Lewicki: Czy wojna na Ukrainie zmierza do zakończenia?

Wygląda na to, że nawet w Moskwie przebija się przekonanie, że wojna na Ukrainie jest już przegrana, a obecnie chodzi już tylko o to, by jakoś minimalizować wynikłe z niej dla Rosji, a głównie dla grupy rządzącej, straty. Wielu z tych, którzy sympatyzowali z Rosją podczas obecnej wojny, starało się wykazać , że wszystko idzie zgodnie z jakimś planem, chociaż już po kilku dniach stało się jasne, że deklarowane przez Putina i Ławrowa cele nie są realizowane, a obecnie można już zdecydowanie stwierdzić, że zrealizowane nie będą.

Początkowo starano się wykazać, że i w innych kampaniach wojennych, pokonanie przeciwnika zajmowało więcej niż miesiąc. Jako przykład podawano kampanię amerykańską w Iraku w 2003 roku, która trwała od 20 marca do 1 maja. Jednak faktycznie rozstrzygnięcie nastąpiło tu o wiele wcześniej, gdyż już po niecałym miesiącu, 9 kwietnia, zajęto Bagdad, a jeszcze wcześniej Basrę (6 kwietnia), zaś trochę później (11 kwietnia) Mosul, dwa pozostałe największe miasta Iraku. Już widać, że przebieg tej II wojny w Zatoce nie odpowiada przebiegowi obecnej wojny na Ukrainie, już choćby dlatego, że w Iraku, największe miasta zajęto grubo przed upływem miesiąca od rozpoczęcia operacji, zaś dziś na Ukrainie, główne miasta nawet nie są oblężone. Ponadto w całej operacji w Iraku, sprzymierzeni, czyli siły USA i Wielkiej Brytanii, straciły tylko 172 zabitych, zaś obecne straty rosyjskie na Ukrainie są koszmarne i mogą sięgać 15 tys. zabitych, w tym aż 7 generałów. Nie ma zatem czego porównywać, tym bardziej, że w Iraku mówimy o bilansie zwycięsko zakończonej operacji, zaś na Ukrainie, postępy armii rosyjskiej, już od dwóch tygodni, zostały zatrzymane, a na wielu ważnych odcinkach siły ukraińskie przeszły do kontruderzeń i odzyskały ważne strategicznie miasta, odrzucając także siły rosyjskie od Kijowa.

Podobnie się rzecz ma z pewnym propagandowym tekstem, który krążył po Internecie, a w którym porównywano kampanię wrześniową w Polsce w ’39 z obecną wojną na Ukrainie, i sugerowano, jakoby obecne ukraińskie komunikaty o sukcesach były tak samo nieprawdziwe jak polskie, chcące wzbudzić optymizm, a nie mające żadnych podstaw, doniesienia z frontu w pamiętnym Wrześniu. Obecnie jednak, i to tendencyjne porównanie, jest w sposób oczywisty nieprawdziwe, gdyż we Wrześniu, po miesiącu walk, polska armia była już prawie całkowicie rozbita poprzez masowe uderzenia agresora niemieckiego i sowieckiego. Kapitulowała także Warszawa i wszystkie większe miasta były już zajęte.

Także na niekorzyść Rosji, wygląda porównanie z niemiecką kampanią na Zachodzie w roku 1940. Po miesiącu walk wojna była już bezapelacyjnie wygrana przez Niemcy. Tamta wojna zaczęła się 10 maja 1940 roku, a już 14 maja kapitulowała Holandia, a 28 maja Belgia. Główne siły alianckie we Flandrii zostały rozbite i otoczone, zaś Brytyjczycy do 4 czerwca zakończyli ucieczkę z Dunkierki.  A przypomnijmy, że w tamtej wojnie, tylko 20 proc. sił niemieckich to były oddziały pancerne i zmotoryzowane. Gros armii Hitlera to byli piechurzy poruszający się pieszo i artyleria ciągniona przez konie. A mimo to, podczas niecałego miesiąca walk, ta armia przeszła 450 kilometrów i 14 czerwca (w 35 dniu wojny) zajęła Paryż.  Dziś na Ukrainie mamy także 35 dzień walk, a Rosjanie nie tylko, że nie zajęli Kijowa, ale zostali od niego odparci z dużymi stratami i wycofują się by uniknąć otoczenia. Ukraińcy uzyskują także sukcesy w atakowaniu rosyjskich okrętów. W dniu 24 marca, w porcie Berdiańsk, ukraiński atak rakietowy doprowadził do zniszczenia jednego dużego okrętu desantowego i do uszkodzenia dwóch kolejnych.

Na dziś, po ponad miesiącu kampanii, nie ma już żadnych widoków na szybki rosyjski sukces. Wręcz przeciwnie, straty ich są duże i mogą sięgać nawet 40 tys. zabitych i rannych żołnierzy oraz masę sprzętu wojskowego. Jeszcze większą porażkę oznacza, dla Rosji, ta wojna na polu politycznym i gospodarczym. Przedłużające się działania doprowadziły do nakręcania się spirali dławiących sankcji gospodarczych. Okazana przez Rosję słabość ośmieliła wielu wrogów Rosji, którzy zaczęli bardziej asertywnie postępować w relacjach z tym krajem. Już są tego oznaki; Azerbejdżan, zapewne zachęcony przez Turcję, nagle doprowadził do zaostrzenia sytuacji na terenie Górnego Karabachu i zajął tereny położone przy linii rozgraniczenia. 10 marca doszło w Ankarze do spotkania prezydenta Izraela Icchaka Hercoga z prezydentem Turcji Erdoganem. Oznacza to, że Izrael, postanowił polepszyć relacje z Turcją, gdyż zdaje sobie sprawę, że w obliczu słabnięcia Rosji, to Turcja będzie miała większy wpływ na sytuację wokół Syrii. Wobec uwikłania się Rosji w konflikt na Ukrainie, pod znakiem zapytania staje, z powodu ograniczenia ruchu okrętów przez cieśniny Bosfor i Dardanele, w ogóle przetrwanie baz rosyjskich w Syrii. Także  bardziej asertywnie zaczęła się odnosić do Rosji Japonia, która zakomunikowała o zakończeniu rozmów na temat zawarcia traktatu pokojowego z Rosją.

Podczas głosowania w ONZ, w dniu 2 marca, rezolucji potępiającej Rosję za inwazję na Ukrainę, przeciwko nie zagłosowali nawet dotychczasowi sojusznicy Rosji, jak Wenezuela, Nikaragua, czy Kuba. Nawet, wydawałoby się, pewny sojusznik, czyli Łukaszenka, zaczyna lawirować i nie kwapi się by wysyłać własnych żołnierzy na Ukrainę. Kilka dni przed rosyjską inwazją na Ukrainę, Łukaszenka popisywał się tromtadracją twierdząc, że w kilka dni armia rosyjska, oczywiście razem z nim, może stanąć nad Kanałem La Manche. Dziś mu to zdecydowanie przeszło, podobnie jak i Putinowi, który jeszcze niedawno straszył, że kto nie chce rozmawiać z Ławrowem, w domyśle – przyjąć jego warunków, ten będzie rozmawiał z Szojgu, czyli miał do czynienia z „niezwyciężoną” armią rosyjską.
Dziś ta armia strasznie zmalała, a samemu Szojgu potrzebna jest chyba jakaś dobra klinika.

Co będzie dalej? Dziś najbardziej prawdopodobne wydaje się jakiś porozumienie, w którym Ukraina zadeklaruje niewstępowanie do NATO, czy też rezygnację z pozyskania broni jądrowej, tak by propaganda rosyjska mogła twierdzić, że jakieś cele zostały zrealizowane, zaś w zamian Rosja wycofa się z zajętych dotąd terytoriów Ukrainy. Radykalnie innym wynikiem byłaby wygrana armii ukraińskiej, co, już dziś wyobrażalne, jest jednak mało realne. Oczywiście, na przeciwnym biegunie możliwości znajduje się eskalacja działań rosyjskich, zmierzających do zajęcia całej Ukrainy. To także, jakkolwiek możliwe, jest równie mało prawdopodobne, chociażby dlatego, że wymagałoby to wielkiej mobilizacji rezerwistów w Rosji, czego także Putin będzie chciał uniknąć, gdyż skutki polityczne takiego posunięcia mogłyby być dla niego opłakane. Rosjanie już wystarczająco odczuwają pogorszenie warunków życia i gdyby teraz jeszcze kazano im masowo iść na wojnę, to mogłoby wyczerpać ich granicę wytrzymałości i władza mogłaby stanąć wobec otwartego buntu. Widać, że władze w Rosji to rozumieją i w tym kontekście należy rozumieć to, co jej przedstawiciel powiedział na briefingu po zakończeniu rozmów w Stambule. Wskazuje to, że Rosja żegna się z chęcią zagarnięcia, już nie tylko całej Ukrainy, ale nawet jakiejś jej istotnej części.

Podobnie też, uważam, że strasznie nas przez Rosję eskalacją i jakimś uderzeniem na terytorium Polski, czy innego członka NATO, jest bardzo mało prawdopodobne, gdyż ostatnią rzeczą, której Putinowi dziś potrzeba, jest pełna konfrontacja z blokiem NATO, która objęłaby praktycznie cały świąt i wszystkie możliwe dziedziny. Trudno sobie wyobrazić, by Rosja wyszła z takiej konfrontacji zwycięsko. Dziś, cała Rosja, to jest mniej niż 2 proc. ludności świata i tylko 1,75 proc. jej gospodarki. Gospodarcze i demograficzne podstawy tej rzekomej rosyjskiej potęgi są zatem bardzo słabe. Te obecne udziały rosyjskie są mniejsze niż analogiczne francuskie w roku 1950, gdyż one wynosiły wtedy 2 proc. dla ludności i 5 proc dla gospodarki. A przecież nikt przytomny nie uważał, w 1950 roku, że Francja obroni i zachowa imperialny status w świecie. Najpierw przyszła przegrana w wojnie w Indochinach, a potem wojna w Algierii, która choć wygnana militarnie, to jednak przyniosła Francji długotrwały kryzys i ostateczną utratę imperium.

Dziś dla Rosji, jeśli będzie się upierać przy zagarnięciu Ukrainy,  wojna może zakończyć się podobnie, jak dla Francji wojna w Algierii, w połowie ubiegłego wieku. W ówczesnej Algierii, gdzie mieszkało razem około 10 mln. ludzi, jeden milion, spośród nich, to byli Francuzi i jeszcze drugie tyle tubylców chciało związków z Francją. To są, jeśli Francuzów zastąpimy Rosjanami, proporcje podobne jak na dzisiejszej Ukrainie. Doszło do wojny, długotrwałej i okrutnej. Francja utrzymywała 1 250 tys. żołnierzy, z których prawie pół miliona wysłała do Algierii. W efekcie wojny, partyzantka algierska została pokonana, a szlaki dostarczania broni odcięte. Jednak De Gaulle zrozumiał, że na dalszą metę ta sytuacja jest dla Francji niekorzystna i się z Algierii wycofał. Jeśli dziś odniesiemy te liczby do Rosji i Ukrainy, to wyjdzie nam, że aby osiągnąć podobne nasycenie wojskiem, Rosja musiałaby utrzymywać 5 milionów żołnierzy, z tego dwa miliony wysłać na Ukrainę  dla aktywnego zwalczania partyzantki. Jest bardzo wątpliwe, by dziś Rosję stać było na taki wysiłek, tym bardziej, że jest ona izolowana gospodarczo i przygniatana sankcjami. Tego się nie da zrobić, tym bardziej, że do okupacji całej Ukrainy jest jeszcze bardzo daleka droga. Tak, czy inaczej, Rosję czeka na Ukrainie klęska. Im dłużej będzie zwlekać z wycofaniem się, tym straty będą większe.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 41 Average: 2.7]
Facebook

7 thoughts on “Lewicki: Czy wojna na Ukrainie zmierza do zakończenia?”

  1. Kto powiedział, że Putin chciał okupować cała Ukrainę? Na prawobrzeżnej Ukrainie brak Rosjan, w oparciu o których można by próbować zorganizować okupacyjny zarząd. Trzeba by, jak autor twierdzi, 2 milionów żołnierzy nękanych cięgle atakami, by myśleć o okupacji. Tymczasem, agresję przeprowadzono siłami maksymalnie 200 tys. wojska. Putin prawdopodobnie miał inne cele – chciał rozczłonkowania Ukrainy, tzn. podziału na trzy terytoria:
    1. bezpośrednio zagarnięte przez Rosję,
    2.. z prorosyjskim rządem na lewobrzeżnej Ukrainie
    3. i kadłubowego państwa na prawobrzeżnej Ukrainie bez podstaw gospodarczych dla samodzielnego istnienia.
    Teraz wobec klęski pierwotnego planu, Rosja zadowoli się realizacją pierwszego punktu plus neutralizacją militarną Ukrainy.

  2. na trzeźwo czy po pijaku pisane?
    W ciemnej d…ie to jesteśmy my w Polin a na świecie jesteśmy przedmiotem kpin.
    w odróżnieniu od Putina + Chinoli którym kibicują nawet AMERYKANIE!!! – oczywiście nie ci od joe-bideta czy ichnich republikanów.
    i wystarczy se poczytać ostatnią publikację prof. Modzelewskiego w myslpolska.info
    czy całą masę publikacji ”z usa’.
    Poza tym przestań pan jechać tekstami zleconymi przez służby polińskie, znaczy się żarynopochodne>groteska.
    Historia jest nauczycielką życia
    ale jak miał powiedzieć Hegel>żadnego rządu niczego nie nauczyła.
    Sokrates miał powiedzieć>
    IGNORANCJA (czyli brak wiedzy) to NAJWIĘKSZE ZŁO.

  3. Amerykanie lubią długie wojny.
    Krótka wojna O UKRAINĘ byłaby zarzynaniem kury znoszącej złote jaja- kompleksowi militarnemu.

    Tak więc, walka będzie toczyć się do ostatniego Ukraińca.
    Chętnego do ginięcia za interesy swoich i zachodnich miliarderów.

    Taka prosta uwaga.
    Zachód wygrywa wojnę informacyjną bezsprzecznie.
    Ale, jedynie w zachodnich mediach.
    Media chińskie, azjatyckie, afrykańskie, arabskie, maja znacznie bardziej zniuansowane wersje zdarzeń.

    Ukraina to 603 tys km2, 40 milionów mieszkańców.
    Zajęcie jej po miesiącu 150 tysiącami zołnierzy, bez przygotowania bombardowaniem wszystkiego co się rusza przez kilkadziesiąt dni- Jugosławia, Irak, Afganistan?
    Niewykonalne.

    Toczy się wojna inna niż zwykle.
    Siły ukraińskie zostały podzielone, otoczone, stopniowo wybijane w kotłach.
    Miasta- cześciowo otoczone- pustoszeja w wielkim exodusie na Zachód.
    Ukraina się wyludnia.
    I może o to chodzi?

    Destabilizując Ukrainę, Amerykanie zadali cios UE.
    Europa jest otoczona chaosem zdestabilizowanych w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat krajów.
    I IM O TO CHODZI.

    1. „Siły ukraińskie zostały podzielone, otoczone, stopniowo wybijane w kotłach.”

      A o jakieś źródła potwierdzające tą tezę można prosić? Stan na koniec marca jest taki, że otoczony jest jedynie Mariupol. O innym kotle póki co nie słychać.

      Aktualna mapa
      https://en.wikipedia.org/wiki/2022_Russian_invasion_of_Ukraine

      Ex-minister MON w Doniecku, Igor Striełkow, o tym, że armia rosyjska ugrzęzła pod Kijowem, Czernihowem i Sumami, że nie udało się otoczyć tych miast, ani nawet wziąć pod kontrolę prowincji wokół nich za wyjątkiem wąskich korytarzy. Jak również o tym, że w kwietniu będzie coraz gorzej, gdy na rozlewiskach wokół Dniepru zacznie się odwilż i lasy się zazielenią. (od 36 minuty).

      https://www.youtube.com/watch?v=so5c6wMGY6A

      1. Albo przez VPN, ze względu na cenzurę, albo przez Operę z wbudowanym.
        Na Firefoxie nie działa.

        Nasi przywiązani do demokracji i wolnosci słowa robią sporo, by kmiotki nie miały innych informacji niż przeznaczonych dla motłochu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *