Gorzny: Dwa źródła polskiej rusofobii

W ostatnich latach, wielką karierę robi słowo rusofobia. Nie sądzę aby było to właściwe określenie postaw dużej części polskiego społeczeństwa a nade wszystko jego, wziętych w cudzysłów „elit”. To co w ostatnich latach obserwujemy na co dzień w mediach, wypowiedziach polityków różnorodnych opcji, w internetowych dyskusjach i często codziennych rozmowach, to nie jest rusofobia czyli irracjonalny lęk przed realnymi lub wyimaginowanymi zagrożeniami, które jakoby stwarza nam Rosja i jej elity. To co obserwujemy jest czystą, niczym niezmąconą antyrosyjskością. Jest skoncentrowaną nienawiścią, podszytą pogardą i poczuciem wyższości w stosunku do Rosji i Rosjan, zwanych na co dzień ruskami, sowietami, kacapami. To co obserwujemy w postawie, wypowiedziach i działaniach polskich władz oraz mediów jest nie lękiem, ale chęcią szkodzenia Rosji na każdym kroku i każdym polu. Również kosztem interesów Polaków, polskich firm i pozycji naszego państwa na arenie międzynarodowej. Jest sprowadzaniem na nasz Kraj i na Europę groźby wybuchu zbrojnego konfliktu o niewyobrażalnych konsekwencjach. Konfliktu którego możemy być zapalnikiem.

W propagandzie ostatnich kilkunastu lat,  zakłamywanie faktów historycznych i prawdziwych relacji pomiędzy naszymi Państwami, jest już czystą histerią, przeradzającą się w antyrosyjską religię, kult nienawiści, próbę utożsamiania polskości z koniecznością wrogości wobec Rosji. Każdy fakt, każdy gest, każda decyzja Rosyjskich władz w relacjach dwustronnych lub międzynarodowych, jest pretekstem do zaostrzania retoryki, mnożenia pretensji i fałszowania intencji. Na to wszystko nakłada się cały szereg drobnych lub większych prowokacji i mnożenia jątrzących gestów wobec Rosji, takich jak chociażby decyzja o rozbiórce i niszczeniu pomników Armii Czerwonej oraz miejsc pochówku czerwonoarmistów. Niezwykle niebezpiecznym jest, że w tej jednej sprawie istnieje niepisany konsensus wszystkich znaczących sił politycznych w naszym kraju, od PiS, aż po lewicowe Razem.

Na ołtarzu tej pozbawionej jakichkolwiek racjonalnych podstaw nagonki, złożone zostały nie tylko względy bezpieczeństwa polskiego państwa, ale także realne interesy gospodarcze Polski. Chaotyczne zbrojenia, głównie w amerykańską broń poprzedniej generacji, pochłonęły w ciągu ostatniego 15 lecia, kwotę ponad 500 miliardów złotych, zerwanie więzi kooperacyjnych i utrata rosyjskiego rynku zbytu, to wymierne straty liczone w dziesiątkach miliardów. Na to wszystko nakłada się całkowicie irracjonalna obsesja rezygnacji przez nasz kraj z rosyjskich surowców energetycznych i zastąpienia ich importem z USA oraz różnych egzotycznych i oddalonych od Polski o tysiące kilometrów krajów. Wydaje się, że dewiza przyświecająca naszym „elitom”, to chęć szkodzenia Rosji za wszelką cenę. Utrata przez Polskę miliardów euro lub dolarów, tylko po to aby Rosja straciła przy tym miliony, jest ogłaszana jako sukces.

Spotkałem się z interpretacją, że owa antyrosyjskość, jest dość powierzchowna, że dotyczy ona w zasadzie tylko polityków, części mediów i niektórych środowisk, że trwa ona ponieważ jest kultywowana i pielęgnowana każdego dnia oraz jest inspirowana z zagranicy. Cały szereg internetowych wypowiedzi tysięcy Polaków, choć mam nadzieję, że ta ilość już nie narasta, pokazuje jednak, że antyrosyjskość w polskim społeczeństwie jest dość mocno ugruntowana a obecna nagonka trafia na podatny grunt.

Przyczyny tej niechęci i nienawiści znacznej części Polaków do Rosjan mają swoje głębokie korzenie. Obecna nagonka medialna i wieloletnia polityka władz polskich, powiązana z powszechnym fałszowaniem historii lub co najmniej fałszywym rozkładaniem akcentów, zrywanie więzi kulturalnych i wymiany poglądów, nie są przyczyną antyrosyjskości, ale paliwem którym ona się karmi.

Przyczyny tak naprawdę są dwie. Pierwszą są uwarunkowania historyczne a drugą potężne kompleksy, pokrywane pogardą i próbą pokazywania własnej wyimaginowanej wyższości. Historycznym w perspektywie wieków nieszczęściem dla Polski, było włączenie się naszego ,Państwa po stronie Litwy w jej konflikt z odradzająca się Rusią, która po okresie rozpadu i niemocy wywołanej najazdami Mongołów, przystąpiła do zbierana ziem ruskich księstw. Litwa która wykorzystała ten okres niemocy i rozbicia Rusi do swej terytorialnej ekspansji na obce jej etnicznie, ruskie terytoria, w sposób niejako naturalny stanęła temu procesowi na przeszkodzie. Polska Jagiellonów, wówczas silne państwo europejskie, uległa iluzji wielkomocarstwowości i włączyła się w ten nienaturalny dla niej konflikt, który w perspektywie wieków Rzeczpospolita przegrała, co zaważyło na jej losach i stało się historyczną podstawą antyrosyjskości. Ten dziejowy proces brnięcia w kolejne wojny i rodzenia się uprzedzeń oraz fobii, zasługuje na poważną monografię naukową i trudno go rozwijać w kilku zdaniowym materiale.

Drugą, wiążącą się z pierwszą, przyczyną polskiej niechęci do wszystkiego co rosyjskie, są kompleksy. W końcu z tej sześcio- wiekowej konfrontacji, Rosja pomimo wielu pojedynczych klęsk, wyszła zwycięsko. W końcu to głównie ona rozbiła polskie marzenia, które u niektórych ciągle trwają, o mocarstwowości i Polsce od morza do morza. W końcu dziś, po okresie kolejnej, tym razem jelcynowskiej smuty, Rosja powstała z kolan i to ona a nie Polska prowadzi niezależną politykę i jest podmiotem a nie przedmiotem polityki światowej, co oczywiście u światowego hegemona jakim chce być USA, rodzi obecną agresję w orbitę której, jesteśmy wciągani. W końcu to ona a nie Polska, jest gospodarzem we własnym kraju i od obcych przyjmuje co najwyżej porady a nie rozkazy i pouczenia…

Andrzej Gorzny

Click to rate this post!
[Total: 108 Average: 2.3]
Facebook

11 thoughts on “Gorzny: Dwa źródła polskiej rusofobii”

  1. To argument ZSRR, że Polska pchała się od XV wieku na nieswoje terytoria etniczne i w końcu zapłaciła za to rozkładem, czyli wydarzyła się dziejowa sprawiedliwość. Gdyby jednak było inaczej mocarstwowa Rosja stanęłaby u wrót Polski dwa stulecia wcześniej. Myśmy tę ekspansję powstrzymywali przez dwa stulecia skutecznie Moskwę osłabiając. Za Batorego odepchnęliśmy Moskwę od Morza Bałtyckiego na ponad sto lat wstrzymując jej rozwój. Czy bylibyśmy w stanie zatamować dalszy pochód Moskwy na zachód, gdyby bez oporu doszli do linii Bugu już w XVI wieku? To jest sfera historii alternatywnej wykorzystywana przez różne siły polityczne.

    1. A jakby propaganda ZSRR twierdziła że woda jest mokra, to też byś nie wierzył?
      To że się pchaliśmy na wschód to prawda historyczna nie kwestionowana nawet przez polskich historyków. Jednak sam ten fakt problemem nie był. Problemem zaś była nieudolność i ostateczna porażka tej ekspansji.

    2. A skąd pomysł, że Rosja w XVI wieku miałaby stale i stale napierać na zachód? To już propaganda masońska czy nazistowska, jakoby Rosja miałaby za cel jedynie podbój i zniewolenie Europy/świata. Starczy spojrzeć na Szwecję, która po Wielkiej Wojnie Północnej straciła Finlandię – w wizjach „agresywnej Rosji” ta winna zająć całą Skandynawię i kontynuować ekspansję w stronę Danii… Status Rzeczpospolitej jako satelity w czasach Piotra Wielkiego był dla Rosji wystarczający i w planach Piotra dalej nie trzeba było nic z tym robić.

      Powiedzmy wprost – ci co tworzą te dziwaczne „alternatywne historie” zwykle za dużo grają w gry strategiczne jak „Europa Universalis”… A rzeczywistość to nie gra…

  2. Polska rusofobia jak i germanofobia służy tylko i wyłącznie interesom USA.
    Niestety, ale elity wyłoniono w taki sposób by, od samego początku, przekładali interes Amerykański ponad interes narodowy.
    Ludzi którzy mogli by się temu procesowi sprzeciwić wyeliminowano, w rożny sposób, wypchniecie na emigracje, pseudo lustracje, kompromitujące kwity lub taśmy z podsłuchu.
    Jeśli w wyniku kolejnego przełomu dojdzie do przesunięcia strefy wpływów, niemieckiego nieco dalej na wschód i rosyjskiego nieco dalej na zachód to USA to zaakceptuje i tylko Polacy, jak zwykle, będą za to winić agresywnych Niemców i wrednych Rosjan tylko nie samych siebie.
    Około 30 lat temu, Zbigniew Brzeziński w australijskim Melbourne ostrzegał – cytuje z pamięci – „jeśli USA zostaną postawione przed wyborem miedzy interesem Niemiec a interesem Polski, zawsze opowiedzą się za interesem Niemiec. W interesie samej Polski jest nie stawiać ameryki przed takim wyborem”.
    Bardzo interesujące jest śledzenie aktualnej polityki zagranicznej Turcji. Sytuacja militarna w Syrii sprawiła że interes narodowy Turcji jest rozbieżny z interesem amerykańskim.
    Graniczący z Turcja Kurdystan z wyszkoloną i znakomicie uzbrojoną armią zagrażał żywotnym interesom Turcji,
    około 18 milionowa separatystycznie nastawiona mniejszość kurdyjska jest realnym zagrożeniem integralności terytorialnej Turcji.
    To dlatego Turcja była gotowa w obronie swoich żywotnych interesów iść na wojnę z USA.
    W uzasadnionej obawie, że patrioty mogą nie widzieć amerykańskich myśliwców, Turcja zdecydowała się na zakup rosyjskiego systemu S400. I co, okazało się że Ameryka w obronie Kurdów nie będzie wojować z Turcją.
    Obawiam się, że w krytycznym momencie, USA również nie będzie wojować z Rosją w obronie Warszawy.

    1. Bla bla bla. Autor powtarza praktycznie to samo, co wielu innych powtórzyło wcześniej kilkadziesiąt razy (w sumie to argumenty rusofili w 90% powtarzają się).
      Z rzadziej powtarzanych frazesów zauważyłem najbardziej kuriozalne z nich:
      1. Zbliżenie Polski z Litwą rzekomo było „rusofobiczne”. To ja pragnę przypomnieć, że Polska weszła w sojusz z Litwą w celu zrównoważenia sił pomiędzy nią, a krzyżakami, ale to już autor nie raczył wspomnieć, bo rusofilia w polskich kręgach zazwyczaj towarzyszy germanofobii (pomimo, że Rosja zazwyczaj olewała polskich rusofili, jeśli mogła współpracować z Niemcami, bo Niemcy dla niej są bardziej kliczowym partnerem niż banda pajaców z Polski w niej zakochana).
      2. Autor lamentuje nad tym, że Polska dokonała ekspansji na wschód, co brzmi komicznie w ustach kogoś, kto twierdzi, że myśli w kategoriach polskiego interesu, bo takie myślenie jest prędzej w rosyjskim interesie. Przechodząc do rzeczy, Polska w swych dziejach miała do wyboru następujące możliwości:
      – albo stać się mocarstwem, by wydostać się z zakleszczenia między Niemcami, a Rosją, poprzez ekspansję terytorialną i kulturową na wschód. Niestety Polska zmarnowała tę szansę przez głupi feudalizm i rządy szlachty;
      – albo pozostać małym, nic nie znaczącym kraikiem na koniec przeznaczonym do bycia podbitym przez Niemców i zgermanizowanym (bo Ruś w okresie ichniejszego rozbicia dzielnicowego nie była w stanie uczestniczyć w rozbiorze Polski). Tak więc gdyby Ruś zdołała pozbierać swoje ziemie to pewnie Polski nie zdążyliby podbić, bo graniczyliby już z Rzeszą, ale Litwę prawdopodobnie zdołaliby podbić, tak, że dzisiaj w przestrzeni między Niemcami, a Rosją nie byłoby żadnych innych państw.

  3. Cechuje Pana zupełny brak logiki. Skoro to Rosja zniszczyła państwo polskie, to dlaczego strach przez Rosją jest nieuzasadniony ? Pisze Pan z pozycji rosyjskiej, a nie polskiej. Tak myślę. Opcja zachodnia jest dla Polski dużo lepsza, bo Rosja to kraj dużo słabszy ekonomicznie od Zachodu. Z tego względu Polacy wybrali zachód. O tym Pan oczywiście nie wspomina.

    1. Obecnie strach przed Rosją jest tak samo uzasadniony jak strach Rosji przed Mongolią.

      W końcu kiedyś Mongolia też zniszczyła Ruś Zaleską (w czasach rozbicia dzielnicowego – z tego wyszła potem Wlk.Ks.Moskiewskie)…

  4. Swietny artykul !!!! Podpisuje sie pod nim w 100 % Dosc tego antyrosyjskiego amoku. Gratuluje autorowi znakomitego tekstu.

  5. Dla porzadku i prawdy przypomne ze to Niemcy(Prusacy) byli promotorami rozbiorow , a Sas(tez Niemiec) bedac krolem Polski proponowal podzial naszego kraju. Ten problem kto jest bardziej niebezpiecznym wrogiem RP zostal juz dawno rozpracowany, Dmowski byl jednym z tych ktorzy wlasciwie ocenili owczesna sytuacje i dzieki armii dowodzonej przez Hallera a zorganizowanej przez Dmowskiego z Zamoyskim Polacy zostali uznani za kombatantow/aliantow w I wojnie swiatowej – wbrew blednej, antyrosyjskiej akcji tow. Wiktora , czyli J. Pilsudskiego i jemu podobnych.
    Zas dzisiaj mamy wojne, tak – WOJNE kulturowa gdzie po stronie normalnosci, tradycji, chrzescijanstwa stoi garstka nieustepliwych majac przeciw sobie cala mase dewiantow ,politycznych nieudacznikow i ich poplecznikow czerpiacych z ogromnych zasobow pienieznych masonerii i innych wrogow naszej lacinskiej cywilizacji. Jeszcze trocha a byc moze z haslem „bic Ruskich” bedziemy musieli sie chowac do katakumb, wszystko dzieki „postepowemu” Zachodowi do ktorego tak ochoczo chcemy przynalezec a ktory to Zachod ma nas gleboko w pogardzie – od dawna.

  6. Polecam „Dzieje Rosji” Konecznego, tam jest opisany konflikt z Polska na przestrzeni dziejow. Poza tym racja, w Polsce jest niesamowita antyrosyjskosc.. sam jej ulegam, i to poczucie pogardy dla Rosji, na punkcie Rosji mamy swira, ciekawe czy to jest uleczalne ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *