Rozmowa z dr hab. Dmitrijem Karnauchowem, historykiem, profesorem Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku oraz Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego w Nowosybirsku. Wywiad ukazał się w kwartalniku „Opcja na Prawo”.
– W Polsce zawsze pytają o to obywateli Rosji, tymczasem trzeba zrozumieć rosyjską mentalność. W Rosji – a przede wszystkim na Syberii – kwestia pochodzenia z tego, czy innego narodu nie ma podstawowego znaczenia, ponieważ wspólnota rosyjska składa się z wielu nawarstwień narodowych czy wyznaniowych. Szczególnie Syberia jest taką mieszanką różnych narodów i kultur. Ja osobiście nie mam polskiego pochodzenia, ale znam sporo osób które mają pochodzenie polskie, jednak czują się oni Rosjanami i funkcjonują w środowisku rosyjskim właśnie jako Rosjanie.
Skąd zatem pańskie zainteresowanie polską historią?
– Jest to związane z moimi zainteresowani historią i kulturą narodów słowiańskich. W Związku Radzieckim polska tradycja była postrzegana jako jedna z najważniejszych części tradycji narodów słowiańskich. Uważano, że Polska i Rosja stworzyły wśród narodów słowiańskich najwięcej w zakresie kultury, państwowości i rozwoju społecznego. Będąc jeszcze studentem interesowałem się kulturą i historią średniowieczną słowiańszczyzny, szczególnie koncepcjami panslawistycznymi w historiografii. Panslawizm, jako pewna ideologia panowała w czasach nowożytnych i łączyła narody słowiańskie oraz traktowała je jako wspólnotę. Moim zdaniem, w kulturze i tradycji słowiańskiej Polska odegrała najważniejszą rolę na pewnym etapie w ramach kultury europejskiej. I właśnie dlatego osiągnięcia tej kultury okazały się być dla mnie atrakcyjne od strony naukowej.
W Pana dorobku obecny jest również wątek związany z historią Polaków na Syberii. Ten obszar szczególnie mnie interesuje. Wiem również, że współpracuje Pan z Domem Polskim w Nowosybirsku, z którego Pan pochodzi. Od kiedy Polacy są obecni na tamtych ziemiach i jak wielu ich tam pozostało?
– Mówi się – tak pół żartem, pół serio – że połowa Syberii należy do Polaków. Wpływ Polaków na cywilizację syberyjską był niezwykle duży. Trafili na Syberię już w XVII wieku. Byli to między innymi jeńcy wojenni, którzy znaleźli się tam w składzie oddziałów kozackich podbijających Syberię w imieniu moskiewskiego cara. Niektórych zsyłano także przymusowo, ale już na miejscu jakoś sobie radzili – zaczynali tworzyć ośrodki cywilizacji oraz prowadzili rozmaitą działalność gospodarczą. W XVIII wieku tradycja ta była kontynuowana.
Oczywiście najwięcej Polaków trafiło na ziemie syberyjskie po powstaniach w XIX wieku. To była smutna strona z księgi historii stosunków polsko-rosyjskich. Musimy jednak pamiętać, że polityka zesłań funkcjonowała w tamtym czasie również wśród innych mocarstw mających swoje kolonie. Przykładem jest brytyjska kolonia Australia, do której władze również wysyłały swoich więźniów na katorgę.
Wracając do polskich zesłańców. Należy pamiętać, że nie wszyscy byli tam wysłani na katorgę. Ważne odróżniać zsyłkę od katorgi. Zesłańcy mogli normalnie funkcjonować np. organizując na miejscu działalność gospodarczą czy kulturalną. Jedynie czego nie mogli, to wrócić do Polski – na tym polegała kara.
Jak sobie radzili w tej nowej rzeczywistości?
– Polacy posiadali wiele atutów. Przede wszystkim byli wykształceni i mieli doświadczenie, co dawało im przewagę nad Rosjanami i przedstawicielami innych narodów – poddanymi Imperium Rosyjskiego. Ilu było ich dokładnie? Trudno policzyć. Na podstawie źródeł archiwalnych można oszacować ilu Polaków trafiło na Syberię przymusowo po powstaniach. Jednak znacznie trudniejszym zadaniem jest sprecyzowanie liczby Polaków, którzy na Syberii pojawili się dobrowolnie.
Dobrowolnie?
– Tak, jako migranci – po prostu w poszukiwaniu pracy, czy innych możliwości. Imperium Rosyjskie było wówczas takim organizmem, w którym Syberia stanowiła pewnego rodzaju Eldorado, a więc kraj wielkich możliwości. Działalność gospodarcza mogła się tam rozwijać, ponieważ państwo rosyjskie popierało wówczas wszelkie kroki na rzecz rozwoju Syberii.
Zapotrzebowanie na specjalistów było wtedy bardzo duże. I właśnie fachowcy z Polski – wojskowi, inżynierowie, kolejarze, górnicy, itp., – reprezentowali na Syberii bardzo wysoki poziom w swojej profesji. Oczywiście nie było dokładnej statystyki, dlatego – jak już wspomniałem – trudno oszacować jak liczna była ta dobrowolna migracja.
Co wiemy o skupiskach Polaków powstałych na tamtych ziemiach? Na przykład o Polonii nowosybirskiej?
– Akurat Nowosybirsk jest wyjątkiem, ponieważ tam nie powstała tzw. tradycyjna Polonia. Tradycyjna Polonia skupiła się w tych ośrodkach, które powstały głównie w XIX wieku w starych syberyjskich miastach, takich jak Irkuck, Tomsk czy Krasnojarsk. To właśnie tam osadzili się potomkowie Polaków, którzy pozostali na Syberii po zsyłkach z czasów cara.
Nowosybirsk – pierwotnie Nowonikołajewsk – jest miastem powstałym u schyłku XIX wieku, podczas budowania kolei transsyberyjskiej. Nowosybirska Polonia była więc sformowana już w XX wieku. Powstała ona w wyniku różnych turbulencji historycznych, związanych z rewolucją bolszewicką czy II wojną światową. W czasach wywózek stalinowskich na Syberię trafiali obywatele II Rzeczpospolitej pochodzący z Kresów. Nie byli to jedynie Polacy. Wszyscy posiadali polskie obywatelstwo, ale zdarzało się, że mieli oni pochodzenie mieszane, np. białorusko-polskie, czy ukraińsko-polskie. Byli też tacy, którzy mieli polskie nazwisko, ale świadomość ukraińską, białoruską albo mieszaną. Wśród zesłańców z tamtego okresu byli oczywiście także Żydzi.
Jak już wspomniałem, w czasach II wojny światowej polscy obywatele trafiali również do Nowosybirska. W tamtym okresie miasto stanowiło centrum przemysłowe, naukowe i kulturowe Syberii. Możliwość znalezienia pracy i rozwoju spowodowała, że nie wszyscy chcieli wrócić do Polski, nawet kiedy pojawiła się możliwość repatriacji.
Tak powstała Polonia nowosybirska, jako skupisko ludzi, wspólnota tych, którzy byli Polakami lub byli jakoś związani z polską tradycją, ale nowoczesną. Nie wrócili oni do kraju, chociaż mieli taką możliwość. Świadomie wybrali Syberię jako nowy dom, z nowymi perspektywami. Konkretnym przykładem Polaka, któremu udało się osiągnąć na tamtych ziemiach sukces jest potomek polskiego filozofa z XVII w. Kazimierza Lyszczyńskiego Georgij Lyszczyński – w Nowosybirsku mamy nawet plac jego imienia. Polak ten został pierwszym rektorem Nowosybirskiej Politechniki.
Trudno mi zrozumieć, że na fali repatriacji niektórzy Polacy odrzucili możliwość powrotu kraju.
– To tak à propos stygmatyzacji. Właśnie tak funkcjonuje mit, że są tematy tabu. Bo Polak zawsze powinien marzyć o powrocie do Polski! Tymczasem inaczej traktuje się Polaków, którzy nie wracają z Chicago – bo przecież z Ameryki nikt wracać nie musi, ale już z Rosji powinien koniecznie. Czyż nie jest to trochę sprzeczność? Polak, który jest w Rosji, nawet jeśli został rektorem uczelni, albo carskim czy radzieckim oficerem musi chcieć wrócić do Polski i tęsknić za Ojczyzną. A w Chicago może spokojnie mieszkać i pracować, jednak wcale nie musi chcieć wrócić.
Panie Profesorze, ta stygmatyzacja – jak Pan to ujął – nie wzięła się znikąd. Mam podstawy, by dziwić się, że wśród Polaków wysiedlonych w latach 40-tych ubiegłego wieku, byli tacy, którzy dobrowolnie chcieli pozostać na Syberii i tam ułożyć sobie życie. Wystarczy, że sięgnę pamięcią do spotkań z ludźmi, którzy wydostali się z ZSRR dołączając do gen. Andersa. Tak się składa, że poznałam kilka z takich żyjących jeszcze osób. W czasach II wojny światowej byli jeszcze dziećmi, a na wspomnienie Syberii mówili: piekło na ziemi. Głód, wycieńczenie, choroby, śmierć najbliższych – oni tego wszystkiego doświadczyli.
– Bo to była bardzo ciężka sytuacja w warunkach wojny. Głód, choroby, śmierć – to wszystko świadczy o tym, jak wielki był wysiłek, żeby pokonać Hitlera. Ludzie umierali z głodu, ponieważ oddawali wszystko co mieli, żeby wyprodukować czołgi, samoloty, amunicje, itd. Była totalna mobilizacja społeczeństwa. W ZSRR był dramat, bo taką wojnę trudno wygrać bez poświęcenia. Ludzie ginęli na froncie, brakowało mężczyzn, więc w zakładach przemysłu obronnego pracowali kobiety i nastolatki, a nawet dzieci. Deportowani Polacy byli w podobnej sytuacji jak Rosjanie i przedstawiciele innych narodów.
Warto też pamiętać, że po podpisaniu porozumienia Sikorski-Majski nastąpiło ocieplenie stosunków polsko-radzieckich. Przejawem tego było formowanie się armii gen. Andersa, do której deportowani na Syberię obywatele II Rzeczypospolitej mogli dobrowolnie się przyłączyć. Generalnie wyglądało to tak, że każdy – poza pojedynczymi przypadkami – mógł zdecydować: pójść za Andersem, czy zostać. Również po podpisaniu umowy o repatriacji z 6 lipca 1945 roku, można było zdecydować czy się wraca do kraju i przyjmuje obywatelstwo Polski Ludowej, czy też zostaje na Syberii i przyjmuje obywatelstwo Związku Radzieckiego. Wówczas cześć byłych obywateli II RP zdecydowała się pozostać na Syberii. Były przypadki, że decyzja była podejmowana pod naciskiem władz radzieckich. Ale nie zawsze. Czasami decydowały o tym historie romantyczne – bo ktoś się zakochał i chciał zostać na Syberii. A ktoś inny miał już po prostu zatrudnienie.
Co się stało z tymi, którzy zdecydowali się zostać?
– Tak naprawdę wiemy więcej o tych, którzy w trakcie repatriacji wrócili z ZSRR do Polski. Natomiast nie zbadano dokładnie ilu zostało na Syberii i co oni tam robili.
I mamy tutaj do czynienia z pewną kontrowersją, ponieważ cała Polonia na świecie – amerykańska, nowozelandzka, australijska, kanadyjska, itp. – jest pozytywnie postrzegana, głównie przez pryzmat tego, że wolno im było wyjechać z kraju, szukać pracy i lepszego życia. Z kolei Polonia rosyjska jest postrzegana jako ofiara, jako ludzie, którzy byli w bardzo złej sytuacji. Tymczasem rosyjska i syberyjska Polonia wcale nie uważa siebie za ofiary. Wręcz przeciwnie. Przecież oni także potrafili osiągnąć dobrą pozycję w Rosji. Często byli to bardzo utalentowani ludzie, którzy w Związku Radzieckim naprawę mieli co robić. To przecież oni współtworzyli syberyjską elitę. Mamy więc tutaj dobry przykład na to, że potencjał syberyjskiej Polonii nie jest w Polsce do końca rozumiany.
Co więcej, ten stereotyp postrzegania Polaków na Syberii i na Wschodzie blokuje możliwość pewnego rodzaju jej rehabilitacji. W konsekwencji nie traktuje się ich na równi z Polonią innych krajów. Polska postrzega ich jako ludzi, którzy po prostu „źle trafili”. A tymczasem to oni tak naprawdę promują polskość na Wschodzie, tworzą jej pozytywny wizerunek i sporo dobrego robią we własnych ośrodkach i miastach.
A co z ich świadomością narodową?
– Znowu posłużę się przykładem Polonii w innych krajach. Jest takie pojęcie jak amerykańskość. Polacy skupieni np. Chicago nie muszą wybierać między świadomością polską a amerykańską. Amerykańskość można przecież połączyć z polskością, brytyjskością, żydowskością, itd. A zatem, jeśli ktoś przyjechał z innego kraju i trafił do wspólnoty amerykańskiej, kanadyjskiej, australijskiej, itp., to staje się na przykład Kanadyjczykiem polskiego pochodzenia, czy Amerykaninem polskiego pochodzenia. Nie ma tutaj sprzeciwu. Tymczasem problem polega na tym, że Polacy postrzegają Rosję i rosyjskość jako na równi z polskością. A to raczej rosyjskość – ze względu na swoją wielonarodowość – jest podobna do amerykańskości, kanadyjskości, itd. W Rosji mamy bowiem do czynienia ze wspólnotą, która łączy w sobie różne inne narodowe tożsamości. Na przykład można być Rosjaninem, ale mieć pochodzenie kałmuckie. Po prostu ta rosyjskość przekształciła się już z poziomu narodowego na poziom ponad narodowy.
Dlatego nie ma u nas sprzeczności między postrzeganiem Polaka jako Polaka i jako Rosjanina jednocześnie, ponieważ może on w sobie łączyć te dwie tożsamości, tak samo jak Polak mieszkający w Chicago. Tymczasem w Polsce trudno to zrozumieć, ponieważ Polacy nadal traktują Rosjan jako naród. Pamiętajmy jednak, że Rosja – dzięki Imperium Rosyjskiemu i Związkowi Radzieckiemu – wypracowała ponadnarodową tożsamość, w której Polacy bardzo dobrze funkcjonują i mogą sobie pozwolić nie rezygnować z tożsamości narodowej na rzecz tożsamości ponadnarodowej. To jest właśnie cecha tożsamości tych krajów, które mają imperialną przeszłość. Przykładem są Anglicy, Walijczycy i Szkoci – przecież wszyscy oni są także Brytyjczykami. Tak samo jest z Ameryką, Kanadą, Australią i właśnie Rosją.
Wróćmy jeszcze do tych obywateli II Rzeczypospolitej, którzy w czasie II wojny światowej zostali deportowani z Kresów i trafili między innymi do Nowosybirska. Jak już wcześniej mówiłem, pomimo pojawienia się możliwości repatriacji część z nich zdecydowała, że nie wróci do Polski. Wspomniałem też, że niektórzy byli z rodzin mieszanych. I czasami tak się zdarzało, że dzieci z takiego mieszanego małżeństwa nie wybierały między tożsamością matki czy ojca, tylko decydowały się na trzecią możliwość – tożsamość ponadnarodową, a więc radziecką. Dzięki temu mogli oni łatwiej funkcjonować w realiach Związku Radzieckiego.
Trzeba też tutaj zaznaczyć, że w odbiorze pokolenia II wojny światowej zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami doprowadziło do wybuchu „radzieckiego” patriotyzmu. Zdarzało się więc, że niektórzy Polacy, którzy w skutek deportacji trafili do ZSRR, również odczuwali siebie jako przedstawicieli tej strony zwycięzców. I dlatego zdecydowali się zostać, ponieważ chcieli mieć swój udział w odbudowie kraju, który odniósł zwycięstwo i dawał często większe możliwości na karierę niż w Polsce Ludowej.
Związek Radziecki to już przeszłość. Tymczasem kiedy byłam w Rosji dostrzegłam wyróżniające się dwa skrajnie różne światy, które w niezrozumiały dla mnie sposób koegzystują – symbolika radziecka obok pięknie odnowionych cerkwi prawosławnych. Jak to możliwe?
– Obecne władzy rosyjskie utrzymują pewną syntezę, żeby naród pozostał wspólnotą. Zobrazuję to na przykładzie parasola. Pod jego zadaszeniem znajdują się różne opcje, o których ludzie swobodnie mogą sobie dyskutować. Jednocześnie filar podtrzymujący ten parasol musi pozostać niezmienny. Chodzi o to, że nie wolno promować koncepcji, które mogłyby dać podstawy do rozłamu. Mamy zatem pluralizm i różne opcje są akceptowane, ale nie można dopuścić do obalenia podstawowych wartości. Za te wartości uznajemy wspólne zwycięstwo w wielkiej wojnie ojczyźnianej i spuściznę carskiej Rosji, której najważniejszym czynnikiem jest oczywiście prawosławie, choć inne religie też mają swoje miejsce i są tolerowane.
Przykładem tej syntezy jest Nowosybirsk. W centrum miasta, obok ratusza znajduje się kościół katolicki. W nieco dalszej odległości, ale wciąż w centralnej części miasta mamy dwie cerkwie prawosławne, które – jak na ironię – usytuowane są przy ulicy Radzieckiej. Merem Nowosybirska jest obecnie komunista, choć za czasów ZSRR mieszkańcy Nowosybirska mieli raczej krytyczne nastawienie w stosunku do partii rządzącej. I wszystko ze sobą koegzystuje. Oczywiście są różnego rodzaju konflikty, ale władza je łagodzi.
W tej syntezie Polacy syberyjscy również mają coś do powiedzenia, ponieważ w swojej własnej historii mogą się pochwalić wieloma osiągnięciami. Tylko to nie ma nic wspólnego z tą historią Polski i Polonii, która dominuje u was w kraju. To jest zupełnie inny odbiór polskości, bo Polacy na Syberii, owszem wspominają o zsyłkach, deportacjach itd., ale jednocześnie są świadomi tego, co udało im się zbudować. Nie zanika pamięć o tym, że sporo ludzi cierpiało i trafiało na Syberię niedobrowolnie. Ale kiedy już tam się znaleźli, to zbudowali cywilizację i są z tego dumni. I wbrew temu co uważa się na ich temat w Polsce, oni naprawdę nie mają poczucie bycia ofiarą.
A jak wygląda ich stosunek do obecnych władz?
– Jeżeli chodzi o kwestie polityczne, to oczywiście nie dochodzi do takich sytuacji, jakie miały miejsce na Białorusi, kiedy Andżelika Borys próbowała poruszyć kwestie polityczne i powalczyć z Łukaszenką. Takie działania w Rosji są absolutnie niemożliwe. Nie wyobrażam sobie, żeby tamtejsza Polonia była w jakiś sposób przeciwstawiona władzy Rosji na rzecz na przykład stosunków z polskimi władzami.
Jest Kongres Polaków w Rosji i są organizacje polskie na Syberii. Ludzie skupieni w tych organizacjach nie mają żadnych problemów i konfliktów z władzami. W Rosji funkcjonuje też program dofinansowania działalności takich ośrodków i nie dotyczy to jedynie Polaków, ponieważ tych wspólnot narodowych jest znacznie więcej. Ich głównym zadaniem jest promowanie kultury oraz prowadzenie badań naukowych. Nikt nie wykorzystuje tych ośrodków do organizowania protestów politycznych.
A co z kwestiami wyznaniowymi?
– Nie ma żadnego wrogiego postrzegania Kościoła katolickiego na Syberii, ani fobii wobec innych wyznań. Konflikt jest jedynie pomiędzy kulturą świecką i religijnymi radykałami, ale Polacy nie są w nim obecni. Odzwierciedleniem tego konfliktu jest między innymi postrzeganie tzw. Halloween. Spór uaktywnia się także przy okazji jakiegoś publicznego zgorszenia. Przykładem z Nowosybirska jest spektakl przedstawiający Jezusa w kontrowersyjny sposób w nowoczesnym opracowaniu dramaturgicznym opery „Tannhäuser” Ryszarda Wagnera. To wydarzenie sprowokowało protesty środowisk religijnych.
Przypomina to zresztą realia w Polsce. W 2014 roku falę protestów wznieciła „Golgota Picnic”. Sytuacja się powtórzyła, kiedy rok później na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu zaplanowano premierę widowiska z elementami pornografii.
Tak naprawdę kultura katolicka wzbogaciła wielonarodową i wielowyznaniową kulturę syberyjską. Polacy wprowadzając wartości wyniesione z Kościoła katolickiego uczynili syberyjską kulturę na wzór europejskiej. Można wręcz powiedzieć, że katolicyzm europeizuje i wzmacnia Syberię. Dlatego Syberia jest częścią cywilizacji bardziej europejskiej, a mniej azjatyckiej.
Czy wobec tego można się pokusić o stwierdzenie, że Syberia jest bardziej europejska niż europejska część Rosji?
– To paradoksalne stwierdzenie ma racje bytu i moim zdaniem dla promocji europejskiej tradycji na Syberii ważną rolę odegrała również wspólnota polska. W centralnej Rosji ilościowo było więcej Polaków. Z kolei na Syberii Polacy przeważali procentowo. Zatem to oni współtworzyli tam kulturę i wytyczali pewnie wzorce. Może również dlatego na Syberii została zachowana tradycja wolności. A szacunek do wolności to przecież wynik implementacji tej europejskości, reprezentowanej między innymi przez Polaków. Podczas gdy w centralnej Rosji carat i komuniści wszystkiego pilnowali, na Syberii nie mieli już takiego zasięgu i dlatego poczucie swobody było większe.
Można powiedzieć, że dzisiejsza Syberia jest takim przykładem budowania Europy poza Europą. Tak samo jak w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Nowej Zelandii czy Australii na syberyjską ziemię udało się przenieść wartości europejskie.
Syberia była jak tabula rasa. Dlatego jej społeczeństwo jest bardziej otwarte na wpływy. Jest inne niż w zachodniej części Rosji. Po pierwsze cechuje je wielonarodowość. Po drugie mieszkańcy Syberii doceniają wolność, ponieważ w znacznej części ich przodkowie byli zsyłani, albo deportowani – warto pamiętać, że taki los spotkał nie tylko Polaków. Po trzecie w porównaniu z mieszkańcami innych regionów Rosji Sybiracy to ludzie bardziej mobilni, którzy mieli jakąś pasję, ambicje, chcieli coś osiągnąć. To są przecież cechy Europejczyków, dzięki którym Europa podbiła świat. Ta pasja buduje cywilizacje.
To brzmi niewiarygodnie. Przecież Syberia chyba wszystkim kojarzy się z nieludzką ziemią.
– Mamy tutaj do czynienia z pewnym stereotypem, który zamyka przestrzeń do dialogu – stygmatyzacja Syberii. Tymczasem tam jest zupełnie inna sytuacja. Co ciekawe, na Syberii ocalało to, co Europa już utraciła. Przykład? Osiedla się tam polska rodzina. Na miejscu wprowadza pewne tradycje rodzinne, czy językowe. Wiadomo że z czasem mówią już po rosyjsku, ale używają pewnych frazeologizmów, pewna tradycja istnieje i jest zachowana na przykład znajomość łaciny. I na Syberii to wszystko funkcjonuje, podczas gdy w Polsce to się zaniedbuje. Można powiedzieć, że na Syberii zakonserwowano XIX-wieczne wzorce europejskie, takie tradycyjne, jeszcze klasyczne.
Tę zachowaną tradycję można porównać do kwiatka, którego ktoś przesadził na inną ziemię, ale on na nowej glebie nadal rośnie. Na Syberii zakonserwowały się również tradycje katolickie, ponieważ katolicyzm, to nie tylko religia, ale tryb życia, pewne wartości, które funkcjonują także w obiegu świeckim.
Dlatego dostrzegam tu pewną szansę dla Polski. Ta tradycja i tożsamość, która zachowała się na Syberii może być odtworzeniem samych siebie sprzed 100 albo 200 lat. Bo ci Polacy zostawili tam świat cywilizacyjny, stworzyli coś konkretnego. A ludzie w Polsce nawet o tym nie wiedzą.
Jak zatem zbudować ten pomost łączący Polskę z Syberią?
– Podstawowa teza: bez młodzieży nie mamy przyszłości. Polsko-rosyjska współpraca ma szansę tylko i wyłącznie wtedy, jeżeli mamy młodzież, która zwiedza obydwa kraje. Właśnie na tym opieramy dotychczasową współpracę między uczelniami Nowosybirska a Polski. Nowosybirsk jest miastem ludzi młodych, a młodzież absolutnie inaczej patrzy na świat. I pewnie dlatego nasi studenci są tak otwarci na nowe kontakty.
W Nowosybirsku mamy dwie uczelnie wyższe na których są lektoraty języka polskiego: Uniwersytet Pedagogiczny i Uniwersytet Techniczny. Władze obydwu uniwersytetów są bardzo przychylnie nastawione na współpracę z Polską.
Co najważniejsze, obydwie nowosybirskie uczelnie są w stałym kontakcie z Domem Polskim w Nowosybirsku, podobnie jak studenci uczący się języka polskiego i wyjeżdżający do Polski, pomimo że w większości nie mają nawet polskiego pochodzenia. Ale jak już powiedziałem na początku, pochodzenie nie ma u nas znaczenia. W ciągu ostatnich ośmiu lat na różne staże przyjechało do Polski kilkudziesięciu studentów. Zarówno podróż, jak i pobyt w Polsce większość z nich pokrywa z własnej kieszeni.
Trzeba tutaj podkreślić, że dla rosyjskich studentów z Syberii, Polska jest takim oknem na Europę. Ze strony polskiej naszych studentów przyjmują: Akademia Humanistyczna w Pułtusku i Uniwersytet Warszawski. W tym roku jest zaplanowane podpisanie umów o współpracę z Instytutem Rosji i Europy Wschodniej Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Uniwersytetem im. Jana Kochanowskiego w Kielcach, gdzie funkcjonuje polski ośrodek badań nad Syberią pod kierownictwem profesora Wiesława Cabana. Jest tylko jeden problem – polscy studenci nie chcą jechać na Syberię.
Dlaczego?
– Bo kraje europejskie i szeroko pojęty „Zachód” są dla nich bardziej atrakcyjne. Podczas gdy my walczymy o to, żeby rosyjska młodzież odkrywała Europę przez Polskę – w Polsce niestety nie ma analogicznego zainteresowania Syberią. Tymczasem tym krajem warto się interesować nie tylko ze względu na ciekawostki przyrodnicze. Syberię warto zwiedzać przede wszystkim dlatego, ponieważ z jej perspektywy można lepiej zrozumieć Rosję.
Dziękuję za rozmowę.