Jako zwolennik Konfederacji i wielki miłośnik jednoczenia prawicy, jestem poważnie zaniepokojony tym, co się dzieje wokół prawyborów. Jak wiadomo, miały one wyłonić jednego kandydata, który zetrze się w boju z całym mainstreamowym wachlarzem przedstawicieli sił lewicowo-liberalnych, w tym także z obecnie urzędującym prezydentem RP p. Andrzejem Dudą. Gra jest rzeczywiście poważna i nie chodzi w niej tylko o zwycięstwo tegoż prawicowego kandydata, ale o najlepszy wynik, który przesunie proces jednoczenia o dobre dziesięć lat. Tak, to nie przesada. Po raz pierwszy prawica uzyskała w wyborach parlamentarnych prawie 7%. Pojawia się teraz okazja, by w wyborach prezydenckich poprawić ten wynik i osiągnąć – powiedzmy – 9, 10, bądź 12%. Potem będzie czas na spokojne budowanie obozu, drogą kooptacji kolejnych środowisk i grup zwolenników. Trzeba przyjąć kilkuletnią perspektywę czasową. Oczywiście są to tylko moje przypuszczenia, bo wiem, że na te wszystkie wydarzenia wpływ mam raczej niewielki, a niektórzy pewnie powiedzą, że zerowy. Ale cóż…
Otóż zaniepokoiły mnie spory nt. prawyborów pomiędzy frakcjami czy grupami politycznymi tworzącymi Konfederację. Facebook jest tu najlepszym przykładem. Niby różnica zdań to rzecz normalna w polityce, ale jeżeli w nowej formacji politycznej, którą po wielu latach udało się stworzyć i odnieść względny sukces, dochodzi do wzajemnych zarzutów i obrzucania się epitetami i to na forum publicznym, to coś jest nie tak. Spór dotyczy też fundamentalnej zasady, będącej praprzyczyną obecnych prawyborów czyli zawiązujemy konfederację, wystawiamy kandydatów, kojarzonych z prawicą i organizujemy zjazdy wojewódzkie. Potem już w węższym gronie elektorów wybieramy tego jednego, który niesiony zwycięstwem idzie w bój o Polskę. Pozostali kandydaci, z mniejszą liczbą głosów, wspierają w kampanii wyborczej tego kandydata, chowając głęboko jakieś swoje urazy czy różnice programowe. Tak miało być. Słyszę jednak z ust (albo czytam wpisy) tzw. wolnościowców, że nie tak miało być, że to oni są najmądrzejsi, a pozostali to albo agenci, albo socjaliści, bądź, co gorsze, kryptopisowcy. Rozumiem, że na jakąś formę wyłaniania kandydata wszyscy się umówili. Domyślam się jednak, że taki element demokratyczny w samej procedurze niektórych uwiera ale, na litość boską, czy był jakiś lepszy, godzący wszystkich, sposób? Dochodzą też głosy, że to p. Prezes JKM miał być tym jednym kandydatem. Nie został. Wolnościowcy muszą się z tym pogodzić. W ogóle muszą chyba lepiej zrozumieć punkt widzenia narodowców, z ich przywiązaniem do idei narodowej (nie etatystyczne, socjalistycznej ale solidarnościowej) czy też katolików (tradycjonalistów). Okazuje się, że dość łatwo narodowcy i tradycjonaliści biorą za swoje niektóre elementy programu wolnościowców, choćby niskie podatki, odbiurokratyzowanie gospodarki, likwidacja zbędnych ustaw i norm prawnych.
Jest jeszcze jeden aspekt tych prawyborów. Otóż dzięki nim prawica mogła, jak to się mówi, policzyć szable. W zjazdach wojewódzkich wzięło jednak udział sporo zwolenników. Ponadto wystawienie tych dziewięciu kandydatów pozwoliło nam szerzej poznać inne znaczące prawicowe postacie.
Osobiście też mogę być niezadowolony, bo nie wygrała moja kandydatka (o, przepraszam, już się sypnąłem) ale z tego powodu nie rozdzieram szat. Jest Krzysztof Bosak. Uznaję go za wspólnego kandydata. A takie spory prowadzą do jedynej możliwej, znanej nam z przeszłości, sytuacji, a zwie się ona: 3%. Podobno, zdaniem jednego polityka, taki jest procent ludzi inteligentnych w naszym kraju.
Jarosław Luma
Sondaże pokazują, że Bosak może liczyć na 5,9% poparcia. To, że w Konfederacji nie brakuje kryptoPiSiorów, to fakt. Chodzi o to, że przeciętny konfederata przyciśnięty do muru, prędzej poprze PiS niż PO. Tak jest w 70% przypadków, bo konfederaci wyznają PiSowskie wartości. Co do K. Bosaka – przytoczę cytat:
„Prof. Krzysztof Bosak – poliglota i erudyta, człowiek gruntownie wykształcony, posiadający niezwykły wdzięk i piękną, kwiecistą mowę. W nienagannie skrojonym uniformie, z grubym portfelem i serdecznym uśmiechem na ustach przemierza świat, zjednując sobie głowy obcych mocarstw”.