Czytając teksty Zbigniewa Lipińskiego nieodmiennie odnosimy wrażenie, że żyjemy w innej Polsce. Pomimo wywodzenia się z jednej tradycji ideowej nasza ocena otaczającej rzeczywistości jest biegunowo odmienna. Z całą pewnością bliżej nam do opinii formułowanych przez prof. Macieja Giertycha niźli do opisów naszego redakcyjnego Kolegi.
Nie inaczej oceniamy również najnowszą odpowiedź na nasz polemiczny tekst „Nie można popierać rządu PiS” („MP”, nr 5-6/2016). W tekście „Rewolucja? Tak, rozpoczęła się!” („MP”, nr 7-8/2016) Z. Lipiński z uporem forsuje karkołomną, z naszego punktu widzenia, tezę o ogarniającym Polskę spisku przeciwników obecnego rządu i Prezydenta, który inspirowany jest rzecz jasna przez wraże siły w Polsce i poza nią, z instytucjami UE na czele. Lipiński, posługując się podobną narracją, liczy zapewne na dość powszechną w środowiskach narodowych skłonność do tłumaczenia procesów politycznych zakulisowymi działaniami obcych potencji. Próba podobnego opisania obecnej sytuacji w Polsce wydaje nam się jednak błędna, jak pisał Wojciech Wasiutyński masoni „istnieją i nie są organizacją charytatywną”, nie można wszak wszystkiego wyjaśniać ich działaniami.
Ukazywanie ospałej Platformy, walczącej o życie z nacierającą i celnie punktującą rząd Nowoczesną wraz z KOD-ami, jako tarana rewolucji w Polsce ociera się niestety o „rewelacje” rodem z przedostatniej strony „Gazety Polskiej”. Dużo większy zapał rewolucyjny dostrzegamy po stronie partii rządzącej. W narracji Z. Lipińskiego dostrzegamy niestety też stosowanie podwójnych standardów. Z jakich bowiem powodów odmawia on prawa do wyrażania swojej opinii uczestnikom manifestacji KOD-u, gdy przez cały okres ośmioletnich rządów PO, będący w opozycji PiS urządzał raz po raz nieskończone miesięcznice, obchody i manifestacje, na których PiS, dysząc wściekłą nienawiścią i chęcią zemsty na rządzących, umiejętnie podtrzymywał rewolucyjne wrzenie we własnych szeregach. PiS takie prawo miał, inni zaś nie? Ciekawe, kiedy Kolega Lipiński miano europejskich najmitów przypnie handlowcom wyrażającym swój sprzeciw wobec „antysupermarketowej ustawy” PiS-u uderzającej de facto w mały i średni polski handel? A w kolejce czekają wszak inne grupy zawodowe, na czele z górnikami.
Nie przekonały nas także argumenty świadczące o rzekomej zbieżności programu PiS z postulatami środowisk narodowych (vide tekst red. Jana Engelgarda „Co z tym PiS-em?”, „MP”, nr 7-8/2016). Rozdawnictwo, do którego sprowadza się główna działalność PiS-u na tym polu, ma niewiele wspólnego z programem gospodarczym (pisał o tym wyczerpująco Przemysław Piasta w artykule „Kto zapłaci za dobrą zmianę?”, także w ostatniej „MP”), zaś realne kroki na tym polu sprowadzają się niejednokrotnie, jak w przywołanym powyżej przykładzie „bitwy o handel”, do wylewania dziecka z kąpielą. W sferze kultury zaś, być może faktycznie unikniemy sfinansowania przez państwo kilku homoseksualnych projektów, z całą pewnością jednak w ich miejsce hojna ręka państwa wyłoży pieniądze na promowanie fałszywej wizji historii. Czy będzie to kolejne muzeum, czy też film o żołnierzach wyklętych i komunie, niech pozostanie to kwestią otwartą.
Na polu kultury stoimy zatem przed dylematem następującym: nihilizm czy fałszywy patriotyzm (fałszywy, bo prowadzący nas do zguby). Również planowany powrót do telewizyjnej ramówki tak zasłużonych programów jak „Wielka gra” (zob. tekst Tomasza Formickiego „Kultowe programy z okresu PRL wracają do TVP”, nie będzie to jednak z pewnością „Wielka gra Bolesława Piaseckiego”), więcej, nawet powrót „Piątku z Pankracym” (rzecz jasna po zlustrowaniu Reksia) nie przekonają nas do „dobrej zmiany” w TVP, która ostatnio może poszczycić się głównie nadawaniem transmisji z uroczystości wręczania honorowych nagród, a to „Gazety Polskiej”, a to tygodnika „W Sieci” politykom PiS-u.
Osobne zagadnienie stanowi niemiłosiernie chłostany przez Kol. Lipińskiego wymiar sprawiedliwości. O praktykach z okresu IV RP, takich jak medialne lincze przed kamerami lekarzy, prawników i polityków, z tragiczną sprawą Andrzeja Leppera na czele, nie będziemy tu wspominać, gdyż, jak rozumiemy, należy to, zdaniem naszego adwersarza do arsenału masonów z KOD-u. Odnośnie do współczesnych bolączek polskiego sądownictwa Z. Lipiński zdaje się powtarzać jednak niestety tylko obiegowe, potoczne opinie, co świadczy o jego pełnej w tej materii ignorancji. Jedną z naczelnych trosk polskiego wymiaru sprawiedliwości nie są bowiem, co zdaje się sugerować, korupcja oraz związki z „układem”, ale ukształtowanie procedur sądowych, w tym przekazanie kompetencji sądów zbyt dużej liczby spraw (zakres jurysdykcji).
Zwiększenie efektów pracy polskich sądów leży przede wszystkim w zmianie procedur i ograniczeniu jurysdykcji, a to w dużej mierze rola władzy ustawodawczej, bo zarówno procedura cywilna, jak i karna, to akty prawa w randze ustawy. Powtórzymy jednak raz jeszcze, przy wszystkich występujących niedociągnięciach w pracy tak sądów, jak i trybunałów praktyki mające na celu pozbawienie władzy sądowniczej autorytetu, podważanie zaufania do organów władzy sądowniczej w społeczeństwie o słabo zakorzenionych nawykach prawnych, jakim jest społeczeństwo polskie, odczytujemy jako głęboko anarchizujące i destrukcyjne dla naszego życia społeczno-politycznego. Wspominając zaś o TK, od którego obecny spór dzielący Polaków rozjątrzył się na nowo, warto pamiętać, że Trybunał stał się dla PiS-u bytem wrogim już przed blisko dekadą, gdy Prezesem TK był Jerzy Stępień, nie kryjący swojego sprzeciwu wobec uchwalonej w 2006 r. ustawy lustracyjnej. To wówczas TK stał się dla PiS siedliskiem wszelkiego zła i przyczółkiem mitycznego „układu” (dla PiS to słowo klucz).
W polemice Kol. Lipińskiego zwraca uwagę zupełny brak odniesienia do wskazanych przez nas fundamentalnych zagrożeń dla Polski w dziedzinie polityki zagranicznej oraz polityki historycznej à la PiS. Tymczasem to właśnie polityka zagraniczna i historyczna były zawsze zasadniczymi elementami odróżniającymi Narodową Demokrację od obozu romantyczno-prometejsko-piłsudczykowskiego, którego godnym kontynuatorem jest PiS. Jakieś domniemane pozytywy, które na naszym podwórku mogą, ale nie muszą się pojawić w przyszłości, nie mogą przysłonić brutalnej prawdy o obecnej władzy w Polsce, która po pierwsze – w sensie praktycznym, ordynarnie zawłaszcza wszystko w myśl zasady TKM; po drugie – prowadzi katastrofalną politykę zagraniczną, niemal codziennie przynosząc nam kolejne dowody swojej „myśli politycznej”, łasząc się do USA w sposób wykraczający poza wszelkie normy dopuszczalne między cywilizowanymi krajami, popierając Ukrainę, deklarując na każdym kroku miłość do Niemiec (i UE), i ślepo nienawidząc Rosji, w każdym możliwym aspekcie.
Środowiska narodowe, próbując odnaleźć się we współczesnej Polsce i świecie, powinny sobie zdać sprawę, że naprawdę nie są skazane na z gruntu fałszywy wybór miedzy Scyllą PiS, a Charybdą PO, między „Gazetą Wyborczą”, a „Gazetą Polską”, między Adamem Michnikiem, a Bronisławem Wildsteinem. Ulegając bowiem powyższemu fatalizmowi, powinniśmy raczej wyrazić swój akces do jednej z rzeczonych grup, trwać tam, przysłaniając pospolity oportunizm wzniosłymi celami, próbując przy okazji „ugrać” coś dla siebie. Obóz narodowy może iść własną drogą, doraźnie wybierając sojuszników. Popierajmy polski handel w walce o dobrą dlań ustawę, wraz z Kukizem zbierajmy podpisy w sprawie referendum dotyczącego przyjęcia przez Polskę uchodźców, poprzyjmy także i PiS, gdy ugrupowanie to przeciwstawia się rosnącym wpływom RAŚ na Śląsku. Warto jednak wyzbyć się wszelkich złudzeń, że którakolwiek z obecnych na scenie politycznej partii w pełni będzie realizowała postulaty naszego środowiska. Zatem, żadnych marzeń, Koledzy.
Maciej Motas, Adam Śmiech
Myśl Polska, nr 9-10 (28.02.6.03.2016)
Świetne podsumowanie pióra Jędrzeja Dmowskiego wynurzeń Śmiecha i Motasa „Talmudyści i realiści”: http://www.mysl-polska.pl/802