Wielu uważa, że miedzy PO i PiS trwa walka na śmierć i życie i o żadnej bliskości nie może być mowy. Tymczasem, szczególnie po ostatnich zmianach w rządzie, następuje coraz szybciej proces upodabniania się obu partii. Jeśli chodzi o realizowaną politykę zagraniczną, to tu w ogóle trudno jest zauważyć jakieś istotne różnice. Po prostu PiS kontynuuje i realizuje politykę PO. Wszystkie najważniejsze wektory tej polityki, czyli bezwarunkowe wspieranie Ukrainy oraz Izraela jak też podporzadkowanie względem UE i USA, są utrzymywane. Na przykład, rząd PO-PSL rozpoczął wszechstronną pomoc dla władz ukraińskich, zaś rząd PiS te działania kontynuowało i rozszerzyło. PO przeprowadziła słynną ustawę 1066, zwaną ustawą o „bratniej pomocy”, która może zagrażać suwerenności władz polskich na własnym terytorium. PiS tej ustawy nie anulował. I tak jest w wielu innych sprawach. Różnice polegają tylko na trochę innym rozłożeniu akcentów. PO bardziej stawiała na współprace z Niemcami i UE, natomiast PiS bardziej kieruje się w stronę USA i Izraela.
Także bieżąca praktyka polityczna obu partii coraz bardziej zaczyna być podobna. Zauważa to co raz więcej uczestników życia politycznego i np. ostatnio Paweł Kukiz stwierdził, że „Morawiecki zaczyna iść w ślady Tuska, stosując jego zasadę, zgodnie z którą kiedy rząd nie ma pieniędzy, to zamiast szukać oszczędności u siebie, podnosi podatki.”[i]
PO cały czas niszczyła organizacje narodowe, ostro atakując i blokując organizowane przez nie manifestacje w rodzaju Marszu Niepodległości. Ostatnio do tego samego posuwa się PiS, kiedy to policja kierowana przez ministra Brudzińskiego zastopowała legalny Marsz Powstańców Śląskich zorganizowany przez narodowców w Katowicach pod pozorem, że były tam prezentowane jakieś symbole faszystowskie. Organizatorzy temu zaprzeczają i pytają się ministra Brudzińskiego czy miał na myśli portrety Dmowskiego i Korfantego. Przyczyna jest pewnie inna i polityczna. PiS, będący ostatnio pod coraz większa krytyką ze strony środowisk narodowych i prawicowych za uleganie i brak reakcji na roszczenia i ataki ze strony pewnych środowisk żydowskich, zaczął się bać odpływu swojego elektoratu do organizacji narodowych. I z tego też względu stara się dezintegrować te środowiska, które mogą stanowić konkurencję. To jest trzymanie się dawno sformułowanej zasady mówiącej, że na prawo od PiS ma być ściana. Z tego wynika, że jeśli coś tam zaczyna się realnie pojawiać, to trzeba to zniszczyć, także stosując działania administracyjne i represyjne. To podobieństwo do takich samych działań PO, choć z innych pewnie pobudek, jest tak uderzające, że Bartłomiej Sienkiewicz, były minister spraw wewnętrznych publicznie pochwalił PiS za walkę z „faszyzmem”.[ii]
Zauważmy też, że po ostatnich zmianach w rządzie nastąpiło wręcz przenikanie się elit PiS, PO, czy takich przeszłych formacji jak Unia Wolności albo WiP, gdzie obecny szef MSZ, Jacek Czaputowicz, działał razem z Bartłomiejem Sienkiewiczem. Pamiętajmy też, że obecny prezydent Andrzej Duda zaczynał w Unii Wolności, wicepremier Gowin był ministrem w rządzie Tuska, zaś premier Mateusz Morawiecki był doradcą premiera Donalda Tuska. Oczywiście ten przepływ jest nie tylko z PO do PiS ale także w odwrotną stronę. Przypomnieć wypada, że tak prominentni działacze PO jak Michał Kamiński, Joanna Kluzik-Rostkowska, Filip Libicki, Jacek Tomczak, Antoni Mężydło, Paweł Zalewski, działali przedtem w PiS.[iii]
Obecnie, gdy w PiS odchodzi się od tematu smoleńskiego i usuwa na boczny tor zaangażowanych w ten temat polityków, jak Macierewicz, to ten przepływ między PO i PiS, będzie jeszcze łatwiejszy, gdyż sprawa smoleńska stanowiła jednak pewną przeszkodę.
W kontekście tych działań PiS zrozumiałe, prawdziwe i wręcz prorocze staje się o dwa lata wcześniejsze stwierdzenie Bronisława Wildsteina, mówiące, że PIS jest najpewniejszą barierą dla nacjonalizmu w Polsce. Pisał on: „Straszenie nim [nacjonalizmem] ciągle przynosi efekty. To dlatego tak powszechne było powtarzanie absurdalnego utożsamiania PiS z endecją, gdy w rzeczywistości ugrupowanie to stanowi najskuteczniejszą tamę dla odrodzenia się polskiego nacjonalizmu”.[iv]
Trudno tę opinię rozumieć inaczej niż próbę wytłumaczenia międzynarodowym przeciwnikom PiS by go nie atakowały i zaakceptowały, gdyż to właśnie PiS jest najpewniejszym środkiem do poskromienia ruchu narodowego, w tym strasznej endecji, i to o wiele lepszym niż PO czy cokolwiek innego. Coraz bardziej widać, że o to właśnie tu chodzi. PiS nie będzie inny, PiS będzie bardziej skuteczny w eliminowaniu nacjonalizmu, czy też raczej tego co tam, w danym momencie, za nacjonalizm uznane zostanie.
Oceniając to wszystko, można by zadać sobie pytanie, czy potrzeba było tego całego zamieszania żeby w efekcie wszystko zostało po staremu? Wygląda na to, że podstawowym problemem, zarówno dla PiS jak i dla PO, jest to jak zatrzymać nacjonalistów. Bartłomiej Sienkiewicz szedł się z nimi rozprawić do Białegostoku, ale nie doszedł. Brudziński zatrzymał ich w Katowicach i został przez Sienkiewicza pochwalony. Ot i cała sprawa. Może zatem Wildstein ma jednak rację, że PiS będzie skuteczniejszy w walce z narodowcami. Tylko czy Unia, USA i Izrael to docenią?
Stanisław Lewicki
[i] „Do rzeczy” 19/2018
[ii] http://www.rp.pl/Sluzby-mundurowe/180509745-Sienkiewicz-chwali-Brudzinskiego-Widze-bardzo-wyrazna-zmiane.html
[iii] https://www.polityka.pl/galerie/1573931,1,glosne-transfery-z-pis-do-po.read
[iv] Bronisław Wildstein – Patriotyzm i nacjonalizm – „W Sieci” 18/2016
Po 1989 r. nawet w sytuacji braku skutecznie wyelimowanych elit i prawie zerowej świadomości „społeczeństwa” (wydaje się, że proces kształtowania się nowoczesnego narodu polskiego w ciągu ostatnich 30 lat przyniósł wręcz regres – polskość to mecze reprezentacji Polski, disco-polo czy wspólne oglądanie głupawych programów telewizyjnych, a dla niektórych słuchanie Radia Maryja i rytualne, w coraz mniejszych gronach „chodzenie” do kościoła, chrzczenie, komunie i śluby + studniówki w restauracjach), gdzie nawiązywanie do tradycji ND jest większą abstrakcją niż obchody śwęta chanuki, pomimo tego wszystkiego, wielokrotnie była szansa na odrodzenie ND. Niestety „góra” zawsze albo nie ogarniała, albo zdradzała, albo jedno i drugie.
Idąc chronologicznie:
– wybory w 1991 roku – Stronnictwo Narodowe w kampanii wyborczej (brak progów, można było wejść z 3%) nieumiejętnie nawiązywało do dziedzictwa PRL jako leit motivu kampanii, rozmijając się zupełnie z ówczesnymi oczekiwaniami społecznymi.
– Niemalże do 2000 roku działały 3 Stronnictwa Narodowe (senioralne, SND, Ojczyzna). Po ich zjednoczeniu w momencie rozpadu AWS, powstało z poparciem Radia Maryja LPR. Niestety pierwszy prezes LPR Bogusław Kowalski (obecnie znany kolejarz i ekspert) na samym początku wystąpił z LPR wraz z byłym SND, wybierając start z list PSL, co skończyło otrzymaniem przez Kowalskiego bodajże 50 głosów w lubelskim, z podrzędnego miejsca na liście wyborczej PSL. Ponieważ LPR zostało zarejestrowane przez RG jako przerejestrowane SND, miał tam pełną kontrolę przyjmując do partii tylko tych co chciał, mogąc realizować swoje aspiracje wodzowskie, bardzo często zaczynając od eliminacji świadomych endeków, którzy mieli pojęcie i wiedzę czym jest ND, funkcjonując w środowiskach narodowych nieprzerwanie od 1989 roku – sam do nich należałem rejestrując listę LPR w wyborach 2001 roku w mieście Łodzi. Jak wyglądało później LPR pod tym kierownictwem (wodzostwo, ignorancja, pomiatanie własnymi działaczami, promocja lizuzostwa, brak szerszej myśli politycznej i pomysłów na realizację programu narodowego, etc. etc.), i jak się skończyło (do LPR Dmowskiego bym nie przyjął) powinien pamiętać każdy kto odwołuje się do tej tradycji. Zresztą Bogusław Kowalski stając się posłem LPR w wyborach w 2005 roku (po Canossie u RG), a później występującz z niej i tworząc Ruch Ludowo- Narodowy, zdecydował się (pewnie od samego początku tej inicjatywy) na bycie tymczasową przystawką PiS.
– Z kolei Ruch Narodowy – stworzony przez Młodzież Wszechpolską, ONR oraz kibiców zapewniających frekwencję na „marszach niepodległości” i mogących tam się wyładować i pokrzyczeć (ogólnie pomimo sukcesu frekwencyjnego, łatwo było wstawić w mediach „faszystowskie” piętno). Ponieważ Ruch Narodowy nic innego poza tymi marszami znaczącego nie robił, był idealnym celem do takiego utożsamiania. Nota bene ci, którzy nie zdążyli załapać się na LPR, stanowiąc tam szósty garnitur mieli -vide Winnicki – dawać alibi autentyczności tej inicjatywy. Jednak już od samego początku (idąc za wzorem LPR), zamiast ogłosić powstanie ND partii politycznej, woleli sterować tym przez mianowaną nie wiadomo na jakich zasadach (przyjacieli przyjaciół), jakąś Radę Decyzyjną zarządzającą tzw. Ruchem Narodowym za pomocą Facebooka. Było to pewnie dla nich wygodne, bo mogli zbierać pieniądze z datków od wspierających tę inicjatywę i liczących na jej rozwój patriotów, bezpośrednio i bez demokratycznej kontroli, jaka powinna mieć mieć miejsce w zoorganizowanych demokratycznie strukturach partyjnych. Ergo, nie tworzyli świadomie, a wręcz zwalczali (inaczej niż przedwojenny ruch narodowy) możliwość pojawienia się ogólnopolskiej masowej i demokratycznej partii politycznej, nie chcąc w razie czego utracić nad tym kontroli. Przy czym dodatkowo stosowali (wybiórczo np. Zawisza, vice pastor Kowalski) cenzus wiekowy przynależności – coś jak do wieku Chrystusowego chyba. Już sama taka konstrukcja nie pozostawiała miejsca na jakąś poważniejszą działalność, dyskusję i realizację programu narodowego.
Dzisiaj po tym zostały jedynie zgliszcza, a Panowie walczą o rząd dusz z jakimiś szturmowcami, wafelkowcami czy też turbosłowianami.
– O tzw. posłach narodowych jacy weszli od Kukiza i założyli stowarzyszenie Endecja, a następnie stali się członkami WiS lub wstąpili do UPR nie piszę, gdyż w tym przypadku historia powtórzyła się jako farsa.
Co więc robić jak pisał klasyk.
1. Stworzyć świadomą, na wysokim poziomie intelektualnym ogólnopolską organizację kadrową. Tu powstaje pytanie, kto to ma zrobić?
2. Czekać na (w zależności od stanu zdrowia Naczelnika i rozwoju wypadków zewnętrznych – roszczenia żydowskie, problemy gospodarcze, upadek ZUS, katastrofa demograficzna, umacnianie się nowej ukraińskiej mniejszości) rozpad Pis-u, tak aby przygotowanym wtedy gdy przyjdzie czas.
Naszym największym wrogiem jesteśmy my sami.
Zostały zgliszcza i tu pełna zgoda. A skoro tak, to trzeba zacząć od początku, czyli tak jak zaczynała Liga Polska w roku 1887 roku, a potem Liga Narodowa. Oczywiście trzeba mieć świadomość przebytej drogi i korzystać z doświadczeń, ale zasadniczo trzeba budować od nowa.
Przepraszam w powyższym tekście popełniłem błąd (ludzka pamięć jest zawodna. Pierwszym prezesem LPR był Marek Kotlinowski (natomiast Bogusław Kowalski i byłe środowisko Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego na początku również przystąpiło do LPR)
Rzeczywiście należałoby wszystko zacząć od nowa. Obecni „narodowcy” tylko kompromitują endecję. Jednakże Ligę Narodową stworzyła polska inteligencja pochodzenia szlacheckiego i ziemianie w oparciu o klarowny program wszechpolski. Stanowili elitę i mieli możliwości materialne oraz prasę, aby rozpocząć proces unarodowienia chłopów i pozyskania polskiego mieszczaństwa dla ponadzaborowej idei wszechpolskiej. Można by powiedzieć, że do pewnego stopnia realizowali ideę trzeciego wieszcza – „Z Szlachtą polską – polski Lud!” i „Wielki naród polski sam”.
Kto więc ma budować w czasach, gdy nawet Dyzmy są głupsze, bez świadomości zatrudniania Krzepickich ???
Nasza współczesna szlachta to przecież nie Sarmaci, tylko nacja z jeszcze starszą genealogią.