Edukacja jest ważnym elementem życia społecznego nic, więc dziwnego, że poświęca się jej tyle miejsca w debacie publicznej. Środowiska konserwatywno-liberalne proponują liberalizację tego sektora – to dobre rozwiązanie. Jednak czy niektóre pomysły nie są zbytnio skrajne? Czy libertarianizm jest na pewno odpowiednim rozwiązaniem alternatywnym wobec status quo? Mam spore wątpliwości.
Cały program edukacyjny tych środowisk można streścić w dwóch punktach:
a) prywatyzacja całego sektora edukacji i ograniczenie nauki tylko do chętnych,
b) zlikwidowanie wszelkich odgórnych programów.
Teraz zaprezentuję swoje zastrzeżenia.
A) Zapewne większość Czytelników spodziewa się słynnego argumentu „kogoś może być nie stać.” Otóż tutaj zaskoczę Was, gdyż akurat w tym zgadzam się z libertarianami, że (raczej) wszystkich będzie stać. Po pierwsze ludzie będą bogatsi o te pieniądze, które teraz idą z ich podatków na szkolnictwo państwowe, a po drugie mimowolnie powstałyby zakładane charytatywnie szkoły prywatne, lecz darmowe (tak było w XIX w.). Problem tkwi w zupełnie czymś innym. Często słyszymy, że prywatne szkoły są lepsze niż państwowe; czy jednak oznacza to, że prywatyzacja polepszy poziom? Abstrahuję od tego, że słowo „lepsze” jest relatywne, gdyż np. jeden powie, że dla niego najlepsze jest ta szkoła, która ma wysoki poziom matematyki i fizyki, a drugi, że taka, w której wolno palić na lekcji. Nie ma wiec obiektywnie lepszych i gorszych szkół. Wszystko zależy od tego, jakie kryterium wybierzemy. Jeżeli przyjmiemy za kryterium wyniki matur, to wychodzi nam na to, że najlepiej wypadają szkoły państwowe (ciekawe, czemu żaden korwinista nie zajął się jeszcze tym faktem). Przyjmijmy jednak za kryterium brak przemocy, miłą atmosferę i bardziej kreatywny sposób przekazywania wiedzy. Pod tym względem szkoły prywatne są (statystycznie) lepsze niż państwowe. Czy prywatyzacja spowoduje, że wszystkie szkoły osiągną poziom szkół prywatnych? A może będzie na odwrót?
Zastanówmy się, co powoduje, że szkoły prywatne są lepsze. Po pierwsze mamy tutaj pozytywne skutki selekcji. Do szkół prywatnych nie chodzą dzieci pijaków czy innych wykolejeńców. Jest tam nawet mało dzieci z tak zwanej klasy robotniczej. Są to, więc szkoły elitarne. Jednak przestaną takimi być, jeśli będą do nich chodzili wszyscy bądź prawie wszyscy. Napisałem prawie, gdyż jeśli szkolnictwo nie będzie obowiązkowe, to zawsze znajdą się jacyś nieliczni, którzy do szkoły nie pójdą (co oczywiście nie jest dobre dla społeczeństwa). Widzimy, że główna zaleta szkół prywatnych zniknie z dnia na dzień. Dresiarze z szkoły państwowej nie przestanie być dresiarzem, przenosząc się do szkoły prywatnej. Mamy tutaj logikę w stylu- skoro każdy członek Mensy jest geniuszem, to przyjmijmy wszystkich do Mensy, a wówczas będą sami geniusze. Sprawa jest o tyle paradoksalna, że powszechna prywatyzacja daje ten sam efekt co powszechna nacjonalizacja, mianowicie wsadzenie wszystkich w jeden system.
B) Drugi pomysł jest jeszcze gorszy. Skoro nauczyciel będzie mógł teraz nauczać czego tylko chce, to będzie mógł uczyć, że Napoleon był królem Ameryki, Japonia graniczy z Estonią, a nawet, że 2+2=100. Wolny rynek wcale nie wyeliminuje gorszych szkół, gdyż rodzice często nie interesują się programem nauczania, wiec nie będą wiedzieli, że szkoła ogłupia dzieci. Po za tym lepiej zapobiegać niż leczyć.
Po dokładnym przeanalizowaniu, argumenty i postulaty libertariańskie okazują się słabe. Nie oznacza to, że mamy zrezygnować z pomysłu liberalizacji polityki edukacyjnej. Należy go jedynie wyłagodzić. Zamiast prywatyzować, należy wprowadzić bon edukacyjny (taki sam dla szkół prywatnych i państwowych). Zamiast likwidować państwowy program nauczania należy ograniczyć go do niezbędnego minimum. Korwinowcy widzą świat w sposób zero-jedynkowy: albo libertarianizm albo komunizm. Prawda jest jednak taka, że istnieje złoty środek.
Marek Adam Grabowski
Ale bełkot .Korwin ma rację, trzeba sprywatyzować szkolnictwo , a wydział filozofii UW natychmiast.
Czy szkoły prywatne są lepsze? Szczerze wątpię. Wystarczy popatrzeć na listy finalistów i laureatów olimpiad przedmiotowych z matematyki/informatyki/fizyki. Ponadto, wystarczy popatrzeć na osiągnięcia sportowe np. w spartakiadzie młodzieży, w mistrzostwach Polski w różnych dyscyplinach, w biegach przełajowych w kategorii licealistów … Co ciekawe, nawet w olimpiadzie ekonomicznej i olimpiadzie przedsiebiorczości szkoły prywatne nie maja wiele do powiedzenia… Oczywiście, w poziomie proeuropejskosci, proekologicznosci, tolerancji etc. tradycyjne, tzw. „postkomunistyczne”, szkoły, nie mają podskoku, ale poza sekciarzami-korwinowcami-nieudacznikami kto by sie tym przejmował?
Panie Grabowski, jeśli mielibyśmy się zastanawiać i przejmować tym, kogo będzie stać na prywatną edukację, a kogo nie, to prywatyzowanie szkół już na tym etapie nie ma sensu. Pisze Pan, że „raczej wszystkich będzie stać” – w obecnym stanie polskiego szkolnictwa nikt takich dylematów nie ma, czy stać go na edukację dziecka w szkole, czy nie. Do szkoły chodzą wszyscy, bo muszą, a kto ile na tej edukacji skorzysta, to już jego i rodziców prywatna sprawa. Po przeczytaniu tego artykułu można dojść do wniosku, że właściwie lepiej polskiej oświaty nie tykać.
Jest odwrotnie: szkoły prywatne są gorsze, przynajmniej wyższe, bo studiują tu Ci, którzy nie dostali się na państwowy uniwersytet, a nie można ich wyrzucić, bo płacą czesne…
W obecnym systemie faktycznie szkoły państwowe mają lepszy poziom bo dodatkowe płacenie na szkołę prywatną jest nieopłacalne. Argument przeciwko braku odgórnych programów jest tak absurdalny, że powiedzieć można jedynie: kupując usługę wypada się jej przyjrzeć, a kto tego nie robi sam jest sobie winien, zresztą istnieje pojęcie domowego nauczania. To jasne, że nie znikną gorsze szkoły bo w końcu na tym polega konkurencja, że są lepsze i gorsze! W USA przykładowo szkoły prowadzi też Kościół i nie stoją na żałosnym poziomie. Edukacja to żadne „prawo człowieka” tylko usługa. Użycie pojęcia „korwinizacja” to manipulacja mająca ukazać libertarian jako wariatów.
„Wolny rynek wcale nie wyeliminuje gorszych szkół, gdyż rodzice często nie interesują się programem nauczania, wiec nie będą wiedzieli, że szkoła ogłupia dzieci.” Otóż to proszę Pana! Dobre (ale w połowie!) spostrzeżenie! Od dawna zwracam uwagę, że brak zainteresowania rodziców tym co dzieje się w szkole jest spowodowany tym, że jest ona darmowa*!! Dlatego prywatyzacja jest potrzebna NATYCHMIAST! Jak mamusia i tatuś OSOBIŚCIE zaniosą 800zł miesięcznie do szkoły to zaczną pytać – a co moje dziecko z tego ma??!! * – darmowa jest tutaj użyte jako określenie, że rodzice nie płacą bezpośrednio z własnej kieszeni a pośrednio z podatków. To powoduje, że wielu twierdzi że edukacja jest darmowa.