Hyon Song-wol, najprawdopodobniej była kochanka przywódcy Korei, Kim Dzong-una znalazła się pośród dwanaściorga muzyków aresztowanych 17 sierpnia pod zarzutem naruszenia koreańskich przepisów antypornograficznych. Muzycy zaangażowani w Orkiestrze Unhasu oraz w zespołach Wangjaesan i Moranbong oskarżeni zostali o nagrywanie materiałów pornograficznych z własnym udziałem i sprzedaż ich na terenie KRL-D i w Chinach. Kilkoro z nich oskarżono także o posiadanie Biblii. Wszyscy zostali straceni przez rozstrzelanie 20 sierpnia. Egzekucja miała charakter publiczny i jej świadkami byli członkowie rodzin skazanych oraz członkowie zespołów muzycznych w których byli oni zaangażowani. Dodatkowo rodziny straconych zesłane zostały do obozów reedukacyjnych na mocy koreańskiego prawa o związkach z głównym sprawcą przestępstwa, same zespoły muzyczne zaś rozwiązano.
Anglojęzyczny magazyn Chosun Ilbo spekuluje na temat możliwej roli w skazaniu muzyków obecnej małżonki przywódcy Korei, Ri Sol-ju. Podobnie jak Hyon Song-wol miała ona być wcześniej członkiem Orkiestry Unhasu. Na początku lat 2000-nych, jeszcze przed zaślubieniem Ri Sol-ju, Kim Dzong-un miał spotykać się z Hyon Song-wol. Do małżeństwa Kima i Hyong wówczas jednak nie doszło, ze względu na sprzeciw Kim Dzong-ila. Hyon Song-wol wyszła za oficera Koreańskiej Armii Ludowej. Po śmierci Kim Dzong-ila para miała jednak wznowić romans.
Wnioski z wydarzeń w Korei wydają się nasuwać dwa.
Po pierwsze, choć ustrój Korei formalnie nawiązuje do zachodniego przecież w swych korzeniach i naturze marksizmu, to w przeciwieństwie do państw zachodnich, Korea zachowała, chciałoby się powiedzieć, archaiczne rozumienie porządku moralnego i społecznego, znajdujące wyraz w kolektywnym karaniu za winy i całkowicie sprzecznym z humanizmem rozumieniu kary. Karanie śmiercią za przestępstwa obyczajowe (a nawet sama kategoria „przestępstw przeciwko obyczajności”) znajduje się poza horyzontem świadomości zachodniego humanisty – nieważne, czy jest on marksistą, czy liberałem. Podobnie odpowiedzialność moralna całej wspólnoty do której należał bezpośredni sprawca jest dla nowożytnego zachodniego humanisty czymś zupełnie niewyobrażalnym. Stąd właśnie poczucie szoku, głębokiego niezrozumienia i całkowitej obcości, jakie odczuwa w zetknięciu z tego rodzaju informacjami człowiek współczesnego Zachodu.
Po drugie, jest w opisywanej historii dużo już łatwiejszy dla nas do zrozumienia znak mrocznej romantyki, również mającej w sobie coś archaicznego, wręcz mitycznego. Historia rozdzielonych kochanków królewskiego rodu, wymuszonych małżeństw, dworskich intryg i zawiści zakończonej krwawą tragedią to historia jakby wyjęta z jakiejś pradawnej baśni, ludowej klechdy powtarzanej przy leśnym ognisku gdzieś w Karpatach lub w puszczach historycznej Litwy. Coś takiego nie mogłoby się już wydarzyć w naszych zracjonalizowanych czasach, w żadnym ze sterylnych społeczeństw zachodnich, gdzie rzeczywistość segreguje się w kodeksach, opisuje w prawniczych formułkach i w naukowych definicjach. Zachód nie zna już tego rodzaju archetypicznego agonu toczonego wokół sił elementarnych napędzających ludzkie życie jak miłość, przeznaczenie, czy zemsta. Człowiek Zachodu poszedłby w podobnej sytuacji do psychoanalityka, zaczął brać antydepresanty, przeczytał dowartościowujący poradnik psychologiczny lub zapisał się do grupy wsparcia dla ofiar toksycznych związków. Pełen krwi i namiętności dramat koreańskiego dworu fascynuje go jednak jako dziejąca się współcześnie mu opowieść jakby wyjęta z czasów, które zamknęły ostatecznie humanizm, racjonalizm, Oświecenie i doktryna „praw człowieka”.
Wspólnym mianownikiem tych dwóch spostrzeżeń jest, że pomimo wieloletniego obnoszenia się z odwołaniami do powstałego na Zachodzie i przesyconego przecież wątkami humanistycznymi komunizmu, to w Korei, w sposób mniej czy bardziej świadomy, rozumie się dziś lepiej niż na Zachodzie miejsce i rolę człowieka w świecie – wobec wspólnoty, wobec prawa naturalnego i wobec sił elementarnych rządzących ludzkim życiem. Komunizm mniej zaszkodził Korei, niż liberalizm zaszkodził Zachodowi.
Ronald Lasecki
Kategoria „przestępstw przeciwko obyczajowości” może sobie być tylko karanie ich śmiercią uważam za grubą przesadę. Może oprócz gwałtu i pedofilii jeśli wrzucimy te przestępstwa do takiej kategorii. Odpowiedzialność zbiorowa jest z kolei ideą z gruntu chorą. Nie odpowiadam za to co robią moi rodzice czy siostra gdyż nie jestem w stanie ich upilnować. Ustrój Korei Północnej to zwykła tyrania. Oczywiście nie każdy dyktator czy jedynowładca jest tyranem. Ale Kim jest, jego ojciec był i tak samo jego dziadek. Cały ten ród ponurych bandziorów najchętniej bym zmielił i przetopił. Mając do wyboru północnokoreańską wersję stalinizmu i zachodnią liberalną demokrację z homosiami i tak wybieram to drugie. Przynajmniej tu mogę legalnie posiadać Biblię. Liberalna demokracja jest tylko śmieszna i głupia. Kim to zbrodniarz i psychopata.