1. @Ziuk. Nie za bardzo podoba mi się tak sformułowane pytanie. Wolałbym, aby Pan zapytał o polskie priorytety w polityce zagranicznej wobec tych trzech państw celem zapewnienia bezpieczeństwa narodowego, rozwoju gospodarczego i w konsekwencji – wzrostu naszego państwa w hierarchii międzynarodowej. Zatem:
          USA 50% – z powodu konieczności utrzymywania geopolitycznej niezależności pomostu bałtycko-czarnomorskiego względem osi Moskwa-Berlin.
          Niemcy 40% – jako lidera Unii, najsilniejszej gospodarki i głównego odbiorcy polskiego eksportu, partnera w niwelowaniu zapóźnień cywilizacyjnych odziedziczonych po zaborach i PRL-u, partnera w Trójkącie Weimarskim oraz w relacjach Unii z Rosją i Chinami.
          Rosja – 10% – jako partner handlowy i sąsiad w wymianie kulturalnej oraz istotny czynnik w polityce światowej.

          1. Panie Jarku, czy to aby pan napisał: „USA 50% – z powodu konieczności utrzymywania geopolitycznej niezależności pomostu bałtycko-czarnomorskiego względem osi Moskwa-Berlin”. Szczypię się w rękę i gratuluję. Chociaż „endecy” od pana Engelgarda nie będą chwalić. Widzę, że jest sens pisania dłuższych postów na tym forum, mimo niektórych durniów i ich wypowiedzi (vide: anonim).

            1. Problem Polski jest to, że post-sanacyjny PiS priorytety te postrzega następująco:
              USA 95%, Niemcy 5 %, Rosja 0%.

            2. USA nas nie uzależnią pomostu bałtycko-czarnomorskiego od osi Moskwa-Berlin, bo spora część ew. odsieczy (o ile to nie ma być pusty gest), będzie musiała iść przez Raimstein.

                  1. Aktualnie z Rosją na Bliskim Wschodzie. Razem tworzą bariery, żeby tamtejszy chaos nie przelał się na wyznawców islamu w Rosji i Turcji. Jednak interesy mają sprzeczne. To Rosja zniszczyła potęgę państwa Osmanów podobnie jak zniszczyła Pierwszą Rzeczpospolitą. Mimo obecnych zawirowań Turcja pozostanie w NATO.

      2. Nie ma co karmić trolla, przeczytał sobie jakieś IPNowskie odpowiedniki „Krótkiego kursu historii WKP(b)”, dostał dysonansu poznawczego i wypisuje głupoty na poziomie średnio rozgarniętego agitatora z czasów stalinowskich

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *