Katastrofa wizerunkowa tzw. Polskiego Ładu, tłumaczona jest głównie nieznaną w historii fuszerką legislacyjną ponoć w wykonaniu „ludzi z rynku”, o paradoksie działających w dodatku z nadania plebejskiej prawicy, która w dodatku pieczętuje się zarówno „Prawem” jak i „Sprawiedliwością”. Stało się i już się „nieodstanie”, a przecież można by to wszystko szybko poprawić: trzeba jednak chcieć i umieć to zrobić. To bezprecedensowe zdarzenie skutecznie przesłoniło inne patologie naszego (czyli również wspólnotowego) prawa podatkowego. Podatnicy widzą je na co dzień w gazetach (lobbing interpretacyjny), organach skarbowych oraz (niestety) również w sądach administracyjnych (zwłaszcza w postaci znęcania się nad ofiarami oszustw podatkowych). Obywatele z reguły nie czytają przepisów (bo tego czytać się nie da), lecz poznają prawo poprzez lekturę przypadkowo poznanych poglądów interpretacyjnych, które często nie mają wiele wspólnego z treścią jakoby interpretowanych przepisów. Lecz kto by się tym przejmował? Ich formalny twórca – resort finansów – tradycyjnie „olewa” to co przed chwilą napisał publikując jakieś „objaśnienia”, które z reguły są wielokrotnie dłuższe od objaśnianych przepisów (szczyt absurdu). Tam też rządzą „ludzie z rynku”, czyli „międzynarodowy biznes podatkowy” oraz lobbing, które chcą wszystko „cyfryzować”, a zwłaszcza zmusić podatników, aby za to płacili. Ostatni ich pomysł z tej półki pod nazwą „faktur ustrukturyzowanych” okazał się kolejną wielką klapą „Polskiego Ładu”, ale owa katastrofa jest objęta nakazem milczenia, bo przecież media (te wolne) są takim samym biznesem i widać może kupić ich milczenie nawet na temat kolejnej wpadki „rządów PiS” (dlaczego milczy „Gazeta Wyborcza”?).
Podatnicy (ci zwykli, których nie stać na zakup ucieczki od opodatkowania) często terroryzowani są gazetową interpretacją przepisów, zwłaszcza w wykonaniu dyżurnych ekspertów – tym razem w roli medialnych celebrytów. A jaka jest treść przepisów podatkowych? Tym nikt zbytnio się nie przejmuje. Gdy podatnicy zwrócą się do władzy o interpretację urzędową, udzielone odpowiedzi często niewiele mają wspólnego z tym, co napisał prawodawca, ale czasami urzędowi interpretatorzy uszanują to, co napisano w ustawie lub rozporządzeniu. Najmniej wspólnego z treścią przepisów mają tzw. objaśnienia podatkowe, czyli liczący często dziesiątki stron bełkot napisany w sposób jeszcze dużo mniej zrozumiały niż „objaśniane” przepisy. Posługiwanie się tym bełkotem nie jest chyba przypadkowe – w ten sposób chce się poprawić to, co skopano pisząc przepisy, bo najczęściej to ci sami ludzie („z rynku”) piszą i jedno i drugie.
Mniej znaną szerszej opinii publicznej sprawą jest działalność interpretacyjna sądów, w tym zwłaszcza administracyjnych. Bywa tam różnie, ale działa tu dość skuteczna zmowa milczenia: „wolne media” nawet nie pisną na temat wyroków oraz uchwał sądowych nawet wtedy, gdy są w sposób oczywisty niezgodne z treścią przepisów lub rażąco niesprawiedliwe. Nieco więcej wiemy na temat tego zjawiska w wyrokach dotyczących podatku od towarów i usług. Jest tam źle, a może być jeszcze gorzej bo wymiar sprawiedliwości chce poprawiać „nieudolnego prawodawcę”. Praktycznie nie ma żadnych wypowiedzi na temat pomyłek sądowych w podatku dochodowym, zwłaszcza od osób fizycznych. Jest to mało medialny podatek, podatnicy prowadzący działalność gospodarczą będący osobami fizycznymi nie mają wejścia na przysłowiowe salony i nie stać ich na sfinansowanie kampanii medialnych w swojej obronie. To jest domeną „międzynarodowych koncernów”, zwłaszcza tych zza oceanu, które na tzw. wschodniej flance NATO mają szczególny status. Stąd takie duże zainteresowanie przepisami podatku dochodowego od osób prawnych, a zwłaszcza regulujących „struktury optymalizacyjne”.
Występowanie w obronie przysłowiowej litery prawa zwłaszcza apelując poprzez media do opinii publicznej jest zajęciem prawie beznadziejnym. Ale warto to robić, bo zwykli obywatele (mamy również „elity” i klasę wyższą”) w najlepszym przypadku kierują się właśnie treścią przepisów prawa.
Witold Modzelewski
Kiedy Pan Modzelewski zajmie się odwalutowaniem Frankowiczów?