Głos w dyskusji o „Żołnierzach Wyklętych”

Żołnierze Wyklęci to zarówno ludzie, jak też pewna historia i etos, który jej towarzyszy. Mowa o partyzantach i żołnierzach podziemia zbrojnego, którzy po roku 1944 i 1945 zdecydowali się dalej walczyć i uważali, że to, z czym mają do czynienia, jest niczym innym, jak tylko kolejną okupacją, tym razem wspartą przez marionetkowy polski rząd, utworzony ze zdrajców i służący de facto interesom ZSRR. Czy mieli rację? Czy było to – jak chcą oponenci – jedynie marnowanie zasobów ludzkich i nierealne mrzonki?

Uważam, że nie. Przede wszystkim zwróćmy uwagę, że oceniając i wartościując decyzje podejmowane przez „Ognia”, „Mściciela”, „Łupaszkę” i setki innych, popełniamy pewien fundamentalny błąd. Uważamy, że w czasie, o którym mowa, powinni byli wiedzieć o tym, o czym wiemy my w roku 2012, wsparci wnioskami płynącymi z badań historycznych i powszechnie dziś dostępnych dokumentów. Dla nich sprawa była mniej oczywista. Oto bowiem w Londynie nadal funkcjonował zakorzeniony w II RP legalny rząd; podpisano wprawdzie międzynarodowe umowy w Poczdamie i Teheranie, ale pozostawało sprawą jasną, że dotychczasowi sprzymierzeńcy nie darzą się sympatią. Dość rychło potwierdził to Churchill, kreśląc koncepcję tzw. żelaznej kurtyny, a zaogniająca się sytuacja wokół Berlina i kształtowanie się nowych, globalnych stosunków wojskowych i politycznych jak najbardziej sprzyjały dywagacjom o nowym konflikcie.

Ergo: partyzanci nie walczyli z wiatrakami. Dla nich realną rzeczywistością była wrogość między dwoma blokami politycznymi, pozwalająca domniemywać dalszego zaogniania sytuacji, a w konsekwencji – kolejnej wojny. Kol. Konrad Rękas, krytykując postawę Żołnierzy Wyklętych, przyznaje mimo wszystko wprost, ze było to przeświadczenie powszechne.

Czytając komentarze i teksty historyczne, podejmujące problem Żołnierzy Wyklętych, mam wrażenie, że często nie bierze się pod uwagę fundamentalnego dla mechaniki podejmowania decyzji zagadnienia formacji intelektualnej i duchowej. Ona nie pozostawiała wyboru co do tego, jak się zachować wobec nowej rzeczywistości, z którą mieli do czynienia – nawet, jeżeli wróg przejął władzę i nieuchronnie umacniał ją w asyście radzieckich czołgów. Zgadzam się z twierdzeniem, że społeczeństwo było zmęczone i wykrwawione, ale łatwiejsze – nie oznaczało tego, co lepsze. Wiązało się ze swoistą degeneracją, zmuszeniem jednostki do wyrzeczenia się własnej duszy i przyjęcia nowej ideologii. A tym właśnie dla wielu było by spełnienie postulatu, jaki proponują moi koledzy z portalu. Trochę tak, jak kilkadziesiąt lat później mówił ksiądz Popiełuszko: „Naród ginie, gdy brak mu męstwa, gdy oszukuje siebie, mówiąc, że jest dobrze, podczas gdy jest źle, gdy zadowala się tylko półprawdami”. Swoją droga zadziwiająca zbieżność postaw – a także losów…

Dla tych, którzy wywodzili się z ugrupowań prawicowych i nacjonalistycznych, przejście na stronę współpracy z ludźmi, którzy stanowili dokładne odwzorowanie postaw, z jakimi pozostawali w jaskrawym ideowym konflikcie, było trudne. Wielu z nich – o czym mało kto wie, nie tylko decydowało się ujawnić, a nawet zasilało szeregi powstającej wówczas MO. Po kilku miesiącach, widząc, z czym mają do czynienia, po prostu wracali do lasu. Nie byli w stanie budować tego, co zwalczali, zaakceptować służalczości wobec Moskwy, którą widzieli wszędzie; zamiast niepodległej Polski – napotykali rosyjskie oddziały i kadrę Armii Czerwonej w roli zwierzchników polskich służb mundurowych i sił zbrojnych. Więzienia pełne były tych, którzy się ujawnili i zdali broń. I to ujawnili się wcześnie, bez zwłoki. Tylko że dla polskiej i radzieckiej bezpieki nie to było ważne – ci ludzie byli solą poprzedniego systemu, a więc należało się ich pozbyć. Chcieli być częścią społeczeństwa, pracować i żyć normalnie – ale nie za cenę zaprzedania duszy diabłu i zapomnienia o własnej godności. Wybierali partyzantkę – bo mieli do wyboru ruletkę, w której każdego dnia towarzyszyć im będzie strach przed aresztowaniem, lub też tę, w której być może zginą, ale przynajmniej wiedząc, na czym stoją i o co walczą. Nie ma tu mowy o bezmyślnym samobójstwie, ale o kontynuacji walki z okupantem, ryzykownej – ale też ważnej z punktu widzenia interesu społecznego, jak i narodowego.  

Ci, którzy po jakimś czasie mimo wszystko jednak decydowali się złożyć broń, jeżeli przeżyli, byli prześladowani całe życie. „Inwigilowano ich do końca istnienia Polski Ludowej, do 1989 r. Nawet jeśli byli wybitnymi profesorami, jak Wacław Felczak – hungarysta UJ, nieangażującymi się w bieżące zwarcie z komunistami. Z kolei ci, którzy w latach 60., 70. weszli do struktur opozycyjnych, do końca swych dni byli intensywnie rozpracowywani, jak płk Józef Rybicki, członek Zrzeszenia WiN, a następnie KOR, czy też płk Marian Gołębiewski, także z WiN, współtwórca Ruchu, czy w końcu Antoni Pajdak, jeden z szesnastki, pobity przez „nieznanych sprawców” jeszcze w latach 80., gdy miał ponad 80 lat” [J. Żaryn, Agonia Rzeczypospolitej, za: http://www.rp.pl/artykul/629244,629245-Agonia-Rzeczypospolitej.html?p=3].

 Moja opinia nie jest li tylko kwestią politycznego oraz ideowego idealizmu. Jeżeli dotąd nie udało mi kogoś przekonać co do słuszności decyzji członków zgrupowań partyzanckich, być może zrobi to cytat z wyroku Sądu Wojewódzkiego w Warszawie. W orzeczeniu stwierdzającym nieważność wyroków śmierci, wydanych w sprawie płk Hieronima Dekutowskiego „Zapory” oraz jego towarzyszy, w uzasadnieniu napisano m.in. co następuje: „żołnierze AK działający później w organizacji WiN byli zmuszeni do przeciwstawienia się zbrojnej, masowej eksterminacji, poprzez walkę zarówno z oddziałami NKWD, jak i wspierającymi je formacjami polskimi, tj. milicją, UB i tzw. Wojskami Wewnętrznymi. Była to walka potrzebna i celowa, polegająca na odbijaniu jeńców lub zapobieganiu morderstwom i aresztowaniom. Sąd Najwyższy określa to obecnie w swoim orzecznictwie jako prawo do zbiorowej obrony koniecznej. Nie ulega wątpliwości, że właśnie taki charakter miały działania zbrojne oddziału Zapory„.

Idźmy dalej.

Nawiązując do uwag kol. Konrada Rękasa – oni „rozwalali się granatami”, bo do wyboru mieli wielomiesięczne tortury i hańbę – śmierci raczej by nie uniknęli. Zdradzali ich ludzie mierni, często za pieniądze – zapoznanie się z materiałami archiwalnymi potwierdza to niemal zawsze.

Czy rzecz dotyczy nielicznej grupy, stanowiącej społeczny margines? W żadnym wypadku, jest to grube nieporozumienie. „W latach 1944 – 1956, jak ustalili historycy, przez różnego typu formacje podziemne – głównie zbrojne – ponad 200 tys. Polaków.” [J. Żaryn, op.cit.]. W samym tylko Narodowym Zjednoczeniu Wojskowym w znalazło się jednorazowo ok. 40.000 żołnierzy i oficerów, a z innych przykładów: jeden tylko oddział Józefa Kurasia „Ognia” oblicza się na około 800 – 1000 partyzantów.

Przyznam, że nie do końca rozumiem piewców postawy przyjętej przez Bolesława Piaseckiego i przezeń niejako symbolizowanej, a także przeciwstawiania tej postawy walczącym jeszcze długo partyzantom NSZ, AK i innych formacji.  Owszem – znam jego wypowiedzi, teorię o ratowaniu biologicznej tkanki narodu, etc. Ale czy komuś przyszło do głowy, że ten początkowo skrajny nacjonalista po prostu wystraszył się w więzieniu tego, co spotykało jego kolegów? Że w godzinie próby poszedł na współpracę bo się bał, a ów polityczny realizm stanowił po prostu próbę dorobienia do tego ideologii i usprawiedliwienia własnego sumienia? Jak inaczej interpretować to, że jeszcze w roku 1944 działał w konspiracji przeciw PKWN, a po uwięzieniu w dniu 12 listopada tego samego roku, przesłuchiwany kilkakrotnie przez gen. NKWD Iwana Sierowa, bardzo szybko zmienił podejście i w liście skierowanym do ostatniego z wymienionych zadeklarował poparcie dla reform społecznych wprowadzanych przez komunistyczne władze – w tym reformy rolnej i nacjonalizacji przemysłu, a także obiecał pomoc w wyprowadzeniu ludzi z podziemia zbrojnego? Opisał też zresztą swoją drogę życiową – działalność antysanacyjną, obóz w Berezie, aresztowanie przez Gestapo, konspirację i antyhitlerowską partyzantkę – wszystko, co pomagało pokazać się w świetle jak najbardziej korzystnym w sytuacji, w jakiej się znalazł i przypochlebić nowej władzy. Potem było już tylko gorzej. I tak np. w roku 1947 w porozumieniu z Gomułką założył PAX, w 1956 krytycznie oceniał tzw. odwilż polityczną, a w marcu 1968, wraz z całym PAX-em, popierał antyinteligencką i antysemicką nagonkę zorganizowaną przez partyjną frakcję Mieczysława Moczara… Warto też przypomnieć, że książka Piaseckiego pt. „Zagadnienia Istotne” została wpisana do przez Magisterium Kościoła do Indeksu w roku 1955, zresztą wraz z PAX-owskim tygodnikiem „Dziś i Jutro”. Piasecki nigdy oficjalnie nie wycofał głoszonych tam poglądów. To już dawno nie był realizm, a rezygnacja, a także wejście w nową rolę w sposób bezdyskusyjny. Piasecki się po prostu poddał. Nie oceniam go, ale też nie chcę go nazywać wzorem politycznego realisty.

Co się zresztą tyczy realizmu: zacytowany wyżej wyrok sądu stwierdza między wierszami orzeczenia w przedmiotowej sprawie to, że „Żołnierze Wyklęci” mieli rację. Walczyli w sprawie słusznej i podejmowali działania konieczne. Dziś, gdy socjalizm w Polsce jest już przeszłością, przyznajemy to i uważamy ich za bohaterów. Kto zatem lepiej ocenił sytuację i wybrał słuszne wyjście? Tym, którzy budowali ówczesną rzeczywistość, a ramię w ramię z którymi poszedł Piasecki, dziś urągamy, niejednokrotnie też stawiamy im zarzuty karne.   

Na zakończenie proszę pozwolić, że przytoczę słowa przysięgi, jaką składali żołnierze AK. To im pozostawali wierni, one też najlepiej chyba wyjaśnią to, dlaczego wielu z nich nie potrafiło inaczej.

„W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii panny Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten święty Krzyż, znak Męki i Zbawienia, przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru o i wyzwolenie jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił aż do ofiary mego życia. Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało”. 

Postawa nie nadająca się do naśladowania? Twierdzę, że jest to postawa, którą należy wyryć w każdym polskim sercu. A zatem – chwała Bohaterom, których wynosimy na ołtarze naszej pamięci. Hańba ich oprawcom – ci bowiem przegrali honor, duszę, a także czas, który mieli.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Głos w dyskusji o „Żołnierzach Wyklętych””

  1. Oni pili piwo, ktore kto inny nawarzyl.Jak wladze II RP mogly w 1939 roku dac wiare gwarancjom III Republiki i GB? Czy wladze II RP to byli ludzie bez sluzb wywiadowczych, nie majacy rozeznania co do ogromnej slabosci militarnej Anglii i co do stanu sprzetu III Republiki, ktory byl uszkodzony przez komunistyczny sabotaz?Jak mozna bylo wierzyc w to, ze Anglia przejdzie do dzialan zaczepnych etc? Nie miala takiej mozliwosci!!!Wczoraj widzialem w ksiegarni ksiazke pod tytulem” Wrzesien 1939.Czolgi przeciw koniom”.To jest druga kwestia.Skoro az taka sile miala u nas kaweleria konna, jak mozna bylo nie wybrac rozwiazania czeskiego?Ta dyskusja o ZW jest istotnie miejscami pomylkowa, bo problematyka sie zaczyna gdzies tak okolo maja 1926.Zaczyna sie nawet wczesniej, w 1795 roku.ZW dzialali w sytuacji, na ktora pracowaly wszystkie poprzednie pokolenia i ktorej punktem kulminacyjnym byl fakt, iz zawdzieczalismy niepodleglosc ukladowi, ktory nie mial szans trwalosci.Traktat Wersalski przypieczetowal nasza niepodleglosc, ktora – tak jak ja pojmowano od 1795 roku- byla nie do utrzymania i w dodatku w chimerycznym ukladzie politycznym.To sie nazywa” tragizm dziejow polskich.”

  2. Bardzo dobry tekst. Panie Antoine ma Pan rację, ale przy takim postawieniu sprawy powstaje pytanie. Czy władze II RP miały zgodzić się na ograniczenie suwerenności i wspólnie z III Rzeszą zaatakować ZSRS?? Właśnie „tragizm dziejów Polski”…

  3. Nie w pełni rozumiem czego dotyczy powyższy polemika. Jeśli chodzi o tłumaczenie motywów, jakimi kierowali się ŻW – to przecież nie ma w tym miejscu sporu. Cały problem sprowadza się natomiast do zaburzenia logiki w rozumowaniu apologetów podziemia niepodległościowego, którzy starają wyciągnąć wniosek, że skoro działania ŻW były „słuszne” (tzn. oparte o wysokie motywy i przywiązanie do cenionych zasad) – to w związku z tym były i konieczne, nic innego nie można było robić. Bez urazy, ale ja takiego logicznego ciągu przyczynowo-skutkowego nie widzę. Można było wierzyć, że najważniejsze są Bóg, Honor i Ojczyzna – i NIE IŚĆ do lasu.

  4. Nie bardzo też łapię jaki mają związek problemy Piaseckiego ze Świętym Officjum z dokonanym przez niego wyborem historyczno-geopolitycznym? O samych przyczynach, dla których „Zagadnienia istotne” znalazły się na indeksie – rozmawialiśmy już zresztą parokrotnie, pisałem też o tym w PFRL. Piaseckiego zaatakowano w Watykanie nie za postępowość, ale zabieranie głosu w sprawach kadrowych Kościoła, co uznawano za zastrzeżone dla hierarchii. Chodziło zaś o krytykę tymczasowości zarządu kościelnego w diecezjach na Ziemiach Odzyskanych. Intrygą zaś kierował o. Bocheński, w imię wyznawanej przez siebie zasady, że Kościół w krajach komunistycznych ma być raczej prześladowany, niż współpracujący z władzami.

  5. Ja osobiście nie uważam, by droga Piaseckiego była tą jedyną właściwą, a wszyscy inni postępowali źle. Ale działania partyzanckie niewielkich oddziałów nie mogły, w mojej opinii, przynieść większych korzyści. Oczywiście, trzeba zwrócić uwagę na fakt, że konflikt między niedawnymi sojusznikami wydawał się bliski, więc w takim wypadku dywersja była pożyteczna. Jednak lata mijały, konflikt nie nadchodził, a kolejne oddziały były rozbijane – wychodzi więc na to, że z czasem stało się to oczekiwaniem na nieunikniony koniec. Całkowicie się zgadzam, że wierność Ojczyźnie i złożonej przysiędze jest godna pochwały i należy to stawiać za wzór. Jednak sam pan zauważył, że dziś wiemy nieco więcej i przez pryzmat tego każdy rozpatruje te wydarzenia – zatem wychowując następne pokolenie na historii żołnierzy wyklętych, bez uwzględnienia wspomnianych przeze mnie problemów, możemy utrzymać przekonanie o prowadzeniu beznadziejnej walki przeciw okupantowi jako najlepszemu rozwiązaniu, które to przekonanie jest tak mocno w naszym narodzie zakorzenione.

  6. Swoją zaś drogą sporo tłumaczy zestawienie przez Autora zjawisk uznawanych przez niego za negatywne i pozytywne. Oto bowiem p. Matuszewski znajduje ciepłe słowo dla zaangażowania w KOR, a nie podoba Mu się, że Piasecki krytykował „puławian” w 1956 i „żydów” w 1968 roku. Cóż, w tych kwestiach jestem dokładnie przeciwnego zdania.

  7. ” Czy władze II RP miały (…) wspólnie z III Rzeszą zaatakować ZSRS?? – Nie!!!Trzeba bylo przeczekac i ubrac sie w ubranie” ofiary faszyzmu”, jak Czesi.

  8. Piasecki zdradził i był kolaborantem, pozostał wierny nowym, bolszewickim sojusznikom aż do śmierci, dziękuję P.M.Matuszewskiemu za piękny tekst, ściskając dłoń, pozdrawiam. Chwała bohaterom!

  9. Wspólny z Niemcami atak na ZSSR przyniósłby nam korzyść polegającą na uniknięciu strat wojennych z Września i tych związanych z okupacją. Wbrew jednak marzeniom wojskowych ignorantów – ta wojna i tak musiała być przez Rzeszę przegrana, nawet we współpracy z Polską, a więc w dwójnasób w kość dałaby nam Armia Czerwona – a i uzyskanie ziem zachodnich stałoby przy takim wyborze pod dużym znakiem zapytania.

  10. Problem Mariuszu, że ja nie bardzo w Twoim tekście widzę wizję pozytywną, poza bohaterską śmiercią. A jaka z tego korzyść dla kogokolwiek?

  11. @Adam Wielomski: korzyścią dla wszystkich miało być przeczekanie, a potem uwolnienie kraju od czerwonych. Czy uważasz, że bardziej korzystne było pozwolenie im na przejęcie kontroli nad krajem i zmarnowanie 50 lat? Idąc twoim tokiem rozumowania: co my tu robimy? Jesteśmy politycznym marginesem, nie mamy pieniędzy takich, jak PO lub PiS, nie piszemy tekstów czytanych przez 1.000.000 osób dziennie – korzyści politycznych w tym żadnych, a wiec mało to realistyczne. Trwamy po prostu przy Prawdzie – i oni zrobili to samo.

  12. @Konrad Rękas: a w którym miejscu znalazłem owo ciepłe słowo dotyczące KORu…? Co do Piaseckiego: nie zgadzam się po prostu z tym, że niejednokrotnie kogoś o cokolwiek małej odwadze cywilnej przeciwstawia się jako realistę Żołnierzom Wyklętym. Realizm musi mieć pewną granicę, tą zaś jest zdrada. To właśnie w odniesieniu do Prawdy zrobił Piasecki. Nie oceniam go, nie wiem jak bym się zachował w katowni NKWD, ale fakt pozostaje faktem i żadne kwieciste, polityczne tłumaczenie tego nie zmieni. Jeżeli to, co zrobił Piasecki, było ok – to po co było walczyć o niepodległość, skoro Niemcy w 1939 zajęli Polskę w całości, a nasza armia nie istniała? Może trzeba się było pogodzić z faktami i żyć sobie spokojnie pod niemieckim butem? To byłby realizm? Chyba nie – i owe 200.000 ludzi uważało tak samo, podobnie jak ci, którzy ich wspierali.

  13. @AW Zolnierze moga umrzec bohaterska smiercia dla honoru.Jezeli konkretna bitwa jest juz przegrana i zostaje wylacznie ” drogo sprzedac swoja skore” to zrobienie tego wcale nie jest szalenstwem.Problem Polski polega na tym, ze zbudowano polski patriotyzm na apologii kleski i na podejmowaniu walki bez sensu.Kamienie na szaniec.Brakuje nam dotkliwie dzis synow i corek tej mlodziezy ktora sie dala wybic bez nadzieji na zwyciestwo.Dlatego m.in. jest nas dzis tak malo i jestesmy marginesem politycznym! Dodatkowo, w wojnie totalnej, narod contra narod, jak bylo w wypadku II WS miedy Polska a III Rzesza, z dwoma wrogami na raz, zaryzykowano przyszlosc tegoz narodu polskiego.Nie poszlo o honor zolnierski ale dzialano pod wplywem ideologii i jakby jakiegos imperatywu moralnego, ktorego nie bylo.

  14. @Mariusz Matuszewski napisał: Korzyścią dla wszystkich miało być przeczekanie, a potem uwolnienie kraju od czerwonych. Czy uważasz, że bardziej korzystne było pozwolenie im na przejęcie kontroli nad krajem i zmarnowanie 50 lat? Idąc twoim tokiem rozumowania: co my tu robimy? Jesteśmy politycznym marginesem, nie mamy pieniędzy takich, jak PO lub PiS, nie piszemy tekstów czytanych przez 1.000.000 osób dziennie – korzyści politycznych w tym żadnych, a wiec mało to realistyczne. Trwamy po prostu przy Prawdzie – i oni zrobili to samo. Moja odpowiedź: Komuniści rządzili w Rosji. W Polsce komunizmu nie udało im się wprowadzić. Zaś PZPR-owcy i PPR-owcy byli realistami. Najwybitniejszym spośród nich był Władysław Gomułka. Sam, w pojedynkę wstrzymał komunizm w Polsce. Za obronę Polski przed komunizmem trafił do więzienia. Udało mu się jednak powstrzymać kolektywizację rolnictwa – w 1945 r. dał chłopom ziemię w wyniku głębokiej reformy rolnej, a w 1956 r. sam powstrzymał kolektywizację, bo to była jego decyzja. Podjął ją ryzykują kolejny konflikt z komunistami z Moskwy. W latach 1945-1980 nasze społeczeństwo odniosło niesamowity sukces, dokonało olbrzymiego skoku cywilizacyjnego. Zlikwidowany został analfabetyzm, tak powszechny w II RP, kraj został uprzemysłowiony, zbudowano infrastrukturę kolejową, energetyczną i drogową. Był też wielki sukces demograficzny – liczba ludności wzrosła z 26 mln w 1945 r. do 38 mln w 1989 r. A teraz liczba ludności spada. Społeczeństwo jest drenowane przez obcy kapitał. Polecam mój tekst pod adresem http://www.gepardybiznesu.pl/content/view/2583/107/ . Polska jest okupowana przez globalkoncerny. Al czo znaczy, że mamy znowu iść do lasu i walczyć z kolejną okupacją, jak „żołnierze wyklęci”? Czy mamy zbijać z karabinów zdrajców z PO, którzy współpracują z nowymi okupantami? Jestem przekonany, że taki terroryzm jest niedopuszczalny. Upadł reżim PZPR-owski, to i upadnie reżim PO-owski. Pozdrawiam Jerzy Krajewski

  15. @Jerzy Krajewski. Włosy dęba wstają jak czytam takie teksty, jak Pana na temat Gomułki i PRL-u. A najbardziej mnie irytuję pseudo-porównania typu II RP a PRL. Ale parę przykładów… Analfabetyzm: w 1921r. analfabetyzm wynosił 33,1%, w 1939 r. 15%, w 1978r. 1,2%. W PRL-u zwalczenie bynajmniej 14% trwało 33 lata, a w II RP 18% zwalczono w 18 lat. Proporcje się korzystniejsze dla II RP. Proszę pamiętać że władze II RP po I WŚ miały bynajmniej tyle samo problemów co władze po II WŚ, być może innej natury, jak byś my w szczegóły weszli, ale to nie ważne. Skok cywilizacyjny… a może to był lekki podskok, bo trzeba pamiętać że PRL i inne zwasalizowane państwa bloku komunistycznego, w pewnym momencie musiały uznać przewagę technologiczną i cywilizacyjną państw kapitalistycznych. W latach 80-tychy przez politykę ekipy Jaruzelskiego dokonała się nawet swoista zapaść cywilizacyjna. Również przykładem głupoty władz PRL-owskich jest historia Jacka Karpińskiego, zamiast wykorzystać jego potencjał i pomysłowość w dziedzinie informatyki, to zmuszono go praktycznie do hodowli świń, a Polska wówczas zamarynowała możliwość bycia krezusem komputerowym w skali globalnej. Dzisiaj się po głowach drapiemy że nie mamy firm globalnych, ale to marnotrawstwo zaczęło się już paręnaście lat przed rokiem 1989. Mam Pan prawo mówić pozytywne o Gomułce, ale jak tak nie uważam. można stwierdzić że był najbardziej „polski” z wszystkich sekretarzy, ale po ćwierćinteligencie wiele też się nie można było spodziewać. Warto pamiętać o tym, że „Wiesław” raz dwa zmarnował poparcie jakie miał w społeczeństwie w drugiej połowie 1956 roku, min. przez to że w sposób kłamliwy obiecał przysłowiową odwilż, a realnie skończyło się na paru kroplach plus to, że w 1956 roku w Polsce zalegalizowano komunizm.

  16. @Jerzy Krajewski: logika zaprezentowanej przez Pana wypowiedzi trochę mnie zgniotła…

  17. Tej logice niewiele można zarzucić. W Stańczyku ktoś publikował teksty o podobnej wymowie ,trochę zabawne, ale logiki nie można było im odmówic. Totalne potepienie nie ma sensu, trzeba widzieć plusy , prawda jest ciekawa.

  18. „w którym miejscu znalazłem owo ciepłe słowo dotyczące KORu…?” – przywołując (jak rozumiem akceptująco) przykład Rybickiego. „skoro Niemcy w 1939 zajęli Polskę w całości, a nasza armia nie istniała? Może trzeba się było pogodzić z faktami i żyć sobie spokojnie pod niemieckim butem?” – no pewnie, tę wojnę i tak rozstrzygano za nas. W kraju więc należało siedzieć spokojnie i przeczekiwać, prowadząc na zewnątrz politykę taką, by znaleźć się ostatecznie po stronie zwycięzców (czy raczej zwycięzcy, tj. Stalina).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *