W tym roku, jak i poprzednio, na Ukrainie obchodzono pierwszego stycznia rocznicę urodzin Stepana Bandery. Jednak za każdym następnym razem, ta niesławna rocznica obejmuje coraz wyższe kręgi władzy w Kijowie.
Gdy na początku, te obchody miały charakter raczej regionalny i odbywały się głównie we Lwowie, czy Tarnopolu, zaś władze centralnie stroniły od udziału w tych imprezach, tak obecnie, ten zwyczaj okazywania czci Banderze, powoływanie się na jego „dorobek” i deklarowanie wypełniania jego dyrektyw, przenika coraz wyżej.
W tym roku, na Twitterze Werchownej Rady Ukrainy opublikowano zdjęcie generała dowodzącego ukraińską armią – Załużnego – pod portretem Bandery. Całość przyozdobiono jeszcze cytatami zaczerpniętymi z Bandery, jak tym mówiącym, że „całkowite i ostateczne zwycięstwo ukraińskiego nacjonalizmu nastąpi wówczas, gdy imperium rosyjskie przestanie istnieć”, jak też wyjaśnieniem wskazującym, że „te zalecenia Stepana Bandery są dobrze znane naczelnemu dowódcy sił zbrojnych”.
Takie postawienie sprawy, że alternatywą dla zwycięstwa imperium rosyjskiego jest zwycięstwo ukraińskiego nacjonalizmu, w Polsce, ze względu na doświadczenie Rzezi Wołyńskiej, musiało wywołać szok. Wielu Polaków, postawionych wobec takiej, diabelskiej alternatywy, miałoby duże wątpliwości, co jest gorsze.
Tymczasem pierwsze reakcje ze strony polskiego MSZ były jakieś niezdecydowane. Rzecznik MSZ, Jasina, pytany o sprawę odpowiedział: „Nasz stosunek do zbrodni popełnionych przez UPA pozostaje niezmienny. Liczymy, że zbliżenie narodów polskiego i ukraińskiego doprowadzi do lepszego zrozumienia wspólnej historii”.
Tego rodzaju miękka reakcja wydaje się bardziej zrozumiała, gdy przypomnimy, że wygłosił ją ten sam rzecznik, który w marcu tego roku powiedział, że „jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”.
Na szczęście sytuację, w jakiś sposób, uratował sam premier Morawiecki, który na konferencji prasowej zapowiedział interwencję w tej sprawie podczas najbliżej rozmowy z premierem rządu Ukrainy Denysem Szmyhalem. Po tym oświadczeniu polskiego premiera, rzeczony wpis z Twittera Werchownej Rady zniknął.
Czy jednak powinniśmy się cieszyć z tego drobnego zwycięstwa? Niesmak pozostał, gdyż każdy, kto miał jeszcze wątpliwości, dowiedział się, że głównodowodzący sił zbrojnych Ukrainy ma w obecnej wojnie wypełniać dyrektywy Stepana Bandery.
Także ci, których chyba było sporo, a którzy uważali, że teraz banderyzm na Ukrainie, będzie szedł w odstawkę, gdyż Ukraińcy, w toku obecnej wojny, uzyskali pewność siebie i nowych bohaterów, mogących zastąpić banderowców, będą mocno rozczarowani, gdyż nic takiego się nie stało, a banderyzm nadal się umacnia.
Nie jest to także tylko moja subiektywna opinia powstała na podstawie oceny powyższego incydentu. Niestety, w tej sprawie, istnieją badania, które potwierdzają szybkie szerzenie się sympatii probanderowskich na Ukrainie, szczególnie w ostatnim czasie.
I tak, Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii, opublikował niedawno wyniki badań, przeprowadzonych w dniach 7-13 września tego roku, na temat oceny działalności OUN-UPA w czasie II wojny światowej. Podkreślam: w czasie II wojny światowej, czyli wówczas, gdy ukraińscy nacjonaliści dokonali ludobójstwa na Polakach.
Porównano stan obecny z wynikiem takiego samego badania w roku 2013.
Wyniki są porażające. „Od 2013 roku liczba osób negatywnie oceniających działalność OUN-UPA spadła ponad 5-krotnie – z 42% do 8%. Jednocześnie udział pozytywnie oceniających działalność OUN-UPA wzrósł z 22% do 43%. Również z 27% do 37% wzrosła liczba osób, które wybrały opcję „trudno powiedzieć na pewno, negatywnie czy pozytywnie”.
Co gorsza, gdy jeszcze w 2013 roku we wszystkich regionach, z wyjątkiem Zachodu (Galicji), było więcej osób negatywnie oceniających działalność OUN-UPA niż tych, którzy oceniali ją pozytywnie, to już w 2022 r. we wszystkich regionach odsetek oceniających pozytywnie przewyższa odsetek oceniających negatywnie.
Obraz jest klarowny i nie pozostawia wielu złudzeń co do tego, jaka dziś jest Ukraina – bardziej żółto-niebieska, czy czerwono-czarna. Można się pocieszać, że być może sytuacja nie jest tak całkiem zła, i cześć odpowiedzi pochwalających OUN-UPA wynika z mimikry, czy zwyczajnego strachu, że dzisiejsza władza, w warunkach wojny, takich odpowiedzi w sondażu właśnie oczekuje, że ten, kto by wyraził dezaprobatę wobec OUN-UPA, mógłby mieć do czynienia ze Służbą Bezpeky.
Jednak słaba to nadzieja i nie oparta na żadnych mocnych podstawach.
Za to nie ma wątpliwości i jest bardzo zadowolony z powszechnej akceptacji OUN-UPA na Ukrainie pan Wiatrowycz, były szef ukraińskiego IPN, który odegrał główną rolę w nakręcaniu heroizacji OUN-UPA. W rocznicę urodzin Bandery, pisze on z satysfakcją na swoim FB: „Бандеризацією України задоволений – jestem zadowolony z banderyzacji Ukrainy”.
Myślę, że nie tylko on jest zadowolony z banderyzacji Ukrainy. Może jeszcze bardziej zadowolony jest prezydent Putin, gdyż to uwiarygadnia twierdzenia jego propagandy, o tym, że na Ukrainie mają oni do czynienia z banderowcami.
W jednym z poprzednich postów pisałem o zjawisku, nazwanym, przez mnie, syndromem Kołodzińskiego, a polegającym na zupełnym braku zdolności realnej oceny sytuacji i podejmowania racjonalnych działań przez przywódców ukraińskich nacjonalistów, co prowadziło ich, w następstwie, do zupełnej klęski.
Wspomniany Wiatrowycz świetnie tłumaczy jak zgodnie z tym syndromem działał, i zalecał innym działać, Stepan Bandera: „Banderze chodzi o to, aby Ukraińcy stawili opór nawet w pozornie, zdawałoby się, beznadziejnej sytuacji. Banderze chodzi o ogromny potencjał działania na własną rękę (…)”.
Takie działanie prawie zawsze, na dłuższą metę, kończy się tym samym. Ale skoro Ukraińcy tak wybierają, to ich sprawa. Jeśli nadal chcą wypełniać, jak deklarował ów kontrowersyjny wpis na portalu Werchownej Rady, „zalecenia Bandery” – to będą też ponosić tego konsekwencje.
Tylko co my mamy z tym zrobić?
Stanisław Lewicki
„Tylko co my mamy z tym zrobić?”
Dobre pytanie, ale należałoby je uściślić. Czy owo „my” dotyczy Polski, reprezentowanej przez nasze władze, czy raczej samych Polaków? Rozróżnienie jest moim zdaniem istotne, albowiem w obecnej sytuacji działanie polskich władz w żaden sposób nie jest nakierowane na skuteczne zahamowanie banderyzacji Ukrainy. I nie wynika to z braku rozeznania sytuacji, czy jej nierozumienia. Te działania, a ściślej pisząc zaniechania wynikają z przyjętej i gorliwie realizowanej doktryny prometeizmu, napędzanej rusofobią, naciskami Waszyngtonu, a być może szantażem prowadzonym przez ukraińską SBU.
Dlatego też najważniejsza jest praca u podstaw. Uświadamianie Polakom, że wbrew mainstreamowej propagandzie nazizm na Ukrainie nie jest zjawiskiem marginalnym i że sposób myślenia o „sobornej Ukrainie i metody którymi się posługiwali banderowcy nie przeszły do historii. Owszem, dzisiaj wobec wymordowania i wysiedlenia Polaków ostrze banderyzmu skierowane jest w stronę Rosji, ale gdy okaże się, że ten kierunek ekspansji zostanie zamknięty, nie można wykluczyć, że powrócą stare koncepcje odzyskania „Zakerzonia”, czy też budowy bloku państw podporządkowanych Ukrainie. Nie można przy tym zapominać o prawie dwumilionowej ukraińskiej populacji, która do Polski napłynęła, o proukraińskich lobbystach w polityce, mediach, kulturze, a nawet w KK. Bez świadomości tych zagrożeń, może się okazać, że oprócz dotychczasowych problemów, sprowadzimy sobie na nas kolejny.
Ukraiński minister obrony, Aleksy Reznikov, przyznał, że „Ukraina wypełnia misję NATO”:
„Kiev is shedding blood to carry out the mission NATO set for itself and expects the „civilized West” to provide weapons and ammunition in return, Ukrainian Defense Minister Aleksey Reznikov has said in an interview for a domestic TV channel.
Appearing on the 1+1 network’s TSN channel on Thursday evening, Reznikov pointed out that at the Madrid summit last summer, NATO declared Russia the greatest threat to the US-led bloc.
„Today, Ukraine is addressing that threat. We’re carrying out NATO’s mission today, without shedding their blood. We shed our blood, so we expect them to provide weapons,” he said.
Reznikov also claimed that his NATO colleagues have told him, both in conversations and via text messages, that Ukraine is the „shield of civilization” and „defending the entire civilized world, the entire West.” ”
Oznacza to, że Rosja została sprowokowana do uderzenia na Ukrainę i skoro to jest „misja”, to znaczy, że i wszystko to, co się działo wcześniej, to było „w ramach przygotowań” do niej.
„Takie postawienie sprawy, że alternatywą dla zwycięstwa imperium rosyjskiego jest zwycięstwo ukraińskiego nacjonalizmu” …jest BARDZO DOBRE, wobec „totalnej niemocy” (nie)rządu polińskiego, posłusznie wykonującego wszelkie polecenia Wuja.
Dlaczego dobre? Ano dlatego, że po nieuniknionym upadku Krainy U nikt nie będzie się specjalnie przejmował losem tego neonazistowskiego reżimu, ani biadał, że to już przeszłość.
Sami Ukraińcy też dobrze zapamiętają sobie, jakiemu ugrupowaniu „zawdzięczają” swój los.
pan Lewicki zapomniał co w 'przedmiocie sprawy’ miał do powiedzenia niejaki Kumoch (czy Kumach) – na posadzie u Dudy (tymczasowo prezydent Ukropolin), że jeżeli Ukronazi 'wielbi’ Banderę …..to Dmowski był anty-semitą (bo nie lubił żydów)
i tu się sprawa leciutko komplikuje
bo dzisiaj certyfikat 'poprawności’ kto jest Ukronazi wydaje zarówno Anti-defamation League (ADL) z siedzibą w USA a przedstawiciele 'banderowców’ – Azov batalion – pod znakami Ukronazi są goszczeni w Izraelu i muszę pana autora poinformować:
sami Amerykanie – konserwatyści – są WQ….WIENI
to o co chodzi naszym głupawym rulers:
Ukronazi pod wodzą żydów jest świetne chociaż miał antysemityzm miał wyssany z mlekiem matek jak Dmowski i cała reszta która nie podziela poglądów Dudy-Morawera-kaczora-kwacha-trzaskowera-etc, etc, etc