Ignaczak: „Nomos ziemi”- stosunki międzynarodowe w wizji Carla Schmitta

 

Czym jest „nomos”

Carl Schmitt określa odwieczną zasadę podziału, rozdziału i przydziału ziemi greckim słowem „nomos”. Niemiecki filozof prawa pisze: „Pierwotny, przestrzenny sens tego słowa najlepiej pozwala uświadomić sobie zasadniczy proces łączący w sobie orientację i porządek. Pragnę przywrócić mu początkową moc i znaczenie, choć z biegiem czasu, i to już w starożytności „nomos” utracił swój pierwotny sens i ostatecznie stał się terminem pozbawionym treści, ogólnym określeniem wszystkich regulacji i zarządzeń, niezależnie od tego, jak zostały podjęte i wydane”[1].

Powiązanie nomosu i zajęcia ziemi przestało być oczywiste już w czasach sofistów. Platon jako nomos rozumiał ustawę. Natomiast Arystoteles odróżniał całość porządku polityczno-prawnego czyli politeia od licznych nomoi. Dziełu Platona pt. Nomoi (Prawa) zarzucał on, że traktuje przede wszystkim o nomoi, a niewiele mówi o politeia. Ksenofont nazywał nomosem każde pisemne zarządzenie władcy i zrównywał go z decyzją ludu (psephismata).

Dla Arystotelesa nomos w przeciwieństwie do decyzji ludowych (psephismata) ma zawsze charakter rozstrzygający. Rządy nomosu oznaczały według niego rządy dobrze rozdzielonej średniej wielkości ziemskiej. Rządy nomosu były więc rządami klasy średniej, przeciwieństwem rządów bogaczy z jednej, i rządów biedaków z drugiej.

Schmitt pisze: „Aby nie utracić decydującego związku orientacji i porządku, słuszniejsze jest nieprzekładanie nomosu jako „prawa”, „regulacji”, „normy” czy innych tego typu wyrażeń”[2]. Zwraca on uwagę na to, że język niemiecki ma w dużej mierze teologiczny charakter. Jest to język przekładu słynnej Biblii Marcina Lutra. Jednocześnie jest, jak zauważył Gottfied Leibnitz, językiem techników i rzemieślników. Język niemiecki jest przeciwieństwem francuskiego, który jest językiem prawników i moralistów.

Dzięki przekładowi Biblii Lutra słowo „prawo” (Gesetz) zyskało w niemieckim sakralny wymiar. Oznacza ewangeliczne przeciwieństwo żydowskiego prawa i chrześcijańskiej łaski. Prawnicy zatracili jednak jego sakralny wymiar. Według współczesnego pozytywizmu prawniczego Gesetz oznacza już tylko to, co ustanowione i wymagane.

Schmitt zauważa: „Obecna sytuacja od dziesiątek lat cechuje się nadużywaniem legalności przez scentralizowane państwo prawne (Gesetzesstaat). Jedyną możliwą korektę legalności stanowi pojęcie prawomocności (Legitimität), ale dziś nie ma już ono dawnej mocy. Legalność to modus funkcjonowania państwowej biurokracji, która, co oczywiste, dąży do utrzymania procesu wydawania aktów przez właściwe urzędy centralne. Dla niej i dla podporządkowanego jej prawoznawstwa to jest właśnie „pozytywizm”. W takich czasach nie jest wskazane przekładanie nomos jako „prawo”. Innych kontr pojęć prawa, antytetycznie lub dialektycznie określanych przez tak rozumianą „praworządność”, w ich dzisiejszym znaczeniu także nie da się wykorzystać do opisania nomosu jako antytezy wobec prawa charakteryzującego państwo oparte na legalności. Dlatego nie ma sensu zamiast „prawo” tłumaczyć słowa nomos za pomocą słów w rodzaju „obyczaj”, „zwyczaj”, czy „umowa””[3].

W starożytnej Grecji, w szczególności u Pindara, Herodota czy Platona nomosem określano też rządy króla, tyrana czy despoty (nomos basileus). Dla Arystotelesa nomos jako władca był przeciwieństwem decyzji ludowych. Oznaczał też władzę dobrze rozdzielonej stabilnej średniej własności ziemskiej. Herodot opisując wojskową dyscyplinę i porządek Spartan pisał o nomosie jako despocie.

Przedglobalny porządek międzynarodowy

W epoce przedglobalnej nie pojmowano Ziemi jako całości, jednej planety zamieszkałej przez ludzkość. Ogromna jej część nie była jeszcze wtedy odkryta i zbadana naukowo. Dlatego nie mogło też istnieć jedno prawo obejmujące całą ludzkość tzw.ius genitum, nazwane później prawem narodów (Vӧlkerrecht) lub prawem międzynarodowym (internationales Recht).

Jednak, jak wyraźnie zaznacza Schmitt, pierwowzory prawa międzynarodowego istniały już w tej epoce. Nie obejmowały one jednak całej planety lecz jedynie jakąś wydzieloną część świata i jej mieszkańców tzw. orbis uznawane za „znany, zamieszkały i cywilizowany świat”.

Schmitt obala dziewiętnastowieczną teorię badacza historii Rzymu Theodora Mommsena, według której starożytne ludy żyły w stanie wrogości o ile nie podpisały traktatu o przyjaźni, a wojny prowadzono zawsze do ostatecznego wyniszczenia przeciwnika. Schmitt pisze, że już Rzymianie czynili rozróżnienie na wrogów (hostis) oraz bandytów i rozbójników. Niemiecki myśliciel przywołuje tu słynną maksymę sformułowaną przez Pomponiusza: „Hostes hi sunt, qui nobis aut qui bus nos publice decrevimus: ceterki latrones aut praedones sunt”[4].

Schmitt pisze, że wbrew obiegowym opiniom spotykanym w podręcznikach prawo międzynarodowe i sztuka dyplomacji nie powstały we Włoszech w XV/ XVI w. jako wykwit myśli renesansu. Królestwa egipskie, azjatyckie, hellenistyczne, Cesarstwo Rzymskie czy imperia Czarnej Afryki i Imperium Inków w Ameryce nie istniały w politycznej próżni. Państwa te zawierały z sąsiednimi ludami sojusze, prowadziły wojny i handel w myśl ogólnie istniejącego prawa. Schmitt podaje nawet przykład najstarszego pisanego traktatu międzynarodowego zawartego pomiędzy faraonem egipskim Ramzesem II a królem Hettytów Hattusilisem III pochodzącego z 1279r.p.n.e.[5]

Początkowo ius genitum dotyczyło jedynie relacji pomiędzy poszczególnymi klanami, plemionami, szczepami, miastami, związkami miast itp. Na ich bazie wykształciły się imperia jak Imperium Rzymskie na terenie Włoch czy państwo frankijskie na terenach rzymsko-niemieckich. W następnym etapie pojawiają się stosunki międzyimperialne (pomiędzy dwoma imperiami), międzynarodowe (w ramach imperium) oraz pomiędzy imperium a sąsiadującymi z nim plemionami (np. między Imperium Rzymskim a wędrownymi ludami, którym przydzielano ziemie należące do Imperium).

Każde imperium uznawało siebie za świat, kosmos lub centrum świata. Poza tym „światem” leżało terytorium chaosu, wolna przestrzeń, którą można było bezkarnie najeżdżać, zdobywać i rabować. Granice wyznaczały często twory mityczne jak ocean, wąż opasujący Midgard czy słupy Heraklesa. Znany świat, bezpieczny i cywilizowany zawsze był oddzielony od nieznanego niebezpiecznego i dzikiego. Natomiast w nowożytnym prawie europejskim granica jest po prostu uznaniem władzy innego państwa.

Wielkie imperia w starożytności i średniowieczu zawsze miały charakter kontynentalny. Ich nomos dotyczył zawsze lądu. Morze nie było przedmiotem prawa. Lądowy charakter miały wszystkie imperia Azji Wschodniej, Indii, Orientu przed islamizacją, imperium Aleksandra Wielkiego, państwo frankijskie Karola Wielkiego i Rzesza Rzymska cesarzy niemieckich. Schmitt pisze, że rywalizacja porządków lądowego i morskiego, na której opiera się neoeurazjatyzm, w szczególności koncepcja Aleksandra Dugina, narodziła się dopiero w czasach nowożytnych.

Średniowieczna respublica christiana

Carl Schmitt pisze, że nie można analizować historii Europy i prawa europejskiego bez odwołania się do epoki chrześcijańskiego średniowiecza. Stworzony wtedy system międzynarodowy opierający się na władzy dwóch ośrodków cesarstwa i papiestwa był jego zdaniem pierwszą próbą wprowadzenia globalnego porządku międzynarodowego. W późniejszej epoce nowożytnej wszyscy ważniejsi myśliciele tworząc własne koncepcje wojny sprawiedliwej odwoływali się do prawa średniowiecznego. Na średniowieczne pojęcie wojny sprawiedliwej powoływali się nie tylko teologowie nawiązujący do tomizmu i scholastyki, co jest naturalne. Według Schmitta nawet w XX w. przejęli je prawnicy genewskiej Ligi Narodów dostosowując do własnego liberalno-świeckiego światopoglądu.

Dla niektórych myślicieli średniowiecze było czasem nieuporządkowanej anarchii. Schmitt zgadza się z tym, że średniowieczny ład był anarchiczny, nie był jednak nihilistyczny. Toczące się wtedy liczne wojny nie naruszały obowiązującego w całej Europie Zachodniej porządku.

Średniowieczny ład międzypaństwowy powstał w wyniku wielkich zajęć lądu dokonywanych przez poszczególne ludy i plemiona. Wiele tych zajęć jak miało charakter podbojów i dokonywało się z pogwałceniem prawa rzymskiego jak np. podboje Wandalów w Hiszpanii i Afryce Północnej czy Longobardów we Włoszech. Często zajęcia lądu odbywały się też w zgodzie z prawem Imperium Rzymskiego i stanowiły jedynie przekształcenie terytorialne wewnątrzimperialnego ładu bez naruszania jego istoty jak np. zajmowanie terenów rzymskich przez Germanów, Ostrogotów i Burgundów. Germanie Odoakra otrzymywali ziemię rzymską na zasadzie kwaterunku wojsk tzw. hospitalitas (gościnności). Później na tereny germańskie wkroczyli Ostrogoci. Innym przykładem tego typu prawnego zajęcia ziemi jest utworzenie królestwa Burgundii.

Po upadku Cesarstwa Rzymskiego ze wszystkich tych zajęć lądu powstały nowe państwa i podmioty polityczne. Prawną jedność świata średniowiecznego określano jako respublica christiana. Średniowieczny nomos ziemi opierał się na podziale lądu na terytorium chrześcijańskie i terytorium pogan będące obszarem działalności misyjnej. Papieże przydzielali chrześcijańskim władcom prawo do prowadzenia misji na terenach pogańskich.

Pewien problem prawny stanowiło Cesarstwo Bizantyjskie będące spadkobiercą Imperium Rzymskiego. Jego władza ograniczała się jednak do Bałkanów i Azji Mniejszej.

Natomiast świat islamski traktowano jako obszar wroga. Podczas krucjat wolno go było zdobywać i anektować. Wojny z muzułmanami były nie tylko eo ipso traktowane jako wojny sprawiedliwe lecz, jeżeli były ogłaszane przez papieży, zyskiwały nawet miano wojen świętych.

Cały świat chrześcijański był podzielony pomiędzy poszczególne królestwa, księstwa, rody arystokratyczne, marchie, wolne miasta, zakony, uniwersytety itd. Wojny pomiędzy chrześcijańskimi władcami obwarowane były szeregiem ograniczeń, które nie obowiązywały w czasie wojen z niechrześcijanami. Dzięki tym ograniczeniom te wojny nie niszczyły obowiązującego porządku lecz odbywały się w jego ramach. Konieczne stało się więc stworzenie zasad pozwalających określić czy dana wojna jest wojną sprawiedliwą. Schmitt zaznacza tutaj, że pokój w tradycyjnym rozumieniu nie ma charakteru ogólnego. Jest zawsze związany z określoną przestrzenią, obszarem cesarstwa, królestwa, księstwa, miasta, krainy itd.

Najważniejszym ośrodkiem chrześcijańskiego ładu w średniowieczu był Rzym. Konflikty cesarzy z papieżami toczyły się właśnie o przejęcie władzy nad Rzymem. Średniowieczna respublica christiana miała być kontynuacją ładu i porządku panującego w Imperium Rzymskim. Ojcowie Kościoła i najważniejsi myśliciele chrześcijańscy, Tertulian, św.Hieronim i Laktancjusz twierdzili, że tylko chrześcijańska kontynuacja Cesarstwa Rzymskiego jest w stanie powstrzymać nadejście apokaliptycznego zła.

Schmitt twierdzi, że nie sposób zrozumieć idei chrześcijańskiego cesarstwa bez odwołania się do terminu katechina czyli tego, który powstrzymuje. Katechon mający powstrzymać nadejście Antychrysta pojawia się już w 2 Liście św. Pawła Apostoła do Tesaloniczan (2 Tes 2,6). To samo pojęcie można znaleźć w pismach Ojców Kościoła oraz germańskich mnichów z okresu frankijskiego i ottońskiego, przede wszystkim w komentarzu do 2 Listu do Tesaloniczan autorstwa Haima z Halberstadt, w liście Adsa do królowej Gerbergi i u Ottona z Fryzyngi[6].

Średniowieczny ład międzypaństwowy opierał się na dwóch filarach imperium z cesarzem na czele i sacredotium (duchowieństwo) na czele którego stał papież. Napięcie w stosunkach cesarzy z papieżami było czymś zupełnie innym niż nowożytny konflikt państwa i Kościoła. Nowożytne państwo dążyło do wygaszenia wojen religijnych poprzez neutralizację religii. Natomiast w średniowieczu ani papież, ani cesarz, pomimo, że konkurowali ze sobą o władzę nad chrześcijańskim światem, nie dążyli do zniszczenia czy choćby naruszenia religijnego porządku tej epoki.

Światem chrześcijańskim miała rządzić zasada równowagi potestas (władzy) i auctoritas (autorytetu). Konflikty wynikały z tego, że cesarze rościli sobie również prawo do auctoritas, a papieże do potestas. Tego konfliktu nie da się porównać do żadnej współczesnej sytuacji. Był on czymś zupełnie innym niż wprowadzanie państwa laickiego we Francji przez jakobinów, Kulturkampf Bismarcka w Niemczech czy wojna białych i czerwonych w Rosji. Wzajemna walka papiestwa i cesarstwa toczyła się w oparciu o jeden ład i porządek.

W późnym średniowieczu cesarze niemieccy zamiast do katechonicznej misji zaczęli odwoływać się do Hausmacht (siły domu). Od czasów Luksemburgów i Habsburgów korona cesarzy rzymskich była dziedziczona wraz z innymi tytułami i włościami. Była to już jednak korona pozbawiona swojej substancji. Cesarz był traktowany jedynie jako strażnik i obrońca praw i wolności ale już nie jako katechon. U Jana z Salisbury nie znajdujemy już odwołań do katechonicznej misji. Tym bardziej nie ma ich w pismach późniejszych prawników (XIII-XV w.).

Pod koniec średniowiecza respublica christiana nabiera coraz bardziej luźnego charakteru. Coraz więcej państw uniezależnia się od władzy cesarskiej. Oprócz cesarzy niemieckich prawo do dominacji nad światem chrześcijańskim zaczynają zgłaszać też inni władcy, zwłaszcza królowie francuscy, którym powierzono przywództwo krucjat. Ze względu na wojny z islamem również królowie hiszpańscy dążyli do dominacji. Jedynie ziemie włoskie uznawały cesarzy niemieckich za obrońców praw i wolności aż do XIV w.

Natomiast dominacja auctoritas trwała, dopóki papieże zwoływali krucjaty i przyznawali tereny misyjne. Średniowieczny ład w formie fasadowej utrzymywał się, dopóki dzielono wojny na sprawiedliwe i niesprawiedliwe oraz stosowano prawo traktujące inaczej chrześcijan a inaczej niechrześcijan.

Średniowieczny porządek międzynarodowy załamał się ostatecznie, gdy podmiotami polityki stały się suwerenne państwa niezależne od cesarza, siebie nawzajem i ograniczające rolę duchowieństwa do spraw czysto religijnych. Odkrycia nowych, nieznanych wcześniej zamorskich terenów stwarzały suwerennym państwom możliwości nowych zajęć lądu. Pojawiły się nowe pojęcia nieznane w średniowiecznym prawie jak odkrycie i okupacja. Nowy ład był oparty już nie na religii chrześcijańskiej lecz na idei balance (równowagi).

Prawo międzynarodowe w epoce nowożytnej

Wielkie odkrycia geograficzne otworzyły dla Europejczyków nową epokę. Podobnie jak w epoce wędrówki ludów u jej podstaw leżały nowe zajęcia lądów, które stworzyły nowy nomos.

Carl Schmitt wyróżnia dwa rodzaje trwałych zajęć lądu: dokonywane w zgodzie z obowiązującym porządkiem międzynarodowym i przekraczające ten porządek. Zdaniem niemieckiego filozofa nie każde zajęcie lądu tworzy nowy nomos, lecz u podstaw każdego nomosu leżą wielkie zajęcia lądu[7].

Gdy tylko wyprawa Ferdynanda Magellana potwierdziła teorię, że Ziemia jest kulą możliwą do zmierzenia, pojawił się nieznany wcześniej problem zagospodarowania całej Ziemi w ramach systemu międzynarodowego i jasnego wytyczenia granic na całym świecie. Europejskie mocarstwa rozpoczęły walkę o podział tzw. Nowego Świata. Tak narodził się nowy porządek prawa międzynarodowego, który zakończył się dopiero w XX w.

W okresie XVI-XX w. uznawano, że tylko państwa chrześcijańskiej Europy mają prawo tworzyć i określać ład międzynarodowy na całym świecie. Cywilizację uznawano za pojęcie tożsame z Europą. Zasady cywilizacji europejskiej miały zdominować cały świat.

W średniowieczu europejscy chrześcijanie za centrum świata uznawali Rzym lub Jerozolimę. Jednak już wtedy pojawiało się przekonanie, że znany „Stary Świat” zmierza ku końcowi. Taki motyw był przykładowo obecny w kronice „Chronica sive de duabus civitatibus” autorstwa Ottona z Fryzyngi. Odkrycie przez Krzysztofa Kolumba tzw.”Nowego Świata” w 1492r. całkowicie zmieniło spojrzenie Europejczyków na historiozofię i historiografię. Nawet ci kartografowie, którzy byli pewni, że Ziemia jest kulą i można dotrzeć do Indii płynąc z Europy na zachód, nie mieli pojęcie o istnieniu samodzielnego ogromnego kontynentu Ameryki. Odtąd podstawą ładu międzynarodowego stał się wyraźny podział na Stary Świat (Europę) i wolną pozaeuropejską przestrzeń Nowego Świata.

Nowy Świat był traktowany jako całkowicie wolna przestrzeń możliwa dla ekspansji i okupacji przez Europejczyków. Pierwsze globalne linie podziału nastąpiły niedługo po odkryciu Kolumba 1492r. Schmitt używa tutaj określenia „globalne linie podziału”. Niemiecki myśliciel uważa to sformułowanie za lepsze niż używane przez Friedricha Ratzla[8] słowo „hologaiczny”, gdyż odnosi się do całej kuli ziemskiej, zarówno do lądu jak i morza.

Podział świata nie był tylko sprawą geograficzną lecz od początku miał charakter polityczny. Geografia i kartografia zaliczane są do nauk przyrodniczych lub ścisłych, więc mają charakter neutralny, jednak zawsze były wykorzystywane dla celów politycznych. Thomas Hobbes słusznie stwierdził, że nawet pojęcia arytmetyczne i geometryczne stają się problemem, gdy znajdują się w sferze polityczności. To, że południk zerowy oddzielający półkulę wschodnią od zachodniej przechodzi przez obserwatorium Greenwich w Londynie nie jest w żaden sposób faktem neutralnym. Początkowo istniało kilka umownych południków zerowych. Francuzi, którzy prowadzili rywalizację morską z Anglikami w XVIII w. wyznaczyli własny południk zerowy przechodzący przez obserwatorium astronomiczne w Paryżu. Południk Greenwich Francja uznała dopiero w XX w. „Berliner Astronomisches Jahrbuch” („Berliński Rocznik Astronomiczny”) przeszedł na Greenwich w 1916r.

Krótko po tym jak Ziemię zaczęto przedstawiać w formie globusa, pojawiły się pierwsze globalne linie podziału. Początkowo były to linie rozdzielające obszary misyjne dwóch katolickich imperiów morskich Hiszpanii i Portugalii uznających jeden wspólny autorytet-papieża. Linie te nazywano rayas.

Pierwsza raya została określona w bulli papieża Aleksandra VI Inter caetera divinae z 4 maja 1943r. Przebiega ona od bieguna północnego do południowego, 100 mil na zachód od Azorów i Zielonego Przylądka. Liczba 100 mil wiąże się z tym, że prawnicy tacy jak Bartolus[9]i Baldus[10] wyliczyli strefę przybrzeżną na dwa dni żeglugi.

Kolejną raya przebiegającą przez środek Atlantyku (370 mil na zachód od Zielonego Przylądka) ustalono w traktacie hiszpańsko-portugalskim zawartym w Tordesillas  7 czerwca 1494r. Według niej obszary na zachód od wyznaczonej linii przyznawano Hiszpanom, a na wschód Portugalczykom. Nowy podział nazwany partiçion del mar oçeano (podział morza oceanicznego) został zatwierdzony przez papieża Juliusza II. Na drugiej półkuli granica szła wzdłuż Moluków. Traktat z Saragossy 1526 r. określał raya na Oceanie Spokojnym. Biegła ona wzdłuż obecnego południka 135°. Przechodziła przez wschodnią Syberię, Japonię i środek Australii.

Rayas rozdzielały terytoria dwóch państw funkcjonujących w tym samym ordo opartym na zasadach religii katolickiej. Zarówno Hiszpania jak i Portugalia odwoływały się jeszcze do średniowiecznego respublica christiana i uznawały nad sobą autorytet Głowy Kościoła. Rayas akcentują wyraźnie podział na terytoria chrześcijańskie i pogańskie, na których chrześcijanie mają prowadzić misje. Co prawda, papież nie nadawał ziemi na własność. Określał jedynie tereny misyjne. Jednak w praktyce pokrywały się one z obszarami okupacji i handlu. Francesco de Vittoria uważał, że jeśli rdzenni Amerykanie nie zaakceptują hiszpańskiej działalności handlowej i chrześcijańskich misji, to Hiszpanie będą mogli zagarniać ich ziemię na zasadach wojny sprawiedliwej[11].

Zupełnie inny charakter niż raya miała późniejsza linia graniczna zwana amity Line określana w traktatach pomiędzy państwami katolickimi (Hiszpanią i Portugalią) a protestancką Anglią. Państwa te w żaden sposób nie odwoływały się do tego samego porządku i jednego autorytetu. W amity line chodziło o oddzielenie przestrzeni, w której panuje europejskie prawo i wojny były obwarowane ograniczeniami od zamorskiej przestrzeni bezprawia.

Amity line biegła wzdłuż równika i zwrotnika Raka oraz przez południk przechodzący przez Wyspy Kanaryjskie lub Azory na Oceanie Atlantycki. Kartografom zakazano wyznaczania południków zerowych innych niż południk ptolemejski przebiegający przez wyspę Ferro należącą do Wysp Kanaryjskich. Wspólne prawo obowiązywało tylko do tej linii.

Po przekroczeniu amity line zaczynał się Nowy Świat, w którym obowiązywało jedynie prawo siły. Była to wolna przestrzeń dla wypraw łupieżczych korsarzy angielskich. Do zasady amity line szczególnie chętnie odwoływała się Francja. Katolicki król francuski z powodów politycznych podczas wojen religijnych XVII w. sprzymierzył się z angielskimi piratami i heretykami przeciwko katolickiemu królowi hiszpańskiemu. Plądrowanie hiszpańskich miast w Ameryce tłumaczono tym, że znajdowały się one po drugiej stronie linii. Kardynał Richelieu w swoim obwieszczeniu z 1 lipca 1634r. zezwolił francuskiej flocie na atakowanie hiszpańskich i portugalskich statków jedynie po drugiej stronie zwrotnika Raka.

Wolną przestrzenią bezprawia były nie tylko lądy Nowego Świata lecz także morze. W XVI w. przyjmowano zasadę, że prawo nie obowiązuje na morzu. Wywodzi się ona jeszcze z prawa rzymskiego, które ma typowo lądowy charakter. W prawie rzymskim morze było określane jako res omnium (rzecz wszystkich). Podobnego zdania byli szesnastowieczni prawnicy angielscy jak Richard Zouch czy John Selden.

Angielski filozof Thomas Hobbes sformułował swoją zasada „homo homini heow” (‘człowiek człowiekowi wilkiem”) nie tylko pod wpływem europejskich wojen religijnych lecz przede wszystkim pod wpływem okrucieństwa jakiego dokonywano w Nowym Świecie. Hobbesowski stan natury nie jest nieistniejącym stanem czysto teoretycznym. Hobbes wyraźnie umiejscawiał swój stan natury w Nowym Świecie.

Również inny filozof, przeciwnik Hobbesa, John Locke pisząc o stanie natury miał na myśli Amerykę. Locke pisał: „In the beginning all the word was America” („Na początku cały świat był Ameryką”)[12]. Jednak stan natury u Locke’a różni się od hobbesowskiego tym, że panują w nim pewne zasady moralne. Schmitt tłumaczy to tym, że Locke tworzył w okresie traktatów pokojowych z Nijmegen i Utrechtu 1713r. czyli już pod koniec epoki piratów.

Carl Schmitt omawiając różne sposoby uzasadniania hiszpańskiej konkwisty w Nowym Świecie szczególnie chętnie przywołuje argumentację teologiczną stworzoną przez hiszpańskiego dominikanina Francesco de Vitorię. Vitoria należał do nurtu późnej scholastyki, która rozwijała się w Hiszpanii w czasach Karola V i Filipa II. Należy przy tym zaznaczyć, że w tak katolickim państwie jak XVI-wieczna Hiszpania wciąż silne było przywiązanie do średniowiecznej respublica christiana i odwołania do religii.

Vitoria z zasady odrzucał prawo do zajęcia lądu wynikające z odkrycia. Uważał, że sam fakt odkrycia Ameryki nie daje Europejczykom prawa do podboju, gdyż żyjące tam wspólnoty rdzennych Amerykanów posiadają na własność ziemię i władzę, z którą zdobywcy powinni się liczyć. Hiszpanie mogą zagarniać indiańską ziemię jedynie na zasadach wojny sprawiedliwej.

Vitoria stanowczo odrzucał poglądy głoszone przez Juana Ginésa de Sepúlvedę[13], który uważał, że rdzenni Amerykanie są dzikimi, barbarzyńcami, poganami i kanibalami. Sepúlveda powoływał się na Politykę Arystotelesa, zgodnie z którą ludy barbarzyńskie są z definicji niewolnikami ludów cywilizowanych. Sepúlvedze przypisuje się nawet powiedzenie: „Hiszpanie stoją ponad barbarzyńcami podobnie jak człowiek ponad małpą”[14].

Francesco de Vitoria uważał, że pomimo, że Indianie są poganami, są takimi samymi ludźmi jak chrześcijańscy Europejczycy. Również zostali stworzeni przez Boga i posiadają nieśmiertelną duszę. W związku z tym posiadają takie same prawa jak Europejczycy. Nikt nie ma prawa bezkarnie zagarniać ich ziemi w wyniku konkwisty.

Pomimo, że Vitoria zrównywał rdzennych Amerykanów w prawach z Europejczykami, to nie negował on słuszności samej konkwisty. Uzasadniał on konkwistę przede wszystkim tym, że u jej podstaw leżała działalność misyjna. Hiszpanie otrzymali od papieża prawo do prowadzenia wśród rdzennych Amerykanów. Jeżeli więc rdzenni Amerykanie będą sprzeciwiać się chrześcijańskiej działalności misyjnej i zasadzie liberum commercium (wolnego handlu), to Hiszpanie będą mogli prowadzić przeciwko nim wojnę sprawiedliwą i, co za tym idzie, także zagarniać indiańską ziemię. Hiszpanie są też zobowiązani do obrony grup krzywdzonych przez tubylców, przede wszystkim Indian nawróconych na chrześcijaństwo.

W rozważaniach stosunków międzynarodowych czasy nowożytne charakteryzują się odejściem od argumentacji teologicznej na rzecz argumentacji czysto prawniczej. Dobrze wyraża to sformułowana przez Albertico Gentilego zasada: „silete teologi munere alieno” (milczcie teolodzy w obecnej sprawie). W myśl tej zasady w prawie europejskim pojawiły się nowe pojęcia nieznane we wcześniejszym podejściu scholastycznym, takie jak wywodzące się z prawa rzymskiego pojęcie okupacji i zupełnie nieznane wcześniej pojęcie odkrycia.

Prawo do zajęcia lądu w wyniku odkrycia posiadały jedynie mocarstwa europejskie. W przeciwieństwie do poglądów głoszonych przez Vitorię, zasadzało się ono na uznaniu wyższego statusu odkrywających Europejczyków w stosunku do odkrywanych tubylców.

W epoce XVI-XIXw. możemy już mówić o w pełni ukształtowanym ładzie międzypaństwowym. Podmiotami polityki stały się wtedy suwerenne państwa europejskie. Państwa te uznawały wzajemnie swoją suwerenność. Nie istniał już żaden europejski ponadpaństwowy autorytet. Spowodowało to pojawienie się nowej definicji wojny. Odtąd wojna była możliwa tylko pomiędzy suwerennymi państwami. Każde suwerenne państwo posiadało ius ad bellum czyli prawo do wojny i uznawało takie samo prawo drugiej strony.

Carl Schmitt odwołuje się do kilku myślicieli, którzy zmienili podejście prawne do problemu wojny. Na pierwszym miejscu wymienia on Balthazara Ayalę, który był doradcą prawnym przy armii hiszpańskiej stacjonującej w zbuntowanej prowincji Niderlandów. Ayala twierdził, że wojnę sprawiedliwą może prowadzić tylko suwerenne państwo. Wyraźnie oddzielał on wojny pomiędzy państwami od wojen domowych. Tylko wojna państw jest jego zdaniem wojną w sensie prawnym. Tylko w takiej wojnie stronie przeciwnej przysługuje status wroga. Natomiast w wojnie domowej rebelianci powinni być traktowani jak bandyci i piraci, którym nie przysługują żadne prawa.

Kolejnym przywoływanym przez Schmitta prawnikiem jest Albertico Gentili. Rozpropagował on tezę Ayali, że wojna możliwa jest tylko pomiędzy dwoma równorzędnymi suwerennymi państwami. On również wyraźnie rozgraniczał wojny pomiędzy państwami od wojen domowych. To właśnie za sprawą Gentiliego europejskie prawo ostatecznie zerwało ze średniowieczną teologią.

Za głównego twórcę nowożytnego międzypaństwowego ładu prawnego uważa się Hugona Grocjusza. Grocjusz zwracał uwagę na to, że w warunkach równowagi sił, gdy nie istnieje żaden ponadpaństwowy autorytet niezwykle trudno jest określić, czy wojna jest sprawiedliwa, jak czyniła to średniowieczna scholastyka. W tych warunkach każde suwerenne państwo może w celach propagandowych głosić, że prowadzi wojnę sprawiedliwą. Dlatego jego zdaniem wszystkie państwa prowadzące wojnę powinny być traktowane jako równe pod względem prawnym. Grocjusz uznawał, że w warunkach wojny każde państwo, niezależnie czy wojna po jego stronie jest sprawiedliwa, ma prawo do brania łupu lub pryzu w przypadku wojny morskiej.

Schmitt przywołuje też poglądy angielskiego prawnika Richarda Zoucha (1590-1660). Zouch wyodrębnił trzy rodzaje relacji międzyludzkich: pomiędzy jednostkami, pomiędzy suwerenem a poddanym i pomiędzy suwerenami. Podział ten zachował się do czasów współczesnych. Wyróżnił też trzy rodzaje władzy: dominatio (dominacja), praepotentia (władza zwierzchnia) i patrocinium (patronat). Zouch opierał swoje prace na doświadczeniach XVII-wiecznych wojen kolonialnych, religijnych i międzypaństwowych. Spośród przeciwników wojennych wyróżniał on iusti hostes czyli wrogów we właściwym sensie, wobec których należy przestrzegać zasad prawa międzynarodowego. Takiego prawa odmawiał zdrajcom i rebeliantom walczącym przeciwko własnemu państwu oraz piratom na morzu.

Carl Schmitt przywołuje również późniejsze koncepcje prawne. Samuel Pufendorf uważał podobnie jak Grocjusz, że prawo do łupu przysługuje każdemu państwu, które prowadzi wojnę zgodnie z obowiązującą formą prawną. Z kolei holenderski myśliciel Cornelis van Bynkershoek szczególnie akcentował pojęcie państwa neutralnego czyli państwa, które znajduje się w stanie aequalitas amicitae (równej przyjaźni) wobec obu stron prowadzących wojnę. W przypadku wojny państwo neutralne może wesprzeć tą stronę, która jego zdaniem prowadzi wojnę bardziej sprawiedliwą.

Ostatecznego zerwania z doktryną wojny sprawiedliwej dokonał Emer de Vattel w XVIIIw. Twierdził on, że walczące państwa są równe i wojna może być sprawiedliwa po obu stronach, o ile przestrzegają one prawnej formy prowadzenia wojen. Vattel uznał, że w przypadku wojny domowej powstańcy też mogą być stroną i być uważani za iustis hostes. Według Vattela jeżeli rebelianci w wojnie domowej zdobyli już pewne terytorium i stworzyli na nim organizację podobna do państwa, to państwo trzecie może uznać ich za stronę walczącą i popierać. Do koncepcji Vattela nawiązywano w czasie wojny secesyjnej.

Problem wolności mórz

Obszar lądu został w XVI w. podzielony pomiędzy państwa europejskie. Wyznaczono jasne granice. Natomiast morze znajdowało się poza porządkiem państwowym. Nie było na nim granic. Morze stanowiło wolny obszar dla żeglugi, handlu, rybołówstwa, zdobywania łupów i prowadzenia wojny morskiej.

Nowy nomos ukształtowany został na dwóch odmiennych porządkach: porządku lądu i porządku morza. Oba te porządki łączyła wyspiarska Anglia. Była ona stosunkowo słabo zaangażowana w wewnętrzne konflikty Europy i jako jedyne państwo europejskie stała się typowym imperium morskim.

W XV w. Anglicy byli głównie rycerzami lub hodowcami owiec. Natomiast od połowy XVI w. angielscy korsarze zaczęli panować na wszystkich oceanach. Korzystali z wolności mórz. Hiszpania traktowała ich jak piratów i przestępców stojących poza prawem. Natomiast ich własny angielski rząd, co prawda korzystał z ich pomocy ale nie ratował ich z niebezpieczeństwa. Gdy było to wygodne, sam ich wieszał. Za sprawą piratów na morzu przyjęto zasadę, że statki nie należą do państwa.

Teolodzy powoływali się głównie na Biblię i prawo rzymskie. Stamtąd zaczerpnięto przekonanie, że morze to res nullus (rzecz niczyja) lub res omnium (rzecz wszystkich). Piraci i korsarze uznawali, że na morzu nie obowiązują żadne zasady prawa i moralności.

Uznanie rebeliantów za stronę walczącą

Emer Vattel stworzył koncepcję uznającą również powstańców za stronę prowadzącą wojnę. Prawo to pozwalało państwom europejskim na ingerencję w wewnętrzne sprawy innych państw. Było skrajnie niekorzystne dla legalnych rządów. Pierwszym przypadkiem zastosowania takiej koncepcji było uznanie za stronę prowadzącą wojnę greckich powstańców w 1825r. Chodziło o osłabienie upadającego Imperium Osmańskiego, które nie było uznawane za uczestnika europejskiego ładu. Na podobnej zasadzie zostali uznani powstańcy Garibaldiego we Włoszech w 1859r. Zdaniem Schmitta szczególnie ciekawym przypadkiem tego rodzaju było uznanie za stronę walczącą zbuntowanych stanów południowych w czasie amerykańskiej Wojny Secesyjnej 1861-1865 przez Francję i Anglię.

Kongres Kongijski

W latach 1870-1890 w Europie panowała niezachwiana wiara w postęp i wielkość europejskiej cywilizacji. Planowano wtedy stworzenie ogólnoeuropejskiej organizacji państw lub federacji europejskiej, a nawet europejskiego państwa federalnego. W 1885r. niemiecki teoretyk państwa Lorenz von Stein przedstawił projekt stabilności europejskiego ruchu kolejowego w czasie wojny.

W tym okresie Europejczycy dokonali ostatniego wspólnego zajęcia lądu. Dotyczyło ono terytorium Afryki. W tym okresie państwa azjatyckie były już uznawane za równoprawne strony traktatów. Dotyczyło to zwłaszcza Japonii, która została w końcu uznana za członka porządku międzynarodowego. Natomiast Afryka wciąż była uznawana za przestrzeń wolną do zajęcia przez europejskie państwa i towarzystwa kolonialne.

Prawo do zajęcia dawały odkrycia i traktaty z wodzami miejscowych plemion. Odkrywcy przysługiwało pierwszeństwo w posiadaniu danego lądu. Dopiero później inne państwa europejskie mogły podważyć to prawo i zgłaszać swoje pretensje.

W celu ustabilizowania sytuacji mocarstw europejskich w Afryce w latach 1884-1885 zwołano w Berlinie Kongres Kongijski. Wzięły w nim udział Rzesza Niemiecka, Austro-Węgry, Belgia, Dania, Hiszpania, Stany Zjednoczone, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Niderlandy, Luksemburg, Portugalia, Rosja, Szwecja, Norwegia i Imperium Otomańskie. Przewodniczącym obrad był kanclerz niemiecki Otto von Bismarck.

Podpisane w wyniku tej konferencji Akty Kongijskie były aktem wiary w postęp, cywilizację i wolny handel. Zdaniem Schmitta była to świecka pozostałość po czasach, gdy Europa stanowiła sakralne centrum świata. Dobrze obrazują to słowa założyciela Międzynarodowego Stowarzyszenia Kongo, belgijskiego króla Leopolda: „Otworzyć cywilizację jedynej części kuli ziemskiej, do której jeszcze nie dotarła, rozpędzić ciemności, które spowijają całą ludzkość, to-odważę się powiedzieć-krucjata godna wielkiego postępu”[15].

W Konferencji Kongijskiej uczestniczyły też państwa pozaeuropejskie, Stany Zjednoczone oraz Imperium Otomańskie. Stany Zjednoczone posiadały w Afryce własną strefę wpływów, uznawaną od 1848r. Republikę Liberii. 22 kwietnia 1884r. uznały one flagę Międzynarodowego Stowarzyszenia Kongo, pomimo, że nie było ono państwem lecz kolonią. Wywarły też duży wpływ na postanowienia dotyczące neutralności dorzecza Konga. Nie ratyfikowały jednak Aktów Kongijskich. Później w czasie I Wojny Światowej, gdy kwestia neutralności dorzecza Konga nabrała praktycznego znaczenia, odmówiły jakiegokolwiek zaangażowania.

Natomiast Imperium Otomańskie od czasu Konferencji Paryskiej 1856r. było uznawane za równoprawnego partnera mocarstw europejskich. Zostało zaproszone na Konferencję Kongijską z powodu swoich wielkich afrykańskich posiadłości. Dzięki temu na kilkadziesiąt lat zahamowano proces jego likwidacji.

Postanowiona w Aktach Kongijskich neutralność dorzecza Konga miała uregulować europejskie podboje i wolny handel w Afryce. Wojny pomiędzy europejskimi mocarstwami nie mogły odbywać się na tym kontynencie i być toczone przy wykorzystaniu rdzennych Afrykańczyków. Schmitt zauważa, że Akty Kongijskie dotyczyły nie całej Afryki lecz tylko dorzecza Konga i zamieszkującej go rdzennej ludności afrykańskiej. Gdy w 1914r. rozpoczęła się wojna pomiędzy europejskimi mocarstwami nie miały one żadnej mocy.

Carl Schmitt pisze, że Akty Kongijskie 1885r. były ostatnim przejawem jedności Europy. Jedność tą zniszczyły późniejsze podboje Europejczyków w Afryce Północnej (Egipcie, Maroku, Libii, i Abisynii). Wspólny europejski nomos ziemi upadł ostatecznie wraz z rozpoczęciem I Wojny Światowej w 1914r.

Kryminalizacja wojny

Celem konferencji paryskich w latach 1918-1919 było ostateczne zakończenie I Wojny Światowej i wprowadzenie pokoju na całym świecie. W odróżnieniu od wszystkich wcześniejszych konferencji pokojowych konferencja w Paryżu nie miała jedynie europejskiego charakteru. Brały w niej udział państwa ze wszystkich kontynentów. Stany Zjednoczone zobowiązały się do dalszego przestrzegania doktryny Monroe’a. Natomiast Japonia usiłowała stworzyć własny porządek przestrzenny w Azji Wschodniej. Eurazjatcka potęga w postaci Związku Sowieckiego była całkowicie nieobecna.

Na konferencjach paryskich jedynie wspominano o obszarach pozaeuropejskich. Pokój miał dotyczyć przede wszystkim Europy. Również nie zmieniono nic w kwestii wolności morza. Przedmiotem podziału stały się przede wszystkim terytoria dwóch wielkich przegranych, środkowoeuropejskich mocarstw Rzeszy Niemieckiej i Austro-Węgier. W Europie Środkowej wyznaczono nowe granice. Posiadłości kolonialne Niemiec objęto mandatem międzynarodowym. Azjatyckie posiadłości Turcji rozdzielono. Konferencja miała więc znaczenie europejskie pod względem przedmiotu obrad. Wcześniej Europa decydowała o pozostałych przestrzeniach świata. Natomiast w 1919r. to świat zadecydował o Europie. Ten nowy ład miał być gwarantowany przez Ligę Narodów (Société des Nations, League of Nations).

Zgodnie z propozycją amerykańskiego prezydenta Woodrow’a Wilsona stolicą Ligi została ze względów ideowych Genewa. Jej organami były zgromadzenie ogólne (assembler generale) i Rada (Conseil). Liga obradowała w formie międzynarodowych konferencji. Należały do niej państwa ze wszystkich kontynentów. Aż jedną trzecią stanowiły państwa Ameryki Łacińskiej. Cały system opierał się na kontroli dwóch światowych mocarstw Francji i Anglii.

Carl Schmitt pisał, że celem prawa międzynarodowego jest ograniczanie wojny, a nie jej zniesienie[16]. Liga Narodów potępiała wojnę i usiłowała ją znosić przy użyciu sankcji. W rzeczywistości tylko raz zdecydowała się na nałożenie takich sankcji na Włochy w latach 1935-1936. Państwo członkowskie Ligi, Etiopia została wtedy zawojowana (debellatio) przez inne państwo członkowskie, Włochy. Sankcje zniesiono 4 lipca 1936r. Większość członków Ligi uznała wtedy aneksję Etiopii. Anglia w swoim traktacie z Włochami z 16 kwietnia 1938r. zobowiązała się nie tylko do uznania aneksji lecz także do przekonania do tego innych krajów podczas Rady Ligi Narodów. Na posiedzeniu Rady 12 maja 1938r. angielski minister spraw zagranicznych lord Halifax argumentował, że utrzymanie pokoju jest ważniejsze od abstrakcyjnej zasady nieuznawania aneksji dokonanej siłą. Przeciwko temu stanowisku byli tylko peryferyjni członkowie Ligi: Związek Sowiecki, Chiny, Boliwia i Nowa Zelandia. Ostatecznie Rada pozostawiła sprawę uznania tej sytuacji w gestii państw członkowskich.

Liga nie zdołała też doprowadzić do uznania agresji (aggression) za zbrodnię na gruncie prawa międzynarodowego (crime international). Schmitt twierdzi, że Liga Narodów w odróżnieniu od respublica christiana nie wprowadziła żadnego trwałego porządku międzynarodowego, ponieważ jej projekt był oderwany od przestrzeni[17]. Jego zdaniem właśnie oderwanie wojny od konkretnej przestrzeni i zniesienie pojęcia neutralności daje możliwość nowej aprzestrzennej  wojny światowej.

Liga Narodów usiłowała tworzyć zarówno porządek europejski jak i globalny. Wprowadzanie porządku w Europie odbywało się kosztem mocarstw środkowoeuropejskich. Natomiast porządek globalny miał zabezpieczać interesy Anglii, największego imperium morskiego.

Do celów Ligi należało utrzymanie status quo z 1919r. Było to trudne do pogodzenia z zasadą samostanowienia narodów. Dwa największe mocarstwa, na których opierał się porządek międzynarodowy miały zupełnie inne wizje status quo. Anglia była typowym państwem morskim. Posiadała imperium obejmujące całą kulę ziemską. Jako status quo rozumiała przede wszystkim utrzymanie swoich morskich szlaków handlowych i tradycyjnej wolności mórz. Angielska polityka charakteryzowała się bardzo elastycznym podejściem do spraw Europy. Natomiast Francja myślała w kategoriach stricte kontynentalnych. Wykazywała dużo mniejszą elastyczność w stosunku do zmian w Europie.

W chwili rozpoczęcia I Wojny Światowej 1914r. państwa walczące uznawały nawzajem swoją suwerenność i traktowały się jako iusti hostes na gruncie ius publicum Europeum. Wojna była wypowiadana wtedy zgodnie z postanowieniami trzeciej Konwencji Haskiej z 1907r., w sposób jednoznaczny i umotywowany. Uznawano, że poza wojną i pokojem nie istnieje żaden stan trzeci. Wypowiedzenie wojny było jasną granicą pomiędzy tymi dwoma stanami i pozwalało uniknąć stanu pośredniego tzw.”zimnej wojny”.

Jednak już wtedy pojawiały się różne sposoby nowego definiowania wojny. Belgia skarżąc się na pogwałcenie swojej neutralności przez Niemcy zażądała rozróżnienia na wojnę sprawiedliwą i niesprawiedliwą. Miało to pozbawić Niemcy prawnego statusu okupanta.

Schmitt zauważył, że w traktatach pokojowych kończących I Wojnę Światowa, przede wszystkim w Traktacie Wersalskim, wprowadzono wiele nowości prawnych dotyczących pojęcia wojny i pokoju.

Zdaniem Schmitta nowe rozumienie wojny na gruncie prawa międzynarodowego wprowadza przede wszystkim Art.227 stawiający byłego cesarza Niemiec Wilhelma II w stan oskarżenia i Art.231 o odszkodowaniach wojennych Traktatu Wersalskiego. Wprowadzono w nich całkowicie nową definicję zbrodni wojennych.

Przed 1919r. wojna pomiędzy dwoma suwerennymi państwami korzystającymi ze swojego ius belli nie była uznawana za zbrodnię. Jako zbrodnie wojenne (war crimes) rozumiano działania sił zbrojnych państwa prowadzącego wojnę, które były pogwałceniem zasad prowadzenia wojny (ius in bello) czyli np. łamanie Konwencji Haskich, zasad wojny morskiej, praw jeńców wojennych itp. Sama wojna była dopuszczalna.

Natomiast Traktat Wersalski wprowadził nowe pojęcie „zbrodni wojny” (Verbrechen des Kieges). Już samo prowadzenie wojny zostało uznane za zbrodnie. Druga zmiana polegała na tym, że państwo pokonane zostało zobowiązane do wydania własnych obywateli winnych zbrodni wojennych.

Art.227 Traktatu Wersalskiego jako jedynego oskarżonego o „zbrodnię wojny” wskazywał byłego cesarza Niemiec Wilhelma II Hohenzollerna. Oskarżycielami miały być wszystkie państwa sprzymierzone. Cesarza postawiono w stan oskarżenia pomimo, że kanclerz Rzeszy Theobald von Bethmann Hollweg powołując się na niemiecką konstytucję oświadczył, że bierze odpowiedzialność za wszystkie działania Niemiec w czasie wojny. Akt oskarżenia był skierowany jedynie przeciwko cesarzowi jako głowie państwa.

W 1919r. można było bez trudu odrzucić oskarżenie Wilhelma II powołując się na prawo międzynarodowe. Przede wszystkim, w tym czasie nie istniał żaden międzynarodowy wymiar sprawiedliwości. Wojna dotyczyła jedynie relacji pomiędzy suwerennymi państwami. Żadne państwo nie miało prawa sądzić innego. Po drugie, wojna mogła być prowadzona jedynie przez państwa, a nie jednostki. Nawet głowa państwa prowadzi wojnę jako państwo.

W praktyce Liga Narodów nie zdołała wprowadzić do prawa międzynarodowego pojęcia wojny jako zbrodni. Sprawa oskarżenia cesarza Niemiec szybko została zapomniana przez europejską opinię publiczną. Wilhelm II od zakończenia I Wojny Światowej mieszkał w neutralnej Holandii.  Rząd holenderski konsekwentnie odrzucał żądania ekstradycji byłego cesarza kierowane przez Anglię i Francję argumentując, że jest to sprzeczne z prawem międzynarodowym. W 1920r. mocarstwa odstąpiły od swoich żądań.

W latach 1919-1939 podejmowano wiele prób kryminalizacji wojny. Podczas Konferencji Pokojowej w Paryżu 1919r. dążył do tego zwłaszcza amerykański prezydent Woodrow Wilson. Jednak Stany Zjednoczone szybko powróciły do polityki neutralności i wycofały się z Europy.

Celem Paktu Ligi Narodów z 1919r. było zapobieganie wojnie. Państwo, które dąży do wojny (resort to war) było uznawane za naruszające pokój. Liga przewidywała w takim wypadku sankcje finansowe, gospodarcze i militarne przeciwko takiemu państwu. Nie dokonano jednak kryminalizacji samej wojny.

Kryminalizacja wojny po raz pierwszy została wyrażona wprost w Protokole Genewskim z 2 października 1924r., choć sugerujące to wzmianki pojawiały się już we wcześniejszych dokumentach. Protokół Genewski, tak jak wszystkie wcześniejsze projekty tego typu, nigdy nie zyskał mocy prawnej. Choć na V Zgromadzeniu Ligi Narodów 2 października 1924r. podpisały go następujące państwa: Albania, Belgia, Brazylia, Bułgaria, Chile, Czechosłowacja, Estonia, Finlandia, Francja, Grecja, Haiti, Hiszpania, Jugosławia, Liberia, Łotwa, Paragwaj, Polska, Portugalia i Urugwaj, to ratyfikowała go jedynie Czechosłowacja.

Protokół Genewski oparty był na tzw. Projekcie Shotwell stworzonym przez grupę prywatnych Amerykanów. Przewodniczącym tej grupy był profesor historii Columbia University i członek amerykańskiej delegacji na Konferencję Pokojową w Paryżu James T. Shotwell. Wpływ na kształt oficjalnego dokumentu Ligi Narodów mieli więc obywatele państwa, które nie należało do Ligi i prowadziło politykę izolacji wobec Europy.

Projekt Shotwell stwierdzał, że wojna napastnicza (agressive war) jest zbrodnią i odpowiedzialność za nią ponosi państwo. Sygnatariusze mieli prawo do nałożenia sankcji, głównie ekonomicznych, na państwo agresora. Państwo uznane za winne musiało też zobowiązać się do pokrycia wszelkich kosztów poniesionych przez sygnatariuszy w wyniku jego ataku.

Protokół Genewski z 1924r. dokonywał kryminalizacji wojny ale zachowywał zasadę suwerenności państwowej. Stwierdzał wyraźnie, że winnym wojny napastniczej może być jedynie państwo, a nie głowa państwa czy inna osoba decyzyjna. Sankcje mogły być zastosowane jedynie przeciwko państwu.

Podsumowanie

Carl Schmitt przedstawił w swojej rozprawie całą ewolucję europejskiego prawa międzynarodowego od czasów średniowiecznej respublica christiana. Niemiecki myśliciel omówił zmiany w rozumieniu pojęcia wojny polegające na przejściu od religijnych krucjat do nowożytnej wojny pomiędzy suwerennymi państwami. Dokonał też krytycznej analizy kryminalizacji wojny napastniczej w Traktacie Wersalskim 1919r. i Protokole Genewskim 1924r. Kluczowym pojęciem dla Schmitta jest „nomos ziemi” czyli zasada podziału lądu, na której opiera się porządek międzypaństwowy i międzynarodowy.

Jakub Ignaczak

[1] Schmitt C., Nomos ziemi, Biblioteka Kwartalnika Kronos, Warszawa 2019, s.34

[2] Ibidem, s.37

[3] Ibidem, s.39

[4] Wrogami są ci, którzy nam wypowiadają wojnę lub którym my wypowiadamy wojnę: inni są rozbójnikami lub rabusiami. Cyt za: Schmitt C., Ibidem s.17-18

[5] Ibidem, s.18-19

[6] Otton z Fryzyngi (ok.1112-1158)-cysters, od 1138r. biskup we Fryzyndze (Freising) zob.ibidem s.26

[7] Ibidem, s.47-53

[8] Friedrich Ratzel (1844-1904)- niemiecki geograf i etnograf, jeden z twórców antropogeografii i główny przedstawiciel determinizmu geograficznego. Zob.Ibidem, s.55

[9] Bartolus de Sassoferrato (ok.1313/1314-1357)- włoski prawnik, twórca szkoły postglosatorów, autor komentarzy do Corpus Iuris Civilis. Zob.ibidem.s.31

[10] Baldus de Ubaldis (ok.1327-1400)- włoski prawnik, uczeń Bartolusa i jeden z postglosatorów, autor komentarzy do Corpus Iuris Civilis. Zob.ibidem, s.57

[11] Ibidem.s.59

[12] Ibidem, s.66

[13] Juan Ginés de Sepúlveda (1490-1573)- historiograf Karola V i nauczyciel Filipa II, zob. ibidem, s.72

[14] Cyt.za: ibidem, s.72

[15] Cyt. Za: ibidem, s.202

[16] Ibidem, s.229

[17] Ibidem, s.233

Click to rate this post!
[Total: 6 Average: 4.3]
Facebook

2 thoughts on “Ignaczak: „Nomos ziemi”- stosunki międzynarodowe w wizji Carla Schmitta”

  1. ja rozumiem, że autor jest studentem prof. Wielomskiego i pewnikiem robi doktorat u niego.
    Synuś>jest rok 2021>>>>a co się dzieje na świecie>se wybierz z tego zestawu tu>.https://stephenlendman.org/
    Dobra angielska zasada wychowawcza>
    dzieci widać a nie słychać
    PS. w 2015 roku władze Japonii zdecydowały się ograniczyć ilość studiujących na tzw. wydziałach 'humanistycznych’ ze względu na nieprzydatność ich absolwentów do czegokolwiek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *