Coś się dzieje w postawach polskich podatników: skończyło się zainteresowanie nie tylko „Polskim Ładem”, ale również innymi sprawami podatkowymi. Sygnał ten z największym niepokojem płynie nie tylko z biur rachunkowych, ale również mówi o tym większość biznesu podatkowego, doradczego i szkoleniowego. Podatki po prostu przestały być ważne dla podatników. Prywatnie maili i średni przedsiębiorcy mówią nawet o „zaniechaniu płatności”, zwłaszcza podatku dochodowego, w tym zaliczek na podatek dochodowy. Oficjalnie ma to mieć przyczyny obiektywne: drastyczny wzrost kosztów i spadek lub wręcz załamanie popytu na wielu rynkach: np. przy obecnych cenach stali (importowanej dotychczas głównie z Rosji) portfel inwestycyjny spada o kilkadziesiąt procent; usługi budowlane stały się nieopłacalne. Podobnie w przypadku cen gazu. Polska w ciągu miesiąca stała się krajem nieopłacalnym, gdzie dominuje strach przed wplątaniem w wojnę i narastająca panika. Nikt nie liczy się z interesami przedsiębiorców: oni mają zapłacić za antyrosyjską, („antyputinowską”) krucjatę, która jest prawdopodobnie bardziej kosztowna dla Polski niż dla Rosji. W polskim biznesie dominuje złość i rozgoryczenie: dlaczego prowadząc ową „krucjatę antyputinowską” nikt – ani media ani całość bez wyjątku klasy politycznej – nie bierze pod uwagę interesów naszej gospodarki i konsumentów?
Bezwarunkowe wsparcie dla wszystkich aktów wrogich w stosunku do Rosji daje politykom złudne przekonanie o wzroście poparcia i lepsze notowania. Sądzę, że popełniają jeden z największych błędów w swoich kalkulacjach politycznych. Trzy najważniejsze w Polsce elektoraty: emeryci, pracownicy i drobny biznes jest przerażony i zadaje pytanie, kto upoważnił klasę polityczną do narzucania nam „koniecznych wyrzeczeń”, życia w biedzie i utraty oszczędności?
Czy w tych okolicznościach można więc liczyć na obywatelską lojalność, która jest fundamentem płacenia podatków? Czy grozi nam cichy bojkot płacenia danin publicznych? O czym świadczy ów spadek zainteresowania sprawami podatkowymi? Czy w atmosferze wojennej („to (jakoby) nasza wojna”), ciągłego powtarzania o „rosyjskim zagrożeniu” większość przedsiębiorców będzie chciała wywiązywać się z ciążących na nich obowiązków fiskalnych?
Efektywność fiskalna systemów podatkowych jest zbudowana na dość kruchym konsensusie: „wy dajecie nam możliwość zarobku, ma wam za to płacimy podatki”; mimo dobrych dwóch pierwszych miesięcy w budżecie może zabraknąć pieniędzy nie tylko w wyniku obniżek stawek VAT-u, akcyzy i podatku dochodowego od osób fizycznych ale również z innych, znacznie poważniejszych powodów.
Na koniec refleksja historyczna: dobrze pamiętam lata „radykalnej transformacji”, czyli okres 1989-1991 gdy sektor prywatny, który wtedy przecież istniał, bojkotował ówczesne podatki. Postępowała tak również część sektora „współczesnego”. Dochody budżetowe drastycznie spadały i przeżyliśmy kompletne załamanie dochodów budżetowych. Obyśmy nie przeżyli powtórki tej sytuacji: wciąż jest czas na opamiętanie.
Prof. dr hab. Witold Modzelewski
To rynek ocenia sytuację gospodarczą a nie politycy. Dwa wyznaczniki takiego ratingu zewnętrznego to kurs dolara i oprocentowanie zadłużenia (obligacji). Wiadomo kogo politycy obciążą odpowiedzialnością w razie pogorszenia sytuacji, ale czy społeczeństwo to kupi?
„Rynek” jest pojęciem kompletnie abstrakcyjnym.
Nie istnieje w rzeczywistości.
Rzeczywistość, to anglosaskie agencje ratingowe,
anglosaska kontrola nad systemem finansowym świata.
Anglosaskie wycenianie kursu walutowego walut lokalnych w stosunku do $.
I oczywiście, anglosaskie teorie ekonomiczne podpierające ich absolutną dominację.
Rynek jest manipulowany nie tylko przez decyzje polityczne, gigantyczne fundusze hedgingowe mające nieograniczony dostęp do kredytów wyczarowywanych z powietrza na rzadanie, ale i
CELOWE działania atakujące poszczególne pozycje kontraktów future- czystą spekulację mogącą zabijać miliony ludzi.
Eleganckie teorie kontra rzeczywistość….
W przeciwieństwie do Węgier, Polską zdają się rządzić elity na „I”.
Ignoranci, imbecyle, ideolodzy, impotenci umysłowi.
Nie sa w stanie nawet zauważyć związków przyczynowo- skutkowych pomiędzy swoimi decyzjami a ich wpływem na stan budżetu, postrzeganie nas na świecie, bilansem handlowym.
Retoryka tego nie zastapi.
Niestety, ich zastąpić da się jedynie poprzez „kryteria uliczne”.
Podatki trzeba obniżać ale trzeba też ciąć wydatki na socjal i biurokrację….
Kiedy w końcu zajmie Pan Modzelewski zajmie się odwalutowaniem Frankowiczów?