Nadzieja beznadziejnego świata

Zło popełniane przez współczesną ludzkość trudno wyolbrzymić. Wśród jego przykładów są bluźnierstwo, zniszczenie rodziny przez praktyki aborcyjne, rozwody, eutanazja, szerząca się pornografia, nie licująca z moralnością moda i styl życia, homoseksualizm, etc. Jak powiedział niegdyś papież Pius XI, współczesny świat jest moralnie tak zdeprawowany, że w każdej chwili da się go zanurzyć w głębszą otchłań duchowej nędzy, niż ten, w którym przyszedł na świat nasz Błogosławiony Odkupiciel.

Myśli o tak wielu zbrodniach w sposób naturalny towarzyszy idea boskiej zemsty. Gdy spoglądamy na grzeszny świat, jęczący pod ciężarem tysięcy kryzysów i tysięcy nieszczęść – ciągle jednak zatwardziały, gdy rozważamy alarmujący postęp neopogaństwa, znajdującego się już na krawędzi podboju ludzkości, gdy wreszcie z drugiej strony daje się odczuć brak determinacji, przewidywania i jedności wśród resztek [tych, którzy wierzą], jesteśmy ze zrozumiałych względów przerażeni ponurą perspektywą katastrof, które obecne pokolenie może ściągnąć samo na siebie.

Jest coś liberalnego lub luterańskiego w wyobrażeniu, że tak wielka ilość przewin nie zasługuje na karę, a szerząca się apostazja ludzkości stanowi po prostu owoc jakiegoś intelektualnego błędu bez moralnej winy. Rzeczywistość przedstawia się zgoła inaczej, jakkolwiek Bóg nie porzuca swojego stworzenia. Raczej bezustannie towarzyszy mu i wspiera je niezbędną łaską, pomocną w powrocie na właściwą ścieżkę. Jeśli jednak wybierze ono drogę inną, niż ta, którą On wskazał, odpowiedzialność leży po jego stronie.

Czy zatem nic nie zostało ludzkości prócz ognia i siarki? Czy oglądając świt nowego tysiąclecia możemy mieć nadzieję na przyszłość inną, aniżeli bicz przepowiedziany przez Pismo Święte jako odpowiedź na brak skruchy dni ostatecznych? Jeżeli Bóg postąpi ściśle według reguł swojej sprawiedliwości, wówczas nie możemy wątpić w to, co nas czeka. Bo w rzeczy samej – czy mogliśmy zrobić w tym kierunku więcej, niż przyniosło XX stulecie?

Niezależnie od tego, skoro Bóg jest nie tylko sprawiedliwy, ale również miłosierny, wrota zbawienia nie zostały jeszcze przed nami zatrzaśnięte. Ludzie, nieubłagani w swej bezbożności, mają wszelkie powody by oczekiwać jego surowych wyroków. On jednak, pełen miłosierdzia, nie chce śmierci grzesznego pokolenia, lecz „by nawróciło się (…) i żyło” (Ezechiel 18:23). Dlatego też Jego łaska bezustannie ściga każdego człowieka, zaprasza go do porzucenia złych dróg i powrotu do zagrody Dobrego Pasterza.

Jeśli zatwardziała ludzkość ma wszelkie powody do obaw przez katastrofami, to ludzkość skruszona ma wszelkie powody oczekiwać miłosierdzia. W istocie: by Boża łaska została wylana na skruszonego grzesznika, jego pokuta nie musi wcześniej nabrać pełnej mocy. Jeśli nawet nadal znajduje się on w czeluściach otchłani i jest grzesznikiem, ale szczerze i żarliwie zwraca się do Boga ze skruchą budzącą się w jego sercu, natychmiast znajdzie pomoc, gdyż Bóg nigdy nie okaże mu wzgardy.

Duch Święty mówi w Piśmie: “Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Izajasz 49:15). Co znaczy, że nawet w sytuacji ekstremalnej, gdy nawet matka się podda, Bóg nie odpuści. Grzesznik jest beneficjentem Jego miłosierdzia nawet wówczas, gdy Boża sprawiedliwość  dosięga go na drodze nieprawości. Człowiek współczesny nie może tracić z oczu tych dwóch podstawowych koncepcji: Bożej sprawiedliwości i Boskiego miłosierdzia. Sprawiedliwości – w sytuacji, gdybyśmy ośmielili się sądzić, że możemy ocalić nasze dusze bez zasług, miłosierdzia zaś – byśmy nie tracili nadziei na zbawienie tak długo, jak pokutujemy i chcemy zacząć od nowa.

Bóg jest miłością – tak więc proste wspomnienie Najświętszego Imienia Jezusa przywołuje miłość. Jest to miłość nieskończona i bezgraniczna, taka, która przywiodła Drugą Osobę Trójcy Świętej do stania się człowiekiem. Wyraziła się w zupełnym upokorzeniu Boga, który przybył do nas jako ubogie dziecię narodzone w grocie.

Jest to miłość pokazana w trakcie trzydziestu lat życia ukrytego, spędzonego w uwłaczającym ubóstwie, w trzech latach trudnej ewangelizacji, gdy Syn Człowieczy przemierzał gościńce i polne drogi, wspinał się na wzniesienia, przekraczał doliny, rzeki i jeziora, odwiedzał miasta i wsie, wędrował przez pustynie i osady, mówił do bogatych i biednych, rozdzielał miłość i – przede wszystkim – zbierał niewdzięczność.

Kulminacyjny moment manifestacji tej miłości nastąpił w trakcie Ostatniej Wieczerzy, gdy po umyciu stóp Apostołom, Jezus ustanowił Najświętszy Sakrament Eucharystii. Jest to miłość ostatniego pocałunku Judasza, przejmującego spojrzenia na Piotra, obelg znoszonych z cierpliwością i pokorą, a także cierpień zadawanych aż do przelania ostatniej kropli krwi. Miłość tę widać w ostatnim przebaczeniu udzielonym umierającemu łotrowi, dającemu mu wstęp do nieba. Jest to wreszcie miłość wyrażona w najwyższym darze Niebiańskiej Matki dla nieszczęsnej ludzkości.

Każdy z tych punktów był drobiazgowo badany przez uczonych, pięknie oddawany przez artystów, nabożnie kontemplowany przez świętych, a także niezrównanie czczony w Liturgii.

W czci oddawanej Najświętszemu Sercu Jezusa, Kościół w sposób szczególny sławi nieskończoną miłość, okazaną ludziom przez Naszego Pana. Jako że Jego serce jest symbolem miłości, czcząc je – Kościół czci Miłość.

Piękne i liczne są też inwokacje używane przez Świętą Matkę Kościół w odniesieniu do Naszej Błogosławionej Pani. Każda z nich jasno oddaje jej związek z Bożą miłością, każda też czci bądź to dar ofiarowany jej przez Boga, któremu pozostała doskonale oddana, bądź też jakąś szczególną moc lub wpływ, który ma wraz ze swym Synem.

Jakie są jednak Boże dary poza szczególną manifestacją Jego miłości? I jaka jest moc Naszej Pani, by mogła wstawiać się za nami u Boga, a równocześnie wspaniały aspekt Jego miłości do nas?

 Jest wielce odpowiednim nazywanie jej Speculum Justitiae, „lustrem sprawiedliwości” z jednej strony, a „wszechmocną wstawienniczką” z drugiej. Jest lustrem sprawiedliwości, gdyż Bóg ukochał ją tak dalece, że skoncentrował w niej wszelką doskonałość dostępną istocie ludzkiej. W żadnym innym stworzeniu nie znajduje On tak wiernego odbicia, jak w Niej. Tak więc jest ona również doskonałym odbiciem Jego sprawiedliwości. Jest wszechmocną orędowniczką, bo żadna łaska nie zostaje osiągnięta bez naszej Pani, jak też nie ma łaski, której Ona nie mogła by nam wyjednać. Tak więc przywołując imię Maryi jako Naszej Pani o Świętym Sercu dokonujemy pięknej syntezy wszelkich innych inwokacji. Odwołujemy się do najczystszego odbicia Boskiego Macierzyństwa; równocześnie uderzamy we wszystkie struny miłości w pięknej harmonii, te same struny uderzamy recytując litanię do Niej lub śpiewając Salve Regina.

Istnieje jednak jedna inwokacja Naszej Pani, którą szczególnie chciałbym przywołać. Jest Ona „Obrończynią Grzeszników”. Pan Nasz Jezus Chrystus jest naszym sędzią, jakkolwiek jednak wielkie jest jego miłosierdzie, pozostaje On naszym najwyższym arbitrem i nie może postąpić wbrew tej roli.

Nasza Pani jest jednakowoż naszą obrończynią i robi dokładnie to, co powinien robić adwokat: broni oskarżonych. Czy nie mamy w Naszej Pani o Świętym Sercu, Obrończyni Grzeszników, wszechmocnej obrony przed sankcją Bożej Sprawiedliwości, której prośba o miłosierdzie nie będzie odrzucona? Opinia, zgodnie z którą Nasza Pani jest naszą obroną jest tożsame ze stwierdzeniem posiadania przez nas wszechmocnej obrończyni, dzierżącej złoty klucz do nieskończonych zasobów miłosierdzia. Jakież może być lepsze wyjście dla ludzkości, która popada w jeszcze głębszą otchłań grzechu bez przypomnienia o sprawiedliwości, a z drugiej strony traci nadzieję na zbawienie, gdy się o niej mówi?

Przez wzgląd na wszystko – niech sprawiedliwość będzie przywoływana; jest to obowiązek, uchybianie któremu przynosi wyłącznie przykre owoce. Jednak tuż obok sprawiedliwości, która wymierzona jest w grzeszników, nie zapominajmy o miłosierdziu, które pomaga szczerze skruszonym grzesznikom porzucić grzech i w ten sposób dostąpić zbawienia – tak, jak On tego pragnie z całego serca – Najświętszego Serca Jezusa.

Tłum. Mariusz Matuszewski

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Nadzieja beznadziejnego świata”

  1. Świetny tekst. Dla tzw. „współczesnego człowieka”, który odrzucił poczucie grzechu, a ze skruchy wręcz sobie szydzi, perspektywa nie wydaje się zbyt wesoła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *