Grygowski: Wolałbym być chłopem pańszczyźnianym!

Kiedy mówię o moim monarchizmie często zdarza się, że w odpowiedzi słyszę, że żylibyśmy jak chłopi pańszczyźniani, którzy mają nad sobą pański bat i przez całe życie muszą pracować dla podłego ziemianina za miskę grochu i żyć w lepiankach.

Dobrze, ale czy dzisiaj żyje się lepiej? Kolejne ochlokratyczne wybory serwują nam naprzemiennie rządy socjalistyczne i etatystyczne, raz pobożnie pseudokonserwatywne, innym razem bezbożnie liberalne. Jednak wszystkie te rządy łączy jedno – wszystkie zwiększają biurokrację i podatki. Przywódców nie robią tego wprost. Udają usłużnych kelnerów podających papuzie języczki na srebrnej tacy. Pod płaszczykiem dobroduszności, sprawiedliwości społecznej, wspierania mniejszości, troski o słabszych i wyrównywania nierówności – cokolwiek to znaczy – forsowane są kolejne regulacji i ograniczenia.

Tymczasem żeby zapewnić nam wszystkie „wygody”, na które wielu tak łakomie spogląda ciesząc się, że rząd o nich dba, że zapewnia im darmową opiekę zdrowotną i edukację, na starość da łaskawie emeryturę i zaopiekuje się nimi, ten sam rząd musi najpierw okraść nas wszystkich z tego co wypracujemy.

Nie twierdzę, że państwo nie powinno się zajmować niczym, ale wystarczy jeśli nasze podatki będą pobierane na utrzymanie wojska, policji, sądów i niezbędnej administracji, a z całą resztą ludzie doskonale poradzą sobie sami – bez kosztownego pośrednictwa urzędniczych legionów.

Centrum im. Adama Smitha każdego roku ogłasza dzień wolności podatkowej, czyli symboliczną datę, dzień, w którym przestajemy pracować na aparat państwa a zaczynamy pracować dla siebie. Zwykle wypada on na przełomie czerwca i lipca, czyli żeby wyżywić Lewiatana każdy Polak musi przez pół roku z okładem pracować za nic.

Jakże zazdrościć musiałby nam taki XVI wieczny chłop gdyby usłyszał, że my na naszego pana oddajemy zaledwie pięćdziesiąt razy więcej od niego.

Tak, pięćdziesiąt razy więcej, bo do A.D. 1520 obowiązkowa pańszczyzna wynosiła dwa dni w roku, a od 4 grudnia tegoż roku mocą zatwierdzonego przez króla Zygmunta I Starego przywileju toruńskiego zwiększono ją do 1 dnia w tygodniu. To był ogromny wzrost opodatkowania. Dzisiaj żyjemy mając na sobie kilkakrotnie większy ciężar. I jak, fajnie?

Plaudite, cives!

Jakub Grygowski

Click to rate this post!
[Total: 23 Average: 4]
Facebook

11 thoughts on “Grygowski: Wolałbym być chłopem pańszczyźnianym!”

  1. Co by nie było – tekst słaby. Brakuje chociażby wytłumaczenia terminu „pańszczyzna” oraz zależności pomiędzy poddanym a panem w średniowieczu oraz degradacji tej instytucji na przełomie kolejnych wieków. Symetrycznie do tego winien być podany opis aktualnego systemu oraz jego degeneracji na przestrzeni lat. Wówczas można byłoby zestawić te dwa stany i wywnioskować jakiś system plusów i minusów. A tak to mamy tekst o wartości podobnej co do liberałów czy innych faszystów na temat tego, jak to źle było w średniowieczu bo średniowiecze było złe.

    1. Ocenianie tekstu jako słaby przez pryzmat własnych oczekiwań wobec tego tekstu jest średnio na miejscu. Tekst nie traktuje o porównaniu systemów ani nie jest rozprawką ucznia szkoły podstawowej o pańszczyźnie (bo to jest wiedza z zakresu podstawówki a wymaganie tłumaczenia tak podstawowych terminów w tekście o charakterze publicystycznym czy nawet notki niczym z fb jest czepianiem się na siłę) tylko stwierdzeniu prostego faktu – w średniowieczu obciążenia fiskalne były mniejsze niż obecnie. Niby truizm, ale warto to powtarzać bo wbrew pozorom mało osób o tym wie.

      1. No właśnie niezupełnie. Ocena tekstu przez pryzmat własnych oczekiwań jest szeroko stosowane, tak wobec opowiadań jak i tekstów (popularno)naukowych. Wystarczą wspomnienia przy pracach dyplomowych oraz (praktycznie zawsze) odrzuceniu pierwszych wersji przez m.in. niespełnienie oczekiwań promotora (w końcu on pod tym też się podpisuje, zatem jakiś poziom musi wykazać). Nawet jeżeli Pan chciał się jedynie skupić na fiskalizmie to i tak są tutaj spore luki. Obok renty feudalnej w formie robocizny taki pańszczyźniany chłop podlegał też innym opłatom (np. Obiedne), przymusom ekonomicznym (np. Propinacja) lub nieodpłatnym usługom (np. tzw. „Przewód”). Taki chłop pańszczyźniany w Polsce późnośredniowiecznej (bo w okresie już Rzeczpospolitej Obojga Narodów to już się zrobiły wielkie zepsucie systemu obciążeniowego chłopstwa, uniemożliwiającego im jakikolwiek rozwój) był obciążony większą ilością danin, podatków i usług niż tylko pańszczyzna. Dlatego też nadal uważam tekst za słaby. Zestawienie jednej cząstki całego aparatu wobec całości drugiego zawsze będzie na szkodę tego drugiego.

        1. Przez własne oczekiwania miałem na myśli raczej podejście „co ja chciałbym aby było w tekście” bez uwag merytorycznych. Uwagi merytoryczne to raczej nie własne oczekiwania a pewne metodologiczne i faktograficzne elementy, które muszą się znaleźć w tekście o danym charakterze. Niemniej jednak – tekst nie jest mojego autorstwa, samego autora nie znam, lecz staram się brać w obronę w sytuacji, w której zarzuty są nieco bezpodstawne (piszę o pierwszym komentarzu, w którym wymagał Pan omówienia pojęcia pańszczyzny). Co zaś się tyczy reszty i podejścia do polityki fiskalnej, to teraz Pana uwagi są jak najbardziej merytoryczne i faktycznie coś takiego mogłoby się znaleźć w tekście. Nadal jednak uważam, że tekst wyglądający na notkę facebookową czy luźną myśl nie musi dokładnie omawiać wszystkich elementów jeśli przedstawia sensowną tezę i choćby częściowe jej wyjaśnienie. A tak na marginesie – nadal chłop w średniowieczu miał mniejsze obciążenia fiskalne niż obecnie pracownik czy osoba prowadząca działalność gospodarczą.

          1. W pierwszym komentarzu były też uwagi merytoryczne (wymieniłem co być powinno). Co do marginesu – nie można powiedzieć czy miał czy nie miał do momentu aż ktoś nie zrobi pełnego zestawienia. I tu jest cały pies pogrzebany, bo zarówno zwolennicy współczesnego świata jak i jego krytycy będą przerzucać się takimi niepełnymi pracami i krzyczeć, że moja racja jest bardziej mojsza niż twojsza. Wyciągnąć należałoby wszystko – renty, daniny, podatki, opłaty, cła, akcyzy itd. itp. I dopiero wtedy, po np. procentowym zestawieniu względem wygenerowanego bogactwa lub roboczogodzin, można cokolwiek rzec.

            1. A to już tylko Pana zdaniem być powinno w tekście o takim charakterze i z taką tezą, więc według mnie mówimy o opinii, a nie o fakcie. Niemniej takie zestawienie o jakim Pan pisze byłoby dobre i fajnie byłoby, gdyby ktoś się na nie targnął. Przy czym nie jestem przekonany czy jest ono możliwe w takim kształcie, jakiego oczekujemy – musiałby się wypowiedzieć fachowiec od kwestii fiskalnych w średniowieczu. Może tak być dlatego, że jeśli dobrze pamiętam, to problematyczny byłby chociażby fakt, że spora część danin/rent/podatków w średniowieczu w różnych miejscach mogła mieć różną wysokość, natomiast zdecydowana większość podatków współcześnie ma charakter ogólnopaństwowy. Trzeba byłoby w takim razie wybrać kilka regionów i na ich podstawie porównywać ze współczesną Polską, ale czy w takim przypadku uprawnione jest stwierdzenie, że jest to porównanie współczesnej i średniowiecznej Polski? Raczej nie – przecież to byłyby tylko wybrane regiony ówczesnej Polski. Może wyselekcjonować tylko te podatki, które miały charakter podobny do współczesnych? Wtedy na przykład Pan mógłby zarzucić takiej pracy, że jest niekompletna, bo nie uwzględnia części danin, które były w danych miejscach. Mamy więc odrobinę do czynienia z porównywaniem pralki i lodówki – niby oba urządzenia to sprzęty elektroniczne, ale… Dlatego właśnie zmuszeni jesteśmy nieco upraszczać.

              1. Bym nie zarzucił z prostego powodu – bo uwzględniono by porównywalne skale zależności z jednej i drugiej strony. Bo w tym tekście sprowadza się to do tego „dwa dni pańszczyzny vs dzień wolności podatkowej w połowie roku” czyli jedno świadczenie (i to też wobec bezpośredniego seniora/feudała) kontra pełnia skala opodatkowania. To się nie trzyma żadnej kupy 😉

                1. Ale zdaje sobie Pan sprawę z tego, że w zasadzie to spiera się Pan sam ze sobą, bo autor wyraźnie napisał na początku tekstu dlaczego omawia kwestię pańszczyzny? A jest tak właśnie dlatego, że tekst ma charakter luźnej notki poglądowej, o czym już wspominaliśmy.

  2. Tekst nie jest slaby ale teza tak; zaklada ze , ludzie sa rowni i potrafia sobie dac rade sami. Panstwo jest im nie potrzebne. To brzmi jak darwinizm w czystej postaci albo anarchizm.
    Biologia juz dawno potwierdzila , ze jestesmy „nierowni” i zginiemy jak nam nikt nie pomorze
    jako indywidualnej osobowosci. Ale moze to i dobrze…..

    1. Nie wiem gdzie Pan/Pani widzi w tym tekście darwinizm albo anarchizm. Autor napisał nawet wprost, że uważa istnienie państwa za konieczne, więc argument o anarchii jest zupełnie chybiony. Darwinizm też wydaje mi się jakąś osobistą i mglistą intuicją nie mającą za wiele wspólnego z tekstem. Do tego teza jest jak najbardziej uzasadniona, bo kwestia równości nie ma absolutnie nic do tego czy państwo powinno mieć kształt minimalny czy socjalny. O tym decyduje fakt, że człowiek jest wolny i rozumny. To, że nie jesteśmy równi w sensie takim, że istnieją różnice między ludźmi nie jest efektem żadnego potwierdzenia przez biologię (bo w sensie ontycznym jesteśmy równi – choćby przez godność). To wynika z logiki i chociażby relacji tożsamości, którą Arystoteles zauważył zanim o biologii w ogóle myślano (chyba, że przyrodnicze dociekania Arystotelesa tak zakwalifikować, ale to jest wg mnie nadużycie). Co więcej – twierdzenie jakoby z faktu nierówności należałoby wyciągnąć fakt, że państwo musi być w takim kształcie, żeby pomagało jest już zupełnym zaprzeczeniem nie tylko logiki, bo taki wniosek zwyczajnie nie zachodzi, ale również godzeniem w elementarną sprawiedliwość, która musi być oparta na prawidłowym rozumieniu człowieka. Jak pogodzić rozumność i wolność człowieka z istnieniem omnipotentnego/socjalnego państwa to chyba tylko tacy geniusze jak redaktorzy Krytyki Politycznej wiedzą.

  3. Kochani , lepiej mieli pierwotni niewolnicy , bo to nie prawda , że pracowali za darmo ,
    mieli zapłatę , tylko w naturze . Dostawali mieszkanie , wyżywienie , spanie i opierunek .
    A dzisiejszy niewolnik , przy najniższej krajowej zarobi 1530,00 zł , a wydatków
    ma np. 2500,00zł , i kto mu dołoży różnicę , powie przecież że ci zapłaciłem tak ,
    że trzeba głodem przymierać , albo chodzić nago .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *