W ostatnich miesiącach roku Pańskiego 2013 w krakowskich sferach politycznych trochę się działo. Trudno się dziwić, rok 2014 jest rokiem wyborczym i wielu, którzy nic nie potrafią w życiu robić, poza lokowaniem się na listach wyborczych nerwowo przebiera nóżkami.
W Krakowie na czoło listy działań „politycznego planktonu” wysuwają się zdaniem wielu obserwatorów sceny politycznej następujące sprawy. Pierwszą jest powstanie nowej partii, „Polska Razem” Jarosława Gowina, która postrzegana jest jako partia konserwatywno-liberalna. „Zakładamy partię po to, by przywrócić polityce jej prawdziwy sens” – zapowiadał powstanie „Polski Razem” Jarosław Gowin. Czy rzeczywiście ta nowa jakość pojawiła się w partii Gowina? Przy okazji budowania nowych struktur politycznych zaczęły się do niej włączać osoby, które tym zapowiadanym przez Jarosława Gowina „wysokim standardom” nie dorównują.
Mamy przykład ze zjazdów założycielskich partii Gowina w Wielkopolsce. Akces do partii Gowina zgłosili pp. Dariusz Jaworski i Tadeusz Dębicki. Pierwszy z nich jest obecnie wiceprezydentem Poznania, drugi były członek PZPR, były szef wielkopolskiej „Samoobrony”. W 2005 roku Dariusz Jaworski, wówczas pracujący w wielkopolskiej „GW” oskarżał Tadeusza Dębickiego o wypowiedzenie następującej kwestii: „Są dwa rodzaje Żydów. Dobry Żyd to martwy Żyd”. Jeśli te słowa rzeczywiście padły, to wypowiedź jest skandaliczna. Dziś obaj aspirują do partii Gowina z cały swym bagażem z przeszłości i… niewątpliwą antypatią do siebie. I jestem pewien, że nawet jeśli Tadeusz Dębicki nie wypowiedział powyższej, skandalicznej kwestii, to zaistniała ona jako fakt prasowy i będzie wykorzystana w kampanii wyborczej przez przeciwników Jarosława Gowina.
Inicjatywie Gowina przyklaskiwały media „głównego nurtu”, zatem „polityczne odpadki” słusznie wnioskują, że mają szansę ponownie zaistnieć. Pozwolę sobie zestawić dwa nazwiska: Janusza Okrzesika, byłego członka i posła UW z jej lewego skrzydła i Andrzeja Mańkę, byłego posła LPR. Co ich łączy? Praktycznie nic, poza obecnym brakiem „zahaczenia” w jakiejkolwiek partii, która dawałaby im szansę na mandaty poselskie. Ale nie tylko byłe „tuzy” polityki usiłują znaleźć dla siebie platformę startową. Jak zwykle do nowego bytu politycznego usiłują „przytulić się” ludzie, którzy w każdych wyborach jakie miały miejsce w ostatnich dwudziestu latach usiłowali się „wkręcić” na listy coraz to innych partii. Są w tych zmianach bardziej skuteczni niż Henryk VIII w zmianach swoich żon. Właśnie ci ludzie, tak ochoczo zmieniający swoje polityczne sympatie stanowią największe zagrożenie dla inicjatywy Jarosława Gowina, jak chociażby para krakowskich dziennikarzy, która swoje sympatie polityczne i akces do partii utożsamia z własnym interesem i kieruje się przy tym rozbuchanym do piramidalnych rozmiarów swoim ego. Kto ich zna, nie uwierzy, że deklarowane dziś entuzjastyczne poparcie dla Jarosława Gowina jest szczere?
Nie będę sięgał do zamierzchłej (sprzed 1989 roku) przeszłości, ale warto rzucić nieco światła na działalność tej pary, bo jest ona symptomatyczna dla wielu, którzy „zwietrzyli” szansę dla siebie przy Jarosławie Gowinie. Otóż w roku 2005 ludzie ci daliby się pokroić sie za „Premiera z Krakowa” i „Prezydenta z Gdańska”, byli tak zaangażowani w działania PO, że poświęcili mnóstwo czasu na prowadzenie kampanii wyborczej kandydata PO do euro parlamentu, ale gdy nie osiągnęli swoich prywatnych celów stali się zaciekłymi wrogami PO i rozpoczęli flirt z PiS. Nie trwało to długo, bowiem ich ego nie pozwoliło na podporządkowanie się wybranym lokalnym władzom partii, co spowodowało konflikt i… kolejne odejście. Znowuż nikt nie poznał się na wybitnych politycznych zdolnościach tych ludzi. Dziś z nadzieją witają „Polskę Razem” Jarosława Gowina. Takich ludzi jak wspomniana przeze mnie para, jest zdecydowanie więcej i oni stanowią dla inicjatywy Jarosława Gowina największe niebezpieczeństwo. Podobnie postrzegam jako ryzykowne zbieranie secesjonistów z PiS, szczególnie tych, którzy zebrali sie w PJN. Sami, po secesji nie potrafili uformować powołanego przez siebie bytu politycznego i teraz także nie widzę ich w pracy formacyjnej.
Jeśli Paweł Kowal, obecny szef PJN, rządzi partią z Brukseli, a ani były poseł Poncyliusz ani była posłanka Jakubiak nie rozwinęli działalności PJN, to co oni wniosą do nowej partii Gowina? To są polityczni wyjadacze i dla nich związanie się z Jarosławem Gowinem stanowić ma platformę do znalezienia się na listach do euro parlamentu. I to jest jedna strona medalu.
Warto jeszcze wspomnieć o rysującym się programie „Polski Razem”. W swoim objeździe po Polsce, a także w wywiadach dla krakowskiej prasy zauważyć można, że Jarosław Gowin odnosi się głównie do ludzi biznesu i nauki. Głosi co prawda, że „Polska Razem” będzie partią konserwatywno-liberalną, ale nad reprezentacja ludzi biznesu każe wnioskować, że „Polska Razem” będzie reprezentantem tej właśnie grupy. Takie widoczne wsparcie grup biznesowych może w Krakowie Jarosławowi Gowinowi tylko zaszkodzić. Już dziś, po rozstrzygnięciu przetargu na dostarczanie przesyłek urzędowych wyciąga się Gowinowi, że istnieją jakieś personalne powiązania firmy pocztowej z Nim. Ale, co trzeba przyznać, Jarosław Gowin nie ma wyjścia, bez poparcia biznesu nie będzie partii „Polska Razem” stać na kampanię wyborczą do Brukseli i samorządów. Nie ma dostępu do mediów, przeciwnie, „zaprzyjaźnione media” będą jego inicjatywę zaciekle zwalczać.
W Krakowie „wróble ćwierkają”, że może dojść do współpracy lub połączenia z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry. Gdyby tak sie stało, byłoby to poważne wzmocnienie „Polski Razem”, ale pamiętać musimy o ambicjach samego Zbigniewa Ziobry. Czy zgodzi sie on być ponownie numerem dwa? Wątpię, ale gdyby doszło do połączenia sił w obliczu wyborów euro parlamentarnych i samorządowych to znowuż mamy szereg nazwisk ludzi, którzy uzależnią swoje poparcie dla Gowina miejscem na liście do parlamentu europejskiego, a w przypadku ewentualnej porażki zażądają miejsca na początku listy do sejmu lub senatu. Za dużo sprzecznych indywidualnych interesów, aby przyniosło to skutek.
Jarosław Gowin musi pamiętać, że jakkolwiek obecnie staje w opozycji wobec PO, to jednak przez 6 lat był wierny jej ideałom. Odszedł, gdy przegrał wybory o przywództwo w partii z Donaldem Tuskiem. Otwarte pozostaje pytanie, czy Gowin chce przejąć elektorat rozczarowanych Tuskiem wyborców Platformy, czy też ma stanowić „przystawkę PO” po stronie konserwatywno-katolickiej części elektoratu. Takie głosy także padają i trudno dziwić się, że „Polska Razem” jest porównywana do inicjatywy Palikota z wyborów 2011. Ludzie nauczeni cynizmem polityków każdą nową inicjatywę wywodzącą sie z partii rządzącej przyjmują z dużą rezerwą. Kraków powoli zaczyna żyć wyborami Prezydenta Miasta Krakowa. Ale o tym w innym tekście.
Ireneusz T. Lisiak
Myśl Polska, nr 7-8 (16-23.02.2014)