Postępuje eskalacja sporu politycznego w Polsce, który obejmuje coraz więcej instytucji państwa i przybiera coraz groźniejsze rozmiary. Na obecnym etapie zasadniczą jego osnową jest kwestia prawomocności zastosowania w roku 2015 prawa łaski przez prezydenta Andrzeja Dudę wobec osób skazanych, wtedy nieprawomocnie, w sprawie dotyczącej działań CBA przy „aferze gruntowej”.
Prawo łaski Prezydent zastosował przez uprawomocnieniem się wyroku, co wywołało, już wtedy, spory, których efektem była jakaś opinia Sądu Najwyższego, wyrok Trybunału Konstytucyjnego zaprzeczający kompetencji sądów w rozstrzyganiu tej sprawy, a potem, sprzeciwiający się wyrokowi TK, wyrok Sądu Najwyższego, na podstawie którego sąd okręgowy skazał, w grudniu tego roku, osoby objęte prawem łaski osiem lat wcześniej, wśród nich Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
Rozrzut opinii, na temat dopuszczalności stosowania przez Prezydenta prawa łaski przed uprawomocnieniem się wyroku, jakiś jest, jednak już nawet w najbardziej popularnych podręcznikach prawa karnego dla studentów, jak „Proces Karny. Zarys systemu” profesora Stanisława Waltosia, który był ekspertem Rady Europy, jest zapis, że „Prezydent może skorzystać z prawa łaski również przed prawomocnym skazaniem”.
Podobnie rzecz traktuje nie mniej renomowany profesor Lech Gardocki w swoim podręczniku „Prawo Karne”.
Wątpliwości pozostaje zatem niewiele i także moim zdaniem taka sytuacja, że po ośmiu latach, jakiś sad może znieść skutki zastosowania prawa łaski przez prezydenta, jest sytuacją niedopuszczalną, gdyż faktycznie podważa sens funkcjonowania prawa łaski. Osoba wobec której zastosowano to prawo musi być pewna jego skuteczności, a nie zastanawiać się po ilu latach jakiś sąd może je cofnąć.
Z racji tego, że ten spór dotyczy, w istocie, uprawnień Prezydenta zapisanych w Konstytucji, jedynym właściwym organem do jego rozstrzygnięcia jest Trybunał Konstytucyjny, który, z mocy zapisów Konstytucji, rozstrzyga spory kompetencyjne między centralnymi organami państwa, a na dodatek jego orzeczenia mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne.
Niestety pan marszałek Hołownia nie chce tego uznać i kierując się niedawnym wyrokiem sądu okręgowego wygasił mandaty posłów Kamińskiego i Wąsika. Ci nie zgodzili się z działaniami Hołowni i złożyli skargę do Sądu Najwyższego. Na dodatek Hołownia, podpierając się wątpliwościami co do niezawisłości niektórych sędziów, usiłował skłonić SN do wyznaczenia odpowiadającego mu składu sędziowskiego z Izby Pracy do rozpatrzenia tej sprawy, co wygląda na grube nadużycie władzy, gdyż jakakolwiek tego rodzaju próba ingerencji jednej ze stron w proces prawny jest nieakceptowalna.
Sprawa uległa przyspieszeniu w ubiegłą środę, kiedy skargą posła Wąsika zajął się sędzia Romuald Dalewski z Izby Pracy Sądu Najwyższego, wyznaczony uprzednio do tej sprawy. Postanowił on o przekazaniu sprawy do rozpatrzenia przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej, przewidzianej w ustawie do rozpatrywania tego rodzaju spraw, a nie uznawanej przez pana Hołownię.
To działanie sędziego Dalewskiego spowodowało, że znalazł się on w samym oku cyklonu i medialna szczujnia zaczęła zaraz na niego nagonkę krzycząc, że jest on „neosędzią” lub „niesędzią”.
To zobaczmy jakim to sędzią jest Romuald Dalewski. Jego staż sędziowski wynosi już ponad 34 lata i pierwszą nominację otrzymał za prezydentury Wojciecha Jaruzelskiego w roku 1990. Następną, do sądu okręgowego, otrzymał w roku 2005, za czasów prezydenta Kwaśniewskiego, zaś trzecią, do Izby Pracy SN, w sierpniu 2022 roku od prezydenta Andrzeja Dudy.
Tym „starym” sędzią SN, który najbardziej chyba usiłował dyskredytować Dalewskiego, odmawiając by prawa orzekania, był Józef Iwulski – bardzo znana postać. Wystarczy przypomnieć, że Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie zamierza postawić Iwulskiemu zarzut popełnienia zbrodni komunistycznej polegającej na bezprawnym skazaniu 21-letniego robotnika za kolportowanie ulotek wymierzonych we władze PRL. Pomimo jednak, że Izba Dyscyplinarna SN wydała zgodę na karne ściganie Iwulskiego i go zawiesiła to jednak nadal on orzekał, w nawet wystawiał cenzurki innym sędziom, jak Romualdowi Dalewskiemu.
Wśród argumentów w obronie Iwulskiego spotkałem taki, że w stanie wojennym wydawał wyroki gdyż był wtedy zmobilizowanym żołnierzem i działał na rozkaz. Wielce to ryzykowny argument, gdyż pamiętamy, że w czasach różnych totalitaryzmów, bardzo wielu oskarżanych potem o zbrodnie usiłowało tłumaczyć się działaniem na rozkaz.
Jeśli faktycznie czuje się on niewinny, to powinien nie mieć oporów przed udowodnieniem tego przed sądem. A tak, to dla mnie, sprawa wygląda w ten sposób, że pan Iwulski, walczył o demokrację ludową podczas stanu wojennego, a potem, nie zwalniając marszu, przeszedł od razu do walki o demokrację liberalną. Taki bohater dwóch ustrojów, chyba pozornie tylko przeciwstawnych.
Ja osobiście bardzo unikam rysowania czarno białego obrazu sytuacji i wzmacniania jeszcze kontrastu, gdyż wiem, że często o tym, kto po jakiej jest stronie, zadecydowały osobiste animozje, nastrój, czy wręcz przypadek.
Lepszym sposobem przedstawienia rzeczywistości jest widzenie całej gamy szarości i raczej uznanie nieokreśloności niż deklarowanie absolutnej pewności w danej sprawie. Tym niemniej zawsze trzeba się trzymać jakiegoś zestawu szerzej akceptowanych zasad, gdyż inaczej łatwo się pogubić i zło pomylić z dobrem.
Ważne jest też, szczególnie w przypadku obecnego konfliktu, by rzecz cała nie wymknęła się spod kontroli i nie został tu uruchomiony ciąg zdarzeń które poprowadzą, poprzez kolejne eskalacje, od sporu kompetencyjnego, poprzez dualizm prawny, z którym obecnie mamy już do czynienia, aż do chaosu, anarchii a nawet wojny domowej.
Stanisław Lewicki
Nowa władza chełpi się swoją praworządnością lub chęcią jej przywrócenia. Jednak czy można łamać prawo, aby znieść przeszłe przypadki niepraworządności? Taka logika przyświeca rewolucjonistom. Nowa władza mówi o niekonstytucyjności różnych przepisów. Tylko TK może orzec o nieważności takich przepisów i nawet jeżeli są one niekonstytucyjne to nadal obowiązują. Ponadto załóżmy, że 4 lata temu wybory zostały sfałszowane w USA i prawowitym prezydentem jest Donald Trump. Zaprzysiężenie Bidena prowadzi do jego uprawomocnienia i na tym koniec. Podobnie mianowanie sędziego przez prezydenta Dudę kończy dywagacje prawne na jego temat – jest zgodnie z prawem sędzią. Inaczej grozi nam totalna anarchia. Dodam także, że nie głosowałem na PIS ani w tym roku, ani 4 lata temu.
(…)Zaprzysiężenie Bidena prowadzi do jego uprawomocnienia i na tym koniec.(…)
A mi się wydaje, że w prawie USA istnieje takie pojęcie jak uzurpator.
Nawet jeżeli przyjąć że akt łaski ze strony Dudy był skuteczny, to i tak dotyczy on tylko odbycia kary więzienia przez pisowskich gangsterów. Natomiast nie ich obecności w sejmie. Osoby skazane nie mogą sprawować funkcji posła i żaden akt łaski tego nie cofa.
A o tym, czy akt łaski Dudy był skuteczny czy nie, faktycznie powinien rozstrzygnąć Trybunał konstytucyjny. Powinien, gdyby on w Polsce istniał. Ale go przecież nie ma – PIS go zlikwidował.
(…)A o tym, czy akt łaski Dudy był skuteczny czy nie, faktycznie powinien rozstrzygnąć Trybunał konstytucyjny. Powinien, gdyby on w Polsce istniał. Ale go przecież nie ma – PIS go zlikwidował.(…)
Z tego co słyszałem to są pomysły, aby wykorzystać zadymę z Kamińskim i Wąsikiem do podważenia konstytucyjności budżetu oczywiście rękami Trybunału. Dzięki takiemu wyrokowi Duda będzie miał argument, że nie dostał budżetu na czas i skrócenie kadencji Sejmu.
Jeśli dojdzie do realizacji tego scenariusza to ostatni krok postawi Polskę w sytuacji, w której wojna jest nieunikniona.
Prosta sprawa, ułaskawiona może być tylko osoba wina lub taka co przyznaje się do zarzutów. Nie da się ułaskawić osoby niewinnej.
Konkludując Panowie są winni, ale dzięki ułaskawieniu nie odbywają kary.
„Niestety pan marszałek Hołownia nie chce tego uznać [..] Na dodatek Hołownia, podpierając się wątpliwościami co do niezawisłości niektórych sędziów, usiłował skłonić SN do wyznaczenia odpowiadającego mu składu sędziowskiego”
Pan Marszałek Hojownia (o = u) najwyraźniej jest zdania, że prerogatywy marszałka Sejmu odpowiadają mniej-więcej uprawnieniom i przywilejom jakiegoś udzielnego księcia, którego słowo jest prawem.
Tak naprawdę jest tylko frajerem wykorzystywanym przez starych wyjadaczy, którzy po jego „zużyciu się” (co może skończyć się wręcz odsiadką za takie nadużycia) powiedzą: „to nie my; to przecież Pan Marszałek tak zdecydował” i kopną go w d… w podzięce.
Ale on ma już ukończone 18 lat, zatem nie ma co go żałować — winien sam wiedzieć, co robi — tym bardziej w kontekście jego obmierzłych działań.
Na moje Tusk właśnie ograł Hołownię, a ten chyba już to wie.
Największym marzeniem marszałka sejmu jest Pałac Prezydencki. Jednak te wybory trochę różnią się od wyborów parlamentarnych. Wygrywa je osoba z najmniejszym elektoratem negatywnym. Hołownia do tej pory był idealny, taki człek bez poglądów, umiarkowany, nawet zabawnie prowadzący prace sejmu, acz kulturalny.
A teraz? Teraz to wiele się zmieniło, dla elektoratu skrajnie lewicowego i tak był niewybieralny, jednak elektorat prawicowy i umiarkowany teraz widzi w nim osobę de facto tworzącą konflikty, zamykającą posłów, (pal licho, że mu policja nie podlega, tego lud nie zobaczy), Hołownia właśnie stworzył sobie elektorat negatywny, który z tą szopką będzie tylko rósł.
Na moje Hołownia właśnie zaprzepaścił sobie szanse na fotel prezydencki. Pytanie, czy Tusk nie przeliczy się, i nie zostanie skazany na koabitację nawet po ustąpieniu Dudy? Czy Trzaskowski da radę? Nie wiem, ja np. w drugiej turze jestem zdecydowany głosować przeciw mu, (tak jak od tej szopki przeciw Hołowni).
(…)Osoba wobec której zastosowano to prawo musi być pewna jego skuteczności, a nie zastanawiać się po ilu latach jakiś sąd może je cofnąć.(…)
Nawet jeśli uznamy, że Prezydent może ułaskawić na etapie wyroku nie prawomocnego to jednak wątpliwości zostają. Prezydent nie ma kompetencji sądowniczej w zakresie orzekania o winie, zatem należy uznać, że prawo łaski jest de facto prawem ingerencji w orzeczony wymiar kary. A pozostałe aspekty bycia skazanym powinne zostać jednak w mocy… w tym na niwie prawa wyborczego. Ba! Kamiński i Wąsik powinni pozbawieni mandatu niezwłocznie po ułaskawieniu.
Po prostu… nie można być trochę Nixonem.
Prawo łaski to nie to samo co uniewinnienie.
Ułaskawić można tylko osobę winną.
Więc jeżeli panowie zwrócili się z prośbą o ułaskawienie, tym samym przyznali się do stawianych zarzutów
Niestety Pan Redaktor cytuje tylko tych prawników, którzy pasują do jego tezy.
Proszę sobie zajrzeć na twitter Michała Szpakowskiego gdzie jest wykładnia autentyczna tego paragrafu konstytucji, który odnosi się do prawa łaski, a nie pisać tekstów z tezą.
Ten artykuł to przykład, że niestety prawica, która twierdzi jakoby nie była uczestnikiem wojny PO-PiS, jak najbardziej jest uczestnikiem tej wojny po stronie PiS.
A co to znaczy „wykładnia autentyczna”? Tam nie ma żadnej wykładni, tam są dwa zdania prostego tekstu. Tekstu tak ogólnikowego, że każda wykładnia poza przyjęciem wprost jego litery że prezydent może sobie ułaskawić kogo chce, jak chce i kiedy chce w jakichkolwiek okolicznościach, za wyjątkiem osób skazanych przez Trybunał Stanu to niebezpieczne uzurpowanie sobie przez tzw. „prawników” władzy większej niż ta należąca do legalnego, wybieranego w demokratycznych wyborach prezydenta RP. Prezydenta RP którego słowa jak widać po ostatnich wydarzeniach mają mniejszą wartość niż papier toaletowy którym ów prezydent utrzymuje swą higienę. To że obecna Konstytucja RP jest dokumentem zawierającym masę tego typu dziur to inna sprawa, ale ona na razie obowiązuje. I to nie jest kwestia ani PiSu, ani nawet owych dwóch osadzonych. To jest kwestia precedensu, po którym każda kolejna władza będzie robić to samo, a nawet bardziej. Nietrudno sobie wyobrazić co może być za 4 lata – na fali rozczarowania Tuskiem do władzy znów demokratycznie dochodzi PiS, który po drodze ocieplił swój wizerunek wystawieniem jakiejś młodej ładnej pani i zboczeńca seksualnego na twarze kampanii. W międzyczasie prezydentem został wybrany jakiśtam Kotłownia, Hurtownia czy inny Gazownia. I wtedy cyk – po miesięcznym cyrku z „3 rządem Morawieckiego 2.0” pojawia się nowy rząd z premierem Czarnkiem i sejm z marszałkiem Jasiną. Ministrem Kultury zostaje Kurski. I zaczyna się nowe TKM, ale tym razem takie jakie nawet Tuskowi się nie śniło – z miejsca po zaprzysiężeniu oczywiście do telewizji wchodzi konserwowana stara ekipa z nadania RMN, bo oni są legalni. Do sądów, prokuratury i wszystkiego wchodzą przygotowani ludzie z kapelusza, bo „tuskosądy” są zbrodnicze i nielegalne. Prokuratura szybko sporządza akt oskarżenia na Tuska, Sienkiewicza, Bodnara i resztę menażerii, w kilkanaście godzin sąd z kapelusza robi rozprawę i delikwenci o ile zawczasu nie ewakuowali się do Brukseli w świetle kamer TV Republika lądują w jakiejś nowej Twierdzy Brzeskiej. Społeczeństwo reaguje na to z poklaskiem, bo już się przyzwyczaiło, a twardy elektorat PiS pielęgnował w sobie rządzę zemsty. Zagranica się trochę burzy, ale nowy rząd ma to w poważaniu bo jak rympał to rympał. Prezydent oczywiście ułaskawia, wetuje, protestuje, ale rząd ma go gdzieś bo to przecież „przestępca który wsadzał więźniów politycznych” i przy okazji robi mu Trybunał Stanu, wyprowadzając wcześniej z Pałacu za pomocą policji. I tak później co zmianę władzy, o ile Polska wciąż będzie istnieć. Fajny scenariusz? A niestety bardzo możliwy…
Słabo! Nie dostaniesz zapłaty!