Wojna, którą rozpoczęli Niemcy w dniu 1.09.1939 r. atakiem z dział krążownika „Schleswig Holstein” na Westerplatte oraz bandyckim nalotem lotniczym na miasteczko Wieluń nie była wojną o „eksterytorialna autostradę” i Gdańsk, ani też o Pomorze, Wielkopolskę i Śląsk. Była to wojna, której cele jasno wyraził Adolf Hitler w swoim przemówieniu do niemieckich generałów w Obersalzbergu 22 sierpnia 1939 r.
„Naszą siłą jest nasza szybkość i nasza brutalność. Dżingis-chan skazał na śmierć miliony kobiet i dzieci świadomie i z wesołym sercem. Historia widzi w nim tylko wielkiego założyciela państwa. Co głosić o mnie będzie słaba zachodnioeuropejska cywilizacja, jest mi obojętne. Wydałem rozkaz i każę każdego rozstrzelać, kto by choć jednym słowem usiłował krytykować, iż celem wojny nie jest fizyczne zniszczenie przeciwnika a tylko osiągnięcie wyznaczonych linii. W tym celu przygotowałem na razie tylko na wschodzie moje oddziały Totenkopf, rozkazując im zabijać bez miłosierdzia i bez litości mężczyzn, kobiety i dzieci polskiego pochodzenia i polskiej mowy.(podkr. wł.)Tylko w ten sposób zdobędziemy przestrzeń życiową, której potrzebujemy. Kto dziś jeszcze mówi o wytępieniu Ormian? (…)
Was, moi panowie, wzywa sława, jak to nie zdarzyło się od wieków. Bądźcie twardzi, bądźcie bezlitośni, działajcie szybciej i brutalniej niż przeciwnicy. Mieszczanie zachodnioeuropejscy muszą zadrżeć ze zgrozy. Jest to najbardziej humanitarny sposób prowadzenia wojny, ponieważ odstrasza ich (…) A teraz na wroga! W Warszawie będziemy święcić przywitanie!”
W swym przemówieniu Hitler wyraźnie sformułował cele polityczne planowanej przez siebie wojny, które zawarł w następujących słowach: „ Polska zostanie wyludniona i zasiedlona Niemcami”. W aktach procesu norymberskiego znalazły się dwa protokoły zawierające to przemówienie, które oznaczone są numerami L-03 i 1014-PS.
Musimy mieć jednak świadomość, że już w latach dwudziestych XX w. gen. von Seeckt sformułował tezę, że „istnienie Polski jest nie do zniesienia, nie do pogodzenia z warunkami życia Niemiec”. Ta teza, jak również wcześniejsza doktryna polityczna Bismarcka, dotycząca postępowania wobec Polaków stały się jednym w wiodących kierunków politycznych Niemiec. O tym jak głęboko te tezy tkwiły w głowach Niemców w czasie istnienia III Rzeszy świadczą słowa Heinricha Himmlera, który tłumaczył generałom sens krwawego i brutalnego zdławienia powstania warszawskiego:
„Warszawa – stolica, głowa, intelekt tego byłego narodu Polaków, liczącego 16-17 milionów, zostanie zlikwidowana bez reszty; narodu, który od 700 lat blokuje nam wschód, który od czasu bitwy pod Grunwaldem raz po raz zagradza nam drogę” (mowa do dowódców okręgów wojskowych wygłoszona w Jägerhöhe-Węgorzewo 21.09.1944 r.).
Dlatego fundamentem niemieckiej polityki wobec Polski i Polaków od początku wojny stała się zgodnie z wolą Hitlera „fizyczna likwidacja wszystkich tych polskich elementów, które w przeszłości występowały w jakiś kierowniczy sposób po stronie polskiej, a w przyszłości mogą być nosicielami polskiego oporu” (notatka dra Rudolfa Oebsger-Rödera, dowódcy grupy operacyjnej policji bezpieczeństwa w Bydgoszczy z października 1939 r.).
Ta złowroga koncepcja „fizycznej likwidacji” polskich warstw kierowniczych została wyrażona przez Hitlera jeszcze w czasie trwania kampanii wrześniowej, dokładnie, wg notatki jaka sporządził gen. Lahousen podczas odprawy wyższych dowódców u Hitlera w dniu 12.09. 1939 r. (dok. norymberski Nr- 3047).
O losie jaki czeka Polaków bez ogródek do swoich pracowników powiedział Hans Frank. Wyraził to w dniu 3.10.1940 r. następująco: „Polacy staną się niewolnikami Wielkiego Niemieckiego Imperium Światowego”. W swoim dzienniku, pod datą 30 maja 1940 r. Hans Frank zapisał: „Te warstwy kierownicze w Polsce, które już stwierdziliśmy, należy zlikwidować, te zaś, co znowu narosną, musimy znów wyszukać i w odpowiednim czasie usunąć”.
Podobną w treści notatkę znajdujemy w zapiskach Martina Bormana. Pisał o: „Należy bezwzględnie baczyć, by nie było żadnych „polskich panów”, a gdzie tacy istnieją, należy, jakkolwiek brzmi to twardo, ich wymordować (…) Raz jeszcze Führer uważał za konieczne podkreślić, że dla Polaków może być tylko jeden pan, a jest nim Niemiec. Dlatego należy wymordować wszystkich przedstawicieli polskiej inteligencji” (notatka M. Bormana z dnia 2.10.1940 r- dok. norymberski nr 172). W październiku 1939 r. Hitler stanowczo nakazał Wilhelmowi Keitlowi, szefowi Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu, iż „należy uniemożliwić polskiej inteligencji pełnienia pozycji kierowniczej”. Chodziło oczywiście o kierowniczą rolę wobec narodu polskiego.
Niemieccy zbrodniarze czuli się bezkarni w swoich działaniach, bowiem już 4 października 1940 roku wszyscy sprawcy zbrodni już popełnionych i, co interesujące, przyszłych zbrodni, zostali przez Hitlera objęci amnestią. Wyposażeni w poczucie bezkarności oraz dyrektywy płynące z najwyższych szczebli władzy, Niemcy bez żadnych moralnych zahamowań przystąpili do „politycznego oczyszczania terenu”. Nosiły te akcje różne nazwy: Intelligenzaktion, które przeprowadzały bojówki Selbstschutzu na Pomorzu, „Akcja A-B”, Ausserordentliche Befriedungsaktion zainicjowana przez Hansa Franka, czy też, jako jedna z pierwszych, Sonderaktion Krakau, która objęła luminarzy krakowskiej nauki.
Kraków został zajęty przez niemiecka armię pod dowództwem gen. Wilhelma Lista 6 września 1939 r. Początkowo okupacja miała dość łagodny charakter. Wprawdzie w mieście zaroiło się od niemieckich żołnierzy i szybko rozpoczęły tutaj instalowanie nowe organy administracyjne, jednakże póki co Niemcy nie decydowali się na rozprawę z mieszkańcami, a przede wszystkim tutejszymi naukowcami.
Incydent aresztowania dziesięciu profesorów, którzy podjęli się współpracy z ks. metropolitą Adamem Sapiehą został szybko puszczony w niepamięć, wobec zwolnienia więzionych. Jeszcze we wrześniu normalne prace rozpoczęła Polska Akademia Umiejętności, co dla wykładowców uczelni było rzeczą normalną, nawet w dobie okupacji. Nie spodziewano się, iż Niemcy mogą mieć coś przeciwko wznowieniu nauczania.
W takiej atmosferze polscy profesorowie: S. Kutrzeba, K. Kostanecki, S. Estreicher i T. Kowalski kontynuowali swoją pracę naukową w Polskiej Akademii Umiejętności. Dla tych luminarzy polskiej nauki była to rzecz całkiem naturalna. W ich przekonaniu, mimo trwającej wojny, praca naukowa winna trwać nadal. Mimo, że armia niemiecka wkroczyła do Polski i zburzyła tok myślenia ludzi oraz wzbudziła obawę o dalsze ich losy, to w przekonaniu znakomitych uczonych krakowskiej Alma Mater ani wojna, ani okupacja nie były dostatecznym powodem by zaniechać pracy naukowej i zaprzestać kształcenia studentów.
To naiwne, jak się później okazało, przekonanie było utwierdzone przez prawo międzynarodowe. Nikt wówczas nie przypuszczał, że Niemcy nie będą przestrzegać konwencji haskiej, tym bardziej, że nigdy jej nie wypowiedziały. Zatem we wrześniu i październiku 1939 r. praca naukowa była kontynuowana, ba, nawet drukarnia uniwersytecka składała dostarczone prace naukowe. Przekonanie, że praca naukowa będzie bez przeszkód kontynuowana potwierdzali sami Niemcy. Składali oni częste wizyty w PAU czy w gmachu UJ, a nie zastając na miejscu niektórych profesorów, wyrażali zdziwienie, że… nie mają oni wyznaczonych stałych godzin urzędowania i pracy. Odwiedzających polskie placówki naukowe Niemców szczególnie interesowały efekty prac Komisji Wydawnictw Śląskich Akademii oraz prace Muzeum Archeologicznego.
Te częste wizyty, podczas których Niemcy zachowywali się buńczucznie i głośno, irytowały profesorów. Dlatego z niecierpliwością i nadzieją oczekiwali inauguracji roku akademickiego 1939/1940. Dla profesorów sprawa podjęcia nauczania akademickiego była tak oczywista, że nikt nie protestował gdy Senat UJ i jej Rektor prof. Tadeusz Lehr-Spławiński ogłosili, iż nabożeństwo inaugurujące nowy rok akademicki odbędzie się 4 listopada 1939 r.
Pewność, że życie wróci do akceptowalnej, mimo okupacji, normy potwierdzało postępowanie władz niemieckich. We wrześniu 1939 roku gen. Walter von Brauchitsch wydał odezwę do mieszkańców Krakowa, w której zapewniał o poszanowaniu prawa międzynarodowego oraz wzywał ludność do podjęcia swoich normalnych zajęć. Ponadto, rektor UJ prof. Lehr-Spławiński był w sprawie inauguracji zajęć akademickich w stałym kontakcie z niemieckim burmistrzem Krakowa Zörnerem oraz prof. Uniwersytetu Wrocławskiego dr. Hansem Kochem, który był oficerem Abwehry, a także z gen. Schumannem, który z kolei był szefem oddziału nauki w dowództwie armii. Wszyscy oni pozytywnie wyrażali się o projekcie wznowienia zajęć akademickich.
Po latach, prof. Lehr-Spławiński udzielając w dniu 2.10.1959 r. wywiadu ówczesnej Zachodniej Agencji Prasowej tak przedstawił początki okupacji oraz okoliczności, które spowodowały wygłoszenie wykładu przez Obersturmbannführera Brunona Müllera:
„Początkowo władze wojskowe i cywilne odnosiły się do władz uniwersyteckich, a także i do innych instytucji polskich poprawnie, w wielu zaś wypadkach wręcz kurtuazyjnie. Charakterystycznym tego objawem był fakt, że komendant wojskowy Krakowa gen. major von Höbert uważał za stosowne złożyć wizytę rektorowi Uniwersytetu. Miało to ten dodatni skutek, że udało mi się uzyskać od niego wydanie zakazu zajmowania zabytkowych gmachów uniwersyteckich na kwatery dla wojska, a przecież było tego kilkanaście budynków. Wojsko zostało z nich usunięte na rozkaz gen. von Höberta.
Dopiero po mniej więcej trzech tygodniach, które można by określić mianem sielanki w porównaniu z eksterminacją lat okupacyjnych, gdy władze cywilne zaczęły się mnożyć, było już gorzej, zwłaszcza z powodu trudności w zorientowaniu się w kompetencjach poszczególnych komórek administracyjnych. W ostatnim tygodniu października zjawiła się policja. Były już poważne kłopoty w związku z ponownym zajmowaniem sal, plątaniem się oficerów policji po zakładach naukowych i bibliotekach.
Wreszcie, bodaj 3 listopada, zjawił się u mnie w rektoracie oficer Gestapo z listem zapraszającym mnie do Obersturmbannführera Müllera na rozmowę w sprawach uniwersyteckich. Rozmowa odbyła się zresztą w uprzejmej formie w siedzibie Sicherheistpolizei przy ul. Pomorskiej, w dawnym Śląskim Domu Akademickim, gdzie przyjął mnie młody i przystojny, choć o odrażająco ostrym spojrzeniu oficer Gestapo, który poprosił o udzielenie mu szeregu informacji co do organizacji Uniwersytetu oraz co do elementu żydowskiego wśród wykładowców i młodzieży. Na koniec zażądał, żebym zwołał zebranie profesorów, na którym chciałby przedstawić „niemiecki punkt widzenia w sprawie nauki i szkół akademickich”. Choć niechętnie – musiałem się zgodzić i termin zebrania został wyznaczony na dzień 6 listopada”.
Już w listopadzie na Uniwersytet dotarła informacja, że w razie jakichkolwiek manifestacji w dniu 11 listopada zostaną wyciągnięte bardzo surowe konsekwencje.
Cdn.
Ireneusz T. Lisiak
Myśl Polska, nr 43-44 (20-27.10.2019)
Ale co ma do tego zdjęcie agenta SB „Bolka” ?
To jest pan Ireneusz Lisiak…
Nie bądźmy megalomami, fizyczne zniszczenie narodu polskiego i likwidacja polskiego państwa z pewnością nie były strategicznymi celami Niemiec. Stawką tej wojny była zmiana europejskiego porządku poprzez zakwestionowanie przez Niemcy roli Francji, a zwłaszcza Anglii, jako wiodących potęg. Polska otrzymałą od Niemiec realną i w sumie korzystną ofertę w zamian za niewychylanie się i nieprzeszkadzanie. Gdyby z niej skorzystała, nie byłoby tych wszystkich zbrodni, tak jak nie było ich na Węgrzech, czy w Rumunii. I tak byliśmy w stosunkowo dobrej sytuacji – Czechosłowacja nie otrzymała żadnych propozycji, tylko ultimatum.
Jeśli jedna z frakcji jest oskarżana o zamach na Sikorskiego, a wcześniej o na generała Zagorskiego to równie się spodziewać, że Bereza Kartuska byłaby polskim Dachau.
Ależ były. Polityka Hitlera była podporządkowana jego ideologii, a ta zakładała skierowanie osadnictwa niemieckiego na wschód, przy początkowym zniewoleniu Słowian, a potem, gdy Niemców będzie tam wystarczająco dużo, fizycznej ich eksterminacji jako podludzi. Polska stała akurat w centrum ziem które sobie Niemcy upatrzyli, stąd w dłuższej perspektywie i tak by Niemcy przeciw Polsce wystąpili, tak samo jak sojusz z ZSRR też nie przeszkodził Hitlerowi zrealizować swojego celu ideologicznego wojny z bolszewizmem, czemu naród polski zawdzięcza zresztą swoje biologiczne istnienie…
Kolejny wierzący w mit „dobrego Niemca”… Że niby Niemcy nie chcieli dokonać genocydu połowy Europy tylko przebudować a to nie jest takie malum in se…
Węgrzy, Rumuni czy nawet Czesi nie stali na drodze ku uzyskaniu Lebensraum. Ów ulokowany był na dawnych zachodnich guberniach Rosji carskiej oraz dawnej Noworosji. Na drodze stała ku temu fizycznie Polska, gdyż psuło to integrację ziem niemieckich. Już we wcześniejszych pismach niemieckiego rasizmu (np. volkistów) prasa głosiła iż Polacy ze wszystkich słowian są najbardziej zażydzeni. Nawet środowiska nienacjonalistyczne miały zły stosunek do Polski i Polaków, określające ten kraj jako „państwo sezonowe” a Polaków mieli za głupców, nieudaczników i nieogarów (Polnische Wirtschaft itd.). Alldeutscher Verband, Bund Deutscher Osten, Ostdeutscher Heimatdienst oraz inne organizacje utworzone przed lub po przejęciu władzy przez nazistów promowały antypolskie nastroje. Historycy, geografowie, artyści i inni dostawali granty za udowadniania, że Polska to w całości ziemia niemiecka. Nawet demokraci jak Hans von Seeckt mieli Polskę za twór bezwzględnie szkodzący Niemcom samą egzystencją. Siły nazistowskie było także antypolskie, co widać było po tym co naziści wprowadzali w Wolnym Mieście Gdańsku lub ich sympatycy w Austrii przed aneksją. Antypolskie wypowiedzi Hitlera oraz partii można wykazywać od 1919. Nie ma też co mówić o jakimś mitycznym dobrym podejściu i uldze bo podziw wobec Piłsudskiego. Już w 1933 w rozmowie z Konstantinem von Neurath oraz Bernhardem von Bülowem że należy utrzymywać napięte stosunki z Polską a dogadanie się z nią jest nie na korzyść Niemcom. Rauschning w 1934 uzyskał informację, że dla Hitlera nie należy myśleć o poważnym porozumieniu z Polską i należy się w to bawić tak długo jak Zachód będzie zagrożeniem. Utrzymywanie organizacji niemieckich, postawa nazistów poza Rzeszą, publikacje wspierane przez państwo itd. Wszelkie „układanie się z Polską” należy traktować jako szopkę do neutralizacji wschodniego frontu podczas wojny z Francją. Po upadku Francji i neutralizacji Anglii nie należałoby liczyć na traktowanie Polaków na jakiś normalnych zasadach – bardziej by zainstalowano jakiegoś kacyka, który z uśmiechem na ustach wysyłałby Polaków do niewolniczej pracy w Rzeszy, przyłożyłby rękę do eksterminacji Żydów oraz element zażydzony itd. I to w wariancie optymitycznym bo bardziej pesymistycznym byłaby otwarta agresja na Polskę po upadku Francji, by otworzyć drogę do ZSRR.
Porzućcie te bajki że z kolaboracji można byłoby coś pozytywnego wyciągnąć. Polska nie była ani Francją, ani Norwegią, ani Węgrami ani Rumunią. Byliśmy dla Niemców śmieciami i bydłem a nie partnerem…
Teza, jakoby Polacy mieli zostać przez Niemców potraktowani gorzej niż Węgrzy, Rumini czy Słowacy z powodu postrzegania nas jako istoty niższe, nie broni się w świetle faktów. Jako historyk nie wyciągałbym również zbyt daleko idących wniosków z tekstów propagandowych z prasy niemieckiej, czy też (rzekomych) przemówień Hitlera – machina propagandowa III Rzeszy była centralnie sterowana wspierając mądrość danego etapu, wykonując wielokrotnie wolty o 180 stopni z dnia na dzień. Nikt tu nie wierzy w dobrych Niemców, chciałbym raczej zobaczyć pragmatycznych Polaków. Zamiast durni, którzy w obcym interesie, napuszczeni przez fałszywych przyjaciół, dają się masakrować wdając się w z góry przegraną wojnę.
Tyle że Węgry i Rumunia to peryferie, podobnie jak taka Finlandia, której też ZSRR nie narzucił swojego ustroju. Polska leżała w centrum. W centrum zainteresowania ówczesnych mocarstw, i sama nieudolnie mocarstwem usiłowała być. I głównie to położenie geograficzne determinowało sytuację Polski w stosunkach z Niemcami hitlerowskimi: celem Hitlera było zdobycie „przestrzeni życiowej na wschodzie” i pokonanie bolszewizmu. Polska stała mu dokładnie na drodze do ZSRR, w przeciwieństwie do wspomnianych państw, które temu celowi polityki niemieckiej były obojętne, a ewentualne cele ideologiczne wobec nich mogły poczekać. Polska bezwarunkowo wyłożyła się pod nóż w interesie Francji i Wielkiej Brytanii, przetrwała wojnę jedynie dzięki łasce Stalina, któremu całkowicie zmarginalizowana Polska się nie opłacała. Gdyby spełnić niemieckie żądania, katastrofa jedynie odłożyłaby się w czasie, bo po stronie Francji i Wielkiej Brytanii mógłby wystąpić Stalin, aby odsunąć niemieckie zagrożenie od ZSRR. Opcja porozumienia z ZSRR ze względu na horyzonty sanacyjnych dyletantów była niemożliwa. Tak więc z samych złych opcji wybrano wcale nie najgorszą, a gdyby nie łaska mocarstw mogłoby być jeszcze gorzej niż było
Starając się uniknąć prezentyzmu, przyznać trzeba, że wybrana opcja wyglądała bardzo dobrze – sojusz z wiodącymi, światowymi potęgami: morską i lądową. Problem w tym, że całkowicie pominięto, nawet zlekceważono zagrożenie radziecke. Poza tym sojusze te były wojskowo mało wiarygodne, a gwarancje brytyjskie od początku ewidentnie kłamliwe.
To proszę przedstawić to „światło faktów”…
Podałem nazwiska, daty, nazwy organizacji itd. Można pójść do biblioteki i zweryfikować, ponieważ są nazwiska, daty i organizacje…
Co zaś podał pan? Nic… żadnego przykładu, żadnego niczego co miałoby świadczyć iż cała rasistowska nagonka antypolska istniejąca w Niemczech od czasów Bismarcka i piętnowana przez nazistów w Niemczech i poza nimi (jak Wolne Miasto Gdańsk) mogłaby zostać anulowana na „pstryk”.
Proszę podać jakąś notatkę, wzmiankę z dziennika, pamiętnika czy czegokolwiek co mogłoby świadczyć na rzecz waszej tezy iż Niemcy nie planowali żadnych czystek na Polakach. Mamy z historii potwierdzenie, że Niemcy od teorii przeszli do praktyki a wszelkiej maści odstępstwa miały charakter jedynie tymczasowy gdyż liczył się ostateczny cel – doświadczył tego ZSRR gdzie pomimo pozornego zakopania topora wojennego został zaatakowany (a Stalin do ostatniego dnia nie wierzył w raporty swoich szpiegów, że Niemcy szykują się do ataku).
W nazistowskich Niemczech prymat ideologiczny stał ponad prymatem pragmatyzmu, co udowadnia np. stosunek Niemców wobec zdobywanych kołchozów i sowchozów – „normalny, pragmatyczny okupant” wyzwoliłby chłopów i rozdał im ziemie; zindoktrynowani i zideologizowani Niemcy zaś utrzymali kolektywy, ponieważ uważali że podludzie i tak żyją w gromadach. Zaś dowódcy SS (jak i żołnierze z SS) wykazywali się sporą niekompetencją, arogancją i fanatyzmem ideologicznym, że zawodowi wojskowi mieli ich serdecznie dość i najchętniej by ich pognali.
Praktyka pokazuje, że i tak i tak by dokonywali czystek i rzezi.
(…)Proszę podać jakąś notatkę, wzmiankę z dziennika, pamiętnika czy czegokolwiek co mogłoby świadczyć na rzecz waszej tezy iż Niemcy nie planowali żadnych czystek na Polakach.(…)
Po Wrzesniu zwolnili jeńców z obozów jenieckich… przy planowanym genocydzie to strzał w stopę.
Ale czemu? Masy szeregowych żołnierzy, w większości chłopów i robotników bez jakichś oddolnych ciągotów patriotycznych(te pojawiły się później, wraz z niemieckimi represjami) w obozach jenieckich jedynie bezproduktywnie przeżerały jakże potrzebne Niemcom zasoby. Wymordowanie ich na tym etapie było jeszcze nieuzasadnione, skoro po powrocie do swych gospodarstw i zakładów mogli pracować na wyżywienie niemieckiego wojska. Zgodnie z niemieckimi planami wymordowanie Słowian miało nastąpić po uprzednim ich wyeksploatowaniu w niewolniczej pracy dla Rzeszy
Gdyby nie oddone ciągaty patriotyczne chłopów i robotników to w 1920 zamiast cudu nad Wisłą byłaby rewolucja w Niemczech…
Tyle że wtedy poruszenie mas było wywołane przez charyzmatycznych przywódców, jak np. Witos, co i tak było wielkim sukcesem, bo jeszcze 20 lat wcześniej dla wielu słowo „Polska” było synonimem pańskiej niewoli. Sanacja po śmierci Piłsudskiego nie miała nikogo takiego, a co więcej masy ludowe władz sanacyjnych nienawidziły. Do walki ludzie poszli, ale po klęsce wrześniowej nastąpiło przygnębienie i dopiero w miarę zbrodni niemieckich opór przeciwko okupantowi zyskał oparcie w masach. Tuż po Wrześniu Niemcy z ogółem polskiego społeczeństwa problemów jeszcze nie mieli
Bez pewnych podstaw ideologicznych tych mas nawet Mesjasz nie namówiłby ich do walki z (…)Wyzwolicielami Ludu Pracującego Miast i Wsi(…).
Pisze Pan nieprawdę. Po klęsce wrześniowej Niemcy zwalniali z obozów jenieckich żołnierzy WP pochodzenia żydowskiego. Wywołało to niezadowolenie polskich żołnierzy. Pisze o tych zwolnieniach Czerniakow w swopich Dziennikach i Ringelblum w Kronice Getta warszawskiego. Wystarczy czytać a nie pisać ” jak sobie Jaś wyobraża okupację”.
No… Skoro Niemcy wypuszczali tylko Żydów, z kolei oficerów wymordowano w Katyniu to kto organizował to największe podziemie zbrojne w Europie? Przecież nie major Hubal.
Czyli dowodem na to, że genocytu miało nie być jest wypuszczenie… części jeńców… I oczywiście, jak to robią osoby w internetach które po prostu nie znają się, bez podawania dat, ilości, lokacji…
3 IX Topolno – 80 jeńców z obozu jenieckiego zostało rozstrzelanych
4-5 IX Serock – 60-80 jeńców zostało rozstrzelanych
6 IX Moryca – 19 jeńców oficerów zostaje rozstrzelanych, żołnierzy niższej szarży spalono żywcem
8 IX Mszczonów – 11 jeńców rozstrzelonych
9 IX Ciepielów – ponad 250 jeńców
10 IX Piaseczno – 30 jeńców zastrzelonych strzałem w głowę
11 IX Zambrów – 200 jeńców zostaje „przypadkiem zastrzelonych” podczas „tumultu koni”
12 IX Szczucin – 40 jeńców oraz 30 więźniów cywilnych zostaje wysadzonych granatem w zamkniętym, podpalonym budynku
18 IX Śladowo – 150 jeńców i 150 cywilów rozstrzelanych bronią maszynową
20 IX Majdan Wielki – rozstrzelanie 40 jeńców
28 IX Zamroczym – ok 500 jeńców i 100 cywilów zostaje rozstrzelanych pomimo rozejmu zw. z kapitulacją Twierdzy Modlin
Końcówka września Urycz – spalenie żywcem 100 jeńców
I tak dalej
Zbrodnie na jeńcach nie kończą się wraz z wrześniem 1939.
5 II 1940 Niemce (taka miejscowość) – rozstrzelanie 11 jeńców
3 XI 1943 – „likwidacja” reszty jeńców z polskiej armii żydowskiego pochodzenia w ramach akcji Riehhard
W wielu KL (np. KL Soldau, KL Lublin) przetrzymywano jeńców polskich i na nich też dokonywano zbrodni.
Część akcji III Rzeszy miało charakter propagandowy, bo pokazać światu „my tacy źli nie jesteśmy”. I tak był film „Theresienstadt” w którym przedstawiano „jak dobrze Żydzi sobie żyją”. Film prawdopodobnie miał docelowo trafić na scenę zagraniczną by być jakąś przeciwwagą wobec oskarżeń że Żydzi są masowo mordowani.
Niemcy byli cyniczni a do tej pory znajdują się ludzie, którzy w to wierzą…
Genocydem czyni się systematyczności inaczej w Norymberdze trzeba by sądzić za naloty dywanowe, a w trybunale dla Pacyfiku za Hiroszime i Nagasaki… nawet Bin Ladena nikt nie oskarżal po 11/09 (w samym WTC zginęło więcej ludzi niż wszystkich zbrodniach z twojej listy).
Jeżeli próbuje pan „trolololo” to panu nie wychodzi…
Zaczynacie od stwierdzenia, że Niemcy nie mieli planów ludobójczych wobec Polaków ponieważ wypuszczali jeńców wojennych. Kiedy wskazałem, że (A) zbrodnie na jeńcach dokonywane były przez całą kampanię wrześniową (B) zbrodnie na jeńcach dokonywane były i po kampanii wrześniowej (C) część akcji III Rzeszy miały charakter propagandowy „dla pokazania, że nie jesteśmy tacy źli”.
Pan winien teraz próbować bronić swojej tezy, że wypuszczanie jeńców świadczy o braku planów ludobójczych wobec Polaków. A zamiast tego piszecie, że w 11/09 zginęło więcej osób
…
Bez komentarza…
Głównym argumentem mojego postu było (…)Genocydem czyni się systematyczności(…)… systematycznością jaką charakteryzowały się czystki w Rundzie czy Srebrenicy.
Faktem są propozycje Ribentroppa z października 1938 r. w sprawie przedłużenia paktu o niestosowaniu przemocy na kolejne 25 lat. Jeśli chodzi o wiarygodność tego układu, to – na podstawie doświadczeń historycznych – III Rzesza nie była mnie wiarygodnym sojusznikiem niż np. Wielka Brytania, wręcz przeciwnie – nie zrywała sojuszy jednostronnie.
W gwoli przypomnienia – atak na ZSRR miał miejsce kiedy obowiązywały układy i umowy na linii Berlin-Moskwa (w tym o nieagresji z 23 sierpnia 1939).
Stosując analogię – pakt o nieagresji z ZSRR jest dowodem na to, że Niemcy nie planowali ataku na ZSRR?
No to już są po prostu szczyty naiwności! Te i inne propozycje są takim samym dowodem, jak film „Theresienstadt” dowodem na to że w III Rzeszy Żydzi mieli dobrze a Holocaust to wymysł Sowietów i Polaków… a film „Kampfgeschwader Lützow” jest dowodem na to, że Polacy szarżowali na czołgi i szablami okładali blachy maszyn…