Piętka: Niskie loty Grzegorza Brauna

.

Ostatnio zajął się natomiast historią KL Auschwitz, udając w tej dziedzinie znawcę i profesjonalistę. Niestety skompromitował się z kretesem. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że przy okazji zaatakował w swoim stylu dr. Franciszka Pipera – emerytowanego już wieloletniego kierownika działu naukowego Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, jednego z najwybitniejszych i najbardziej zasłużonych badaczy historii KL Auschwitz, który m.in. przyczynił się do upamiętnienia martyrologii ok. 150 tys. polskich więźniów w tym obozie poprzez zainicjowanie i zredagowanie kilkunastotomowej edycji „Ksiąg Pamięci” Polaków deportowanych do KL Auschwitz.

Oczywiście przedmiotem ataku Brauna stała się liczba ofiar KL Auschwitz. Z tego powodu dr Piper był wielokrotnie bezpardonowo atakowany przez dwóch publicystów również uchodzących w kręgach tzw. prawicy za „niezależnych” – Władysława A. Terleckiego i Jerzego Sawickiego. W audycjach w Radiu Maryja i artykułach w „Naszym Dzienniku” atakowali oni jednakże dr. Pipera za zweryfikowanie liczby ofiar KL Auschwitz z 4 milionów – przyjętych po pobieżnej analizie przez radziecką komisję w 1945 roku – na 1,1 miliona. Braun poszedł w drugim kierunku – dyskredytując liczbę 1,1 mln i sugerując między wierszami, że w KL Auschwitz zginęło… 69 tys. ludzi.

Swój wywód w artykule „Kłamstwa oświęcimskie”, opublikowanym w „Uważam Rze Historia” nr 2 (35) z lutego 2015 roku, Braun zaczyna od dwóch sowieckich obozów pracy, które istniały na terenie byłego KL Auschwitz w latach 1945-1946. Jego zdaniem dowodzą one „oczywistej symetrii obu systemów: narodowego i międzynarodowego socjalizmu”, która „jest skutecznie eliminowana z pola widzenia turystów i pielgrzymów odwiedzających muzeum oświęcimskie, a także przybywających tam mężów i żon stanu”. Dalej ubolewa nad tym, że państwo Izrael do spółki z Rosją „zgodnie potępiają negowanie Holokaustu na równi z negowaniem wyzwolicielskiej roli Armii Czerwonej”, czego wyrazem było odsłonięcie w Izraelu „imponującego pomnika wdzięczności Armii Czerwonej”.

I tutaj „niezależny publicysta” przechodzi do właściwego wywodu, który zacytuję w całości:
„Najwyraźniej nie przeszkadza tam nikomu faktyczna rola Sowietów w fałszowaniu pamięci II wojny światowej, np. fakt przetrzymywania przez nich zabranych w 1945 r. ksiąg oświęcimskich, co przez dziesiątki lat skutkowało monstrualnym przeszacowaniem liczby ofiar niemieckiego ludobójstwa w Auschwitz-Birkenau. Wszak jeszcze kiedy w 1979 r. Jan Paweł II wygłaszał w Oświęcimiu przejmujące kazanie, wspominał tu o „śmierci czterech milionów ludzi z różnych narodów”. Dopiero ponad dekadę później Muzeum oświęcimskie oficjalnie skorygowało tę liczbę do „ok. 1,1 miliona ofiar” – po tym, jak pewnemu francuskiemu badaczowi po raz pierwszy udostępniono w Moskwie niemieckie rejestry obozowe. Notabene figuruje tam ponoć 69 tys. zgonów – liczba nadal porażająca, wszak radykalnie różna od wcześniejszych norymberskich szacunków. Ten dysonans poznawczy prowizorycznie załatano właśnie na przełomie lat 80. i 90., kiedy to jeden z ówczesnych „autorytetów moralnych” zasiadających w radzie muzeum stwierdzić miał podobno, że przecież „mniej niż milion” być nie może. I tak to „naukowo” ustaloną liczbę podał do wiadomości publicznej ówczesny kierownik działu historyczno-badawczego dr Franciszek Piper. Specjalistyczna wiedza tego ostatniego została spopularyzowana przez amerykańskiego Żyda rewizjonistę, który zarejestrował kamerą wideo objaśnienia dr. Pipera, że prezentowana zwiedzającym „komora gazowa” w Auschwitz I jest w istocie tylko rekonstrukcją czy – jak kto woli – dekoracją zaaranżowaną ex post, już po wojnie (kto ciekaw, łatwo znajdzie w sieci: David Cole interviews Dr. Franciszek Piper in Auschwitz)”.

Po pierwsze, „księgi oświęcimskie” i „rejestry obozowe”, o których wspomina Braun, to księgi zgonów więźniów KL Auschwitz, zawierające ok. 69 tys. aktów zgonu. Po drugie, te 69 tys. aktów zgonu dotyczy więźniów zarejestrowanych w obozie, których było ok. 400 tys. Nie dotyczą one natomiast ofiar kierowanych na zagładę w komorach gazowych wprost z rampy kolejowej, bez rejestracji w obozie.
Po trzecie, te 69 tys. aktów zgonu więźniów zarejestrowanych w obozie zachowało się za okres od końca lipca 1941 do końca grudnia 1943 roku. Obóz KL Auschwitz istniał natomiast od 14 czerwca 1940 roku (pierwszy transport) do 27 stycznia 1945 roku (wyzwolenie przez Armię Czerwoną). Nie zachowały się więc akty zgonu za okres ponad dwóch lat. Nikt też nie sporządzał aktów zgonu dla ofiar ostatecznej ewakuacji KL Auschwitz, która pochłonęła o 9 do 15 tys. więźniów spośród 56 tys., którzy wyruszyli 18 stycznia 1945 roku w ewakuacyjny „marsz śmierci”.

Po czwarte, gdyby pan Braun miał intencję napisania tekstu merytorycznego, a nie paszkwilu, to by sięgnął do publikacji „Księgi zgonów z Auschwitz”, t. 1-3 (München-Nev Providence-London-Paris 1995), z której m.in. tego wszystkiego by się dowiedział.

Po piąte, przekazanie Polsce przez ZSRR (Rosję) w latach 1991-1992 ok. 69 tys. zachowanych aktów zgonu więźniów nie miało takiego wpływu na zweryfikowanie liczby ofiar KL Auschwitz, jaki sugeruje Braun. Pierwsze informacje na temat istnienia tych aktów zgonu pojawiły się już w czasie procesu frankfurckiego (20.12.1963-10.08.1965).

Po szóste, sugerowanie, że Franciszek Piper przyjął liczbę 1,1 mln ofiar Auschwitz na podstawie odgórnego polecenia, a nie własnych badań nosi znamiona oszczerstwa. Wyniki swoich badań i analizę źródeł, na których się oparł, dr Piper przedstawił w publikacji pt. „Ilu ludzi zginęło w KL Auschwitz. Liczba ofiar w świetle źródeł i badań 1945-1990” (Oświęcim 1992), a także w tomie III pt. „Zagłada” monografii „Auschwitz 1940-1945. Węzłowe zagadnienia z dziejów obozu” (Oświęcim 1995). Zachęcam pana Brauna i redaktora naczelnego „Uważam Rze Historia” – Rafała Otokę Frąckiewicza – do zapoznania się z tymi publikacjami, a także z odpowiedzią dr. Pipera z 25 lutego 2003 roku na artykuł Jerzego Sawickiego, Tomasza Szkul-Skjoedkröna i Władysława A. Terleckiego, której redakcja „Naszego Dziennika” nie opublikowała mimo wniosku w tej sprawie (http://f.piper.auschwitz.w.interia.pl/polemiki/nd2…).

Po siódme, informacja, że po wojnie odtworzono z oryginalnych elementów dwa piece i komin w krematorium I na terenie byłego obozu macierzystego KL Auschwitz I nie jest żadną sensacją, którą ujawnił David Cole. Informacja ta jest zamieszczona w trzech językach na tablicy informacyjnej przed krematorium I oraz jest każdorazowo podawana przez przewodnika osobom zwiedzającym Muzeum Auschwitz-Birkenau. Fakt zrekonstruowania po wojnie z oryginalnych elementów dwóch pieców krematoryjnych i komina nie dowodzi również, że krematorium I jest „dekoracją zaaranżowaną ex post” – jak informuje czytelników „Uważam Rze Historia” znawca Braun. W archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau są zachowane niemieckie plany krematorium I i pozostałych czterech krematoriów. Są dziesiątki powojennych relacji świadków, a także relacje członków Sonderkommando, nielegalnie spisane i zakopane na terenie krematoriów, a odkryte po wojnie.

Po ósme, mimo że pan Braun odżegnuje się w dalszej części swojego tekstu od związków z tzw. negacjonistami vel rewizjonistami, to w zacytowanym fragmencie przytacza ich wszystkie dawno zgrane chwyty. Pan Braun – nie chcę wnikać w to czy świadomie i celowo – wchodzi w buty negacjonistów. Robi to w sposób o wiele mniej inteligentny od np. Fritjofa Meyera (por.: Franciszek Piper, „Wokół liczby ofiar KL Auschwitz. Replika na enuncjacje Fritjofa Meyera”, „Zeszyty Oświęcimskie” nr 25, Oświęcim 2009, s. 231-266) czy Dariusza Ratajczaka, któremu oddaje cześć w ostatnim akapicie.

Po dziewiąte, w całym swoim życiu nie czytałem tak głupiego, prymitywnego, powierzchownego i bezsensownego artykułu jak omówiony powyżej autorstwa Grzegorza Brauna. Po dziesiąte, niniejszy tekst napisałem wyłącznie w imieniu własnym, a nie Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Napisałem go nie po to, żeby polemizować z panem Braunem, z którym polemikę uważam za poniżej godności i z którym do czynienia mieć nie chcę i sobie mieć nie życzę.

Chciałem jedynie poinformować czytelników „Uważam Rze Historia”, iż są w prymitywny sposób dezinformowani. Oczywiście dezinformowani w imię patriotyzmu, który jest najbardziej bliski redakcji i jej „niezależnemu publicyście”, jak i całej antykomunistycznej, antysowieckiej i anty- nie wiem co jeszcze prawicy.

Bohdan Piętka

http://www.mysl-polska.pl/

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 1]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *