Być może część Czytelników już nie pamięta jaki był największy wkład Józefa Stalina w myśl socjalistyczną, a był to wkład nie byle jaki. Stalin sformułował teorię, że rewolucja socjalistyczna nie jest końcem społeczeństwa klasowego, lecz dopiero początkiem ostatecznej bitwy, dowodząc, iż „walka klasowa zaostrza się w miarę budowania socjalizmu”. Czyli czym więcej czasu minęło od Rewolucji Październikowej, tym burżuazja i kułactwo bardziej podnosi głowy. Dlatego represje nie mogą osłabnąć, lecz muszą narastać.
Podobnego wiekopomnego „odkrycia” dokonano w Polsce. Oto, po 24 latach od upadku komunizmu w 1989 roku, wyraźnie zaostrza się retoryka antykomunistyczna. Rozmaite „patriotyczne” media permanentnie sugerują nam, że PO i PZPR to właściwie jedno i to samo, ponieważ ludzie z obydwu tych partii „stali tam, gdzie stało ZOMO”. Część polityków sugeruje, że czeka nas powtórka z sierpnia 1980 roku i oto patriotyczny proletariat szykuje się do obalenia „nowej komuny”. Przez Łódź i wiele innych miast przetaczają się „antykomunistyczne” manifestacje, gdzie okrzyki przeciwko gen. Jaruzelskiemu mieszają się z wrzaskami przeciwko Donaldowi Tuskowi, tak jak gdyby obecny premier w grudniu 1981 roku był co najmniej pułkownikiem LWP. Robert Winnicki co i rusz opowiada, że Ruch Narodowy musi dokończyć „rewolucję Solidarności”, która ponoć została przerwana. Niektórzy „narodowi” publicyści twierdzą nawet, że wrogami numer jeden nacjonalistów przestali być Żydzi, a stali się komuniści. Jednym słowem: czym dalej od upadku PRL, tym bardziej nasila się antykomunistyczna retoryka. Jak tak dalej pójdzie, to za kilka lat wybuchnie autentyczne powstanie przeciwko rządom Bieruta i Gomułki.
Cała ta mitologia polityczna opiera się na przekonaniu, że komunizm nie upadł, lecz trwa, kwitnie i rozwija się nadal. Czyli czym dalej od 1989 roku, tym bardziej nasila się walka z komunizmem, zaostrzając się w miarę budowania niekomunistycznego społeczeństwa. Klasycy jednak zawsze mają rację! Po ćwierć wieku od upadku PRL antykomunizm, zamiast stać się folklorem i obiektem badań historyków myśli politycznej, staje się prężnym hasłem mobilizującym prawicowy elektorat. Rzecz tylko w tym, że hasła tego typu docierają do bardzo wąskiego grona odbiorców, głównie ludzi bardzo młodych, którzy PRL znają wyłącznie z książek. Ja pamiętam jeszcze późny PRL i zapewniam, że nikt w Stanie Wojennym nie marzył nawet aby półki sklepowe uginały się pod towarami tak, jak to ma miejsce za „stanu wojennego” wprowadzonego przez Donalda Tuska. Nikt przy zdrowych zmysłach nie przyjmie insynuacji, że „PO = PZPR”, a „Tusk = Jaruzelski”. Retoryką tego typu można pobudzić z 10% sfanatyzowanego politycznie „patriotycznego” i antykomunistycznego elektoratu, ale pozostałe 90% patrzy na takie hasła i widzi wyłącznie dom wariatów. Kto potraktuje poważnie polityków i publicystów głoszących takie absurdy?
Retoryka antykomunistyczna, po ćwierć wieku od upadku komunizmu, ośmiesza prawicę i prawicowe idee. Jest jednak wykorzystywana przez polityków, gdyż wzmacnia poparcie w „najtwardszym” elektoracie, któremu można wmówić już każdą bujdę. Logika podsycania atmosfery przedrewolucyjnej wymaga, aby z każdym miesiącem eskalować napięcie, dlatego porównania do komunizmu z epoki gen. Jaruzelskiego będą się mnożyć. Czekam tylko kiedy ktoś stwierdzi, że celem wprowadzenia Stanu Wojennego w grudniu 1981 roku było przekazanie władzy PO, a Donald Tusk został osobiście namaszczony na premiera przez Wojciecha Jaruzelskiego. Z biegiem czasu antykomunizm staje się – by użyć tutaj nieco przekręconego a znanego powiedzenia Karola Marksa – rodzajem „opium dla prawicowych mas”. Główne nurty tego, co w Polsce określa się mianem „prawicy” nie mają wyborcom do zaproponowania niczego pozytywnego. Polskiej „prawicy” brak programu gospodarczego, jest bezkształtna aksjologicznie, jej wizja polityki zagranicznej załamała się po ponownej wygranej Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. W sytuacji kompletnej dekompozycji ideowej tego obozu nie pozostało mu nic innego, jak tylko budowanie mitów politycznych w rodzaju „zamachu w Smoleńsku” czy „komunistycznego rządu” Platformy Obywatelskiej.
Aby nie było nieporozumień: każdy normalny człowiek jest antykomunistą. Faktu tego był świadomy nawet i sam Marks pisząc, że rewolucję komunistyczną może poprzeć tylko ktoś, kto nie ma nic, bowiem tylko ktoś taki może poprzeć ideę zniesienia wszelkiej własności. Lenin w Tezach Kwietniowych ukrył idee komunistyczne, ponieważ obawiał się braku jakiegokolwiek poparcia społecznego, ogłaszając, że celem komunistów jest rozdanie, upowszechnienie własności („ziemia dla chłopów” i „fabryki dla robotników”). Własność prywatną jako taką zaczęto likwidować dopiero po konsolidacji władzy, mordując i zamykając do łagrów miliony chłopów, rzemieślników i drobnych kupców, które to warstwy społeczne odrodziły się w wyniku polityki NEP-u.
Idea komunizmu, czyli zniesienia własności, jest sprzeczna z naturą ludzką. Idea zniesienia rodziny, negacji Boga podobnie. Dlatego autentycznych komunistów w dzisiejszej Polsce nie ma. Działacze SLD byliby dziś pierwszymi, którzy broniliby własności prywatnej przed rewolucją komunistyczną. Stąd hasła antykomunistyczne – w rozumieniu ideowym – nie mają najmniejszego sensu. Z kolei walka z ludźmi PRL staje się walką z wiatrakami. Przywódcy PRL mają dziś po 80-90 lat i są ludźmi historycznie przegranymi. Nie istnieje już solidarność „byłych funkcjonariuszy” czy „byłych członków partii”, gdyż – wzbogaciwszy się na tzw. uwłaszczeniu nomenklatury – poszli każdy w inną stronę. Jedno zostali lewakami, ale wielu z nich nawróciło się i słucha dziś Radia Maryja, część ma prawicowe poglądy. Walka z nimi to walka z fantomem. Ale na prawicy wielu jest dziś takich, którzy lubią ćpać jakieś nowe „opium dla mas”. Retoryka antykomunistyczna jest prostsza niż przedstawienie programu zrównoważenia budżetu Państwa Polskiego.
Adam Wielomski
Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas!
@Adam Wielomski: Moim zdaniem obecny „antykomunizm” może, ale nie musi, być skrótem, figurą retoryczną. Otóż, w pojeciu „KOMUNIZM”może obecnie chodzić o pookrągłostołowe struktury władzy, politycznej, medialnej i finansowej, pierwotnie ukształtowane z dużym udziałem (ex)komunistów, a zwłaszcza es-bezpieki (jako warstwy autentycznie kompetentnej w sensie dostępu do informacji). Podstawowy zarzut, jaki można tej władzy postawić jest tego rodzju, że jest władzą „kliencka” względem wielobiegunowego układu patronów czy wręcz sponsorów, i nie chce lub nie może realizowac polskiej racji stanu. Ci patroni/sponsorzy to miedzynarodowe korporacje, zwłaszcza finansowe oraz kilka państw „sojuszniczych”: USA, Izrael, Niemcy, Francja. Problem polega jednak na tym, że wyżej wymienione atrybuty pasują do dosłownie KAŻDEJ ekipy po 1989 roku. Z tego, moim zdaniem, powodu, nikt, nawet osoby szermujące pojeciem „ANTYKOMUNIZM”, nie DEKODUJĄ znaczenia hasła „KOMUNIZM”, bo pasowałoby ono i do PO, i do SLD, id PiSu, i do UW, może w najmniejszym stopniu do PSLu.