Ubawiłem się z dwóch powodów, a mianowicie merytorycznego i sytuacyjnego:
1/ Merytorycznego, ponieważ w owym piśmie można przeczytać min. co następuje:
„gdy słyszymy „Gazeta Wyborcza”, myślimy „Trybuna Ludu”, gdy słyszymy PO, myślimy PZPR, a gdy widzimy wysokiego rangą partyjniaka obecnej władzy, to pierwsze co przychodzi nam na myśl, to okrzyk „precz z komuną!”III RP nie postrzegamy jako Polski autentycznie wolnej, autentycznie niepodległej, ale jako twór zarządzany przez elity równie służalcze wobec obcych, jak miało to miejsce w PRLu”.
Chłopcom chyba się coś pomyliło. Tyle się naczytali o Żołnierzach Wyklętych, że w swojej młodzieńczej czy nawet dziecięcej fantazji sami zaczęli się czuć „żołnierzami wyklętymi XXI wieku”. Znając PRL i komunizm tylko z obrazka uwierzyli propagandzie obozu Jarosława Kaczyńskiego, jakoby III RP była komunizmem, PO zaś PZPRem, a Donald Tusk Bierutem czy Gomułką.
Zdaje się, że żaden z „buczących” rzeczywistego PRL nie pamięta. Ale, jak wiadomo od klasyka, „walka klasowa zaostrza się w miarę budowania socjalizmu”. Niestety, to co prezentuje (już od dawna) obecne kierownictwo Młodzieży Wszechpolskiej, to rodzaj matrixu. Ci młodzi ludzie, podekscytowani przez mity stworzone przez Jarosława Kaczyńskiego, wizję „razwiedki” Stanisława Michalkiewicza i niepodległościowe frazesy Bronisława Wildsteina wymyśli sobie własny platoński świat „honoru i polskości”, budowany w opozycji do rzeczywistości empirycznej. Oto utopia, gdzie młodzi szykują się do jakiegoś antykomunistycznego powstania, prowadzą (jawną) działalność konspiracyjną i w tej „patriotycznej robocie” szukają wsparcia pośród kiboli. A wszystko to, aby któregoś dnia, z kosami na sztorc, zaatakować „agenturalny” rząd Donalda Tuska, którego traktują tak, jak „czerwoni” na początku lat 60-tych XIX wieku traktowali Aleksandra Wielopolskiego.
Kilka lat temu byłem na imprezie imieninowej, gdzie zebrali się ci „młodzi i radykalni”. Prym tam wiódł człowiek zwany dziś Doktorem Wikipedycznym (z tej racji, że doktorat napisał ponoć na podstawie i na poziomie Wikipedii). Zgromadzeni zachowywali się tak, jakby ukrywali się po lasach i prowadzili partyzantkę przeciwko „ubeckiemu rządowi”. Mówili wyłącznie o Żołnierzach Wyklętych i wyraźnie fascynowało ich dziecięce usposobienie, że mogli odgrywać ich nowe wcielenie. Jak rozumiem, jest to typowy sposób myślenia środowiska „młodych i radykalnych”, którzy muszą działać i podpalać świat. Tak samo myśleli ich antenaci z 1830, 1863, 1905 i 1944 roku. I za każdym razem świat podpalili i zburzyli. A tym światem był polski Naród, polskie domy, polskie miasta, polskie bogactwo. Fajnie się hajcował?
2/ No i wreszcie kontekst sytuacyjny. Oto napisał list otwarty do Generała Prezes. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że jedna poważna osoba napisała list do drugiej poważnej osoby. Tyle tylko, że adresat to generał brygady, lotnik, weteran wojenny, uczestnik walk pod Kockiem, powstaniec, odznaczony Virtuti Militari, Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski i wieloma innymi odznaczeniami. A kim jest autor listu otwartego? Bohaterem wojennym? Mężem stanu? Wybitnym intelektualistą? Skończył chociaż studia? Gdy ktoś się chce bawić w Żołnierzy Wyklętych to powinien choć znać swoje miejsce w hierarchii i umieć zachować dyscyplinę. Szeregowcy nie pisują listów otwartych do generałów.
Adam Wielomski
Uważam to za baaaardzo grubą przesadę. Polska jest taka jaka jest, bo jest państwem słabym i biednym.
Okrzyk „precz z komuną” był zwyczajnie głupi i tłumaczenie tego też nie mogło być mądre. Tu zgadzam się z prof. Wielomskim. Natomiast nie podoba mi się atak ad personam na Roberta Winnickiego. Czasami łatwiej zauważyć drzazgę u kogoś, niż dostrzec belkę we własnym środowisku. Czy wszyscy członkowie redakcji ukończyli studia? Nikt nie wyleciał z KULu za fałszowanie wpisów w indeksie? To przecież byłby większy obciach…
Atak ad personam? To niech się „persona” trochę poduczy i zrozumie, że nie zjadła wszystkich rozumów. Tej „personie” wydaje się, że jest głównym rozgrywającym na scenie politycznej. To wygląda karykaturalnie.
W Polsce ma miejsce walka dwoch kultur lub dwoch cywilizacji 🙂 to z jednej strony obcy, naplywowi, sludzy „knuta”, ludzie uwazajacy ze centrum cywilizacji jest gdzies tam na zachodzie i z drugiej strony narodowcy, „romantycy”, ludzie kochajacy polske.. moze niektore frakcje robia to troche klarykaturalnie ale i tak ich popieram w walce przeciw tym „obcym” 🙂 nawet jezeli to oznacza ze obcych pokonamy „kosami” 🙂 . Tak wyglada realny podzial polityczno kulturowy polski.. Nie rozumiem dlaczego konserwatysci-realisci tego nie dostrzegaja i tocza piane przeciw powstaniu i romantyzmowi.. pozdrawiam 🙂
@kat: Konserwatyści wiedzą, że tzw. powstania były inspirowane i sponsorowane przez wrogie Polsce i Kosciołowi srodowiska (a to masonerię, a to jakobinów francuskich, a to karbonariuszy, a to Bismarckowskie Prusy…). Wiedzą też, że „duch narodowy”, aby żyć realnie, potrzebuje „narodowej materii”. Zwyciestwo „narodowego ducha” kosztem „narodowej materii” jest tzw. „zwyciestwem moralnym”, czyli eufemistycznym określeniem totalnej klęski.
@kat: Mozna kochać Polskę nie-romantycznie, mozna cenic polskie zwycięstwa, np. Grunwald, Chocim, Wiedeń, a nie trzeba masochistycznie rozpamietywać klęsk. Tzw. romantycy-patrioci to w wiekszości nie-Polacy tylko potomkowie tzw. „Żydów chrzczonych”, od zawsze do dziś działajacy na szkode katolików, na rzecz masonerii, zydostwa i swiatowej lichwiarskiej miedzynarodówki. Dla „żydów chrzczonych” nie istnieje Polska sprzed epoki saskiej czy stanisławowskiej. Proszę sobie przypomnieć, kto po kazdym powstaniu w XIX wieku przejmował skonfiskowane majatki polskiej szlachty?
@adamwielomski: „Uważam to za baaaardzo grubą przesadę. Polska jest taka jaka jest, bo jest państwem słabym i biednym”. No właśnie, pytanie, dlaczego jest aż tak biedna i słaba? Czy nie dlatego, że rządzona jest w imię obcych interesów przez współudziale służb specjalnych, a także jawnych (vide: Geremek, Kuroń et consortes) i ukrytych (vide: Komorowski, Tusk, Mazowiecki) wrogów Polski i polskości .
@arturgórecki: Polska najszybciej się rozwijała, gdy była zarządzana przez carskiego namiestnika, gdy działała tu Ochrana itd. itp. – więc raczej nie tu leży problem. Może car nie traktował Polski jako dojnej krowy / kolonii tylko jako „perłę w koronie Imperium” ? Czy za Sanacji Polska rozwijała sie aby dobrze? Lepiej, niż dzisiaj? Kiedy Pana zdaniem prace polskich naukowców miały najwiekszą liczbe cytowań w czasopismach z listy filadelfijskiej: za Piłsudskiego, Bieruta, Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego, Wałęsy, Komorowskiego? No, kiedy?
Pewnie nie powinienem sie wtracać, ale, Adam, drogi mój, jestem nawet od Ciebie starszy. Jakieś tam działania podejmowałem jako nastolatek, chociaż głupi byłem i nie zamierzam sie niczym chwalić. Jako siedemnastolatek pochłaniałem dzieła Piłsudskiego, na które wydałęm majątek, i „Kronikę życia”, zresztą na werandzie w Rzymie:) Ludzie zwykle raczej madrzeją, niz głupieją. Weź zobacz, jak niesamowicie zmieniły się dzieciaki z ONR, które już nie są dzieciakami. Otóż mam prawie 50 lat, pamietam choćby martwą dziewczynę 3 maja 1982 roku i też czuję się teraz jak za późnej „komuny”.
@ adamwielomski: Tekst składa się z krytyki merytorycznej i personalnej. Tymczasem człowiek po wysłuchaniu ataku osobistego całość odbiera jako atak personalny. Reakcją zwykle jest kontratak, a nie dyskusja. Tymczasem, gdyby atak personalny zastąpić własną wizją takiej organizacji jak MW, to mógłby być z tego pożytek. Ktoś w kierownictwie przeczytałby i przynajmniej się zastanowił, czy czasem ten Wielomski nie ma racji w punkcie trzecim i piątym. Zatem: jakie hasła zamiast „precz z komuną”?, co świętować?, jakie stosować metody? – czyli brakująca część pozytywna tekstu, która pokazuje troskę o organizację, zamiast poniżania jej członków. Przecież energia narodowców jest cenna i może się przydać.
W całej tej dyskusji nadal nikt mi nie wytłumaczył dwóch rzeczy. Po pierwsze czemu niby wypada wydzierać się na cmentarzu. Po drugie czemu ktoś wrzeszczy „precz z komuną”, choć żywego komunisty nie ma w zasięgu wzroku.
Ja generalnie nie buczę i rzadko chodze na zbiorowe imprezy, bo jestem samotnikiem, ale do pewnego stopnia rozumiem to „Precz z komuną”. Powtarzam, że nie tylko ja czuję się w obecnym ZSRE pod władzą JE Tuska troszku jakby tak jak za późnego Gierka. Nie chciałbym sie wdawać w naukowe debaty, bo to jest tylko uczucie…
Mnie „precz z komuną” wkurzało już w latach 90-tych, bo tylko pomagało SLD budować swój wizerunek związku zawodowego post-PRL-owców, przy jednoczesnym sprzedawaniu się Zachodowi. Teraz zaś jest jeszcze bardziej sensu. Skoro ktoś ma coś do Tuska, to czemu do cholery nie wrzeszczy „precz z Tuskiem”?