Od red. nacz.: artykuł p. Antoine Ratnika dotyka niezwykle ważnych problemów jakimi są korzenie międzynarodowych korporacji i przyświecająca im „filozofia działania”. Dla osób chcących pogłębić wiedzę nt. protestantyzmu polecamy pracę prof. Adama Wielomskiego pt. „Myśl polityczna Reformacji i Kontrreformacji. Tom I. Rewolucja protestancka”, która jest dostępna w naszej księgarni: http://sklep.konserwatyzm.pl/mysl-polityczna-reformacji-i-kontrreformacji.-tom-i.-rewolucja-protestancka/.
Należy więc życzyć sobie szybkiego upadku globalnego handlu międzykontynentalnego i popierać wszystkie posunięcia protekcjonistyczne, nawet najbardziej dotkliwe.
„No smoking young professional” najlepiej chyba przetłumaczyć na polski jako „młody, niepalący menadżer”. Po francusku jest to „jeune cadre dynamique” („młody, dynamiczny menadżer”).
Obojnaki wabiące się NSYP zaludniają dziś liczne dzielnice największych i najbogatszych miast Europy, Ameryki Pόłnocnej, Ameryki Południowej i Azji. Zaludniają one przede wszystkim przedsiębiorstwa trzeciego sektora, gdzie zatrudniane są zazwyczaj jako naganiacze, nadzorcy i przedstawiciele handlowi. Nie one jednak będą czarnymi bohaterami mojego dzisiejszego felietonu.
To, co charakteryzuje NSYP’s , to substytucja – całkowite porzucenie wszelkiej własnej tożsamości i zastąpienie jej kompletnym, doszczętnym (bez reszty i bez rezerw) oddaniem się przedsiębiorstwu postrzeganemu (i zresztą chcącemu być w ten sposόb rozumianym) jako kosmos, jako jedyna realna rzeczywistość.
Anglosaskie przedsiębiorstwo trzeciego sektora jest przerzutem protestanckiej fałszywej Nadziei i transpozycją biblijnej egzaltacji właściwej dla sekt do dziedziny ekonomicznej. Protestantyzm z natury szuka utraconego Raju na Ziemi.
Marzy mu się świat, kiedy to:
„The wolf shall dwell with the lamb,
and the leopard shall lie down with the young goat,
and the calf and the lion and the fattened calf together;
and a little child shall lead them”.
Isaiah 11:6
Dlatego od wszystkich pracownikόw trzeciego sektora lokalna sekta wymaga całkowitej lojalności – za pomocą globalnego handlu międzykontynentalnego protestantyzm pragnie bowiem odzyskać όw utracony raj. Dlatego właśnie żąda zgody na wyparcie się pierwotnych tożsamości i na substytucję.
„Ktokolwiek kocha swego ojca, matkę, wioskę czy miasteczko bardziej niż mnie, ten nie jest mnie godzien” – zdaje się mόwić do młodych wilczkόw (in their early twenties) stary szef siatki wpływόw (in his late twenties) dowolnej grupy nacisku operującej na terenie dowolnego przedsiębiorstwa w dowolnym kraju.
Tam, gdzie Oświecenie wzięło się za Boga, tam protestantyzm i jego gospodarcza metastaza biorą się za Jezusa- Chrystusa. Nienawiść wielkiego kapitału do religii katolickiej bierze się stąd, że
wielki kapitał uważa siebie samego za Chrystusa i w Kościele widzi konkurencję!
Liberałowie starają się wmόwić nam, że bronią wolności indywidualnej lub wolnej umowy między wykorzenionymi indywiduami. Oszustwo!
Liberalizm to ucieczka do przodu, to prόba zbudowania sztucznego raju, to religia ludzi o mentalności heroinomanόw. Globalne przedsiębiorstwo trzeciego sektora z całym swym systemem fałszywych lojalności jest dziś największym zagrożeniem dla własności i dla tożsamości, a każda tożsamość ktόra nie sprzeciwia się Kościołowi jet przecież wartościowa i godna pochwały. Demoliberalizm to systemem przekonany o własnej nieomylności. Czyż Biblia może się mylić?
Praktyka sekt protestanckich zaowocowała gwałtownym rozwojem globalnego handlu międzykontynentalnego i swόj sen o szczęściu na Ziemi realizuje poprzez przedsiębiorstwa.
Działalność tych organizmόw nie ma nic wspόlnego z działalnością gospodarczą. Jest przeniesieniem na teren ekonomii biblijnej mentalności typu purytańskiego, dążeniem do stania się samemu Absolutem, co pragnie się zrealizować za pomocą wymiany handlowej, specjalnych procedur i wysokiej jakości produktόw. Jest totalitarnym milenaryzmem. Przedsiębiorstwo jest totalitarne.
Należy więc życzyć sobie szybkiego upadku globalnego handlu międzykontynentalnego i popierać wszystkie posunięcia protekcjonistyczne, nawet najbardziej dotkliwe.
Europa nie odrodzi się nigdy, zanim nie załamie się kompletnie globalny handel.
Antoine Ratnik
a.me.
„…Działalność tych organizmόw [przedsiębiorstw, korporacji…] nie ma nic wspόlnego z działalnością gospodarczą. …” – Co to zdanie oznacza? „…Przedsiębiorstwo jest totalitarne. …” – totalitarne, czyli pragnące nadzorować wszelkie aspekty „czegoś”, ale, no własnie, czego? Czym jest liberalizm najlepiej pokazuje historia powojennej Wielkiej Brytanii. Gdy Wielka Brytania była najpotężniejszym imperium, wszystkich „maluczkich” chciała uszczęśliwić dobrodziejstwani brytyjskiego wolnego handlu, oczywiśćie, realizowanego przez brytyjskie kompanie handlowe. Na straży interesów tychże kompanii stała niepokonana Royal navy i brytyjskie korpusy ekspedycyjne. Gdy Wielka Brytania utracicła swe znaczenie i kolonie, od razu ukryła się za barierami celnymi. A więc liberalizm, jest po prostu „punktem widzenia silniejszego”, moznaby powiedzieć, punktem widzenia wilka. Skrajnym idiotyzmem jest przyjmowanie wilczego punktu widzenia przez owce lub przez pilnujace tych owiec owczarki. O ile to pierwsze kwalifikuje się do kabaretu lub do wariatkowa, to to ostatnie – zdecydowanie pod sąd polowy.
Liberalizm w gospodarce – ale tylko w gospodarce – może być równie dobrze bronią silnych jak i biednych. Przykład dawniej biednych krajów azjatyckich takich jak Tajwan czy Korea Południowa, czy obecnie Chiny o czymś świadczy. Liberalizm gospodarczy to po prostu taka zdroworozsądkowa metoda, jak skutecznie uczynić kraj silnym ekonomicznie. Dopiero gdy wchodzi na inne płaszczyzny, czyli gdy staje się ideologią/religią zaczynają się problemy (a przynajmniej mogą się pojawić). Podobnie zresztą jak i z wszystkimi innymi ideologiami – ludzie mają tendencję, żeby je traktować jako (wspomniany przez p. Ratnika) Absolut. I zaczyna się „jazda”.
„…przedsiębiorstwu postrzeganemu (i zresztą chcącemu być w ten sposόb rozumianym) jako kosmos …” – jest jeszcze gorzej. Moim zdaniem, swiat jest obecnie podzielony na „godzien przetrwania” świat korporacyjny oraz „pozakorporacyjne bydło/buractwo/terrorystów/Untermenschów”, które to byty, „niegodne przetrwania”, bezprawnie blokują swobodny dostęp „predestynowanych-ze-swiata-korporacyjnego” do zasobów naturalnych Ziemi. Realna konkurencja to obecnie nie walki pomiędzy korporacjami, lecz walka koalicji tychże korporacji ze światem „poza-korporacyjnym”. „Świat korporacyjny” pos€wa sie nawet do formułowania projektów depolulacyjnych w stylu „zostawmy te 500 mln wybrańców, a reszta ludzkiego białka niech zdechnie, bo zatruwa Ziemię swoim nieekologicznym smrodem, zwieksza ceny surowców, i zagraża nam swoja ohydna prokreacją i demografią”.
Absolutnie nie zgadzam się z wnioskami autora, który sugeruje walkę ze zjawiskiem kulturowym jakim jest powstanie nowej grupy społecznej nazwanej NYSP przy pomocy mechanizmów administracyjnych czyli protekcjonizmu. A kto ma wyznaczać granice tego protekcjonizmu i jakie mają być jego cele ? Czy tym celem ma być likwidacja NYSP ? A jak już je zlikwidujemy to co dalej ? Wolny handel nie istnieje. Gdyby istniał to na świecie nie byłoby takich instytucji jak urzędy celne itp. Jednym z fundamentów polityki UE w której mieszkamy jest protekcjonizm, który dotyczy nie tylko tworzenia barier celnych na granicach ale także wewnętrznych przepisów protekcjonistycznych takich jak limity produkcji rolnej, rybołówstwa i inne. Proszę się zastanowić komu służą takie praktyki i jakie są ich efekty. Służą one wyłącznie interesom wielkich korporacji o charakterze globalnym, które dzięki ograniczeniu konkurencji na poszczególnych obszarach mogą dyktować ceny na swoje produkty i usługi. To nie wolny handel jest złem tylko jego brak.
Chciałbym się zgodzić, bo dawno wiadomo, że każda korporacja (wszystko jedno czy to przedsiębiorstwo czy państwo) działa jak psychopata (jeśli ją oceniać w kategoriach ludzkiej psychologii) ale doprawdy nie bardzo wiadomo jak i z czym. Z tekstu wieje histerią. Autor w emocjonalnej szamotaninie wzywa do łamania moralności (vide: „popierać wszystkie posunięcia protekcjonistyczne, nawet najbardziej dotkliwe”). Od kiedy to cel uświęca środki?
„…Europa nie odrodzi się nigdy, zanim nie załamie się kompletnie globalny handel. …” – a odrodzenie jakiej-to Europy miałoby sie dokonać, jakaż-to Europa jest tzw. „wartością”? Europa królowej Wiktorii, premiera Disraelego i Kompanii Wschodnioindyjskiej? A może Europa Legii Cudzoziemskiej? Przecież to ta, „wytęskniona” Europa dała światu zaczątki globalizmu, to banki londyńskiej City poprzedziły Wall Street w globalnej lichwie, a brytyjskie i francuskie kanonierki były prefigurację US Navy i Marines … Może globalny handel paść, wsio rawno, ale powtórki z tego typu „nostalgicznej europejskosci”, kończącej się zawsze lichwą i kolonializmem, juz nie chcemy. Ponadto, od zachodniackich pedałów i eunuchów nie chcemy już więcej ich smrodliwych tzw. „wartości”.
@dariusz.pilarczyk: Korea Południowa jest znakomitym kontrprzykładem na skuteczność liberalizmu. 1/ Gospodarczo „krzepła” za barierami celnymi 2/ Państwo prowadziło i prowadzi aktywna polityke gospodarczą 3/ Koreańskie koncerny (kanbany czy jak im tak są w znaczącej części własnością państwa oraz kapitału koreańskiego, o dominacji miedzynarodowej anonimowej własnosci raczej nie ma tam mowy, a przynajmniej nie było w okresie budowania koreańskiej potęcgi. Teraz, jako „wypasiony tygrys”, na rynkach trzecich Korea oczywiscie promuje „wolny handel”, zwłaszca wobec słabszych, jak Anglia w XIX wieku, 🙂 .
Liberalizm jest pięknym ideałem … przy założeniu, że człowiek jest wolny. Ale niestety człowiek nie jest wolny, ma tylko takie marzenie o wolności. M.in. z tego marzenia wyrasta liberalizm. Do wolności dochodzą nieliczni a i to do bardzo ograniczonej, często tylko do wewnętrznej wolności od czegoś.
Akurat nie mam nic przeciwko globalnemu handlowi, protekcjonistów odsyłam do Bastiata. Poza tym już późni scholastycy wskazywali na konieczność wolnego handu również zagranicznego by wspomnieć co zrobiła merkantylistyczna polityka Hiszpanii z jej koloniami. Należy więc życzyć sobie rozwoju wolnego handlu ;-)| @azientek8017| Przywykliśmy do tego, że państwo zblatowane z lobbystami lubi zrzucać winę za stworzone przez siebie problemy na innych.
Wydaje mi się, że w artykule p. Ratnika i w komentarzach pojawia się wewnętrznie sprzeczne myślenie: 1) najpierw Autor twierdzi, że korporacje są złe, bo produkują NYSP-ów 2) potem jako rozwiązanie podaje protekcjonizm, który ma za zadanie chronić rodzime korporacje, które będą dalej produkować NYSP-ów. Brakuje jakiegoś istotnego elementu rozumowania.
@Dariusz Pilarczyk: Pan Ratnik wierzy istnienie ogółów, prawdę wszystkich prawd, klasy wszystkich klas. Nauczył się tego w niesławnej szkole z Port Royal, która opanowała francuską teologię i najwyraźniej jest przez tamtejszych tradycjonalistów uważana za katolicyzm. Taki Pascal zauważył, że coś jest nie tak z tym katolicyzmem. Ale jego „serce ma swoje racje, których rozum nie zna” źle mieści się w tradycji katolickiej, uznającej zasadniczo tzw. Boga filozofów. Więc p. Ratnik ma swoje racje, nieznane rozumowi, które „podciąga” pod jakiś nieistniejący ogół jak np. kościół, czy tradycja. W swojej „analizie” korporacyjności popełnia ten sam, błąd. Wymagać od kogoś takiego logiczności to doprawdy duża przesada. @Qba: Rzeczywiście Bastiatowi nikt nie odpowiedział na jego analizy, poza wyznawcami kultu pieniądza i konsumpcji jak niesławny Keynes.
@Piotr.Kozaczewski 1) Zgadza się, w praktyce nigdzie nie wprowadzono 100 % liberalizmu gospodarczego, jednak jest potrzebny przynajmniej częściowy, wystarczy dostatecznie duża „część”. Np. w krajach skandynawskich są bardzo wysokie podatki ale z drugiej strony bardzo mało utrudnień biurokratycznych i jakoś to się kręci (przynajmniej do czasu). W Korei Południowej ograniczenia wolności gospodarczej chyba jednak mimo wszystko były mniejsze niż np. wspólcześnie w Polsce – przykładzik z ostatniej chwili: http://tnijurl.com/7a732ecd4ee3/ 2) Cła ochronne to nie jest takie hiper-super cudowne rozwiązanie, akurat w Korei ludzie można powiedzieć zachowali się patriotycznie, ale łatwo sobie wyobrazić, że w innym kraju przy takich samych zasadach celnych przedsiębiorcy moga poczuć się panami sytuacji i zacząć sprzedawać tandetne produkty po wygórowanych cenach (bo skoro nie ma konkurencji, to po co się wysilać). 3) Jesli jest Pan takim zwolennikiem ceł, to proszę się zastanowić, jak powinien wg Pana protekcjonizm w Polsce. Przekona się Pan, że to nie taka łatwa sprawa. W gruncie rzeczy można powiedzieć, że u nas protekcjonizm działa odwrotnie niż powinien (państwo chroni niedochodowe kopalnie, niedochodowe PKP i niedochodowy LOT, a Romana Kluskę czy JTT zniszczono).
@dariusz.pilarczyk: Nie jestem ani dogmatycznym zwolennikiem ceł, ani ich dogmatycznym przeciwnikiem. Natomiast podoba mi się „ptriotyzm gospodarczy”, cos na kształt podejścia do gospodarki w Prusach za Bismarcka, a czego jakieś echa funkcjonują w Niemczech do tej pory. Wg mojego rozumienia jest to: 1/ przyznawanie nadrzędnej roli rozwojowi gospodarczemu kraju i poziomowi życia społeczeństwa, a nie koniecznie wolnemu zbójowaniu anonimowego międzynarodowego kapitału 2/ uprzywilejowane traktowanie krajowych podmiotów gospodarczych 3/ kierowanie ostrza konkurencji gospodarczej przeciw podmiotom obcym 4/ niechętne godzenie się na wyprzedaż rodzimych firm podmiotom obcym 5/ utrzymywanie/podtrzymywanie dominującej pozycji lokalnych instytucji finansowych. Nie wiem, jak to zrobić w Polsce, gdyby to było łatwe, to pewnie jużby to zrobiono. Nie ma zresztą żadnej gwarancji, że coś, co zadziałało w Prusach/Niemczech, zadziałałoby i w Polsce.
Och, Panowie! „Wprowadzanie liberalizmu gospodarczego” brzmi jak „wprowadzanie oddychania”, albo „wojna o o pokój”. Tak się składa, że liberalizm gospodarczy istniał wszędzie przed pojawieniem się państwa, czyli terytorialnego monopolu na przemoc. Metafory terytorialne, określające położenie i sposób funkcjonowania ciała w przestrzeni, są podstawowe dla ludzkiego ducha. Im bardziej odchodzimy od metaforyki właściwej dla relacji „twarzą w twarz” tym bardziej hołdujemy „totalitarnemu milenaryzmowi” pana Ratnika. Nie ma tu znaczenia, czy opowiadamy się za przemocą protekcjonizmu czy wolnością międzynarodowych korporacji. Historia pokazuje, że państwo nie może istnieć bez gospodarki a ta nie może istnieć bez handlu. To ile handlu stanie się wyzyskiem kierowanym przemocą jest problemem moralnym. To nie jest tak, że ochrona rolnictwa EU jest moralnie obojętna lub nawet moralnie chwalebna, bo akurat pasuje rolnikom (jak Kali ukraść krowę to dobrze). Przez nią kraje afrykańskie nie są w stanie konkurować swoim eksportem rolnym, jedynym produktem rozwijających się państw. Afryka była kolebką ludzkości a stała się „trzecim światem”. Podobnie daje do myślenia bieda Ameryki Południowej w całości przecież „katolickiej”, dyktatorskiej to znów rewolucyjnej.