Palikot na muszce Carla Schmitta

Jak wiemy od kilkunastu lat, istnieją „plusy dodatnie” i „plusy ujemne”. Klasycznym przykładem plusa dodatnio-ujemnego jest pojawienie się na Wiejskiej 40 posłów z Ruchu Poparcia Palikota, którego program można skwitować jako nienawiść do katolicyzmu rzymskiego.

Jako katolik rzymski bez kłopotu mogę wskazać na „plusy ujemne”, a mianowicie na pojawienie się siły politycznej, której celem jest unicestwienie chrześcijaństwa w życiu publicznym, sprowadzenie religii do prywatnego hobby, promocja sodomii i przywilejów sodomickich itp. Nie ukrywam jednak i tego, że pojawienie się palikotyzmu ma także swój duży, chociaż na razie jeszcze hipotetyczny, „plus dodatni”. To szansa dla odbudowy prawicy w Polsce.

Wielu (ja także) badaczy historii prawicy, kontrrewolucji i konserwatyzmu zwracało uwagę, że nasz kierunek polityczny ma charakter „reakcyjny”, to znaczy, iż nabieramy wigoru politycznego wtedy, gdy rewolucjoniści i bolszewicy wywołali insurekcję, przejęli władzę i przewracają świat do góry nogami. Prawicy brak mobilizacji politycznej wtedy, gdy przeciwnik jest nijaki, liberalny i bezbarwny, gdy mówi „tak, ale…”. Innymi słowy: prawica nabiera wigoru, gdy dochodzi do skrajnej polaryzacji politycznej na prawicę i lewicę, gdy zanika środek. W sposób modelowy opisał to w swojej koncepcji polityczności Carl Schmitt: nabieramy żywotności nie w dyskusji z gadającym liberałem i wspierającym go demokratycznym dziennikarzem czy rozwydrzoną feministką, lecz wtedy, gdy stajemy przez egzystencjalnym dylematem albo-albo. Tak jak tego uczy Carl Schmitt: polityka pojawia się wtedy, gdy chodzi o Objawienie, religię i Kościół. Gdy pojawią się wrogowie Objawienia, religii i Kościoła i wrzeszczą „kler na gilotynę!”, „precz z Bogiem!”, wtedy pojawia się reakcja prawicowa. Gdy zaczyna się walka z poganami, heretykami i ateistami, wtedy krzyżowcy/kontrreformatorzy/konserwatyści wychodzą z domowych pieleszy, aby z bronią w ręku bronić Boga, Objawienia i religii. Następuje wtedy radykalna polityzacja rzeczywistości, mamy świat, gdzie nie ma relatywizmu charakteryzującego liberalizm. Centrum polityczne – nie mając klarownej odpowiedzi na pytanie za czy przeciwko Bogu? – zanika i z mgły wyłaniają się równiny politycznego Armagedonu na których lewicowy Antychryst staje do śmiertelnego boju z prawicą pod sztandarem Chrystusa. Dlatego właśnie Schmitt wskazuje kilka zasadniczych momentów, gdy pojawiała się polityka w pełnym rozumieniu tego słowa: spór Reformacji z Kontrreformacją i Rewolucji z Kontrrewolucją. Jak pisze w swoim słynnym „Glossarium”, są wtedy tylko dwie możliwości: albo „Syllabus” Piusa IX, albo „Manifest komunistyczny” Karola Marksa.

Z punktu politycznego zapewne jesteśmy w momencie przed Armagedonem, a spór o Boga stał się podstawowym problemem polskiej polityki. Skończyła się epoka gęgania „jestem katolikiem, ale…”; skończyło się skowyczenie o demokracji i prawach człowieka i rozpatrywanie kwestii religijnej na debatach akademickich i dziennikarskich o tolerancji. Ruch Poparcia Palikota nie dąży do zaprowadzenia tolerancji, nie walczy o czyjekolwiek prawa. Przed nami stoi zionąca siarką falanga przeciwników obecności Boga w życiu publicznym, która nie kryje, że chce przeorać świadomość Polaków do szpiku kości. Krzycząc o tolerancji i rozdziale Kościoła od państwa marzy im się polski zapateryzm, którego nieudolny Napieralski nie umiał wprowadzić. Pod sztandarami nienawiści do tradycji i religii gromadzą się bezbożne bataliony, które wydały wojnę prawu Boga i prawu natury.

Na polu bitwy nie ma miejsca dla politycznego centrum, choć centrum jeszcze wcale tego nie dostrzegło. Donald Tusk jeszcze nie rozumie, że Janusz Palikot przejął inicjatywę polityczną i to on będzie wrzucał tematy nad którymi debatować będzie Polska. To Palikot będzie podgrzewał antyklerykalny tłum i stawiał kolejne żądania, modelując polski dyskurs polityczny. PO będzie w kłopocie, ponieważ jako klasyczna partia demoliberalna nie będzie zdolna wypracować żadnego stanowiska. Gdy lewe skrzydło będzie szukało kompromisu z Palikotem, wtedy prawe będzie go zwalczać, a sam Tusk schowa głowę w piasek.

Powagi sytuacji nie rozumie także Prawo i Sprawiedliwość. Z dużym niesmakiem czytam bełkotliwe wypowiedzi parlamentarzystów PiS, którzy uważają palikotyzm za rodzaj agenturalnej mutacji PO. Jarosław Kaczyński zresztą już zapowiedział, że jego partia będzie Palikota ignorować. Jako polityczny dinozaur, ten kierujący PiS-em stary i przegrany człowiek nie rozumie, że nadeszła nowa epoka polityczna i pojawił się nowy dyskurs narzucony przez rewolucyjną siłę. Dlatego „sułtan” Kaczyński i jego „eunuchowie” nadal koncentrują ataki na PO, a konkretniej, na PO kierowanej przez Donalda Tuska. Oni jedno w kółko: Tusk! Tusk! Tusk!. To prywatna obsesja, zoologiczna nienawiść do człowieka, o którym sądzą, że zamordował czy też przyczynił się do śmierci Lecha Kaczyńskiego. Dlatego PiS wydaje się uważać palikociarnię za rodzaj mniejszego zła, siłę polityczną zabierającą młodzieżowy elektorat znienawidzonemu Tuskowi, czyli dla PiS korzystną. Kaczyński tak samo nie rozumie nowej linii polaryzacji jak i przywódca PO. Obydwaj należą do innej epoki politycznej.

To szansa dla kontrrewolucyjnej prawicy. W sytuacji gdy wielki kryzys finansowy socjalistycznych państw europejskich stuka do drzwi, nadchodzi koniec dotychczasowego politycznego centrum. Z lewej strony właśnie wyłoniła się siła polityczna, które chce dokonać unicestwienia resztek tradycyjnej Europy. To nie jest agnostyczny liberalizm połączony z politycznym bełkotem „tolerancjonistycznym”. To wojna totalna, polaryzacja polityczna na całego. W polityce ponownie zaczyna o coś chodzić. Prawica dostała nowe paliwo polityczne. Jeśli prawica polska nie przeprowadzi skutecznej mobilizacji politycznej i nie odrodzi się teraz, to już nie odrodzi się nigdy. Pan Bóg albo teraz pozwoli nam podnieść sztandary kontrrewolucji, albo już nigdy… Jeśli Palikot dojdzie do władzy, to nie będzie już czego zbierać.

Adam Wielomski
Tekst ukazał się w tygodniku „Najwyższy Czas!”

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Palikot na muszce Carla Schmitta”

  1. Polska prawica najpierw musi się sama odpolikotować jeśli chcę pod sztandarami niebiańskim przeprowadzać kontrreformację. Kontrreformacja to powrót nie do oświecenia tylko do średniowiecza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *