Na portalu prawica.net jedno z inteligentniejszych piór polskiej prawicy – osoba kryjąca się pod nickiem „Dubitacjusz” – w felietonie „Związki partnerskie a katechoniczność Donalda Tuska” stwierdziło, że sformułowana przez mnie nie tak dawno koncepcja Donalda Tuska jako Katechona okazała się porażką.
Przypomnijmy, stwierdziłem, że Donalda Tuska należy uznać za Katechona (w ujęciu religijnym tego, który powstrzymuje nadejście końca świata i Antychrysta, politycznie tożsamych z rewolucją), którego rząd broni Polskę przed dwoma rewolucjami:
1/ rewolucją obyczajową głoszoną przez Ruch Palikota, której celem jest kompletna destrukcja naszej chrześcijańskiej tradycji, a także klasycznego prawa naturalnego;
2/ rewolucją smoleńską, której celem jest doprowadzenie do wybuchu nowego powstania, czyli buntu społecznego skierowanego przeciwko Państwu Polskiemu i doprowadzenia do międzynarodowej awantury z powodu wypadku lotniczego z 10 kwietnia.
Dubitacjusz twierdzi, że w głosowaniu nad ustawą o związkach partnerskich Tusk zawiódł jako katechon, gdyż publicznie poparł przesunięcie Polski w kierunku cywilizacji antychrześcijańskiej i czynnie zajmuje się zwalczaniem „frakcji konserwatywnej” w swojej partii, która broni istniejącego status quo.
Niestety, i przyznaję to, Donald Tusk mocno zawiódł jako Katechon. Skupiwszy się na walce z PiSem zadecydowanie przesunął swoją partię w lewo, licząc na powiększenie bazy wyborczej PO pośród elektoratu antyklerykalnego i laickiego. Nie jest to dla nikogo tajemnicą i ja sam o tym pisałem – ze smutkiem – nie tak dawno na naszym portalu.
Donald Tusk zawiódł także jako przywódca swojej partii. PO zbudowano jako ugrupowanie o niezdefiniowanym światopoglądzie, gdzie mógł się zapisać prawie każdy i z list której wybrać można było katolika i antyklerykała, prawicowca i lewicowca, byle tylko popierał Donalda Tuska. Tak, to był rodzaj BBWR czy „frontu jedności narodu”, gdzie posłowie mieli zawsze solidarnie popierać posunięcia polityczne i gospodarcze rządu, zachowując autonomię w głosowaniach nad kwestiami moralnymi i światopoglądowymi. W wyniku ostatniego przechylenia partii w lewo Premier sam podeptał zasadę na której zbudował swoją partię. Czas wolności w kwestiach moralnych skończył się i nastała partia monoideowa. Premier powiedział to wprost, że woli klub mniejszy, ale lojalny wbec jego aktualnej linii. Woli klub mierny, ale wierny.
W tej chwili Donald Tusk pozostaje więc Katechonem przed rewolucją smoleńską, a przestaje być Katechonem w obliczu palikotowej rewolucji obyczajowej, przed którą wyraźnie zaczął ustępować.
Rolę katechoniczną przejęła grupa tych tych 46 konserwatystów z PO. To od ich siły, woli i odwagi zależy czy w Sejmie będzie większość do obrony naszej chrześcijańskiej cywilizacji, czy też większości tej nie będzie. Ostatnią linią obrony w Sejmie są Jacek Żalek, Jacek Tomczak, Jan F. Libicki i John Godson. Nasz portal, w ostatnim czasie, nie przypadkowo często informuje o ich działalności, gdyż dostrzegliśmy kluczowe znaczenie tej grupy. Linię tę mamy zamiar kontynuować.
Adam Wielomski
wychodzi na to ,ze każdemu możliwe jest przyczepić łatkę katechona, ze względu na oczywistą ludzką ułomność za tym idącą nieudolność w działaniu. Każdy swoim działaniem, nawet ukierunkowanym zupełnie gdzie nie trzeba spowalnia tenże proces – bo nie jest Bogiem. pzdr iF!
„Katechoniczność”, tak jak powiedzenie „każda władza pochodzi od Boga” staje się pustosłowiem, jeśli się jej nie zinterpretuje nieco zawężając jej zakres zamiast rozciągania jej jak gumy balonowej. Mam wrażenie, że pan Wielomski samego Antychrysta uznałby machinalnie za katechona któremu należy się cześć. Po prostu by go nie rozpoznał.
Wychodzi na to, że w polityce polskiej gdzie nie spluniesz to trafisz w katechona…. Litości….
Nie staje się pustosłowiem. Nawet władza Antychrysta, gdy ten przyjdzie, będzie pochodziła od Boga. Nie będzie jednak katechonem.
Autorytet KK jest właśnie po to, aby rozróżnić władcę-katechona od władcę-antychrysta.
@ Adam Wielomski: Czy zdekatechonizowany, ale pozostający w polityce przywódca, staje się Antychrystem, czy też pomiędzy jednym a drugim jest jakiś postkatechoniczny stan trzeci? Innymi słowy: czy przywódca w chrześcijańskim kraju może nie być ani katechonem, ani Antychrystem?